Karina i Andriej Czerniakowie: Jeśli po wojnie Rosja się rozpadnie, to za nią rozpadnie się Rosyjski Kościół Prawosławny
24 czerwca 2023 | 13:13 | Dorota Giebułtowicz | Wilno Ⓒ Ⓟ
„Jeśli po wojnie Rosja się rozpadnie, to za nią rozpadnie się Rosyjski Kościół Prawosławny, ale na Litwie będzie gotowy zasiew nowego Kościoła” – mówią Karina i Andriej Czerniakowie, prawosławni rosyjscy emigranci, którzy kilka lat temu wyjechali z Moskwy i osiedlili się w Wilnie. W Rosji należeli do kręgu ojca Aleksandra Mienia, kapłana męczennika. Dziś wraz z duchownymi prawosławnymi, którzy sprzeciwili się wojnie i patriarsze Cyrylowi, tworzą na Litwie nowy Kościół Prawosławny Patriarchatu Konstantynopola.
Dorota Giebułtowicz (KAI) Kilka lat temu przeprowadziliście się z Moskwy do Wilna. Jak się mieszka Rosjanom na Litwie?
Karina i Andriej Czerniakowie: – Tak, siedem lat temu podjęliśmy decyzję o wyjeździe z Rosji. Jesteśmy prawosławnymi, związanymi niegdyś z o. Aleksandrem Mieniem. W Moskwie chodziliśmy do cerkwi św. Kosmy i Damiana, która starała się być wierna duchowej spuściźnie tego kapłana męczennika. Powodów, dla których opuściliśmy Rosję, było kilka, wśród nich sytuacja polityczna, także narastający kryzys w łonie Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Trzeba powiedzieć, że teraz po wybuchu wojny emigracja z Rosji jeszcze bardziej się wzmogła wśród ludzi z naszego kręgu, niektórzy wyjechali do Gruzji, Armenii, spora grupa do Izraela. Oczywiście życie emigranta jest trudne, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi, którym trudno się zaadaptować w nowym środowisku i obcym języku. Na stosunek do Rosjan na Litwie na pewno ma wpływ wojna z Ukrainą, ale gdy żyje się spokojnie swoim życiem, to nie doświadcza się jakiejś niechęci ze strony Litwinów. Sytuacja się komplikuje, gdy ktoś stara się bardziej aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym. Wtedy władze zaczynają mu się uważnie przyglądać.
KAI: Należycie chyba właśnie do tej grupy Rosjan. Wiem, że założyliście w Wilnie Klub Książki Religijnej „Dialogi”.
– W ciągu tych kilku lat udało nam się stopniowo przewieźć z Moskwy bibliotekę książek o tematyce religijnej, filozoficznej i historycznej. Liczy ona ok. 3 tysięcy pozycji, to wszystko wymaga jeszcze skatalogowania. W tym roku wynajęliśmy dwa niewielkie pomieszczenia: jedno będzie biblioteką i wypożyczalnią książek, w salce obok planujemy organizować spotkania. Chcemy zapraszać wszystkich, niezależnie od narodowości i przynależności kościelnej: Litwinów, Polaków, Białorusinów i oczywiście Rosjan. Nasz księgozbiór jest w języku rosyjskim, ale powoli gromadzimy książki o tematyce religijnej w innych językach. Wracając z Warszawy do Wilna wieziemy paczkę książek po polsku.
KAI: Byliście też u początków tworzenia się Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Konstantynopola na Litwie.
– Tak. Zaczęło się to wszystko w marcu 2022 roku. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, dwóch kapłanów widząc, że ich patriarcha Cyryl popiera i błogosławi wojnę, zwróciło się do metropolity Litewskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego – Innocentego [Wasiliewa – KAI] z prośbą o podanie się do dymisji, bo nie mogą w obecnej sytuacji w czasie liturgii wymieniać imienia patriarchy Cyryla. Wiemy, że taką trudność w wymienianiu podczas liturgii patriarchy jako „wielkiego gospodina i naszego ojca” odczuwało wielu duchownych prawosławnych na całym świecie. Niektóre Kościoły na Zachodzie wprost podjęły decyzję o niewymienianiu imienia patriarchy. Ci dwaj duchowni otrzymali zgodę od metropolity, ale po trzech tygodniach zostali pozbawieni w ogóle możliwości posługiwania w Kościele, a po kolejnym tygodniu wydaleni ze stanu kapłańskiego. To był dla nich szok, dramatyczna sytuacja, z dnia na dzień przestali być duchownymi i stracili źródło utrzymania, także swoich rodzin. Wkrótce dołączyło do nich trzech innych duchownych. Postanowili oni wspólnie zwrócić się o rozstrzygniecie tej kwestii do patriarchy ekumenicznego Konstantynopola – Bartłomieja.
KAI: Jak parafianie zareagowali na tę sytuację?
