Kard. Müller: nie chcę krytykować papieża publicznie ani prywatnie
04 października 2017 | 13:10 | Watykan / tłum. st (KAI) / mz Ⓒ Ⓟ
W ostatnim okresie wielkiemu ożywieniu uległa dyskusja na temat adhortacji apostolskiej papieża Franciszka „Amoris laetitia”, związana między innymi ze zgłaszanymi przez czterech kardynałów wątpliwościami, a także pojawieniem się „synowskiej korekty”. O sprawach tych rzymski korespondent „National Catholic Register”, Edward Pentin rozmawia z emerytowanym prefektem Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhardem Ludwigiem Müllerem.
NCR: W trakcie tego pontyfikatu wiele razy mówiono, że Kongregacja uległa degradacji, a nawet została wyizolowana. Zamiast tego Ojciec Święty woli konsultować się z doradcami, takimi, jak jego bliski przyjaciel arcybiskup Victor Fernandez, rektor Papieskiego Argentyńskiego Uniwersytetu Katolickiego w Buenos Aires. Czy takie osoby kierują doktryną, a Kongregacja Nauki Wiary jest odsunięta na boczny tor?
– Słyszałem, że Papież jest bliski pewnych teologów, ale nie mogą oni twierdzić, że są autorytatywnymi interpretatorami Ojca Świętego. Jeśli na przykład arcybiskup Fernandez składa oświadczenie, to ma ono znaczenie tylko prywatne. Nie ma ono większej wagi niż oświadczenia innych biskupów – a na pewno dla całego Kościoła, nie ma władzy magisterium – a więc nie ma dla mnie większego autorytetu, niż jakikolwiek inny głos teologiczny.
Ksiądz Kardynał mówi, że nie zna powodów, dlaczego Papież nie ponowił jego kadencji jako prefekta, ale może to dlatego, że istnieje fala nieprawowierności na najwyższych poziomach, a Wasza Eminencja do tego nie pasuje, bo jest uważany za ortodoksyjnego? Poza tym mamy „Amoris laetitia” i interpretację Księdza Kardynała tego dokumentu, różniącą się od interpretacji najbliższych doradców Papieża oraz w świetle jego wypowiedzi na ten temat – bardzo możliwe samego Papieża. Czy to może być przyczyną zakończenia kadencji Waszej Eminencji?
– Nie wiem, ponieważ nie podano mi żadnego wyjaśnienia. Papież widział mnie tylko na rutynowej audiencji prywatnej, pod koniec mojej kadencji, w celu omówienia prac Kongregacji i powiedział: „To wszystko”. Wszystkie inne wyjaśnienia w mediach są spekulacjami. To prawda, że jakiś czas temu Papież powiedział mi, że niektórzy z jego „przyjaciół” mówili jemu, że „Müller jest wrogiem Papieża”. Przypuszczam, że były to oskarżenia anonimowe, a anonimowość oskarżycieli sugeruje, że nie byli przygotowani do wyłożenia swoich argumentów w świetle szczerej i otwartej dyskusji. Wykorzystywanie tak podstępnych taktyk zawsze szkodzi życiu Kościoła i funkcjonowaniu Kurii. Patrząc na historię, widzimy, że dwory są często niszczone przez takie intrygi, a jest to coś, co sam Papież potępił bardzo mocno, jako wieloletnie zło w Kurii Rzymskiej. Zapewniał mnie, że nie należy wierzyć takim plotkom.
Dla dobra Kurii i Kościoła powinien być otwarty dialog. Muszę oddalić wszelkie oszczerstwa jakie zrodziły się w niektórych organach prasowych, albo pewnych kręgach ultramontańskich i „watykanistów” oraz tej anonimowej grupy fałszywych przyjaciół wokół Ojca Świętego, którzy zakwestionowali moją lojalność. Przez całe moje życie jako kapłan, teolog i biskup, pracowałem dla królestwa Boga i Jego Świętego Kościoła. A przedstawienie mnie jako wroga Następcy św. Piotra jest zupełnie szalone i niesprawiedliwe.
