Kard. Schönborn: Kościół nie ocenił jeszcze zjawisk w Medjugorju
10 stycznia 2010 | 12:15 | ts / kw Ⓒ Ⓟ
Budzące liczne kontrowersje Medjugorje w Bośni i Hercegowinie powinno być oceniane „po jego owocach” – uważa kard. Christoph Schönborn.
W kościele w Medjugorju arcybiskup Wiednia odprawił w wieczór sylwestrowy Mszę św. dla młodzieży oraz wygłosił katechezę. Ta prywatna wizyta kardynała w Medjugorju, nieuznanym jeszcze przez Kościół jako miejsce objawień maryjnych, spotkała się z wielkim zainteresowaniem – z uznaniem, ale także ze słowami krytyki.
W wywiadzie dla chorwackiego dziennika „Večernji list” z 6 stycznia br. kard. Schönborn wyjaśnia motywy swojej wizyty w Medjugorju i podkreśla, że wyraźnymi, pozytywnymi owocami tego miejsca jest wiele powołań kapłańskich, nawróceń – „począwszy od wysokiej arystokracji, a skończywszy na prostych ludziach” – a także wychodzenie z narkomanii i tworzenie się grup modlitewnych. – Jeśli tak dobre są owoce, to znaczy że dobre jest drzewo – stwierdził przewodniczący Konferencji Biskupów Austriackich.
Oto treść wywiadu:
– Jak powiedział Eminencja podczas Mszy św. w noc sylwestrową, przyjechał Ksiądz Kardynał do Medjugorja, aby być blisko Matki Pana. Te słowa odbiły się szerokim echem. Co Ksiądz Kardynał miał na myśli?
– Nie mogę nie dostrzegać, że wielu ludzi, którzy już od 28 lat przybywają do Medjugorja, doświadcza tu w sposób szczególny bliskości Matki Bożej. Ja nigdy dotąd nie byłem w Medjugorju, ale przez wiele lat, przede wszystkim od 1991 roku, kiedy zostałem biskupem, widziałem w Austrii, a zwłaszcza w mojej diecezji wiedeńskiej, wyraźne owoce tego miejsca. Wymienię kilka przykładów, aby to odczucie uzasadnić.
Są to przede wszystkim powołania kapłańskie. Wielu z naszych młodych księży zdecydowało się na stan kapłański może nie wyłącznie, ale w znacznym stopniu pod wpływem ducha Medjugorja.
Po drugie, są to nawrócenia. Zadziwia mnie, że dochodzi do tych nawróceń w różnych warstwach społecznych – od arystokratów, przez przemysłowców, do bardzo prostych ludzi. Kiedy wylatywałem z Wiednia przez Zagrzeb do Splitu, jeden z funkcjonariuszy na lotnisku zapytał dokąd lecę. Powiedziałem, że do Splitu, a stamtąd udaję się dalej do Medjugorja. Jego twarz nagle się rozjaśniła i natychmiast zaczął mi opowiadać o swoim nawróceniu w Medjugorju. Nie tak dawno na małym dworcu kolejowym w Austrii rozpoznał mnie zawiadowca i natychmiast zaczął mi opowiadać, jak doszło do tego, że się nawrócił. Jego żona umarła na raka, on przeżywał wielkie załamanie. Za radą przyjaciół pojechał do Medjugorja, skąd powrócił jako inny człowiek, gdyż tam odnalazł żywą i głęboką wiarę.
Trzeci przykład to uzdrowienia. Pewien młody narkoman opowiadał mi kiedyś, że przyjaciele nieomal go zmusili, żeby z nimi pojechał do Medjugorja. I jak mówił, gdy wjeżdżał do Medjugorja, poczuł, że coś się z nim dzieje. Czuł, że jest to coś niezwykłego, jakby nagle został uzdrowiony z narkomanii. On przecież zdawał sobie sprawę z tego, jak trudno jest się z niej wydostać.
Innym elementem są grupy modlitewne. Modlitewne grupy Medjugorja w Wiedniu znam jeszcze z czasów zanim zostałem biskupem, chyba od połowy lat osiemdziesiątych. Nam dominikanom rzuciło się w oczy, że ci ludzie modlą się godzinami i kościół zawsze jest pełny. Duży kościół dominikanów w Wiedniu rzadko gości tak wielu wiernych. Modlitewne spotkania odbywają się tam w każdy czwartek i zawsze z licznym udziałem wiernych. Tak więc ta wierność modlitwie przetrwała przez wiele lat.
Kiedy więc na to wszystko patrzę, muszę stwierdzić: Jezus powiedział, że złe drzewo nie daje dobrych owoców. Skoro więc owoce są dobre, to i dobre musi być drzewo, które je wydaje.
