Kim był zmarły wczoraj o. Andrzej Koprowski SJ?
30 stycznia 2021 | 04:00 | Marcin Przeciszewski | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Wczoraj odszedł do Pana o. Andrzej Koprowski SJ, historyczna postać wśród jezuitów, znany duszpasterz, były prowincjał, a przede wszystkim człowiek oddany z pasją misji budowania mostów między Kościołem a mediami. Twórcę redakcji katolickich w polskich mediach publicznych a później dyrektora programowego Radia Watykańskiego wspomina Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny KAI.
„Tej nocy stan zdrowia o. Andrzeja Koprowskiego SJ, przebywającego na oddziale covidowym w Szpitalu Praskim w Warszawie, raptownie pogorszył się i dziś około godz. 11-tej ojciec Andrzej zmarł. Odszedł do Pana w 81. roku życia, w 60 roku zakonnego powołania i 52. kapłaństwa” – napisali jezuici na swojej stronie.
O. Andrzeja Koprowskiego miałem okazję poznać w początkach lat 80-tych, kiedy piastował funkcję rektora Collegium Bobolanum na Rakowieckiej w Warszawie. Tak się złożyło, że przyjaźnił się blisko ze stryjem mojej żony, a skoro mieszkaliśmy na Mokotowie pod jednym adresem, to wpadając do nich, często zaglądał i do nas. Charakteryzowała go pogoda ducha i zawsze tryskał dowcipem. Jednocześnie byłem pod wrażeniem jego olbrzymiej erudycji i wielkiej znajomości problemów Kościoła powszechnego, pomimo żelaznej kurtyny, za którą żyliśmy. Któregoś dnia pojawił się, oznajmiając, że wyjeżdża do Rzymu, gdyż „komputer wybrał go” na asystenta regionalnego Europy Wschodniej, u boku ówczesnego generała jezuitów. Oczywiście był to dowcip, gdyż wiemy jak poważne rozeznanie towarzyszy tego rodzaju nominacjom, szczególnie wśród jezuitów. Ale może faktycznie dane zgromadzone w komputerze przełożonego generalnego w tym pomogły.
Kiedy wrócił do Polski w 1989 r., w okresie historycznego przełomu, natychmiast zabrał się do tworzenia pierwszych redakcji katolickich w Polskim Radio i Telewizji, które jeszcze wówczas były jednym organizmem. A nie wiedząc, na ile ta postkomunistyczna struktura będzie otwarta na tego rodzaju pomysły, ściągnął duże ilości sprzętu radiowego i telewizyjnego z Zachodu, aby w razie czego redakcje te mogły sobie radzić samodzielnie.
Blisko zaczęliśmy współpracować, kiedy w 1993 r. powstawała Katolicka Agencja Informacyjna. Odpowiedzialni za jej tworzenie biskupi Józef Życiński i Jan Chrapek, poprosili Koprowskiego, aby był rodzajem kościelnej „szarej eminencji”, która na co dzień będzie nam towarzyszyć i doradzać. Przyznać trzeba, że choć robił to w sposób naprawdę dyskretny, to jego rady bardzo pomogły w tworzeniu linii programowej KAI. Przede wszystkim stawiał na profesjonalizm i tego od nas, jako młodych dziennikarzy, wymagał. Podkreślał uniwersalizm agencji i ostrzegał, aby przypadkiem nie wiązała się z żadnym z partykularnych nurtów w ramach Kościoła w Polsce, ale pozostawała zawsze, jak mawiał: „w służbie Kościołowi powszechnemu na ziemi polskiej”. A za główny cel agencji uważał „budowanie mostów” ze skomplikowanym światem mediów świeckich i prowadzenie z nimi dialogu w imieniu Kościoła.
Jednocześnie bliskie więzi łączyły go z ówczesnym sekretarzem generalnym Episkopatu, bp. Tadeuszem Pieronkiem, którego był także głównym doradcą medialnym. W ten sposób przyczynił się bardzo do wypracowania nowej strategii w podejściu Kościoła w Polsce do mediów – otwarcia na nie i nieustannego dialogu w duchu szczerej i przyjacielskiej rozmowy. Zjednywało mu to sympatię mediów, także tych mocno krytycznych wobec Kościoła, co z kolei owocowało wzrostem publicznego zaufania do Kościoła i traktowania go jako instytucji niezbędnej dla zachowania ładu aksjologicznego demokracji. Linia ta bardzo sprawdziła się w okresie 5-letniej „wojny o Konkordat” z postkomunistyczną lewicą. Rezultatem było pełne zwycięstwo Kościoła.