– Nasza wspólnota się podzieliła. Większość pozostała w Kościele podlegającym Patriarchatowi Moskiewskiemu, ale grupa ok. 20 osób solidaryzując się z kapłanami postanowiła odejść z nimi. Przez kilka miesięcy, a było to krótko przed Świętem Paschy, [Wielkanocy – KAI], spotykaliśmy się co niedziela po domach i wspólnie modliliśmy, czytaliśmy Pismo Święte. To była niewielka grupa ok. 20-25 osób. Staraliśmy się duchowo podtrzymywać się wzajemnie. Dla kapłanów sytuacja, że nie mogą sprawować sakramentów i trwają w zawieszeniu, była bardzo stresująca. Duchowni zostawili wszystko, księgi liturgiczne, szaty, od razu też zaznaczyli, że nie będą „walczyć o mury”, czyli o cerkiew. Odeszli po prostu z niczym.
KAI: Jak długo kapłani czekali na odpowiedź patriarchy Bartłomieja?
– W Konstantynopolu badano sprawę przez kilka miesięcy. Nasi duchowni, którzy mają duże rodziny, musieli podjąć pracę. Wcześniej otrzymywali pensję od Kościoła, teraz musieli przyuczyć się do świeckich zawodów. Ktoś pracował jako taksówkarz, inny zajmował się komponowaniem pieśni. Do tych pięciu duchownych litewskich dołączyło dwóch księży białoruskich mieszkających na Litwie, mających podobne doświadczenia. Wreszcie w lutym bieżącego roku przyszła odpowiedź, że patriarcha Konstantynopola przyjmuje nas pod swoją jurysdykcję. Nowy zalążek Prawosławnego Kościoła Patriarchatu Konstantynopola na Litwie liczy obecnie siedmiu księży i dwóch diakonów i zgromadzone przy nich niewielkie grupy wiernych. Patriarcha Bartłomiej potwierdził oficjalnie swoją decyzję podczas wizyty w Wilnie w marcu tego roku. Ze strony rządu litewskiego dokument podpisała premier Ingrida Šimonytė. Patriarcha spotkał się też z naszymi kapłanami.
KAI: Gdzie obecnie gromadzicie się na sprawowanie liturgii?
– Trzeba powiedzieć, że nasz Kościół prawosławny w Wilnie rozdzielił się na kilka wspólnot w zależności od języka. Litewska wspólnota odprawia liturgię w swoim języku w dawnym kościele trynitarzy pod wezwaniem Św. Trójcy. Istnieje wspólnota białoruska, której świątynię udostępnili luteranie. Ukraińcy odprawiają w Domu Ukraińskim, wiadomo, że nie przyjdą już teraz na liturgię w języku rosyjskim. Inni czasowo użytkują dawną cerkiew na terenie zabudowań więziennych na Łukiszkach. W 1905 r. na terenie carskiego więzienia wybudowano tam ogromną cerkiew Św. Mikołaja, w której prawdopodobnie nigdy nie była sprawowana liturgia. Więzienie zostało kilka lat temu przeniesione z centrum miasta na peryferie a dawne budynki pozostały. W każdą niedzielę od 10 do 12 możemy tam sprawować nabożeństwa. Nowe parafie powstały także poza Wilnem w innych miastach, w Kłajpedzie, Kownie i jeszcze innych.
KAI: A gdzie jest wasza parafia?
– Nasza jest w Kownie [śmiech]. W każdą niedzielę jeździmy wraz z naszym zaprzyjaźnionym kapłanem do kościoła Zmartwychwstania Pańskiego; to ta wielka, betonowa, biała świątynia katolicka górująca nad miastem. Katolicy udostępnili nam małą kaplicę, którą postawiono obok, w czasie wznoszenia dużej świątyni.
KAI: Czy jeździcie tam co niedzielę? Z Wilna to 100 kilometrów!
– Staramy się jeździć co tydzień i pomagać naszemu kapłanowi. To godzina jazdy samochodem. Do ojca Aleksandra Mienia do Nowej Dierewni pod Moskwą jeździliśmy przez lata 2,5 godziny w jedną stronę; nie mieliśmy wtedy samochodu, więc najpierw jechało się metrem, potem pociągiem „elektryczką”, autobusem i ostatni odcinek piechotą. Do Kowna mamy więc bliżej [śmiech].
KAI: Ile osób gromadzi się na niedzielnej liturgii?
– Niewiele, około dwudziestu kilku. Ojciec Witalij policzył, że w sobotę przed Paschą przyszło 360 osób poświecić pokarmy, głównie uchodźcy z Ukrainy z wielkimi koszami ze święconką. Ale w samej liturgii paschalnej uczestniczyło tylko 16 osób. Liturgia odbywa się w języku cerkiewno-słowiańskim, ale ojciec Witalij wplata także modlitwy w języku litewskim, ukraińskim czy greckim. Wydaje nam się, że to liturgia najbardziej otwarta na parafian innych narodowości.
KAI: Jaki wpływ na sytuację w Rosyjskim Kościele Prawosławnym ma wojna z Ukrainą?