– Pielgrzymi oczekują opinii od Watykanu, a Ksiądz Kardynał sam przyznał, że Medjugorje to cud. Niedawno arcybiskup Sarajewa, kard. Vinko Puljić zapowiedział utworzenie międzynarodowej komisji, która ma zbadać ten fenomen. Co wiadomo Księdzu Kardynałowi na ten temat i jaki jest stosunek Księdza Kardynała do głosów wskazujących na potrzebę uznania wydarzeń w Medjugorju?
– Nie znam szczegółów dotyczących tej komisji, nie jest to też moim zadaniem. Natomiast zawsze uznawałem oficjalne stanowisko Konferencji Biskupów ówczesnej Jugosławii oraz Kongregacji Nauki Wiary. Uważałem, że jest to ocena rozsądna, mądra i daje dobrą podstawę do mądrego stanowiska Kościoła. To stanowisko jest znane, ale ja jeszcze raz chciałbym podkreślić trzy oceny dotyczące Medjugorja.
Pierwsza dotyczy zjawisk. Na ten temat jednoznaczne jest stanowisko Konferencji Biskupów i Kongregacji Nauki Wiary: „Non constat de supernaturalitate”. Jestem dogmatykiem, byłem profesorem teologii dogmatycznej. „Non constat de supernaturalitate” oznacza, że Kościół nie wypowiedział jeszcze ostatecznej opinii o tym, że są to zjawiska nadprzyrodzone. Kościół nie powiedział ani „Constat de non supernaturalitate” ani też „Constat de supernaturalitate”. Oznacza to, że Kościół ani nie kwestionuje nadprzyrodzoności, ale oczywiście także jej nie potwierdza. Mówiąc krótko: Kościół nie ocenił jeszcze tych zjawisk i osobiście sądzę, że słusznie. A powód jest prosty: Kościołowi będzie trudno dokonać oceny dopóki trwają te zjawiska.
Ale z pewnością są one punktem wyjściowym dla fenomenu Medjugorja. Od nich się wszystko zaczęło – od dzieci, które mówiły, że widziały Matkę Bożą i od przesłań, jakie dzieci miały otrzymać. Ale to, co się z tego rozwinęło, stanowi drugi fenomen i tym zajmuje się drugie stwierdzenie Konferencji Biskupów oraz Kongregacji Nauki Wiary. Jest to fakt, że od początku do Medjugorja zmierzają nieprawdopodobnie liczne rzesze pielgrzymów, że rozwinęło się intensywne życie modlitewne, powstało wiele dzieł społecznych i wytworzyły się konkretne formy pielgrzymowania. Stanowi to dla Kościoła bardzo praktyczne wyzwanie.
Dlatego już w 1991 r. biskupi byłej Jugosławii powiedzieli, że nie można organizować oficjalnych pielgrzymek. Tak więc również i ja nie mogę uczestniczyć w diecezjalnej pielgrzymce do Medjugorja, tak jak do Rzymu czy do Ziemi Świętej, nie miałem też takiego zamiaru.
I dochodzę teraz do trzeciej wypowiedzi, która wydaje się szczególnie ważna dla mnie i dla nas biskupów: pielgrzymi powinni mieć opiekę duchową. Jako arcybiskup Wiednia właśnie w taki sposób patrzę na moje zadanie, że kiedy będąc biskupem widzę, iż z mojej diecezji setki, a nawet tysiące ludzi pielgrzymują do Medjugorja, że tworzą się grupy modlitewne, że rodzą się powołania kapłańskie, dokonują nawrócenia, wtedy muszę zatroszczyć się o otoczenie pielgrzymów dobrą opieką duszpasterską. Dlatego przez wszystkie te lata wspierałem na przykład „oazę pokoju” – wspólnotę modlitewną w Wiedniu, która powstała w Medjugorju, a także prace seminarzystów na temat Medjugorja.
Sądzę, że w naszym interesie, biskupów z całego świata, skąd pielgrzymi udają się do Medjugorja, musi być dobra opieka duszpasterska dla tych pielgrzymów. W dyskusjach na temat Medjugorja zawsze zachęcałem biskupów, mówiąc im: proszę, dobrze przygotujcie dla nich opiekę duszpasterską!
– W Medjugorju spotkał się Ksiądz Kardynał z wizjonerami. Był też Ksiądz Kardynał na Górze Objawień i na Górze Krzyża. Jakie było wrażenie?
– Powiem z nutką humoru: Matka Boża nie wybrała sobie najprostszych gór. Ale jak zawsze podkreślałem, w Medjugorju fascynowała mnie łączność między Medjugorjem i innymi wielkimi miejscami objawień maryjnych. Ciągle mówiłem, że istnieje coś, co nazwałbym „gramatyką objawień maryjnych”. Jest to pewien styl, który pewnie ma do czynienia z samą Matką Bożą. Wymienię tylko trzy elementy.
