Kapelanowi można ufać
27 września 2011 | 16:19 | Marcin Przeciszewski / ms Ⓒ Ⓟ
Naszym adresatem są wszyscy: głęboko wierzący, poszukujący, ludzie na progu Kościoła, bądź poza Kościołem, a nawet niewierzący i z nim walczący – mówi w rozmowie z KAI bp Józef Guzdek, biskup polowy Wojska Polskiego.
A oto pełen tekst rozmowy KAI z bp Józefem Guzdkiem, biskupem polowym Wojska Polskiego:
KAI: Ilu wiernych ma pod swą opieką Diecezja Polowa i jaka jest specyfika tego środowiska pod kątem duszpasterskim? Jaki procent utożsamia się z wiarą, z Kościołem, regularnie praktykuje, a jaki deklaruje niewiarę czy wręcz wrogość wobec chrześcijaństwa?
Bp Józef Guzdek: Mojej jurysdykcji duszpasterskiej podlega armia licząca dziś ok. 100 tys. żołnierzy zawodowych oraz 10 tys. żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych, a ponadto 16 tys. funkcjonariuszy Straży Granicznej oraz ok. 3 tys. funkcjonariuszy BOR. Stolica Apostolska powierzyła także biskupowi polowemu troskę o rodziny wojskowe. Jest to więc społeczność licząca kilkaset tysięcy wiernych. Ponadto jestem delegatem Episkopatu Polski ds. duszpasterstwa Policji, Służby Celnej, Straży Ochrony Kolei, harcerstwa oraz weteranów i kombatantów.
Jaki procent mundurowych utożsamia się z wiarą i Kościołem? Nie prowadzono kompleksowych badań na ten temat i myślę, że trudno byłoby je przeprowadzić. Mam wrażenie, że jest to średnia krajowa, tzn. wierzących jest ok. 95 proc., a uczestniczących w niedzielnej Mszy świętej ok. 40 proc. Wojsko przez ostatnie 20 lat – od momentu odnowienia ordynariatu polowego – bardzo się zmieniło. Wcześniej żołnierze byli zmuszani, aby ukrywać swoją wiarę. Dziś żyjemy w wolnym kraju. Każdy na mocy konstytucji ma zagwarantowaną wolność sumienia i wyznania. Księża kapelani mogą prowadzić działalność duszpasterską wśród ludzi w mundurach. Czynią to ofiarnie, z poszanowaniem wolności, wszak wiara i wolność są ściśle ze sobą powiązanie. W sprawach wiary nic nie dzieje się na rozkaz, ale według zasady: „jeśli chcesz…”. Kościół jest przestrzenią, gdzie gromadzą się ludzie wolni. Nie wyobrażam sobie, aby w wojsku ktokolwiek był przymuszany do praktyk religijnych.
Celem Kościoła jest prowadzenie ludzi do zbawienia na różnych drogach świętości. Czy współczesna armia może być taką drogą? Jak można dążyć do świętości, jednocześnie będąc szkolonym w coraz doskonalszych z technicznego punktu widzenia formach zabijania?
– Wspomnę jednego z wojskowych kapelanów – komandora podporucznika Władysława Miegonia. Wzięty do niewoli niemieckiej we wrześniu 1939 r. miał szansę odzyskać wolność. Powiedział jednak: pragnę znosić ciężar niewoli wraz z żołnierzami! Odrzucił wolność, by pozostać ze swoimi marynarzami, którzy potrzebowali jego duszpasterskiej posługi. Razem z nimi trafił do obozu jenieckiego na terenie Niemiec, by potem za zorganizowanie uroczystości patriotycznych w dniu 11 listopada być przeniesionym do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie zmarł 15 października 1942 r. 13 czerwca 1999 r. został beatyfikowany przez Jana Pawła II w grupie 108 męczenników II wojny światowej.
