Drukuj Powrót do artykułu

Kobiety w życiu i nauczaniu prymasa Wyszyńskiego

28 maja 2020 | 18:53 | Małgorzata Bilska | Warszawa Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. BP KEP

W Polsce nie tylko nie rozwijamy nauczania Księdza Prymasa, ale je marnujemy. A najbardziej zaniedbanym obszarem jaki nam pozostawił kard. Wyszyński jest kwestia kobiet.

Dziś mija 39. rocznica śmierci prymasa Stefana Wyszyńskiego. Był nim długo, od 1948 roku (Pius XII w listopadzie podpisał bullę nominacyjną na arcybiskupa warszawskiego oraz gnieźnieńskiego, co czyniło go także prymasem Polski) do śmierci w1981, w sumie 33 lata.

Choćby dlatego prymas Wyszyński powinien wywrzeć na wspólnocie polskich katolików niezatarte piętno, a kwestie dla niego ważne, w których był prekursorem – być dla nich oczywiste. Tymczasem nic bardziej mylnego. Nie pomógł nawet fakt, że lada moment będzie wyniesiony na ołtarze…

Najbardziej zaniedbanym obszarem jest kwestia kobiet. Kiedy 8 marca portal Aleteia opublikował mój artykuł „Co kard. Wyszyński mówił o kobietach? Ożywcze i inspirujące” okazało się, że poglądy prymasa są zaskoczeniem nie tylko dla czytelników (płci obojga), ale i katolickich dziennikarzy oraz… duchownych. Aby to pokazać skoncentruję się na 3 wybranych zagadnieniach: rozumieniu władzy, zaufaniu do świeckich i awansie kobiet.

Władza a wpływy

Właśnie ukazała się kolejna książka Ewy K. Czaczkowskiej poświęcona osobie wybitnego hierarchy „Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość” [Wydawnictwo Znak, 2020]. W rozdziale „Człowiek, który został prymasem” pisze:

„Od 1948 roku życie Wyszyńskiego jako Prymasa Polski już nie tylko splatało się z dziejami Kościoła i Polski, ale te dzieje współkształtowało. Było to po części możliwe dlatego, że funkcje, które pełnił, dawały mu w Kościele realną władzę. Objęte przez niego archidiecezje były najważniejsze w kraju: w warszawskiej znajdują się stołeczne instytucje państwowe, z gnieźnieńską łączył się zaś (tak jest obecnie) tytuł prymasa Polski, a z nim wiązało się dożywotnio (czyli inaczej niż obecnie) stanowisko Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Ale co najistotniejsze, bo dające duży zakres władzy. Stefan Wyszyński jako prymas dysponował także nadzwyczajnymi uprawnieniami od Stolicy Apostolskiej. Wcześniej miał je prymas August Hlond, częściowo też kardynał Adam Sapieha.

Uprawnienia te przyznał Prymasowi Polski papież Pius XII, na wypadek gdyby w związku z nową sytuacją polityczną w kraju (we wrześniu 1945 roku komuniści zerwali konkordat) kontakty między polskim Kościołem a Watykanem stały się trudne albo niemożliwe. […] Specjalne uprawnienia, przyznawane lub potwierdzane przez kolejnych papieży […] zmieniały swój zakres. Kardynał Wyszyński strzegł ich, gdyż dawały mu one możliwość całościowego zarządzania Kościołem w Polsce.” (s. 14-15)

Od 1952 roku był też kardynałem. Nikt z polskich biskupów takiej władzy teraz nie posiada. Potęga decyzyjna, jaką dysponował prymas Wyszyński, dziwnie koreluje z jego osobistym stosunkiem do stanowiska, które przyjął. Władzę sprawował wbrew sobie. Czaczkowska przytacza jego słowa z 1976 roku: „Władzy nie szukałem i do niej nie dążyłem. Zostałem po prostu zmuszony do spełniania w Kościele obowiązków, które chciałem zamienić na służbę i służenie. Chociaż łatwe to nie jest, w jakimś wymiarze było realizowane. (…). Usiłowałem mniej rozkazywać, a więcej prosić. Ratowało mnie to od wyniosłości, która z konieczności wiąże się z pełnieniem władzy i z poczuciem, że się władzę posiada. Nadto doświadczenie pouczyło mnie również, że rozkazując, zyskuję ludzi posłusznych, prosząc zaś, zyskuję przyjaciół, a posiadać władzę i mieć przyjaciół to jest rzecz bardzo trudna.”

