„Eksponat ilustrujący religijny fanatyzm”. Mija 101 lat od odzyskania relikwii św. Andrzeja Boboli z muzeum w Moskwie
01 października 2024 | 16:06 | Joanna Operacz, jw | Warszawa Ⓒ Ⓟ
W październiku 2024 r. mija 101 lat od momentu odzyskania relikwii św. Andrzeja Boboli z Moskwy, gdzie były one wystawione przez bolszewików w muzeum jako eksponat ilustrujący religijny fanatyzm. Zadania sprowadzenia szczątków męczennika podjęli się dwaj amerykańscy jezuici, o. Edmund Walsh i o. Luis Gallagher, na osobiste polecenie papieża Piusa XI. Św. Andrzej Bobola od 2002 roku jest patronem Polski.
Skromne życie, okrutna śmierć
Andrzej Bobola (1591- 1656) był jezuitą, posługiwał głównie wśród mieszczan i chłopów na Litwie, Mazowszu i Polesiu. Podczas jednej z licznych wojennych zawieruch został zamordowany przez prawosławnych kozaków w Janowie Poleskim, na terenie dzisiejszej Białorusi. Przed śmiercią był okrutnie torturowany. Współbracia pochowali go w krypcie jezuickiego kościoła w Pińsku.
Czasy nie sprzyjały upamiętnianiu męczenników i o. Bobola wkrótce został zapomniany. 45 lat po śmierci ukazał się jednemu ze współbraci i obiecał opiekę nad zakonnym kolegium, zagrożonym przez zwalczające się oddziały obcych wojsk. Poprosił o wydobycie i wyeksponowanie trumny z jego ciałem. Kiedy odnaleziono szczątki, okazało się, że są one zachowane w idealnym stanie. Kolegium i miasto zostały uratowane, a przy trumnie męczennika dochodziło od tej pory do licznych cudów. Andrzej Bobola stał się znany w całym kraju, rozpoczęto proces beatyfikacyjny, który zakończył się wyniesieniem go na ołtarze w 1853 r.
Po tym, jak w 1819 r. ukazał się jednemu z dominikanów w Wilnie i zapowiedział odzyskanie przez Polskę niepodległości i swój patronat nad ojczyzną, był uważany za szczególnego orędownika w sprawach narodowych. W 1920 r., kiedy pod Warszawą stały wojska bolszewickie, mieszkańcy miasta gorliwie modlili się za jego wstawiennictwem. Andrzej Bobola został kanonizowany w 1938 r. Wówczas uroczyście sprowadzono z Rzymu do kraju jego integralne relikwie, czyli zachowane w całości ciało (z czasem uległo ono naturalnej mumifikacji). Można je dzisiaj oglądać w szklanej trumnie przed głównym ołtarzem w kościele ojców jezuitów w Warszawie przy ulicy Rakowieckiej.
Konfuzja komisji
Jak to się stało, że relikwie polskiego męczennika znalazły się na wystawie w Moskwie? Po rozbiorach Polski, kasacie jezuitów i przejęciu pojezuickiego kościoła w Pińsku przez prawosławnych bazylianów relikwie Andrzeja Boboli zostały w 1808 r. przeniesione do Połocka i spoczęły w tamtejszym kościele pod wezwaniem św. Katarzyny. Z czasem tam również stały obiektem czci, przy trumnie męczennika modlili się katolicy i prawosławni, notowano wiele cudów.
Gdy w 1917 r. władzę w Rosji przyjęli bolszewicy, wkrótce postanowili rozwiązać problem „zabobonów” w Połocku. W czerwcu 1922 r. do kościoła wkroczyła ośmioosobowa komisja powołana przez lokalny Ispołkom (Ispołnitielnyj Komitiet, czyli Komitet Wykonawczy). Zerwała ona pieczęcie, otworzyła trumnę i obnażyła ciało z szat. Członkowie komisji byli zaskoczeni, że zwłoki zachowały się w tak dobrym stanie. W jeszcze większą konfuzję wprawił ich fakt, że kiedy wyrzucili szczątki z trumny na posadzkę, te się nie rozpadły.
Ponieważ próba zdyskredytowania kultu błogosławionego się nie powiodła, miesiąc później do kościoła wdarli się uzbrojeni bojówkarze, bijąc broniących go ludzi i zabijając jedną z kobiet, i wywieźli trumnę do Moskwy.
