Drukuj Powrót do artykułu

Koniec lata

30 sierpnia 2016 | 12:59 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ

Sample

Wszystko w tym życiu się kończy. Czy koniec lata jest dobrą rzeczą czy złą? Odpowiedź zależy od człowieka i od sposobu przeżywania przez niego czasu odpoczynku i odprężenia. Rzeczywistość jest taka jaka jest, nie da się jej zmienić, wrzesień stoi już u drzwi i w wielu domach uwaga skupia się na dzieciach, by jak najlepiej rozpoczęły nowy rok szkolny.

Staram się sam siebie przekonać, że warto wrócić do szkoły, ale jest mi trudno. Świetnie rozumiem dzieci, również i ja nie mam ochoty wrócić do szkoły. Natomiast wiem, że jest to mój obowiązek i że rodzice, nauczyciele i także same dzieci to fajni ludzie, od których mogę się wiele nauczyć. A przebywając z nimi staję się lepszym człowiekiem i księdzem. Tak, trzeba z nową siłą wracać do szkolnych zajęć, mimo, że po ludzku braku na to chęci.

 

Popatrzmy trochę wstecz. Wakacje już minęły, kilka rzeczy wyryło się szczególnie w moim pamięci: pobyt papieża Franciszka i prałata Dzieła w Krakowie pod koniec lipca, olimpiada w Rio, kursy dla kobiet w Krakowie i w Szczecinie, czytanie „Dzienniczka siostry Faustyny”, przeczytanie kilku książek i obejrzenie kilku dobrych filmów. Przyjrzyjmy się temu bardziej szczegółowo.

 

Kiedy już trochę czasu upłynęło, widzę i jestem przekonany, że ŚDM w Krakowie był wielkim sukcesem. Spotkanie młodzieży z papieżem Franciszkiem było ich spotkaniem z Chrystusem. To potwierdza wielką wizję świętego papieża Polaka: młodzież szuka prawdziwych wartości, wiary w Boga Miłosiernego, nadziei lepszego świata, miłości przekraczającej granicę erosu. A papież Bergoglio trafia do ludzkich serc, komunikuje, przekazuje Ewangelię pachnącą drogą z Palestyny.

 

Potem w Krakowie miałem okazję przeżyć kilka dni z 84-letnim Prałatem Opus Dei, z Ojcem, jak nazywamy go w Dziele. Podziwiałem jego zapał apostolski, i wizję przyszłości, młody duch wykorzystujący każdą minutę, ponieważ to prawda, że młodość to stan ducha. A czytając w tym czasie Dzienniczek, piętnaście minut dziennie jako lekturę duchową, znalazłem to: „Kiedy raz odwiedziłam jedną chorą siostrzyczkę, a miała już osiemdziesiąt cztery lata i odznaczała się wieloma cnotami, zapytałam ją: Pewno siostra już gotowa stanąć przed Panem? Odpowiedziała mi, że całe życie się przygotowywała na tę ostatnią godzinę, i powiedziała mi te słowa, że wiek nie zwalnia od walki”.

Lato to czas walki, by lenistwo nie panowało nad nami. Tu również mi pomógł kolejny fragment Dzienniczka: „Wieczorem, kiedy chodziłam po ogrodzie odmawiając różaniec, kiedy przyszłam do cmentarza, uchyliłam drzwi i zaczęłam się modlić chwilę. I zapytałam się ich wewnętrznie: Pewno jesteście bardzo szczęśliwe? Wtem usłyszałam te słowa: O tyle jesteśmy szczęśliwe, o ile spełniłyśmy wolę Bożą. A później cisza jako przedtem. Weszłam w siebie i myślałam długo, jak ja spełniam wolę Bożą i jak korzystam z czasu, którego mi Bóg użycza”.

Mickiewicz, Polak czy Litwin, coraz więcej mnie zachwyca, gdy czytam jego „Zdania i Uwagi”. „Rzecz zaniedbana: Jedna jest rzecz na świecie godna ludzkiej pieczy; Ludzie o wszystkiem myślą, prócz tej jednej rzeczy. Pax Domini: Pokój jest przyszłem dobrem, przyszłem szczęściem mojem; Nie chciałbym Boga, gdyby Bóg nie był pokojem”.

Teraz kilka zdań o filmach. To Have and Have Not (1944) – Bogart & Bacall, to film jak piosenka Love on the Brain, miła do słuchania i do oglądania, ale później człowiek się zastanawia: czy są tam zawarte jakieś wartości? Revenant – Di Caprio, ma w sobie zawartą transcendencję, ponieważ tylko Bóg w końcu decyduje. Zdjęcia są piękne, ale film jest ciężki i brakuje pięknej historii miłości. Tak samo jak Spotlight, to ciężki film o nieludzkim zachowaniu niektórych osób duchownych w Bostonie. Trzeba obejrzeć ten film, bo nie należy ukrywać zdeprawowanych czynów przed ludzkim sądem, ale miałem wrażenie, że tam tylko dziennikarze są święci, wspaniali, jakby bez grzechu pierworodnego. I jeszcze You Can’t Take It with You – James Stewart (1938) przesympatyczny rodzinny film pełny radości i humoru.

Zaprosiło mnie na kolację małżeństwo ze Szczecina. Żona wykorzystując czas letni, oddając się swojej pasji namalowała wielki statek – ponad dwieście metrów – budowany na stoczniach szczecińskich na początku XX wieku.

 

Tak, lato się kończy, a życie płynie dalej, a z nim praca i pasja idą w parze.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.