Dzięki pokorze, uniżeniu się do zwykłego wiernego, Prymas nie tylko nie stracił władzy, ale i tego, co jest (być może) najtrudniejszym dobrem – kapłańskiego autorytetu! Mamy fantastyczną postać do naśladowania. Czemu zatem tak rzadko na co dzień jest naśladowana?

Bo po 1989 roku znaleźliśmy się w demokratycznym ładzie, gdzie natychmiast rozpoczęły działalność dobrze rozwinięte na Zachodzie ruchy społeczne, w tym feministyczny. Jednym z praw kobiety jest prawo do równego podziału władzy. Ponieważ hierarchiczność instytucji Kościoła Katolickiego łączy ordynację ze sprawowaniem tej władzy, feministki domagają się dla kobiet prawa do święceń kapłańskich. Ludzie Kościoła bronią (stricte ewangelicznej) tezy, że sens władzy w Kościele polega na służbie – odrzucanej przez ruchy liberalno-lewicowe… Jałowa debata o prawie do władzy toczy się od 30 lat, prowadząc do coraz ostrzejszej polaryzacji. Nie zwraca się uwagi na to, że kobiety nie były aż tak bezbronne i pokrzywdzone, jak wiele feministek twierdzi. Widać to u Czaczkowskiej, choć nieco… między wierszami. W rozdziale „W otoczeniu kobiet” nie raz pada słowo „wpływ”. Czasem jest też ukazany opisowo. Na przykład:

1. Maria Okońska, współzałożycielka słynnych „Ósemek” – Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej, nazywanego tak od liczby tworzących go 8 kobiet (dziś nosi nazwę Instytut Prymasa Wyszyńskiego), „miała wpływ – jeszcze nie do końca poznany i opisany – na kształt i realizację programu milenijnego prymasa”.
2. Prymas napisał tekst Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego tylko dlatego, że „zdanie zmienił pod wpływem Marii Okońskiej i Janiny Michalskiej”.
3. Prymas pisał o różnych kobietach, doceniając ich wpływ na swoje działania, np.: „zasługi Marii Winowskiej są olbrzymie; trudno o tym mówić”.
4. Ogromny wpływ na jego sposób myślenia i działania miała jego nieżyjąca już w tym czasie mama: „Gdy podejmuję i prowadzę jakieś wyjątkowo ciężkie prace, to mam wrażenie, że ona mi doradza i podpowiada”. Czuł jej obecność „za plecami”.

Wiele kobiet doradzało mu i podpowiadało. On miał władzę, olbrzymią! One miały WPŁYW.

Zgodnie z wiedzą naukową z dziedziny socjologii wpływ jest pojęciem nieco szerszym od władzy, ale są one pokrewne. Wpływ nie daje prawa zastosowania sankcji: kar i nagród. Na boisku podczas meczu władzę ma sędzia, wpływ mają np. kibice. Za niesportowe zagranie sędzia może pokazać czerwoną kartkę. Kibice mogą tylko gwizdać przeciwników i kibicować swoim. Co z tego wynika dla kobiet?

Czy są tylko kibicami? Niekoniecznie… W historii Kościoła kobiety nigdy nie miały władzy nad mężczyznami. To prawda. Miały jednak na nich wpływ. Aby poprawić pozycję kobiet, warto wykorzystać narzędzie, jakim jest zwiększeniu wpływu, a nie z uporem maniaka domagać się „władzy święceń”. Wpływ to może mało, ale nie – nic. Wiele żon ma wpływ na mężów. Co prawda kobieta – ofiara przemocy, nie ma go w ogóle. A przez wieki nie miała prawa ani możliwości ukarać sprawcy! Dziś chroni ją władza policji i chroni prawo, jeśli szuka pomocy… To, czy ktoś ma na kogoś wpływ, zależy od dobrej woli tego, co ma władzę.