Czy więc można w wojsku zdobyć świętość? Oczywiście, że tak! Potwierdza to również przykład ks. majora Ignacego Skorupki i wielu innych. Istnieją wartości, dla których uzasadnione jest oddanie życia. Ojciec Maksymilian Kolbe został ogłoszony świętym dlatego, że ofiarował życie za współwięźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego. Wypełnił w sposób heroiczny przykazanie Chrystusa: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Chrześcijaństwo miłość stawia ponad życiem. Kościół oddaje cześć tym, którzy poświęcają swe życie, upominając się o najbardziej zasadnicze wartości, aby inni mogli żyć.
A teraz kwestia, jak to zostało ujęte w pytaniu, „przygotowywania się do zabijania”. Życie jest świętością niepodważalną, dlatego uprawniona obrona osób i społeczności nie jest wyjątkiem od zakazu zabijania. Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że „uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby. Obrona dobra wspólnego wymaga, aby niesprawiedliwy napastnik został pozbawiony możliwości wyrządzania szkody. Z tej racji prawowita władza ma obowiązek uciec się nawet do broni, aby odeprzeć napadających na wspólnotę cywilną powierzoną jej odpowiedzialności”.
Jan Paweł II na pierwszym miejscu stawiał wychowanie do pokoju, aby w ten sposób zapobiec przemocy, zabijaniu i terroryzmowi. Są jednak tacy, którzy nie są miłośnikami pokoju. Misją żołnierza jest stawać w obronie zagrożonych wartości, również z użyciem siły, zawsze zgodnie z warunkami, które określi społeczność międzynarodowa, jak to przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego.
A jaka jest w tym rola kapelana?
– Często pada pytanie o rolę kapelana w wojsku, natomiast nikt nie pyta, w jakim celu żołnierzom towarzyszą lekarze czy psychologowie? Lekarz ratuje ciało, a kapłan ma ratować ludzką duszę, nadzieję, wiarę w dobro i miłość. Taki jest sens jego obecności – by w żołnierzu ocalić najistotniejszą część jego człowieczeństwa, ustrzec go od nienawiści i przypomnieć mu prawo miłości bliźniego. By apelować, że użyć broni można tylko w obronie własnej, w sytuacji ekstremalnej.
Posługa księdza w jednostce, czy podczas zagranicznej misji nie ogranicza się – choć jest to priorytet – do posługi duszpasterskiej; to nie tylko spowiedź i Msza święta. Podejmuje także współpracę z psychologami i lekarzami. Kapelan często jest osobą, do której żołnierz ma największe zaufanie, z kim może szczerze i bez obaw porozmawiać.
Przez wieki Kościół mówił o wojnie sprawiedliwej. Dziś – dzięki Janowi Pawłowi II – pojęcie to zostało zakwestionowane. Kiedyś sumienie żołnierza mogło być absolutnie czyste, można było być przekonanym, że uczestniczy się w „wojnie sprawiedliwej”. Jak to jest dziś?
– W Katechizmie Kościoła Katolickiego wciąż wymieniane są cztery warunki, które usprawiedliwiają podjęcie działań zbrojnych. Po pierwsze: „szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów musi być długotrwała, poważna i niezaprzeczalna”. Po drugie: użycie siły w obronie jest uprawnione „gdy wszystkie pozostałe środki okazały się nierealne lub nieskuteczne”. Po trzecie: muszą istnieć „uzasadnione warunki powodzenia”. I po czwarte: użycie broni „nie może za sobą pociągnąć jeszcze poważniejszego zła i zamętu, niż zło, które należy usunąć”.
Jan Paweł II w sytuacji konfliktów konsekwentnie mówił wojnie: „NIE!”. Słuszność jego postawy potwierdzają rozmowy z kombatantami. Opowiadają oni, jak wojna niszczy ludzi i prowadzi do upadku człowieczeństwa w człowieku. Wojna więc niczego nie rozwiązuje. Jeszcze raz podkreślam: podstawowy sposób zapobiegania konfliktom, to wychowanie. Ale co zrobić ze współczesnym terroryzmem? W pewnych sytuacjach, gdy ani wychowanie, ani perswazja, ani prawo nie są w stanie powstrzymać szaleńców, istnieje konieczność interwencji.
A co Ksiądz Biskup myśli o karze śmierci?