Podczas pontyfikatu Jana Pawła II i Benedykta XVI, jako teolog i biskup byłem oskarżany przez ludzi o postawie anty-rzymskiej o bycie zbyt blisko Papieża i nie zachowywanie krytycznego dystansu wobec Rzymu. To z pewnością ironiczne, że ci sami ludzie oskarżają mnie o to, że jestem wrogiem Papieża. To co widzimy, to oczywiście zachowanie oportunistyczne. Obecnie największym zagrożeniem dla Papieża są ci oportuniści, karierowicze i fałszywi przyjaciele, którzy troszczą się nie o dobro Kościoła, ale o swoje własne interesy finansowe i swój awans.
Biorąc pod uwagę pomniejszenie roli Kongregacji, dlaczego nadal jest ona ważna? Jeśli została pozbawiona głównej roli, to dlaczego jest konieczna?
– W obecnej atmosferze Kościoła Katolickiego istnieje wiele uprzedzeń przeciwko Kongregacji, w oparciu o błędne przekonania i mity. Dla niektórych osób wzmianka o Kongregacji Nauki Wiary przywołuje obrazy filmów hollywoodzkich o Inkwizycji, paleniu na stosie itp. To co wydarzyło się, lub nie wydarzyło się wiele wieków temu jest pytaniem dla historyków, ale nie ma żadnego związku z dzisiejszą pracą Kongregacji, ponieważ jej zadaniem jest wspieranie Ojca Świętego w jego misji w roku 2017. Ale niektórzy ludzie nie rozumieją, czym jest konsystorz wszystkich kardynałów i nie rozumieją nauczania teologicznego, które stanowi podstawę Kurii Rzymskiej. Nie jest to tylko aparat funkcjonalny czy biurokracja.
Kardynałowie reprezentują Święty Kościół Rzymski. Papież jest zwierzchnikiem Kościoła Rzymskiego, który jest ecclesia principalis (głównym Kościołem) w komunii wszystkich diecezji, biskupów i Kościołów na całym świecie.
Czytaj także: Zarzucili Franciszkowi herezje
Z biegiem czasu ta grupa rzymskich duchownych, zaczęła służyć nie tylko diecezji rzymskiej, ale również włączyła się w posługę Ojca Świętego dla całego Kościoła. Gdy dokonywała się ewolucja tego ciała ważnych duchownych Kościoła rzymskiego, kardynałowie tworzyli kolegium. Obecnie mają ważną rolę dokonywania wyboru Papieża oraz bycia jego głównymi doradcami i współpracownikami.
W XVI wieku istniał podział obowiązków, dzięki czemu jednej grupie powierzono nadzór doktryny, innej nominacje przyszłych biskupów, jeszcze innej sprawy liturgii. Kiedy jednak rozpatrujemy misję Kościoła, to jasne, że Kongregacja Nauki Wiary jest najważniejsza, ponieważ misją Kościoła jest głoszenie Ewangelii prawdy objawienia.
Ojciec Święty, jako następca św. Piotra, musi jednoczyć Kościół. Jego misją i zadaniem jest głoszenie: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). Wszystkie inne prawdy są zawarte w tej rzeczywistości chrystologicznej, w relacji do Trójjedynego Boga i w objawieniu Chrystusa dla nas jako Odkupiciela całej ludzkości. Dlatego też Kongregacja jest tak ważna dla Ojca Świętego. Wypełnia on swą misję przy pomocy Świętego Kościoła Rzymskiego w tej formie Kongregacji w skład której wchodzi 25 kardynałów, kilku biskupów, personel pracujący i wielu konsultorów.
Czy uważa Ksiądz Kardynał, że to zostało zatracone?
– Nie zatraciło się, ale obawiam się, że nie ma jasnej wizji statusu eklezjologicznego Kościoła Rzymskiego w formie Kongregacji Kardynałów i Kurii Rzymskiej. Niektórzy uważają, że Papież może osobiście robić wszystko, cokolwiek chce, ponieważ jest suwerenem absolutnym, ale to nie jest prawda.
Jest On „Sługą Sług Bożych”.
