Gość Niedzielny: Ks. Szymik o pontyfikacie Benedykta XVI
18 kwietnia 2009 | 13:20 | Ter/hel / maz Ⓒ Ⓟ
Benedykt XVI powiada, że papiestwo jest przeciwpowodziowym wałem ochronnym dla świata. Ryzykuje wiele, myślę, że znacznie więcej niż się powszechnie sądzi.
Jak pisał tuż po konklawe Peter Seewald, autor przeprowadzonych z nim bestsellerowych wywiadów-rzek: „jest prawdopodobnie najbardziej znienawidzonym człowiekiem na świecie”. Gdzie leży prawdziwa istota negacji Papieża i źródło Jego cierpienia zastanawia się na łamach Gościa Niedzielnego ks. Jerzy Szymik.
Najważniejszym i najgłębszym tematem jego nauczania jest absolutny prymat Boga – w myśleniu, życiu, urządzaniu świata. To trudne do pojęcia, ale kwestia ta – że radykalne pierwszeństwo Boga jest punktem ciężkości myśli Benedykta XVI – jest prawie zupełnie nieobecna w mediach – czytamy w tekście. – Jedną z przyczyn jest bez wątpienia lęk przed nawróceniem: trzeba uciszyć (ośmieszyć, wypaczyć, zakneblować) proroka. Wiem o tym sporo, i jako duszpasterz, i jako grzesznik… Tymczasem właśnie głoszeniu prymatu Boga Benedykt XVI poświęcił 4 lata papiestwa i 50 wcześniejszych lat pastersko-teologicznej aktywności – pisze ks. Szymik.
„Jak rozwiązać ten „pewien problem”, którego lwia część polega na tym, iż papieskie słowa (i w ogóle jakiekolwiek pasterskie) najzwyczajniej nie odpowiadają mojemu dotychczasowemu myśleniu i moim oczekiwaniom? Rzadko obecna w publicznym dyskursie jest postawa następująca (namawiam do niej siebie i wszystkich słuchaczy Słowa): może to, co słyszę, a co jest pod prąd mojego myślenia i życia, to sygnał z bardzo wysoka, sygnał, który ma mi pomóc zmienić mój sposób myślenia na inny, nowy, może dopiero teraz zgodny z wolą Boga? Może głosem Papieża upomina się o mnie sam Bóg? Może trzeba zgiąć kark i uklęknąć? Bo co to znaczy – dla mnie, dla nas – że Bóg dał nam na ten czas i na te problemy właśnie Benedykta XVI? Czyż metanoia (po grecku „nawrócenie”) nie oznacza „zmiany sposobu myślenia”? Pisząc te słowa, myślę głównie o sobie jako ich adresacie, ale też dedykuję je wszystkim” – pisze ks. Szymik.
Diabeł nie ma kolan. Taką metaforę zawiera opis portretu szatana zawarty w jednym z apoftegmatów Ojców Pustyni. Niezdolność klęczenia, zgięcia karku, okazuje się zatem istotą diaboliczności (wyczytałem to w pismach kardynała Ratzingera, a jakże). Świat, który zbudowaliśmy, cierpi na przerażający deficyt pokory. Pewien rodzaj buty i arogancji uchodzi wręcz za element prawdziwego wyzwolenia.
Krytycyzm wobec Kościoła jako wyraz miłości Kościoła? Owszem, nieraz tak bywa, i również tą drogą Bóg dociera ze swoim Słowem do ludzkich serc. Ale warto przemyśleć tych kilka zdań sprzed 40 lat, zdań przyszłego Papieża: „Gdy krytyka Kościoła nabywa złośliwej goryczy, w gruncie rzeczy działa zawsze ukryta pycha, która dziś zaczyna się już stawać nagminna. (…) Ludzie prawdziwie wierzący nie przywiązują wielkiej wagi do walki o odnowę form kościelnych. (…) Kościół bowiem najbardziej jest nie tam, gdzie się organizuje, reformuje, rządzi, tylko w tych, którzy po prostu wierzą i w nim przyjmują dar wiary, stający się dla nich życiem. Tylko ten, kto doświadczył, jak – mimo zmiany swych sług i swych form – Kościół dźwiga ludzi, daje im ojczyznę i nadzieję, ojczyznę, która jest nadzieją: drogą do życia wiecznego, tylko ten, kto tego doświadczył, wie, czym jest Kościół, zarówno niegdyś, jak i obecnie”.
Jasne, że Kościół ma za co przepraszać Boga i ludzi, i Jan Paweł II około roku 2000 zrobił w tej kwestii niemało, pokornie i słusznie. Ale ostateczna prawda o grzechu i świętości Kościoła sięga prawdy mojego serca, i najtrafniej wyraża ją fragment mszalnej modlitwy o pokój: „Nie zważaj na grzechy nasze, ale na wiarę swojego Kościoła”. Ta modlitwa nieraz dziś przybiera formę przewrotną i brzmi w niejednych ustach tak: „Nie zważaj na grzechy Kościoła, ale na moją wiarę” – która to inwersja stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla prawdy, dla wiary, dla serca… O tym również uczy Benedykt XVI.
Chcieć cierpieć dla prawdy i miłości, nie wyć z wilkami ,proponuje w „Jezusie z Nazaretu”. Jest w filmie Wieczyńskiego „Popiełuszko. Wolność jest w nas” scena, kiedy to ks. Jerzy, już zaszczuty i osaczony przez ubecję, przytula się w jakiejś ostatecznej samotności do pralki „Frania” i spazmatycznie szlocha. Genialna scena. Jeśli ktoś odważy się na tę skalę czystości i jednoznaczności sprzeciwić Złemu i złu – pozostanie najstraszliwiej samotny. Tak było z Jezusem. Myślę, że sytuacja duchowa Benedykta XVI jest – w swej istocie – analogiczna. Ale właśnie na takie okazje ma Papież swój ukochany cytat z pism średniowiecznego teologa Wilhelma z Saint-Thierry: „Kto jest z Bogiem, ten nigdy nie jest mniej samotny niż wtedy, kiedy jest sam”. I przypomina w „Spe salvi”, że współcierpiący z nami Bóg jest Pocieszycielem samotnych. Po łacinie „pocieszenie” to consolatio, czyli „ bycie-razem w samotności”, która tym samym przestaje być samotnością. Bóg jest zawsze blisko, najbliżej. Tego Ci życzymy, Ojcze Święty. Bo i my, Twój Kościół, Twoja rodzina, nie jesteśmy daleko od Ciebie i Twojego krzyża. Wiedz o tym” – pisze ks. Szymik.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.