– Utożsamiam się z kierunkiem wytyczonym przez Jana Pawła II, który był jej zdecydowanie przeciwny. Pod jego wpływem, w tej materii, został zmodyfikowany Katechizm Kościoła Katolickiego, gdzie przypomina się, że społeczeństwo na dzisiejszym etapie rozwoju ma wiele możliwości, by się obronić i nie musi stosować kary śmierci. Jestem przeciwko karze śmierci. Jako uczniowie Chrystusa wierzymy, że w każdym człowieku jest dobro. A więc nawet zbrodniarz zasługuje na to, by mu dać czas do pokuty, przemiany i nawrócenia. Oczywiście ta postawa nie oznacza pobłażania zbrodni, ponieważ kończy się to nieraz tragicznie. Zabójcy wychodzą z więzień i dokonują podobnych czynów.
Powróćmy do codziennej pracy ordynariatu polowego. Czym praca w wojskowych parafiach różni się od innych?
– W parafiach wojskowo-cywilnych ordynariatu polowego, toczy się życie, podobnie jak w parafiach diecezji terytorialnych. Sprawowana jest liturgia, działa rada parafialna, grupy duszpasterskie młodych oraz starszych, ruchy i wspólnoty apostolskie itd. Większość z 89 naszych parafii działa na bazie kaplic garnizonowych oraz izb modlitwy.
Do niedawna, gdy w koszarach przebywali żołnierze z poboru, kapelani, na nich głównie koncentrowali swoją uwagę. Po rezygnacji z obowiązkowego poboru sytuacja się zmieniła. Obecnie kapelan jest do dyspozycji żołnierzy zawodowych. Jest obecny na odprawach, często udaje się z nimi na ćwiczenia. Organizuje też kursy przedmałżeńskie. Prowadzi indywidualne przygotowanie do chrztu czy do bierzmowania. A ci, którzy zagubili się duchowo i moralnie, dzięki obecności kapelana mają okazję się odnaleźć. Nieustannie przypominam księżom kapelanom, aby prowadzili duszpasterstwo indywidualne, mając przed oczyma scenę spotkania Jezusa z Zacheuszem czy z nocne rozmowy z Nikodemem.
Dodatkowym problemem żołnierzy bywa rozłąka, to chyba stały problem w wojsku?
– Z jednostki wojskowej w Świętoszowie wyjechało do Afganistanu ponad tysiąc żołnierzy. Towarzyszył im kapelan. Jego obecność podczas misji była bardzo ważna. Mówi się, że na wojnie w okopach nie ma niewierzących. Niebo wydaje się być bliżej ziemi, a ziemia bliżej nieba. W sytuacji zagrożenia człowiek stawia sobie wiele pytań egzystencjalnych. Współpraca kapelanów z żołnierzami w tych warunkach doskonale się układa. Gdy dźwigany krzyż wraz z drugim, to staje się on o połowę lżejszy.
Ale w parafii zostało wiele rodzin czekających na powrót synów, mężów i ojców. Był to dla nich bardzo trudny czas. Najpełniej, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, wyraziły smutek dzieci, prosząc ze łzami w oczach podczas Mszy świętej o modlitwę za swoich ojców. Aby pomóc rodzinom żołnierzy, którzy po półrocznym pobycie w Afganistanie wrócili do jednostki, ich kapelan został mianowany proboszczem w Świętoszowie. A to dlatego, że na misji zyskał autorytet, zdobył ich zaufanie i drogi wzajemnej komunikacji zostały otwarte. Po powrocie, gdy dają o sobie znać liczne problemy w żołnierskich rodzinach, ksiądz będzie mógł im skuteczniej pomagać. Wielokrotnie słyszałem takie słowa: „Mój syn był na wojnie, wrócił psychicznie zniszczony, pomógł mu kapelan. Dziękuję i błagam Boga, żeby nigdy kapelanów nie zabrakło. Dla wielu są oni ostoją i ostatnią deską ratunku”.