Obdarzony ogromną władzą prymas Wyszyński tę wolę miał. Kiedy zmarł, zwyczaj dopuszczania (nawet przez prezbiterów) kobiet do wpływu, dyskutowania z nimi decyzji, szybko zanikł. Może nigdy go nie było… Czy od prymasa nie mogą się tego uczyć?

Zaufać świeckiej!

Wielkość Prymasa polega m. in. na tym, że potrafił się przyjaźnić z ludźmi świeckimi, w tym – z kobietami. Czym irytował, a niekiedy wręcz gorszył sobie współczesnych, pobożnych ludzi. Może nie aż tak, jak Jezus z Nazaretu (ileż razy spotykały go zarzuty, że jada i rozmawia z tak niewłaściwymi ludźmi!), ale jednak. Stał się ofiarą podejrzeń, plotek… Prymas miał swoje zdanie. I dobre doświadczenia. Kiedy komuniści go uwięzili, by go złamać, szybko poczuł się osamotniony przez mężczyzn. To jego córki duchowe, przyjaciółki w wierze, a i rodzone siostry, przy nim trwały. Pisał o nich: „Bóg odebrał mi kapłanów, pozostawił kobiety. Podobnie uczynił Synowi swojemu na Kalwarii, gdy dopuścił, że wszyscy Apostołowie odeszli Go, ale pozostały niewiasty, które tam przyszły z Maryją” (za: E. Czaczkowska, s. 163). Tak buduje się więź zaufania. Kobiety sprostały najgorszym próbom. I nadal (czemu?) nic dla z tego nie wynika.

Im bardziej Prymas nie narzucał władzy siłą, nie wymuszał posłuszeństwa kobiet, tym lepiej się z nimi rozumiał. Tylko na takiej płaszczyźnie da się budować ewangeliczną równość między kobietą i mężczyzną – zaplanowaną i chcianą przez Boga, jak naucza (po Soborze Watykańskim II) Kościół katolicki. Kobiety konsekrowane również są osobami świeckimi. Nie mają święceń kapłańskich; śluby zakonne nie są sakramentem. Mężczyźni katolicy dzielą się na kapłanów i świeckich. Kobiety są świeckie – wszystkie! Dlatego zanim wyrazimy postulat ordynacji (klerykalny, jak twierdzi Franciszek), pomyślmy – co to da nam, świeckim?

Jest inna droga, inna płaszczyzna równania szans kobiet i mężczyzn. Odejście od modelu jednostronnie klerykalnego na rzecz doceniania, uznania aktywności i talentów osób świeckich. Ponieważ kobiety w Kościele stanowią zdecydowaną większość osób zaangażowanych w ruchy, wspólnoty, parafie, czy ich głos nie może być w pełni doceniony?

Określenie papieża Polaka „geniusz kobiety” jest prawie na pewno zainspirowane przez poglądy i nauczanie prymasa Tysiąclecia. Prymas najbardziej cenił macierzyństwo, ale jego doradczynie w większości nie były biologicznymi matkami! Były znakomicie wykształcone, do czego je zachęcał. Według prymasa kobiety są niezbędne w działalności apostolskiej. A po Soborze już wiemy, że nie trzeba do tego żadnych wybitnych kwalifikacji misjonarskich. Dziś apostołem jest każdy świecki, kto żyje wiarą, w relacji z Bogiem, w swojej codzienności. W pracy zawodowej – na uczelni, w zarządzie firmy, w kancelarii prawniczej, w biurze architektonicznym itd. W polityce, ekonomii, sztuce, sporcie, mediach – w sferze publicznej. Dzięki świeckim powstaje kultura, w której Bóg nie jest na marginesie.