Prawie zawsze Maryja ukazuje się dzieciom. Nie są to dzieci super uzdolnione, ani też niezwykle pobożne, lecz całkiem zwyczajne. Bernadeta nie potrafiła ani czytać, ani pisać, miała 14 lat. Podobnie rzecz się ma z Medjugorjem.
Po drugie: Maryja przekazuje swoje orędzia za pośrednictwem dzieci. Niektórych biskupów może to wprawiać w pewne zdziwienie. Dlaczego Matka Boża nie przychodzi do domu biskupa? Dlaczego udaje się na kamienistą górę, do groty obok strumienia, pojawia się w liściach drzewa lub krzaka jak w Fatimie? Przecież to takie niepraktyczne. I przekazuje swoje orędzia przez dzieci, bo widocznie dzieci są najmniej skomplikowane.
I trzeci element: Maryja ukazując się, ma swój program. W Fatimie ukazała się przed rewolucją w Rosji i przekazała orędzie dla tego kraju. W Lourdes ukazała się w momencie, w którym szczyt osiągnął racjonalizm. W Medjugorju ukazała się w czasach komunizmu, w czasie, w którym nie można było jeszcze przypuszczać, że Jugosławia się rozpadnie – w miejscu, w którym jeszcze żyli z sobą w zgodzie muzułmanie, katolicy i wyznawcy prawosławia. I ukazuje się nam jako „Królowa Pokoju”. Niemal dokładnie w dziesięć lat później rozpoczyna się pierwsza z czterech wojen na Bałkanach. Maryjne orędzie, to pokój przez pojednanie i modlitwę. To przecież jest bardzo wiarygodne. Moglibyśmy się jeszcze cofnąć dalej do Guadalupe w Meksyku, kiedy zaczął się hiszpański podbój Ameryki. Matka Boża ukazała się tam Indianinowi. Ten człowiek musiał pójść do biskupa i powiedzieć mu co ma zrobić. To samo można zaobserwować w innych wielkich sanktuariach maryjnych: przybywają rzesze ludzi i to miejsce staje się centrum pokoju i inkulturacji. Sądzę, że teolodzy powinni dokładnie przestudiować gramatykę, „syntax” objawień maryjnych i w tym kontekście spojrzeć na cały fenomen Medjugorja.
– W Medjugorje nieustannie trwają modlitwy o pokój. Ale w Bośni i Hercegowinie, gdzie Chorwaci i katolicy stanowią najmniejsze grupy ludności, nadal istnieje wiele problemów. Co mógłby Ksiądz Kardynał poradzić politykom i wspólnocie międzynarodowej, której przedstawicielem jest obecnie Valentin Inzko [wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej w Bośni i Hercegowinie – KAI]?
– Problem polega na tym, że uczestniczy w tym wiele sił i że tak małemu krajowi jak Bośnia i Hercegowina z trudem przychodzi rozwiązywanie wewnętrznych problemów bez zakłóceń. Jedno jest pewne: trwały pokój może być tylko tam, gdzie jest sprawiedliwy ład. Teraz stanowi to specjalne wyzwanie dla polityki europejskiej. Niedawno rozmawiałem z Valentinem Inzko. Bardzo się cieszę, że jemu powierzono to zadanie i ufam, że będzie miał wsparcie ze strony Unii Europejskiej dla swoich działań. Jestem pewien, że to, co się dokonuje w Medjugorju, przyczynia się do pokoju: bardzo praktycznie dlatego, że do tego miejsca w sercu Hercegowiny przybywają ludzie z całego świata.
Można powiedzieć, że Hercegowina nigdy dotąd nie była tak znana na całym świecie. Kto na przykład w Korei słyszał o Hercegowinie? A proszę zobaczyć, ilu pielgrzymów przybywa tu właśnie z Korei. Miejmy nadzieję, że ci ludzie będą orędownikami w swoich krajach sprawy poszukiwania pokoju dla Bośni i Hercegowiny.
Po drugie: Wierzę, że jeśli w jednym miejscu tak wiele ludzi modli się o pokój, z pewnością jest to też błogosławieństwem dla tego kraju.
I po trzecie: „Kraljica mira” – Królowa Pokoju jest tutaj czczona przez wszystkie trzy religie. Prawosławni mają długą tradycję oddawania czci Maryi. Islam także nie zna innej postaci w tradycji chrześcijańskiej, która byłaby otaczana podobną czcią jak Maryja. A dla katolików, właśnie dla mniejszości chorwackiej w Bośni i Hercegowinie, jest wielką pociechą fakt, że Maryja jest im bliska w szczególny sposób. Maryja – jak żadna inna postać religijna – łączy więc narody. Myślę, że nikogo innego nie da się z nią w tym porównać.
Rozmawiał Zoran Kresić
Tłum. Teresa Sotowska
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.