Ordynariat polowy znajduje się w strukturach Sił Zbrojnych, których najwyższym zwierzchnikiem jest Prezydent RP, a podlegają one Ministerstwu Obrony. Jednocześnie konkordat gwarantuje Kościołowi autonomię. Jak te zasady realizowane są w pracy ordynariatu?
– Żołnierz ma prawo do opieki duszpasterskiej. W trakcie tegorocznej pielgrzymki na Jasną Górę odwiedził nas biskup pomocniczy Richard Spencer z archidiecezji wojskowej w USA. Mówił, że w armii amerykańskiej służą przedstawiciele 206 różnych wyznań. Wszyscy mają zapewniona opiekę duchową. Jeden kapelan przypada na 450 żołnierzy.
Współpracę ordynariatu polowego z dowództwem armii w naszej ojczyźnie regulują zasady określone prawem międzynarodowym (konkordat), jak i prawem polskim. Generalne ramy pracy ordynariatu ustalamy z ministrem obrony narodowej. Ale – podkreślę – ustalenia te nie dotyczą pracy duszpasterskiej, lecz warunków i środków, jakie wojsko winno zapewnić, np. przy organizacji pielgrzymki lub uroczystości patriotycznych, którym towarzyszą elementy liturgiczne.
Jeśli chodzi o przekaz wiary, kapelan jest absolutnie autonomiczny. Zaś w zakresie dyscypliny czy awansowania kapelan, który jest oficerem, podlega takim samym rygorom jak każdy inny oficer. Wszelkie sprawy personalne ordynariatu polowego, a więc nominacje proboszczów, delegowanie księdza do określonych zadań itp. pozostają w gestii biskupa polowego. Moim obowiązkiem jest zawiadomienie dowódcy jednostki o dokonanych zmianach. Staram się zawsze mieć na uwadze dobro wojska. Zdaję sobie sprawę, że kapelanem jednostki szturmowo-desantowej powinien być ksiądz, który oprócz innych umiejętności potrafi skakać na spadochronie. Kiedy wysyłam kapelanów do Afganistanu, szukam takich, którzy będą tworzyć skutecznie działający zespół. Dla zachowania dobrej atmosfery współpracy staram się rozmawiać z dowódcą jednostki, aby nie był zaskoczony moimi nominacjami. Nie chcę, by były to arbitralne rozstrzygnięcia, lecz szukanie rozwiązań optymalnych dla dobrze pojętego wspólnego interesu.
W gestii ordynariatu polowego jest też obsługa kaplicy w Pałacu Prezydenckim. Jak ta placówka jest zorganizowana?
– Z ordynariatu polowego do posługi w Pałacu Prezydenckim został oddelegowany ks. mjr Mateusz Hebda. Jego zadaniem jest towarzyszenie prezydentowi w trakcie uroczystości religijnych, a na co dzień posługa duszpasterska wśród pracowników kancelarii.
Jednym z problemów, przed jakimi stoi ordynariat wojskowy, jest redukcja armii. Jest mowa o idącej w ślad za tym redukcji struktur ordynariatu. Proszę tę kwestię wyjaśnić, tym bardziej wobec publikacji, jakie na ten temat się pojawiły.
– Zmiany w ordynariacie i jego restrukturyzacja są konieczne. Proces ten został rozpoczęty w 2009 r. przez bp. Tadeusza Płoskiego. Ważne jest przede wszystkim, by kapelani dostrzegli, że powinni dostosować posługę do nowych wyzwań w armii. Nie mają już do czynienia z poborowymi, tylko z żołnierzami zawodowymi. Ważną sprawą jest restrukturyzacja sieci parafii wojskowych. W związku z reformą armii, likwidowane są niektóre garnizony, co powoduje zakończenie posługi duszpasterskiej kapelanów w tych miejscach.
Liczebność armii zmniejszyła się czterokrotnie. Czy także czterokrotnie zmniejszy się obsada ordynariatu polowego?