Mało kto zna słowa Prymasa o kulturze: „Pierwiastki męskie doszły za bardzo do głosu i świat otwartych ramion macierzyńskich zmienił się w świat stalowych tanków i latających śmiercionośnych fortec. Coraz więcej przybywa potężnych zbrodniarzy i nikt nie ma sił na to, aby z nich zrobić ludzi. W takiej sytuacji trzeba nawrócić do drogi, którą wyznaczył Ojciec niebieski w szóstym dniu stworzenia, gdy powołał do życia tych dwoje i powiedział do nich: »Czyńcie sobie ziemię poddaną (Rdz 1,28) – wy oboje! […]«.

Musi się to powtórzyć i w cywilizacji współczesnej, aby wyrównać Boże wartości męskie i kobiece. Przez czerpaną ze współdziałania Jezusa i Maryi nadprzyrodzoną symbiozę, trzeba je zharmonizować do wspólnego działania na różnych odcinkach współczesnego życia, które na skutek przerostu elementów męskich są wynaturzone i prowadzą do okropnych katastrof. Zmaskulinizowana a przez to wynaturzona cywilizacja współczesna, o formalnie zboczonych przejawach życia, nie jest zdrową cywilizacją. Abyśmy mogli osiągnąć w świecie współczesnym prawdziwą kulturę, bardziej ludzką, a przez to bardziej Bożą, potrzeba harmonijnego współdziałania w życiu i całej duchowości współczesnej, elementów męskich i kobiecych […]. Nadzieja odrodzenia kultury – aby była bardziej ludzka – już się […] kształtuje, bo świat kobiecy dochodzi do głosu w różnych dziedzinach życia: w wychowaniu, w medycynie, w kulturze twórczej i literackiej, a nawet w architekturze itp.”.”

Czy stać nas na to, aby w XXI wieku kobiety sprowadzić tylko do roli żon, matek, opiekunek ogniska domowego i domowych gospodyń? Pomocnic mężczyzny? Ta pomocą ma być WZAJEMNA! W czym mężczyźni pomagają kobietą? To, że rodzina jest bardzo cenną wartością nie oznacza, że dla kobiet – jedyną. Potrzebują wsparcia w tym, aby rozwijać swoje indywidualne talenty, pasje i umiejętności. Pomocy od całej reszty wspólnoty Kościoła.

Potrzeba gospodyń…

Kiedy w 1946 roku ks. Stefan Wyszyński otrzymał nominację na biskupa lubelskiego, miał już pod opieką grupę dziewcząt znaną jako „Ósemki”. I dalekosiężne plany wspólnych działań. Jak pisze Czaczkowska, wahał się nawet, czy nominację przyjąć, bo „nie było przyjęte, by biskup zajmował się duszpastersko grupą kobiet.” Czy ma grupę rozwiązać? W pogodzeniu ról pomogli mu ks. Władysław Korniłowicz i prymas August Hlond. Przy czym argumentacja prymasa Hlonda warta jest zacytowania: „Ludzie świeccy, wykształceni, przygotowani do pracy w Kościele, będą księdzu biskupowi bardzo potrzebni. Przecież to też jest jakaś cząstka Kościoła”.

Przecież? Też? Cząstka? Jak bardzo prymas Wyszyński szedł więc pod prąd… Oficjalnie pozycję świeckich zmienił Sobór Watykański II niemal 10 lat później, ale mentalność zmienia się powoli. Ile księży myśli w tym duchu?

Te „świeckie” miały potem ogromny wkład w Podkomisję KEP ds. Duszpasterstwa Kobiet – pomysł i dzieło prymasa Wyszyńskiego. Działała od połowy lat siedemdziesiątych. Kilka lat po jego śmierci została rozwiązana – priorytetem okazała się rodzina. I komisja tylko jej poświęcona. Jakby nie mogły działać dwie.

