Kapelani są ambasadorami wojska
21 marca 2011 | 11:08 | Krzysztof Stępkowski / sz Ⓒ Ⓟ
Likwidacja jednostki nie oznacza exodusu wojskowych z danej miejscowości – mówi biskup polowy Józef Guzdek. To odpowiedź na sugestie, by w ślad za zamykaniem jednostek likwidować parafie garnizonowe.
Ordynariusz polowy Wojska Polskiego mówi też w wywiadzie dla KAI o misji kapelana wojskowego, roli Kościoła w motywowaniu młodych Polaków do wstępowania do armii, duchowych potrzebach emerytowanych wojskowych i o przygotowaniach do beatyfikacji Jana Pawła II.
Publikujemy pełną treść rozmowy z bp. Guzdkiem:
W ciągu ostatnich tygodni odwiedził Ksiądz Biskup prawie wszystkie parafie garnizonowe. Jaki obraz Kościoła wojskowego wyłania się z tych wizyt?
– Tak jak zapowiadałem, w lutym i na początku marca odwiedziłem prawie wszystkie wojskowe parafie i ośrodki duszpasterskie. Nie wyobrażam sobie podjęcia jakichkolwiek decyzji personalnych, administracyjnych bez dotknięcia tej rzeczywistości, która łączy się z kondycją duchową wiernych i kapelanów. Dzisiaj dziękuję Bogu za dar każdego spotkania z człowiekiem oraz poznania przyziemnej, materialnej strony funkcjonowania diecezji.
Rzeczywistość ta jest niezwykle zróżnicowana. Spotkałem wspaniałe, wielowiekowe świątynie – zadbane, odnowione, z rozbudowanym zapleczem parafialnym – ale dostrzegłem także w wielu miejscach potrzebę remontów i nakładów finansowych. Dotyczy to nie tylko świątyń, ale także warunków, w jakich mieszkają kapelani. Podam przykład: w diecezji istnieje kaplica, gdzie w centralnej ścianie prezbiterium umieszczono drzwi prowadzące do zakrystii, która jest równocześnie mieszkaniem księdza. Skromnie urządzone pomieszczenie, obok kancelaryjnego biurka łóżko kapelana. Wierni mogą czuć się skrępowani załatwianiem spraw w zakrystii, która jest zarazem sypialnią księdza.
Jak wyglądały spotkania w parafiach garnizonowych i jednostkach?
– Moje wizyty miały zasadniczo podobny przebieg. Zaczynały się na ogół od nawiedzenia kościoła, kaplicy lub izby modlitwy. Następnie spotkanie w jednostce, w sali tradycji i możliwość zapoznania się z jej historią, nieraz bardzo bogatą, sięgającą początków niepodległości – 1918 roku. Odbyłem też szereg rozmów z dowódcami, zazwyczaj w obecności kapelana, co było okazją do poznania zarówno specyfiki jednostki oraz pracy księdza. To były bardzo budujące rozmowy. Wielokrotnie słyszałem wspaniałą opinię dowódców o naszych kapłanach. Oficerowie podkreślali, że kapelan jest nie tyle „przy wojsku”, ale „z wojskiem”. Towarzyszy żołnierzom podczas ćwiczeń i codziennej służby, jest w koszarach i na poligonie. Jest obecny w chwilach radosnych, ale także i w chwilach trudnych dla społeczności żołnierskiej, czy też w życiu indywidualnym i rodzinnym żołnierza.
Podczas wizyt miałem również okazję spotkać się z większymi grupami żołnierzy i pracowników wojska, jak choćby w Wejherowie. Spotkania zarówno z kadrą, jak i w szerszym gronie były okazją do lepszego poznania się. Dowódcy mówili o swojej jednostce, podwładnych, realizowanych zadaniach, o zapleczu armii. Natomiast ja miałem okazję zaprezentować mój punkt widzenia: z jaką misją my, kapelani, idziemy do żołnierzy i co możemy dać wojsku. Przede wszystkim jesteśmy dla wierzących, którym głosimy ewangelię. Idziemy też do ludzi dobrej woli, którzy poszukują głębszego sensu życia. Bardzo często podkreślałem, że kapelan jest tym, który może ofiarować swoją obecność i przyjść z „posługą myślenia”.