– Na obecnym etapie została opracowana i zaakceptowana przez stronę wojskową restrukturyzacja kurii polowej. Z czterech wydziałów kurialnych pozostaną trzy, w ślad za tym nastąpi redukcja etatów. Jeśli chodzi o sieć parafii wojskowych, na razie tylko dwie zostały zamknięte. Jedna w Ciechanowie z powodu likwidacji jednostki wojskowej. Tamtejsze koszary zostały przekazane Agencji Mienia Wojskowego. Ponieważ kaplica mieściła się w jednym z budynków wojskowych, trzeba było ją zamknąć. Zlikwidowana została także parafia wojskowa w Ełku.
Bywa i tak, że garnizonu już nie ma, ale pozostał kościół. Taka sytuacja jest w Żarach. Mieszkają tam żołnierze dojeżdżający do sąsiednich jednostek, żyje też spora grupa emerytów wojskowych. Nie mogę tych mundurowych pozostawić bez opieki duszpasterskiej. W każdym województwie istnieje Wojskowe Biuro Emerytalne. Widać więc, że wojsko troszczy się także o emerytów. A Kościół ma o nich zapomnieć? Zachowam tę parafię, nawet gdyby została wyłączona z finansowania przez Ministerstwo Obrony Narodowej.
Prowadzę także rozmowy z biskupami niektórych diecezji na temat ewentualnej wymiany lub przejęcia świątyń. Chodzi o to, by diecezje przejęły niektóre nasze kościoły w miejscowościach, gdzie nie ma już wojska, natomiast by ordynariat polowy uzyskał od diecezji obiekt sakralny w miejscu, gdzie liczba wojska wzrasta.
Czy nie doświadcza Ksiądz Biskup nacisku ze strony władz wojskowych by redukować pulę etatów w ordynariacie polowym?
– Jestem świadomy, że trzeba rozmawiać i powoli, ale konsekwentnie dopasowywać strukturę ordynariatu do realiów, jakie dzisiaj istnieją. Ten proces trwa.
Jestem otwarty na uzasadnione i sensowne sugestie. Za podstawę przyjmujemy proporcję: jeden etat kapelana na tysiąc żołnierzy. Do tego trzeba doliczyć pracowników kurii, księży pracujących na misjach oraz kapelanów odbywających różnorodne szkolenia wojskowe. Wtedy nie wykonują oni duszpasterskich zadań w swych parafiach, szpitalach wojskowych, więc muszą być inni, którzy będą to robić w zastępstwie. A więc w sumie liczba zatrudnionych kapelanów powinna być nieco większa, niż wynika to wprost ze wspomnianej proporcji.
Jest Ksiądz nowym i młodym biskupem polowym, a z racji swego cywilnego stanu mogącym spojrzeć z dystansem na wiele spraw w wojsku. W czym odznaczy się posługa obecnego Biskupa Polowego? Jaki jest program Księdza Biskupa na przyszłość?
– Jan Paweł II w „Novo millennio ineunte napisał”, że jedynym naszym programem jest Ewangelia. Księżom więc mówię: najpierw sami żyjmy Ewangelią, a potem ją przepowiadajmy! Osobista świętość bardziej przemawia niż słowa. Wymagam od księży, aby byli zwiastunami „dobrych nowin”, gdyż Ewangelia jest dobrą nowiną. Chodzi o dostrzeżenie dobra w człowieku, o podniesienie go na duchu. Przypominam też wciąż, że naszym adresatem są wszyscy: głęboko wierzący, poszukujący, ludzie na progu Kościoła, bądź poza Kościołem, a nawet niewierzący i z nim walczący. Ważne jest, aby w każdym środowisku budować elity pełniące rolę ewangelicznego zaczynu. Nieustannie podkreślam rolę i znaczenia świeckich w Kościele.
Na zakończenie pytanie o szlify generalskie dla Księdza Biskupa?
– Moim priorytetem jest duszpasterstwo, a mundurem – sutanna. Nie można jednak zapomnieć, że szlify oficerskie dla kapelanów wojskowych są w tradycji, nie tylko polskiej armii, ale i wielu innych. Watykańska Kongregacja ds. Biskupów stoi na stanowisku, aby zachować tę tradycję. Należy jednak pamiętać, że decyzje o nadawaniu stopni oficerskich podejmowane są poza strukturami kościelnymi.
Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.