„Gdzie jesteś, piękno?” – debata w ramach „Dziedzińca Dialogu”
18 października 2017 | 10:35 | Warszawa / pgo, lk / mz Ⓒ Ⓟ
Sztuka dziś nie ma ambicji podejmowania tematu religijności. Piękno przeniosło się na architekturę lub ciało człowieka, które jest obsesyjnym obiektem starań. Ale Kościół, z pełną świadomością czasów, w jakich żyjemy, może się włączyć w tworzenie sztuki – uznali uczestnicy debaty „Gdzie jesteś, piękno? Między gustem, ekspresją i transcendencją” zorganizowanej w ramach „Dziedzińca Dialogu”. Drugie spotkanie tegorocznego cyklu spotkań ludzi o odmiennych światopoglądach odbyło się w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie.
Uczestnikami debaty byli: historyk sztuki Małgorzata Ludwisiak, krytyk teatralny i historyk literatury Jacek Kopciński, reżyser Jan Kidawa-Błoński i malarz Paweł Susid. Gości powitał w imieniu kard. Kazimierza Nycza bp Michał Janocha. Rozmowę prowadził wicedyrektor TVP Kultura, Jakub Moros.
– Piękno, jeśli chodzi o sztukę, to nie kategoria, która zarządza sztuką i nie jest jej celem – mówiła podczas debaty Małgorzata Ludwisiak. Jak tłumaczyła, jest to spowodowane wielką katastrofą wojen XX wieku, które były przyczyną kryzysu kultury i kryzysu wiary. – Dla naszych czasów trauma XX wieku jest tym, co przeżywała Europa w XIV wieku podczas „czarnej śmierci”. Wychodziła z niej kilka wieków i tak będzie z nami przez kilka najbliższych pokoleń – wyjaśniła.
Odnosząc się do pojęcia piękna, Ludwisiak stwierdziła, że nastąpiła powszechna estetyzacja życia w kulturze Zachodu. – Piękno przeniosło się na meble, architekturę, ciało człowieka, które jest obsesyjnym obiektem starań. Sztuka, zachowując piękno estetyczne, musiałaby reprodukować otaczającą nas rzeczywistość, a ona ma i zawsze miała o wiele bardziej doniosłe funkcje – mówiła uczestniczka debaty.
– Sztuka dzisiaj często nie ma ambicji podjęcia tematu religijności czy metafizyki, bo każe nam wykraczać poza dzieło – zauważyła Ludwisiak. Jak dodała, dzisiaj artyści mogą współpracować z Kościołem, jest to kwestia pogłębienia relacji i większej śmiałości, bo lista artystów, którzy się tego podejmują, jest na razie dość krótka.
Ludwisiak zauważyła, że jeśli mówimy o historii mecenatu Kościoła, to należy przypomnieć postać Michała Anioła. – Każdy artysta dla swoich czasów jest artystą-skandalistą. Łamie przyzwyczajenia kulturowe, to, co byśmy nazwali kanonem i układa go na nowo. Często pierwsza reakcją był szok i nie wszystkie kościoły otwierały się na jego sztukę – zauważyła prelegentka. Przywołała obraz „Sąd ostateczny”, który wzbudził początkowo kontrowersje przez nagość znajdujących się na nim postaci.
Do kanonu piękna we współczesnym teatrze odniósł się z kolei Jacek Kopciński. Według niego, w teatrze reprodukuje się piękno. – Oczywiście w Polsce i w Europie mamy manifestacje, w których świadomie łamie się to piękno dla wybranej publiczności, wręcz się je profanuje. Dotyczy to również aspektów religijnych pojawiających się na scenie – powiedział. Dodał, że w samej naturze teatru pozostaje stwarzanie rzeczywistości od początku, kreacji z niczego.
Jak zauważył Kopciński, Kościół może być inspiracją duchowości. – Kiedy przeżywamy smutki, ale silnie odczuwamy, że życie wychodzi z formy, są to momenty doświadczeń metafizycznych – mówił. Przywołał scenę jednego z przedstawień teatralnych, w którym niezwykle istotną rolę odgrywała reżyseria światła. – Na twarzy kobiety pojawia się taki rodzaj światła, jaki możemy oglądać na obrazach Caravaggia. To jest niesamowity moment, rodzaj zmartwychwstania – mówił. Podkreślił, że często w fabule przedstawień teatralnych pojawia się nihilistyczne doświadczenie rzeczywistości, jednak na poziomie reżyserii światła bohaterowie dostępują podniesienia. – Mam wrażenie, że reżyserzy o wiele śmielej sięgają po niewerbalne środki wyrazu, by komunikować podniesienie postaci, wręcz zbawienie – tłumaczył.