Sowieckie uczucia religijne
Grabież relikwii wywołała oburzenie w Polsce. 12 lipca 1922 roku „Rzeczpospolita” pisała: „Sowiety, targając się na szczątki tego świętego męża wiedziały, że wymierzają policzek całej katolickiej Polsce. (… ) Relikwie patrona Polski nie mogą pozostawać nadal poza granicami, narażone na zniewagę i bezczeszczenie przez agentów czerezwyczajki”.
Polski rząd złożył notę protestacyjną. Rząd rosyjski odpowiedział, że otwarcie trumny w Połocku nastąpiło na mocy rozporządzenia władz centralnych występujących w obronie ludu, którego uczucia religijne są wyzyskiwane przez „odwieczne oszustwo”. Władze sowieckie chciały, aby Polacy formalnie zażądali wydania relikwii, a w zamian przekazali zwłoki pięciu rozstrzelanych komunistów. Administrator diecezji mohylewskiej abp Jan Cieplak wydelegował do pertraktacji dwóch duchownych, którzy nawet zdążyli już wysłać do kurii warszawskiej telegram z informacją, że za kilka dni do Warszawy przybędą relikwie Andrzeja Boboli. Takiemu załatwieniu sprawy przeciwstawił się Józef Piłsudski, który zażądał, aby ze względu na prestiż państwa polskiego ciało Andrzeja Boboli wróciło z należnymi honorami do kościoła w Połocku. A na to z kolei nie chcieli się zgodzić Sowieci.
Warto zauważyć, że ta dyplomatyczna przepychanka nad relikwiami Andrzeja Boboli świadczy o tym, jak znaną postacią był wówczas w Polsce ten męczennik, którego w PRL komunistom dość skutecznie udało się wyrugować ze zbiorowej pamięci.
Papieska Misja Pomocy
Własne starania o odzyskanie relikwii prowadziła Stolica Apostolska. We wrześniu 1922 r. na polecenie papieża przyjechali do Moskwy dwaj amerykańscy jezuici – o. Edmund Walsh i o. Luis Gallagher. Zlecono im prowadzenie w rosyjskim imperium Papieskiej Misji Pomocy (Papal Relief Mission), która rozdawała potrzebującym jedzenie, lekarstwa i ubrania. W Rosji (przemianowanej w grudniu 1922 r. na ZSRR) po rewolucji sytuacja milionów ludzi była bowiem niezwykle trudna. Socjalistyczna gospodarka doprowadziła społeczeństwo do nędzy i głodu. Ponieważ w kraju dochodziło do masowych egzekucji, aresztowań i wywózek, wiele dzieci zostało bez opieki.
Papieska Misja Pomocy pod kierownictwem o. Walsha była częścią działającej tam już od pewnego czasu misji rządu amerykańskiego (American Relief Administration), która w tamtym czasie karmiła około 9 mln ludzi w 28 tys. jadłodajni rozsianych i po całym kraju, zatrudniając 20 tys. mieszkańców kraju i około dwustu Amerykanów. Ojcowie Walsh i Gallagher dostali od rządu amerykańskiego paszporty dyplomatyczne, które zwiększały ich bezpieczeństwo i dawały im znacznie większe możliwości załatwiania różnych spraw. Przemierzali tysiące kilometrów, zakładając i wizytując placówki Misji. Przemieszczali się różnymi środkami lokomocji, m.in. pociągiem, konno i w karawanie wielbłądów.
Wysłannicy papieża mieli także zorientować się w sytuacji katolików w Rosji i podjąć próbę uratowania uwięzionych duchownych, m.in. abp. Jana Cieplaka, oraz odzyskać relikwie Andrzeja Boboli.
Nocna rozmowa z Piłsudskim
Dlaczego papieżowi tak zależało na relikwiach XVII-wiecznego polskiego męczennika? Pius XI, czyli Achille Ratti, był w latach 1918-21 nuncjuszem apostolskim w Warszawie. Kiedy w 1920 r. do Warszawy zbliżały się wojska bolszewickie, został w mieście, więc widział na własne oczy zmagania o uratowanie świata przed czerwonym potopem oraz Cud nad Wisłą. Zapewne wtedy właśnie poznał postać św. Andrzeja Boboli.