– Wojna i poparcie Cyryla dla rosyjskiej agresji ma oczywiście duży wpływ na życie cerkiewne. Trzeba jednak przyznać, że prawosławni tak są poddani propagandzie, że popierają wojnę i Putina, i to nie tylko w Rosji, ale poza jej granicami. Śmiem twierdzić, że nawet na Litwie większość prawosławnych popiera wojnę. Ci, którzy chodzą tutaj do cerkwi w dużym stopniu są rosyjskojęzyczni, a to oznacza, że oglądają rosyjską telewizję i są poddani rosyjskiej propagandzie, tym wszystkim hasłom, że wojna zaczęła się, by nie było NATO w Ukrainie, by Zachód nie zbliżył się do granic Rosji i nie narzucił swoich liberalnych pomysłów, takich jak np. błogosławienie par homoseksualnych, itd. Poza tym w każdym społeczeństwie, myślę, że nawet i w Polsce, znajdą się zwolennicy „silnej ręki”.
Przy czym w Rosji nie ma takiej możliwości, by zmienić patriarchat, a za jakikolwiek akt sprzeciwu grozi wydalenie ze stanu kapłańskiego lub idzie się do więzienia. Nawet tu na Litwie taka decyzja kapłanów była ryzykowna i wiązała się z wielkim cierpieniem. Jest taki wiersz Jewtuszenki o Galileuszu, w którym jest mowa, że wielki astronom miał sąsiada; nie był on wcale głupszy od niego, „On toże znał, że wiertitsa Ziemlia, no u niewo była siemia” (On także wiedział, że Ziemia się kręci, ale miał rodzinę).
KAI: Według statystyk, w Rosyjskim Kościele Prawosławnym jest ok. 1-2 proc. praktykujących wiernych. Jakie waszym zdaniem są przyczyny kryzysu?
– Według mnie, Kościół prawosławny w Rosji nie zajmuje się przekazem wiary, lecz polityką i biznesem, w rezultacie ludzie nie otrzymują w cerkwi tego, czego oczekują: nauki Chrystusa. Z tego braku głoszenia prawd wiary i prawidłowego ukierunkowania chrześcijaństwa wynika obecne poparcie dla toczonej przez Putina wojny.
KAI: Jaka będzie przyszłość prawosławia w Rosji?
– To będzie zależało od wyniku wojny. Jeśli Rosja przegra jak kiedyś Niemcy, to nieodzowne będzie prześledzenie polityki i historii za ostatnie 30 lat, może nawet dłużej, i przyjrzenie się temu, co robił Kościół prawosławny. Przecież w tej strasznej sytuacji wojennej Kościół prawosławny ma swój udział! Nie wiem, czy w Kościele są źródła, by przyznać, co w nim było antychrześcijańskie, czy znajdą się biskupi, którzy powiedzą: „Jesteśmy winni, błogosławiliśmy wojnę, Boże, przebacz nam!” Jest wiele osób, które jeszcze zanim wybuchła wojna, widziało, do czego to wszystko zmierza, ten tradycyjny serwilizm prawosławia. Oni jednak także sceptycznie patrzą na możliwość odrodzenia. Wiesz, że u nas zbudowano pod Moskwą cerkiew Sił Zbrojnych? Ona jest straszna i w sensie ideologicznym, i artystycznym! Ta cerkiew jest symbolem skorumpowanego Kościoła nie tylko w znaczeniu finansowym, ale i duchowym.
KAI: Może, gdy zmieni się patriarcha, zmieni się Kościół?
– Ktoś kiedyś przeanalizował kazania patriarchy Cyryla i zauważył, że ilość wypowiedzi o Chrystusie ciągle się u niego zmniejsza, aż praktycznie obecnie zmalała do zera. Niektórzy żartują, że słowo Chrystus pojawia się u niego wtedy, gdy mówi on o cerkwi, w której służy: cerkiew Chrystusa Zbawiciela. Patriarcha głosi kazania o Rosji, która powinna być silna, o narodzie, który powinien być silny, o Rosji obrończyni tradycyjnych wartości, „my nie pozwolimy wrogom”… itd. Chrystusa tam nie ma. Nie wiadomo, co będzie dalej. Na pewno Rosyjski Kościół Prawosławny potrzebuje zwołania soboru, na wzór tego, jaki zebrał się w 1917 roku, ale zniszczyła go rewolucja. Nie mamy recept, prosimy wszystkich o modlitwę.
KAI: Może wasz Kościół Prawosławny Patriarchatu Konstantynopola na Litwie będzie takim zalążkiem odrodzenia?
– Mieliśmy w naszym Rosyjskim Kościele Prawosławnym duchownych, którzy szli drogą odrodzenia. Do nich należał między innymi ojciec Aleksander Mień, którego w 1990 r. zamordowano, tak jak u was księdza Popiełuszkę. Ale u was w Polsce Kościół katolicki popierał demokratyczny rozwój, u nas było inaczej, Kościół prawosławny popierał ruch antydemokratyczny. Teraz wszystko zależy od przebiegu wojny. Jeśli Rosja się rozpadnie, to za nią rozpadnie się Rosyjski Kościół Prawosławny, ale na Litwie będzie gotowy zasiew nowego Kościoła.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.