Drukuj Powrót do artykułu

In vitro to ślepa uliczka

24 marca 2010 | 11:52 | im / kw Ⓒ Ⓟ

Metoda sztucznego zapłodnienia in vitro jest ślepą uliczką – powiedział w rozmowie z KAI dr Maciej Barczentewicz, specjalista ginekolog położnik i prezes Fundacji Instytutu Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w Lublinie.

Metoda sztucznego zapłodnienia in vitro jest ślepą uliczką, praktyką z etycznego punktu widzenia niegodziwą, manipulacją życiem ludzkim przy jego powstawaniu – powiedział dr Barczentewicz. Zwrócił on także uwagę na jeszcze zbyt mało poznane i zbyt rzadko wspominane zdrowotne konsekwencje stosowania in vitro. Dzisiaj w Polsce obchodzony jest Narodowy Dzień Życia. Jutro, Kościół obchodzi Dzień Świętości Życia.

Rzadko mówi się o konsekwencjach zdrowotnych, jakie może mieć stosowanie metody in vitro.

Dr Barczentewicz: – Genetycy mówiąc o konsekwencjach zdrowotnych dla dziecka poczętego metodą in vitro, podkreślają, że to co wiemy to wierzchołek góry lodowej. Wiemy natomiast, że wady genetyczne, które rzadko występują w procesie naturalnego poczęcia, pojawiają się kilkakrotnie częściej w populacji dzieci poczętych in vitro.

Jest jeszcze zbyt mało badań nad skutkami, jakie może mieć ingerencja w proces zapłodnienia. Człowiek porusza się w tej dziedzinie nadal jak słoń w składzie porcelany, nie mając wystarczającej wiedzy o genetycznych konsekwencjach swoich działań. A ingerowanie w tajemnicę poczęcia człowieka otwiera furtkę do wielu innych nadużyć. Już dziś wielu naukowców chwali się możliwością tworzenia hybryd. Stąd zaczyna się równia pochyła do biologicznej przepaści. To jest niebezpieczne dla człowieka. Moim zdaniem in vitro jest ślepą uliczką, praktyką z etycznego punktu widzenia niegodziwą, manipulacją życiem ludzkim przy jego powstawaniu.

Jednak argumentem zwolenników in vitro jest chęć pomocy osobom borykającym się z niepłodnością.

– Szukając argumentów za in vitro opieramy się na etyce współczucia: jak ktoś nie ma dzieci, to trzeba zrobić wszystko, żeby je miał. Ale zapominamy, że o ile każde dziecko ma prawo do życia, o tyle nikt nie ma prawa do posiadania dziecka. Małżeństwo daje prawo do podejmowania aktów małżeńskich, które są otwarte na życie i dają możliwość poczęcia dziecka. Dziecko nie jest towarem, który można sobie kupić. Głęboko fałszywe jest przekonanie, że mamy prawo do dziecka, że dziecko nam się należy.

Kościół katolicki, sprzeciwiając się metodzie in vitro, broni człowieka przed nim samym. In vitro nie jest złe tylko dla katolika. Nie tylko bariery moralne powinny powstrzymywać ludzi przed stosowaniem tej metody. Ufam, że ludzkość spojrzy na tę metodę sztucznego zapłodnienia z etycznej perspektywy, że dostrzeże niebezpieczeństwa. Współcześnie traktuje się ludzkie zarodki przedmiotowo, zamraża się je, selekcjonuje, a nawet niszczy. W ubiegłym roku podano informację, którą przedstawiano jako sukces nauki – urodziła się dziewczynka bez genu odpowiedzialnego za powstawanie nowotworów. Nie powiedziano jednak, że nie można wyeliminować genu, a jedynie zarodki, które go mają. Urodziła się dziewczynka bez tego genu, ale jej rodzeństwo z tym genem już nie. Eugenika, którą odrzuciliśmy, powraca w subtelny sposób, na poziomie eliminowania zarodków z niepożądanymi cechami, jako sukces naukowy.

Jakie genetyczne wady można przenosić metodą in vitro?

– Najczęściej wymieniany jest zespół Beckwitha-Wiedemanna, to choroba bardzo rzadko występująca, ale w populacji osób poczętych metodą in vitro zdarza się 6-8-krotnie częściej. Inne wady wrodzone ( wady serca, układu pokarmowego, wady ortopedyczne i neurologiczne) wg badan z Australii, Stanów Zjednoczonych, ostatnie badanie z Danii, występują od 2 do 4 krotnie częściej. Coraz częściej pojawiają się teksty omawiające medyczne konsekwencje. W Polsce niestety nie ma dobrych badań retrospektywnych, jednak coraz więcej informacji przebija się do świadomości społeczeństwa. Porównałbym to do sytuacji z lat 40-50 ubiegłego wieku. Wtedy do reklam papierosów angażowano lekarzy, którzy przekonywali o nieszkodliwości konkretnej marki. Dziś te reklamy wywołują rozbawienie, ale i przerażenie. Uważam, że podobnie jest z reklamą antykoncepcji hormonalnej. Te preparaty antykoncepcyjne – bo nie są to leki – „wyłączają” naturalną płodność kobiety. Niszczą jej zdrowie. Dlatego na opakowaniach powinno znajdować się ostrzeżenie o szkodliwości tych preparatów, tak jak ostrzegamy przed utratą zdrowia i życia palaczy papierosów.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.