O. Gallagher w swoich wspomnieniach napisał, że kiedy już dotarł z relikwiami do Rzymu i zdawał relację papieżowi z misji w Rosji, usłyszał od niego: „Na koniec Pius XI zapytał, czy ktoś kiedykolwiek pytał, dlaczego jest on tak zainteresowany odzyskaniem relikwii błogosławionego Andrzeja, i nie czekając na odpowiedź, powiedział: ‘Cóż, powiem Ojcu. Jak wiesz, w czasie wojny byłem nuncjuszem apostolskim w Warszawie i kiedy polska armia wkroczyła do Rosji, poszedłem z nią w jednym celu: aby odzyskać szczątki błogosławionego Andrzeja Boboli. Polski generał [Józef Piłsudski – przyp. red.] nacierał w kierunku Witebska, niedaleko Połocka, gdzie w tym czasie znajdowało się ciało, i zgodził się, że jeśli je zdobędzie, każe zabrać relikwie z kościoła, abym mógł je przywieźć do Rzymu na przechowanie. Zbliżyliśmy się do miasta, ale nigdy go nie zdobyto i od tego dnia do dziś czekam na ciało świętego męczennika”.
W 1938 r. Pius XI opowiedział jeszcze raz tę historię – z niewielkimi modyfikacjami – polskim biskupom, którzy przyjechali do Rzymu na kanonizację Andrzeja Boboli: „Pewnego razu, kiedy jeszcze byłem w Warszawie, zaprosił mnie naczelnik państwa Piłsudski do Wilna. Jechaliśmy i rozmawialiśmy całą noc. Rozmowa zeszła na relikwie Andrzeja Boboli, znajdujące się wówczas w Połocku, których odebranie z rąk bolszewickich natrafiało na trudności. Piłsudski, jako że był to mąż śmiały i przywykły niezwykłych używać środków, chciał relikwie odebrać zbrojną ręką. Nie doszło do tego, bo czasy były tego rodzaju, że Polsce wielkie groziły niebezpieczeństwa i bezpośrednio potem rozgorzały walki”.
Mimo tych wyjaśnień trzeba przyznać, że zaangażowanie Piusa XI w odzyskanie doczesnych szczątków Andrzeja Boboli trzeba uznać za bezprecedensowe.
Nie dziw się niczemu
Ojcowie Walsh i Gallagher dotarli do Moskwy w sierpniu 1922 r. Już pierwszej nocy Gallagher, debiutujący w roli papieskiego emisariusza w Rosji, odebrał ważną lekcję. Około drugiej w nocy mieszkańców kamienicy, w której nocowali zakonnicy, obudziły strzały na dworze. Okazało się, że patrolujący ulice żołnierze dla zabicia nudy i odegnania senności strzelają do latarń stojących po drugiej stronie rzeki. „Nie dziw się niczemu, co widzisz w Rosji” – doradził mu o. Walsh.
Następnego dnia do ich mieszkania przyszedł wychudzony i nędznie ubrany mężczyzna, który przedstawił się po francusku jako polski ksiądz. Wiedział, że do Moskwy właśnie przyjechali dwaj amerykańscy jezuici, i postanowił ich odwiedzić. Jak o tym usłyszał? „My, katolicy nie przeżylibyśmy w sowieckiej Rosji, gdybyśmy, gdybyśmy się nie informowali nawzajem” – powiedział gość. Miał dwie prośby: o coś do jedzenia, bo od dwóch miesięcy nie jadł normalnego posiłku, oraz o komunikanty i wino do odprawienia mszy świętej, bo od dawna nie mógł sprawować Eucharystii. Powiedział, że ma największą na świecie parafię – obejmującą całą Rosję. Jeździ po kraju pociągami i tam, gdzie może, odprawia msze. „Wie ksiądz, co księdzu zrobią, jak księdza złapią?” – zapytał o. Gallagher. „Tak, wiem, ale nie wyobrażam sobie lepszej śmierci niż taka”.
Wiedział nawet to, że papiescy wysłannicy chcą odzyskać relikwie Andrzeja Boboli. Udzielił im cennej wskazówki, że powinni ich szukać na wystawie higienicznej w Ludowym Komisariacie Zdrowia.
Modlitwa w muzeum
Kilka dni później gazeta „Prawda” opublikowała zdjęcia czterech przeszklonych trumien ze zwłokami duchownych, umieszczonych na wystawie w Ludowym Komisariacie Zdrowia i najwyraźniej zabranych z moskiewskich cerkwi podczas ich niedawnych grabieży. Na trumnach umieszczono napis: „To wszystko, co zostało z biskupów, którzy spędzili życie na oszukiwaniu ludzi. Dni religii dobiegły końca”. Na zdjęciu nie było ciała bł. Andrzeja Boboli.
Ojcowie poszli zwiedzić wystawę, ale niestety nie znaleźli tego, czego szukali. Później dowiedzieli się, że pracownicy muzeum wynieśli relikwie Boboli do magazynu, bo zauważyli, że niektórzy zwiedzający przystają przy nich i się modlą. A rozbudzanie kultu katolickiego męczennika było ostatnią rzeczą, na której zależało władzom.