Podczas spotkania z przedstawicielami środowiska akademickiego w 1997 roku w kolegiacie św. Anny w Krakowie Jan Paweł II powiedział: „Niewiele jest rzeczy równie ważnych w życiu człowieka i społeczeństwa jak posługa myślenia”. Posługa myślenia to nasz obowiązek, nasza służba wobec żołnierzy, którą powinniśmy realizować, zachowując i szanując ich wewnętrzną wolność. Przecież wielu znajduje się na różnych etapach dochodzenia do wiary. Kapelani pomagają w kształtowaniu prawego sumienia i charakteru żołnierza.
Często pojawia się sugestia, iż należy likwidować kościołów garnizonowe, zwłaszcza tam gdzie likwidowane są jednostki wojskowe. Jak Ksiądz Biskup ustosunkuje się do takich opinii? Czy istnienie kościoła garnizonowego w miejscowościach pozbawionych jednostek ma jeszcze sens?
– Z zainteresowaniem przeczytałem wypowiedź byłego wiceministra obrony narodowej Janusza Zemke, który choć postuluje zmniejszenie liczby parafii wojskowej i obniżenie kosztów utrzymania duszpasterstwa wojskowego przez MON, podkreśla konieczność zachowania Ordynariatu Polowego i kapelanów w Wojsku Polskim. Dobrze zapamiętałem jego wypowiedź: „Uważam, że w wojsku Ordynariat Polowy powinien istnieć. Mówię to jako człowiek niewierzący. W wojsku jest bowiem tyle napięć i nieszczęść, że kapelani mają co robić”. Taki pogląd wyraża osoba deklarująca się jako niewierząca. To krzepiące i konstruktywne podejście, bo nie odrzuca sensu istnienia posługi kapelana i otwiera pole do dyskusji, choć nie brakuje innych bardziej radykalnych głosów.
Trzeba pokazywać prawdę, że kapelan wspiera duchowo żołnierzy przebywających w kraju i na misjach pokojowych poza jego granicami, a obecnie jest tam około 2600 żołnierzy. Ma też posługiwać ich rodzinom, wszak bardzo często jest tak, że pozostawione rodziny potrzebują wsparcia i opieki.
Nasza posługa dotyczy żołnierzy zawodowych i ich rodzin. Ale nie możemy zapomnieć o tych, którzy odeszli już na emeryturę lub rentę. Oni także mają prawo korzystania z duszpasterstwa wojskowego. Likwidacja jednostki nie oznacza jakiegoś exodusu wojskowych z danej miejscowości. Jest poważnym problemem, dotykającym zwłaszcza mniejsze miejscowości, gdzie zaburzony zostaje rynek pracy i stabilność lokalnej społeczności. Po rozformowaniu lub rozwiązaniu jednostki pozostają tam liczne środowiska rezerwistów i emerytów wojskowych oraz ich rodziny. Wciąż szukamy kompleksowej odpowiedzi na pytanie, jak w takich przypadkach zagospodarować tę przestrzeń społeczną.
Zatrzymajmy się jeszcze przy żołnierzach-emerytach i środowiskach kombatanckich. Z przeprowadzonych z nimi rozmów i obserwacji wyczułem głęboką potrzebę bycia zauważonym i docenionym. Od przejścia na emeryturę mija często wiele lat, a oni ciągle czekają na gest, na zainteresowanie, na zwyczajne słowo: dziękujemy Wam za Waszą służbę Ojczyźnie. Okazanie im naszego szacunku i zainteresowania to spłacenie długu, jaki zaciągnęliśmy wobec wszystkich, którzy oddali Ojczyźnie swoją młodość i zdrowie.