– Tak to prawda a rola Papieża jako głowy Państwa Watykańskiego nie ma nic wspólnego z Papieżem jako widzialną głową Kościoła, fundamentem jedności Kościoła w prawdzie objawionej. Niezależność Papieża od władzy światowej jest konieczna dla jego misji, ale nie jest on niezależny od prawa moralnego. Jest on faktycznie pierwszym interpretatorem naturalnego prawa moralnego.
Jako pierwszy i ostatni, najwyższy interpretator tego objawienia Boga w Jezusie Chrystusie, nie jest on wyizolowaną osobą, ale głową Kościoła rzymskiego – i dlatego opiera się on na wykwalifikowanej i zaangażowanej współpracy Kościoła Rzymskiego w postaci kardynałów i dykasterii Kurii Rzymskiej.
Czy Wasza Eminencja uważa, że owocami tego pomniejszenia roli Kongregacji Nauki Wiary oraz papiestwa jest na przykład ten chaos i zamieszanie, biskupi mający inne, a niektórzy teologowie twierdzą, że wręcz heretyckie interpretacje „Amoris laetitia”? Czy dzieje się tak z powodu tej ignorancji lub braku szacunku dla tego czym jest Kościół?
– Myślę, że nie należy obwiniać Papieża za to zamieszanie, ale ma on władzę od Jezusa Chrystusa, aby je przezwyciężyć. Papież, jako biskup pierwszego Kościoła apostolskiego w ogólnoświatowej komunii Kościołów Katolickich, jest trwałą i widzialną zasadą i fundamentem jedności wiary i komunii („Lumen Gentium” 18).
Jest on znany z tego, że zwraca szczególną uwagę na media, a więc musi wiedzieć, co się dzieje. Czy zatem nie jest on zobowiązany do tego, aby to naprawić, w interesie jedności Kościoła, i że ta odpowiedzialność spoczywa na nim i tylko na nim?
– Nie chcę go krytykować publicznie ani prywatnie. Ale mogę swobodnie powiedzieć, to co uważam, że jest dla dobra Kościoła. Jako prefekt Kongregacji miałem kilka wystąpień w moim biurze, w których wyjaśniłem, że jedyną prawdziwą i poprawną interpretacją „Amoris laetitia” – która jako całość jest bardzo dobra i na korzyść małżeństwa – jest interpretacją prawowierną, przez co chcę powiedzieć: jest zgodna z Pismem Świętym, tradycją apostolską i decyzjami definitywnymi magisterium papieskiego i biskupiego, które są nieprzerwane aż do chwili obecnej. Nigdzie w „Amoris laetitia” nie wymaga się od wiernych, aby wierzyli w cokolwiek, co byłoby sprzeczne z dogmatem, ponieważ nierozerwalność małżeństwa jest bardzo wyraźna. Jedyne pytanie brzmi, czy w niektórych przypadkach prawdziwe małżeństwo istnieje w obecnym kontekście, w kulturze, w której definicja małżeństwa różni się znacznie od tego, czego naucza Kościół.
Aby wrócić do Kongregacji Nauki Wiary, jak zdaniem Księdza Kardynała powinna być ona przywrócona do swych określonych celów? Jak chciałaby Wasza Eminencja, by to czynić pod kierownictwem nowego prefekta, arcybiskupa Luisa Ladarii?
– Teologicznie arcybiskup Ladaria i ja mamy absolutnie takie samo rozumienie wiary katolickiej i teologii, ponieważ odwołuje się on do wielkich Ojców Kościoła i teologów i jest zorientowany ku podstawom Pisma Świętego, Słowa Bożego, Tradycji Apostolskiej – te same ramy. Mam także nadzieję, że sekretarz i podsekretarz będą również mieli takie samo zrozumienie: służyć prawowiernej wierze, służyć Ojcu Świętemu w bardzo ważnej roli dla jedności Kościoła i prawdy objawionej. Kompetencja jest znacznie ważniejsza niż przyjaźnie, a szczerość jest znaczenie bardziej potrzebna, niż ambicje. Osobiście powiedziałem Ojcu Świętemu, że szczególnie ważne jest, aby członkowie Kongregacji, przełożeni, nasi współpracownicy i nasi konsultorzy byli przede wszystkim prawowierni, posiadali kompetencje teologiczne i prowadzili dobre życie moralne oraz mieli głęboką duchowość jako kapłani.