Po jednym z moich artykułów na temat sytuacji kobiety w Kościele otrzymałam list od czytelnika. Było to jakiś czas temu, ale – za jego aktualną zgodą – przytoczę tu jego fragment. Autor prosi o anonimowość. W latach osiemdziesiątych był osobistym sekretarzem ks. bp. Mariana Jaworskiego, ostatniego przewodniczącego Podkomisji. Jest świecki, ma żonę. Jak się okazało, zatrudniała go nie kuria, a sam ksiądz biskup. Pisze tak: jako sekretarz przewodniczącego Podkomisji „brałem udział w kilkudniowych spotkaniach w Nałęczowie, które miały charakter rekolekcji, połączonych z naukowymi sympozjami i formą treningów psychologicznych; byłem także wprowadzony w prace Podkomisji. W spotkaniach nałęczowskich brały udział członkinie Podkomisji i księża referenci diecezjalni z całej Polski. […] W referatach podkreślano znaczenie odnowienia nauczania naszego Kościoła w zakresie problematyki związanej z miejscem kobiet w społeczeństwie i rodzinie. Przestrzegano, że utrzymano dawnego modelu może doprowadzić do masowego odchodzenia kobiet z Kościoła, a co za tym idzie, lawinowej laicyzacji, gdyż w naszej kulturze przekaz wiary w rodzinach następuje głównie przez kobiety (osobnym problemem jest uaktywnienie mężczyzn w tym zakresie). Pamiętam też referaty dotyczące samotnych kobiet (ogromny potencjał duszpasterski stanowiły kobiety III wieku – wykorzystanie tej sytuacji, jak mi się zdaje, leży o podstaw sukcesu Radia Maryja).

Dlaczego tak mało zostało z działań Podkomisji? Przypuszczam, że jedną z przyczyn, mogła być postawa referentów diecezjalnych. Zdaje mi się, że oni nie byli zaangażowani w istotę sprawy […]. Ich interesowały zagadnienia poboczne – np. problem braku gospodyń na plebaniach (jakie środki podjąć, aby zaradzić tej sytuacji). Jeden ksiądz angażował się w organizowanie domu samotnych matek. Referent z Łodzi sporo wiedział o konkretnych sytuacjach kobiet w zakładach włókienniczych. Nie pamiętam natomiast, aby któryś z duchownych doceniał ogólne znaczenie problemu”.

To wiele wyjaśnia. Nowatorskie teksty Prymasa Tysiąclecia o potrzebie wkładu kobiet w kulturę, sferę publiczną itd. nie przebiły się przez brak zaangażowania księży. I to do tego wyznaczonych przez biskupów! Kobiety nabywały w Podkomisji poczucia własnej wartości, kształciły się i rozwijały, a coraz mocniej oczekiwano od nich… prac gospodarskich na plebaniach. No i rodzenia. Wychowywania w wierze kolejnych pokoleń katolików… Nie na tym polegała koncepcja prymasa. I nie o to chodziło Janowi Pawłowi II. O coś dużo więcej.

Minęło 39 lat od śmierci prymasa a my w postrzeganiu roli i zadań kobiety cofnęliśmy się do czasów sprzed Soboru. Po co go beatyfikować i kanonizować, skoro nie ma żadnej woli brania z niego przykładu? Trochę chyba nie wypada wznosić mu kolejnych pomników, tak gruntownie ignorując rzecz dla niego ważną: awans (to jego słowo) kobiety w Kościele i świecie. Bo awans społeczny i macierzyństwo służebne nie mogą się wykluczać.

***

Kobiety nie potrzebują pełni władzy ani szczególnych przywilejów. Potrzebują równości, bo tak nas stworzył Bóg. Tak naucza o nas Kościół Rzymskokatolicki. Kobieta jest – jak napisał Jan Paweł II w „Mulieris Dignitatem” stworzona DLA NIEJ SAMEJ. Jest samoistną, autoteliczną wartością – na obraz Boga. Jeśli ktoś chce traktować ją użytkowo, bo jest mu koniecznie potrzebna do pomocy w reaktywacji chrześcijaństwa lub w gotowaniu, praniu i sprzątaniu, to jest to sprzeczne z naszą wiarą. Kobieta jest człowiekiem, nie tylko matką. Ma godność niezależną od macierzyństwa – tak samo, jak kiepskie lub żadne ojcostwo wcale nie pozbawia mężczyzny godności i praw ludzkich…

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.