Kiedyś funkcjonował bardzo uproszczony podział ludzkiego życia: na wiek przedprodukcyjny, w odniesieniu do którego narzekano na koszt edukacji dzieci, wiek produkcyjny – mierzony odniesionym zyskiem – oraz poprodukcyjny – czas wypominania już niepracującym tego, ile kosztuje ich utrzymanie. Tymczasem człowiek na każdym etapie swojego życia jest sam w sobie niezwykłą wartością. I tak jak towarzyszymy dziecku czy później osobom czynnym zawodowo, tak powinniśmy towarzyszyć tym, którzy przeżywają jesień życia. Tak powinno być również w rodzinie wojskowej, która kultywuje tradycje i ceni sobie mundur. Wiem, że przy wielu parafiach działają koła kombatanckie, stowarzyszenia i inne wspólnoty emerytów, a moją rolą i rolą kapelanów jest odpowiadać na ich potrzeby. Wojsko powinno zatroszczyć się o godny materialny wymiar jesieni ich życia, ale także nie zapominać o potrzebnie duchowego wsparcia.
Zastanawiam się też nad niedocenianą możliwością popularyzacji służby wojskowej dzięki pomocy parafii wojskowych. Jeżdżąc sporo po kraju przyglądałem się naszym kościołom i kaplicom, na których umieszczane są nieraz wielkie reklamy Narodowych Sił Rezerwowych. Zadam pytanie, czy nie warto spojrzeć na parafie wojskowe, jako na miejsca, w których motywuje się wewnętrznie młodych Polaków do wstępowania w szeregi wojska? Kapelan w miejscowościach, gdzie nie ma jednostek i instytucji wojskowych, jest najlepszym ambasadorem wojska i idei poświęcenia Ojczyźnie. Trzeba te wszystkie akcenty zestawić razem, zważyć i być może zweryfikować pogląd o „niepotrzebnych kościołach wojskowych”.
Dyskusja o likwidacji parafii przypomina w jakiejś mierze dyskusję toczącą się w przeszłości wokół kosztów papieskich wizyt w Polsce. Papież wyjechał, a pozostały nowe chodniki, nawierzchnie dróg, odnowione budynki, darmowa promocja miejscowości odwiedzanych przez Niego – bo przecież te miasta pokazywano w mediach na całym świecie. A cóż dopiero powiedzieć o owocach duchowych… Myślę, że i ten wątek nie powinien być pomijany w dyskusji nad zmianami w wojsku i ordynariacie.
Ksiądz Biskup posiada duże doświadczenie w duszpasterstwie w diecezji cywilnej. Czym różni się diecezja terytorialna od wojskowej?
– Przede wszystkim terytorium oddziaływania. Wierni Ordynariatu Polowego znajdują się nie tylko na terenie całego kraju, ale także poza jego granicami. Wśród nich są żołnierze na misjach pokojowych i stabilizacyjnych, pełniący służbę w kwaterze NATO w Mons i w Brukseli. Należy zaznaczyć, że ordynariat nie jest diecezją terytorialną obejmującą wyznaczony obszar, lecz personalną, czyli dotyczy całej społeczności mundurowej, bez względu na miejsce służby i zamieszkania.
Jest jeszcze jedna różnica. Widzę to i z całą mocą podkreślam, że w tym środowisku trzeba mieć specyficzne powołanie do duszpasterstwa indywidualnego. Kapelan nie może ograniczyć się do duszpasterstwa ogólnego, ale musi zauważyć żołnierza lub funkcjonariusza, który przeżywa jakiś życiowy problem, konflikt pomiędzy wymaganiami służby a swoim sumieniem, przeżywa bardzo śmierć czy kalectwo swoich towarzyszy broni. Częściej też niż inni duchowni spotyka on osoby, które chcą uzupełnić braki w sakramentach.