Czy taki oportunizm niepokoi Księdza Kardynała?
– Ojciec Święty, w swoim drugim przemówieniu Bożonarodzeniowym do Kurii Rzymskiej, do kardynałów, mówił bardzo ogólnie o 15 chorobach Kurii. Wielu uczestników czuło urazę, ponieważ prasa mówiła o urzędnikach watykańskich tak, jakby wszyscy byli karierowiczami i oportunistami, rozglądając się tylko za pieniędzmi i wielkimi mieszkaniami itp. Nie należy jednak mówić ogólnie o osobach obecnych, jak gdyby byli winni lub głupi.
Czytaj także: Papież Franciszek w Cesenie i Bolonii
Nie należy promować karierowiczów i oportunistów, a innych, którzy są kompetentnymi współpracownikami, nie należy wykluczać bez powodu ani wydalać z Kurii. To nie jest dobre. Słyszałem to z niektórych domów tutaj, że ludzie pracujący w Kurii żyją w strachu: jeśli powiedzą jedno małe lub nieszkodliwe słowo krytyczne, niektórzy szpiedzy przekażą komentarze bezpośrednio Ojcu Świętemu, a ludzie fałszywie oskarżeni nie mają jakiejkolwiek szansy na obronę. Ci ludzie, którzy mówią źle i kłamią przeciwko innym osobom, niepokoją i zakłócają dobrą wiarę, dobre imię innych, których nazywają swoimi braćmi.
Ewangelia i słowa Jezusa są bardzo mocne wobec tych, którzy potępiają swoich braci i którzy tworzą tę złą atmosferę podejrzeń. Słyszałem, że nikt nie mówi; wszyscy się trochę boją, bo mogą być zadenuncjowani. To nie jest zachowanie osób dorosłych, ale szkoły z internatem.
Czy Ksiądz Kardynał powiedziałby, że nigdy nie mieliśmy takiego Papieża, który miałby takie wątpliwe podejście do doktryny, rozróżniając między nauczaniem a praktyką duszpasterską, a więc pozwalającego na narastanie fałszywych interpretacji? Czy w takim kontekście powiedziałby Wasza Eminencja, że Kongregacja Nauki Wiary jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek?
– Ma on inne podejście: Jan Paweł II a także poprzedni Papieże Paweł VI i Benedykt XVI – odpowiadali na wszystkie współczesne pytania i genezę współczesnego świata; dali dobre wyjaśnienia. Franciszek uważa, że jego wkład polega na czymś innym, bo wyraźnie widać, że ma podejście duszpasterskie z tak zwanego Trzeciego Świata. Ubodzy są kluczem do nowej ewangelizacji, a on chce aby było to prawdą i ma bardzo dobry zamiar, by próbować przezwyciężyć tę sprzeczność w Kościele. Ojciec Święty chce powiedzieć nie tylko, czy to lub tamto jest niedozwolone, ale przywiązywać większą wagę do dobrych intencji, pozytywności, mówić na przykład, że Ewangelia jest za życiem, a nie tylko przeciw aborcji.
Mamy nierozdzielny związek między wiarą a życiem, łaską a miłością, a nie dualizm między teorią a praktyką. Odróżnienie obydwu jest podejściem marksistowskim. Nie mówimy teoretycznie, bo wiara nie jest teorią; wiara jest jednością z Bogiem w naszym sumieniu. Nasze kategorie to nie teoria i praktyka, ale prawda i życie, będące darami łaski, formami komunikacji z Bogiem w Kościele jako Ciele Chrystusa. Dlatego praktyka duszpasterska oznacza zrozumienie tego, co Chrystus jako Dobry Pasterz dla nas czyni, prowadząc nas do życia wiecznego.
Rozmawiał Edward Pentin, National Catholic Register.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.