Kolejny uczestnik debaty, reżyser Jan Kidawa-Błoński jako piękno przedstawił liczbę fi. – Zanim zostałem filmowcem byłem architektem. Uczono mnie, że piękno to harmonia, idealne proporcje znajdujące odpowiedniki w stworzeniach Bożych. Istnieje też piękno, które jest ubrane w coś, co je pudruje i trzeba czasu żeby natura zdarła z niego „farbę”. Film odbiera się przez to, jak oddziałuje na emocję odbiorcy i to właśnie w przekazie tych emocji jest piękno – tłumaczył Kidawa-Błoński.
Czytaj także: Debata na inaugurację „Dziedzińca Dialogu”
Według reżysera, punktem krytycznym w istnieniu piękna sztuki jest wiek XIX. – Właściwie do tego wieku z różnych powodów sztuka była inspirowana przez mecenasów. Płacono za piękne rzeczy. Kościół też był takim wielkim mecenasem sztuki – podkreślił. To właśnie w XIX wieku zaczęła się doba pary, maszyn, zmieniło się podejście twórców do świata. – Teraz też młodzi ludzie mówią, że jeśli ktoś zamówi piękną sztukę, to ją stworzą, inaczej ona się nie sprzeda – zauważył. – Kościół z pełną świadomością czasów, w jakich żyjemy, może się włączyć w tworzenie sztuki. Nie chodzi o to, żeby robić filmy sakralne. Można robić filmy, które swoim duchem będą świadczyły o istnieniu Boga – mówił Kidawa-Błoński.
Według Pawła Susida, piękno nie istnieje obiektywnie, jest czysto subiektywne. – Malarstwo renesansowe według mnie jest najbliżej pojęcia piękna najwyższego – powiedział Susid. Jak zauważył w XX wieku nowe kierunki próbowały obalać kanony piękna, które istniały. – Z dzisiejszego punktu widzenia autorem sztuki, która mogłaby zaistnieć w świątyniach jest Bill Viola. Odnosi się on do malarstwa renesansowego – mówił.
Susid zwrócił też uwagę, że niewielu studentów szuka „tematów estetycznych”. – Większym zainteresowaniem cieszą się tematy społeczne dotyczące problemów dzisiejszego świata. Po dwóch wojnach wiele dzieł sztuki zajmuje się kondycją człowieka, a ona dość daleko jest od czystej estetyki – mówił. Podkreślił, że studenci szukają też tematów związanych z duchowością, metafizyką i transcendencją.
Uczestnik debaty wyraził również opinię, że obecnie trudno jest ludziom Kościoła pomyśleć poważniej nad sztuką współczesną dlatego, że sprawia ona często, że odczuwamy dyskomfort bardzo mocny w odbiorze. – Przydałaby się odwaga i zaufanie pójścia za artystą – powiedział. Dodał, że wielu artystów nie czuje się dobrze w relacji z Kościołem. – Nie odczuwa bowiem żadnego zainteresowania ze strony wiernych i Kościoła. Mecenat Kościoła mógłby zmienić tę sytuację – wytłumaczył.
„Dziedziniec Dialogu” to polska edycja zainaugurowanego w 2011 r. przez Benedykta XVI, a organizowanego przez Papieską Radę ds. Kultury wraz z rożnymi Kościołami lokalnymi „Dziedzińca Pogan”. Gościł on już w takich miastach jak Paryż, Barcelona, Sztokholm, Bukareszt czy Asyż. Jest to współczesny areopag spotkania z „poganami”, na wzór dawnego dziedzińca świątyni jerozolimskiej.
Wydarzenie skierowane jest do ludzi kultury, nauki, liderów opinii i mediów. Celem jest stworzenie przestrzeni spotkania ludzi o odmiennych światopoglądach oraz reprezentujących różne wyznania czy religie. Jest też pomostem między tymi wierzącymi a niewierzącymi, którym drogie są uniwersalne wartości, niezależnie z jakich źródeł je wywodzą. Porusza aktualne i jednocześnie najbardziej dyskutowane tematy w obszarze kultury, nauki i społeczeństwa, żywo obecne w dyskusji publicznej.
W debatach warszawskiego „Dziedzińca Dialogu” biorą udział artyści, intelektualiści, naukowcy i duchowni. Spotkania odbywają się w prestiżowych miejscach, stanowiących ważne ośrodki nauki, kultury i życia publicznego stolicy Polski. Prelegenci podejmą tematy stanowiące oś sporu między wiarą i niewiarą w przestrzeni nauki, kultury i wizji społeczeństwa. W tym roku dodatkowo odbędzie się także debata specjalna z udziałem przedstawicieli Kościoła. Oprócz tego na jego program złożą się liczne wydarzenia towarzyszące.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.