Duchowni wojskowi znacznie częściej niż inni księża stykają się z najtrudniejszymi problemami oscylującymi wokół kwestii życia i śmierci. Wymagają one bardzo dobrego przygotowania oraz otwarcia się na drugiego człowieka i umiejętności prowadzenia rozmów. W takich przypadkach rozmowę należy traktować jako formę indywidualnej pomocy. Jezus nauczał tłumy, ale równocześnie rozmawiał z Zacheuszem, Samarytanką i z wieloma innymi w cztery oczy. Tu widzę tę specyfikę, prawdziwe wyzwanie dla zaangażowanych w duszpasterstwo wojskowe.
Do tego dochodzi kwestia gotowości wyjazdu na misje, w miejsca bezpośredniego zagrożenia zdrowia i życia. Budujące jest to, że kiedy trzeba było wyznaczyć trzech kapelanów do wyjazdu na kolejną zmianę do Afganistanu, nie było z tym problemu!
W najbliższym czasie Polaków czekają dwa wielkie wydarzenia. Smutne – rocznica katastrofy smoleńskiej i radosne – od dawna oczekiwana beatyfikacja Jana Pawła II. Jak Kościół wojskowy przygotuje się do tych wydarzeń?
– Na początku marca episkopat wystosował list w związku z pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej, w którym zaznacza potrzebę jedności w przeżywaniu tej wielkiej tragedii. Biskupi zachęcają w nim do udziału w centralnych uroczystościach, które odbędą się w Warszawie, a których kulminacją ma być msza święta sprawowana w archikatedrze św. Jana. Stanowisko episkopatu rozumiem jako działanie na rzecz odrodzenia się jedności, towarzyszącej nam w pierwszych dniach po katastrofie. Wyrażała się ona m.in. w modlitwie w intencji tych, którzy oddali swe życie, będąc na służbie Ojczyźnie, ale też, w intencji ich rodzin, nadal głęboko przeżywających stratę swoich bliskich.
Jeśli chodzi o beatyfikację, będzie to dla nas, Polaków, bezprecedensowe wydarzenie. Benedykt XVI wynosi do chwały ołtarzy swego bezpośredniego poprzednika, tego, z którym przez szereg lat współpracował. Dla społeczności wojskowej uroczystość ta ma dodatkowy wymiar – Jan Paweł II był synem polskiego oficera. Został ochrzczony 20 czerwca 1920 roku w kościele w Wadowicach przez ks. mjr. Franciszka Żaka, kapelana Wojska Polskiego. Warto ten fakt zaakcentować w dyskusji na temat pracy duszpasterskiej kapelanów wśród rodzin wojskowych. Powtórzę: posługę duszpasterską wobec rodziny Wojtyłów pełnili właśnie kapelani wojskowi.
Mając na uwadze wielką sympatię Ojca Świętego do Wojska Polskiego, liczne wizyty wojskowych u Jana Pawła II, pamiętne spotkania z żołnierzami w Zegrzu Pomorskim (1991), przed katedrą polową (1997), podczas pielgrzymki Wojska i Policji do Rzymu w Roku Wielkiego Jubileuszu, a także pamiętając o pomocy wojska w organizowaniu papieskich pielgrzymek, jestem pewien, że polscy żołnierze, ich rodziny, będą obecne na Placu św. Piotra w dniu beatyfikacji. Z jednej strony po to, aby podziękować za Największego z rodu Polaków, a z drugiej, żeby modlić się za jego wstawiennictwem o potrzebne łaski. Bo przecież na ten trudny czas transformacji, jaki w Wojsku Polskim przeżywamy, potrzebujemy jego wsparcia. Módlmy się o to, żeby podejmowane decyzje były trafne i dalekowzroczne, żeby nie sięgały tylko od wyborów do wyborów. By były to decyzje godne mężów stanu. Bo przeobrażenia w polskiej armii dokonujące się dziś będą mieć swoje następstwa w ciągu następnych kilku, a nawet kilkudziesięciu lat.
Rozmawiał Krzysztof Stępkowski
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.