Andrzeja Koprowskiego łączyły też bliskie więzi z Janem Pawłem II, z którym dobrze poznali się w Rzymie. Któregoś dnia pokazał mi swą bogatą korespondencję z papieżem, w której dzielił się różnymi uwagami czy niepokojami na temat Kościoła w Polsce, a Jan Paweł II bardzo mu za to dziękował. Bywał też częstym gościem w Nuncjaturze Apostolskiej w Warszawie. Był na tyle dyskretnym dyplomatą, że do śmierci tych listów nie opublikował, a z pewnością mogą się one stać cennym materiałem źródłowym dla historyków.
Wraz z bp. Chrapkiem, Andrzej Koprowski odegrał olbrzymią rolę przy organizacji pielgrzymek Jana Pawła II do Polski w 1997 i 1999 r. Choć formalnie był odpowiedzialnym za obsługę prasową, to wypełniał znacznie poważniejszą rolę. Wraz z bp. Chrapkiem pracował nad spójną koncepcją programową tych pielgrzymek, tak aby ich przesłanie było dobrą odpowiedzią na aktualne wyzwania stojące przed Kościołem w Polsce, nadając mu jasny kierunek. Wiem, że sugestie wysyłane przez ten „duet” do Rzymu, były poważnie brane pod uwagę przez Jana Pawła II.
Zmarł o. Andrzej Koprowski, zasłużony jezuita, postać Kościoła w Polsce i Kościoła powszechnego
Jednocześnie Andrzej bardzo troszczył się o to, aby dziennikarze w trakcie pielgrzymek byli jak najbliżej Jana Pawła II i mogli mieć z nim bezpośredni kontakt. Jednym z tego przykładów był pobyt Jana Pawła II wigierskim klasztorze w czerwcu 1999 r. w trakcie pielgrzymki do Polski. Już grubo po północy Andrzej dzwoni na moją komórkę, a nocowałem w pobliskim motelu, że na 6-tą rano mam ściągnąć pod kościół do Suwałk „elitę dziennikarstwa polskiego”. Problem w tym, że niemal wszyscy znani dziennikarze pojechali do Warszawy, gdyż ogłoszono, że Ojciec Święty musi odpocząć i żadnego kontaktu z nim nie będzie. W środku nocy wyciągałem ich z domowych łóżek, a oni wsiadali do samochodów i taksówek, pędząc do Suwałk, nawet nie wiedząc co się ma wydarzyć. O świcie przed kościołem czekał na nas Andrzej wraz z generałem BOR-u, który miał nas dalej poprowadzić. Z olbrzymią prędkością zaczęliśmy pędzić w nieznane po piaszczystych, wąskich drogach Suwalszczyzny. W pewnym momencie nadszedł rozkaz zatrzymania się i zjechania w krzaki. Po chwili w tumanach kurzu wyminęła nas papieska kolumna. Zaczęliśmy pędzić za nią. Po kilku kilometrach papież zatrzymał się przed zwykłym drewnianym domem w Leszczewku. Witała go zdumiona rodzina państwa Milewskich, prostych tamtejszych rolników. Ich zdumienie było tym większe, że pół godziny wcześniej przyjechał do nich miejscowy proboszcz, aby szybko ubierali się, bo przyjedzie „jakiś biskup zza granicy”. W ślad na Janem Pawłem II udało nam się wejść do środka. Papież został poczęstowany kubkiem herbaty, bo nic innego nie mieli i przez ponad pół godziny toczyła się przy stole prosta, zwykła rozmowa o miejscowych problemach, o rodzinie, o wierze, której od pokoleń byli wierni. Jako dziennikarze staliśmy dosłownie metr dalej, beż żadnej specjalnej ochrony.
