Jaka recepta na mowę nienawiści?
14 listopada 2015 | 09:52 | Alina Petrowa-Wasilewicz / br Ⓒ Ⓟ
Jak przeciwdziałać mowie nienawiści w internecie? – zastanawiali się w piątek uczestnicy Okrągłego Stołu zwołanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara.
Prawnicy, policjanci, administratorzy portali internetowych, działacze lewicowych organizacji pozarządowych, zastanawiali się, co robić, by zminimalizować zjawisko, które, jak mówił prokurator generalny Andrzej Seremet, oprócz niekwestionowanych zalet, odsłania także mroczną stronę ludzkiej duszy.
Mówiono więc o przepisach, trudności z wytropieniem autorów nienawistnych wpisów, o granicy wolności obrażania, która w pewnym momencie się kończy, o akcjach informacyjnych i edukacyjnych, których celem jest ograniczenie tej patologii.
Tocząca się dyskusja i liczne słuszne pomysły, pozostawia poczucie niedosytu. Uczestnicy skupili się na regulacjach prawnych i technikach tropienia przestępców internetowych. Sporo wypowiedzi poświęconych było edukacji, zwłaszcza młodych ludzi od podstawówek po licea. (Można jedynie żałować, że nie było wśród gości przedstawicieli MEN).
I można też żałować, że wśród zaproszonych nie było przedstawicieli Kościoła, choć są poważne powody, by wzięli udział w takiej debacie – Kościół nie tylko moralnie kształtuje wiernych w parafiach, ale prowadzi setki dzieł edukacyjnych, a jego przedstawiciele założyli tysiące stron i portali internetowych – jest to więc sojusznik, którego warto pozyskać, by budować wspólny front działań. Ale również dlatego, że ludzie Kościoła są celem najbardziej nienawistnych ataków nie wyłączając bluźnierstw, gróźb karalnych, życzenia śmierci.
Ale w debacie, zorganizowanej przez dr. Bodnara niepokoi też, że choć nikt nie definiował podstawowego terminu „mowa nienawiści”, z kontekstu wynikało, że dotyczy on wyłącznie przedstawicieli mniejszości – narodowych, seksualnych, religijnych, migrantów. Gdy obrażani są większością – hejt nie jest klasyfikowany jako mowa nienawiści, a jej przedstawiciele szczególnie chronieni przez prawo. Argument, jaki podnoszą teoretycy hejtu jest następujący: większość obroni się z łatwością.
Wydaje się, że organizatorzy akcji przeciw nienawiści powinni niezwłocznie skorygować tę klasyfikację i podział, gdyż jest on szkodliwy społecznie. Po pierwsze, bo segreguje ofiary na lepsze i gorsze, na tych, którymi należy się zaopiekować i tych, których można bezkarnie poniżać i przechodzić obojętnie wobec ich krzywdy. Po drugie, gdyż tworzy to klimat społecznej schizofrenii, a tym samym – nieskuteczności działań także w sektorze „właściwym” wobec godnych ochrony mniejszości.
Podstawy ponurego zjawiska hejtu są wspólne – jest nim poniżenie godności i brak szacunku dla osoby, bliźniego. Ten szacunek dla ludzkiej godności trzeba wpajać powszechnie, niezależnie od tego czy ktoś należy do mniejszości czy większości. Bo jeśli godność katolika nie będzie szanowana i chroniona z równym zapałem i przekonaniem, co godność Roma i homoseksualisty, nic nie będzie w stanie ograniczyć mowy nienawiści do nich wszystkich – ani prawo, ani policja, ani Okrągły Stół u rzecznika.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.