Jezuici zwrócili się w imieniu papieża do władz sowieckich o wydanie ciała Andrzeja Boboli, ale pozytywną odpowiedź uzyskali dopiero po trzeciej próbie, w lipcu 1923 r. Sowieci nalegali, żeby relikwie nie trafiły do Polski, więc zdecydowano, że pojadą one do Rzymu.
Czy to na pewno Andrzej Bobola?
Kolejnym zadaniem była identyfikacja zwłok. Trzeba było ustalić z niezbitą pewnością, czy na pewno muzealny eksponat jest ciałem Andrzeja Boboli. Władze odrzuciły prośbę, aby dokonał tego przebywający w więzieniu arcybiskup Cieplak, który znał relikwie jako administrator archidiecezji mohylewskiej, na której terenie znajdował się Połock. Do muzeum nie dopuszczono również księdza Leonarda Baranowskiego, który także znał je z Połocka. Ksiądz Baranowski sporządził więc dokładny opis ciała i doręczył go papieskim wysłannikom.
Walsh i Gallagher udali się ponownie na wystawę higieniczną – tym razem nie incognito, ale w towarzystwie podsekretarza stanu Komisariatu Spraw Zagranicznych i trzech czekistów. W muzealnej rupieciami zobaczyli szklaną trumnę z ciałem, więc mogli je dokładnie obejrzeć. Ponieważ było ono nieubrane, mogli nie tylko porównać je z opisem księdza Baranowskiego, ale także zobaczyć ślady męczeństwa, którego opis znali z brewiarza.
Sowiecki paszport
Przedsięwzięcie przewiezienia relikwii zostało uznane za misję dyplomatyczną. Ojciec Gallagher, który miał zawieźć relikwie, został mianowany kurierem dyplomatycznym rządu sowieckiego. Natomiast wszelkie koszty pokrywała Stolica Apostolska. Wytyczono drogę przez Odessę i Konstantynopol – najpierw pociągiem, a potem statkiem.
3 października 2023 r. relikwiarz został starannie zapakowany w obecności ojców Walsha i Gallagera i przedstawicieli władz i umieszczony w skrzyni, opieczętowanej pieczęciami Papieskiej Misji Ratunkowej i Centralnego Biura Celnego. Ojciec Gallagher za symboliczny uznał on fakt, że relikwie opuściły Rosję na statku w … ładunku zboża. W tym samym czasie, kiedy miliony ludzi w Rosji głodowało, władze sprzedawały zboże za granicę. Podczas całej podróży przesyłka wzbudzała duże zainteresowanie radzieckiej administracji, więc wielokrotnie przydały się dokumenty podpisane przez wysoko postawionych funkcjonariuszy państwowych.
1 listopada, w uroczystość Wszystkich Świętych relikwie przybyły do Rzymu i spoczęły w kaplicy św. Matyldy na Watykanie. A po kanonizacji Andrzeja Boboli w 1983 r. zostały uroczyście sprowadzone do Polski.
Socjalistyczna wdzięczność
W biogramach św. Andrzeja Boboli można niekiedy spotkać informację, że komuniści oddali jego relikwie kierowani uczuciem wdzięczności za watykańską pomoc. Tymczasem już o. Gallager w swoim pamiętniku podkreślił, że są oni wyjątkowo niewdzięcznymi odbiorcami wsparcia, nie zważają na los swoich poddanych i kierują się wyłącznie wyrachowaniem. W tym akurat przypadku chodziło im o pozyskanie względów Stolicy Apostolskiej w staraniach o uznanie rządu ZSRR na arenie międzynarodowej.
Edmund Walsh (zmarł w 1956 r.) stał później dość znany w USA ze swojej antykomunistycznej działalności (ktoś napisał o nim nawet, że należy go uznać za największego katolickiego antykomunistę w Stanach Zjednoczonych). Szeroko mówił i pisał o terrorze, łagrach, łamaniu praw człowieka i prawdziwej naturze socjalizmu, którą tak dokładnie poznał podczas misji w Rosji. Założył prestiżowy wydział służby dyplomatycznej na Uniwersytecie w Georgetown.
Luis Gallagher (zmarł w 1972 r.), który później przez wiele lat był dziekanem tegoż wydziału, prowadził zajęcia o nazwie „zagrożenia komunizmu dla zachodniej cywilizacji”. Widział to zagrożenie dwutorowo. Pierwsze oczywiście polega na tym, że komunizm buduje państwo policyjne z całym swoim terrorem, ale drugie, że jest „antywiarą” – systemem parareligijnym równoległym do chrześcijaństwa.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.