Inny ważny rys w życiu Andrzeja Koprowskiego, to jego praca na rzecz europejskiej integracji. W latach 1992-1997 kierował Katolickim Biurem Informacji i Inicjatyw Europejskich (OCIPE) w Warszawie. Pamiętam, że przez rok uczestniczyłem w prowadzonym przez niego seminarium na temat Karty Praw Podstawowych UE oraz innych dokumentów Unii Europejskiej. Na zajęcia chodziliśmy razem m. in. z Jackiem Czaputowiczem, późniejszym ministrem spraw zagranicznych. Fakt bycia „uczniem Andrzeja”, Jacek Czaputowicz traktował zawsze jako zaszczyt.
Kolejny okres naszej bliskiej współpracy to pielgrzymka Benedykta XVI do Polski w 2006 r. Największym jej organizacyjnym problemem okazała się wizyta w obozie w Auschwitz. A skoro jej głównym punktem miało być Birkenau, to miejscowy biskup Tadeusz Rakoczy zaplanował na terenie rampy kolejowej – gdzie Żydzi byli wyprowadzani wprost do komór gazowych – Mszę świętą dla całej diecezji z licznymi chórami i orkiestrami. Nie chciał tego ani papież, ani strona żydowska, ale trudno było to komukolwiek tutaj wytłumaczyć. Jeździłem kilkakrotnie w tej sprawie do Rzymu, gdzie moim rozmówcą był właśnie Andrzej. Dzięki jego zdolnościom dyplomatycznym udało się rzecz rozwiązać. Do Polski przybył wówczas w orszaku papieskim. Był wówczas już ciężko chory, świeżo po przebytych kilku poważnych operacjach. Z trudem chodził o lasce, ale wszystkie obowiązki jako dyrektora papieskiej rozgłośni wykonywał.
W ostatnich latach miałem okazję Andrzeja Koprowskiego odwiedzać w kolegium na Rakowieckiej już jako emeryta, po jego powrocie z Rzymu, gdzie przez 9 lat, aż do 2015 r. był dyrektorem programowym Radia Watykańskiego. Mimo bardzo wątłego stanu fizycznego, godzinami spowiadał w miejscowym sanktuarium, a przez pozostały czas tkwił przy komputerze w swej celi. Zajął się tłumaczeniem poważnych dzieł z zakresu biblistyki. Mówił, że nadrabia zaległości z przeszłości i że wreszcie może zagłębić się we wszystkie tajniki Biblii. Tłumaczył, że nigdy wcześniej „jako wysoki aparatczyk kościelny” nie miał na to czasu. Dodawał, że inaczej „kompletnie staruszek by zwariował, bo nie znosi lenistwa”. Tłumaczenie biblijnych komentarzy traktował też jako rodzaj „odtrutki” – jak sam mawiał – wobec problemów Kościoła w Polsce, które tu w Warszawie z całą ostrością do niego docierały. A rozmawiając ze mną dziwił się, że jestem w stanie zachować tak daleko posunięty optymizm.
W ten sposób wychodziły spod jego pióra kolejne książki m. in.: „Na skrzyżowaniu dróg (Ekklesia). Jak Jezus Chrystus dla nas tworzył swój Kościół”, „Nowe odczytanie codzienności. Teksty wschodnich i zachodnich Ojców Kościoła”, „Zmartwychwstał, nie ma Go tu! Jest żywy na zawsze”, „Biblia – droga do Życia. Zaproszenie na drogę prowadzącą do Jezusa Chrystusa”. Ich autorem był znany włoski biblista, jezuita Francesco Rossi de Gasperis. W 2020 r. Andrzej przetłumaczył i wydał dwie poważne monografie: „Państwo Środka. Chrześcijaństwo w Chinach wczoraj i dziś” oraz nadzwyczaj cenną, współczesną historię jezuitów pt. „Jezuici. Od Vaticanum II do papieża Franciszka. Epoka burzliwych procesów – wyzwanie dla Kościoła”.
Odszedł po kilkutygodniowych zmaganiach z koronawirusem. Kościół w Polsce traci w nim kolejnego wielkiego człowieka dialogu, znakomicie rozumiejącego problemy współczesności.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.