Kościół a nacjonalizm
11 listopada 2016 | 11:57 | Marcin Przeciszewski (KAI) / mz Ⓒ Ⓟ
Kościół nie deprecjonuje znaczenia wspólnoty narodowej, jednakże krytycznie postrzega nacjonalizm, a szczególnie skrajne jego formy, gdyż na szczycie hierarchii wartości stawiają one naród, co prowadzić może do swego rodzaju bałwochwalstwa.
Nacjonalizm w Europie zaczął się rozwijać już w epoce romantyzmu, ale wówczas oznaczał emocjonalne przywiązanie do własnego narodu, jego kultury i spuścizny duchowej. Propagowało go wielu pisarzy i poetów tego okresu. Natomiast od końca XIX wieku przeradza się on w koncepcję walki z innymi w imię egoistycznie rozumianego „interesu narodowego”. Jego filozoficzną podbudowę stwarzał darwinizm społeczny, charakteryzujący się pojmowaniem życia społecznego w kategoriach bezwzględnej walki jako podstawowego motoru rozwoju historycznego.
Z krytyką nacjonalizmów rozwijających się w Europie w początkach XX wieku wystąpił Benedykt XV. Już u progu swego pontyfikatu w 1914 dostrzegał w nich zarzewie konfliktu międzynarodowego, jakim był wybuch I wojny światowej. W encyklice na rozpoczęcie pontyfikatu w 1914 papież pytał retorycznie: „Gdy się widzi jak jedni w drugich zajadle godzą, czyż można wierzyć, że są bliźnimi, że są członkami jednaj społeczności ludzkiej?”. Nacjonalizmowi przeciwstawiał prawdę o powszechnym braterstwie ludów, która powinna być fundamentem pokoju.
Krytyka idolatrii nacjonalistycznej
Zdecydowanym krytykiem nacjonalizmu był Pius XI – najwybitniejszy papież dwudziestolecia międzywojennego, któremu przyszło mierzyć się z silnymi wówczas w Europie ruchami nacjonalistycznymi.
W pierwszych latach swego pontyfikatu papież Ratti skrytykował idee formułowane przez francuskiego myśliciela Charlesa Maurrasa – twórcy „Action Française”. Maurras, mimo że był agnostykiem, akcentował pozycję Kościoła jako niezbędnego fundamentu cywilizacyjnego i jako instytucji nierozerwalnie złączonej z monarchią. Kościół postrzegał jednak przede wszystkim w wymiarze politycznym, jako narzędzie, które winno zapewnić niezbędny ład społeczny. Takie rozumienie Kościoła, któremu towarzyszyła słynna formuła Maurrasa: „La politique d’abbord” (polityka przede wszystkim), spotkało się z krytyką ze strony Świętego Oficjum. W 1926 jej autor został ekskomunikowany, a pisma Maurrasa i Akcji Francuskiej trafiły na Indeks Ksiąg Zakazanych Kościoła katolickiego.
Warto podkreślić, że Pius XI, doskonale znając polskie realia, gdyż jako abp Achille Ratti był tu nuncjuszem, krytycznie patrzył na przyjmowanie przez polskich duchownych mandatów poselskich i na związki dużej części spośród nich z Narodową Demokracją. To właśnie m.in. dlatego wypromował na urząd prymasa Polski mało wcześniej znanego biskupa śląskiego, Augusta Hlonda, który te sprawy postrzegał podobnie jak papież.
Pius XI ostro krytykował także włoski faszyzm, z którym Kościół był w sporze na terenie Włoch, a następnie rodzący się faszyzm niemiecki. Nacjonalistyczna ideologia włoskiego faszyzmu miała charakter laicki, a Mussolini stworzył go na gruncie filozofii uznającej za najwyższą wartość silne i autorytarne państwo. Charakteryzowała go pogarda dla demokracji, niechęć wobec marksizmu, idea solidaryzmu społecznego, antysemityzm i poparcie idei państwowego elitaryzmu. Pius XI traktował tę nową ideologię jako rodzaj bałwochwalstwa i napiętnował ją w encyklice o Akcji Katolickiej: „Non abbiamo bisogno” z 1931 r.
Znacznie dalej szła niemiecka ideologia narodowego socjalizmu, w której naród (postrzegany przez pryzmat rasy) był wartością nadrzędną, uznając za jedyne prawo to, co jemu przynosi pożytek. Nazistowski kult siły w połączeniu z ostrym antysemityzmem prowadził do pogardy wobec chrześcijaństwa jako religii słabych, opartej na wątkach semickich. Absolutyzując ideę wielkiego narodu, wychowanie narodowe przeciwstawiano zatem wychowaniu religijnemu.
Pius XI zdecydowanie odrzucił tę ideologię opartą na tych założeniach. W swej słynnej encyklice „Mit bernnender Sorge” z 1937 stwierdził, że ten „kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, (…) albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga”.
Próby chrystianizacji nacjonalizmu
Ruch nacjonalistyczny inaczej kształtował się jednak w takich tradycyjnie katolickich krajach jak Polska czy Hiszpania, choć i tam skrajne jego przejawy budziły obawy hierarchii kościelnej. Warto zauważyć, że liderzy idei narodowej w tych krajach ulegali z biegiem czasu stopniowej „katolicyzacji”. Najlepszym dowodem jest ewolucja myślenia Romana Dmowskiego – przywódcy polskiego obozu narodowego. Młody Dmowski w książce „Myśli nowoczesnego Polaka” z 1908 r., odwołując się do idei politycznego darwinizmu, pisał, że stosunek jednostki do narodu winien leżeć poza sferą etyki chrześcijańskiej. Ale już w 20 lat później w broszurze: „Kościół, naród, państwo” stwierdził, że „katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie”. Dodawał zatem, że „usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła jest niszczeniem samej istoty narodu”. Z tego powodu polski ruch narodowy miał zdecydowanie katolicki charakter i pod takimi sztandarami starał się występować.
Rodziło to z kolei tendencję do instrumentalizacji Kościoła, w szczególności przez pokolenie młodych endeków, gromadzących się w Młodzieży Wszechpolskiej, a później w ruchach narodowo-radykalnych. W naturalny sposób budziło to obawy tej części hierarchii z prymasem Hlondem na czele, która odcinała się od endecji. Do ostrego sporu między prymasem a Młodzieżą Wszechpolską doszło przy organizacji pielgrzymek akademickich na Jasną Górę, połączonych ze ślubowaniami w 1936 r.
W Hiszpanii z kolei w latach trzydziestych XX wieku wśród tamtejszych nacjonalistów narodziła się idea „obrony hiszpańskości” stwierdzająca, że naród hiszpański powstał „właśnie po to, aby nieść światu znak krzyża”. Przedstawiciele tego nurtu określali Hiszpanię mianem „nowożytnego Izraela”, wyjaśniając, że „misja ludów hiszpańskich polega na nauczaniu wszystkich ludów ziemi, że mogą zostać zbawieni i że ten zaszczyt zależy tylko od ich wiary i woli” (Defensa de la Hispanidad, 1931). Z idei tych korzystał później obficie gen. Franco.
O Europę bez nacjonalizmów
Papież Pius XII w powojennych warunkach, gdy rozpoczynano budowę nowej architektury stosunków międzynarodowych w oparciu o ideę zjednoczonej Europy, przestrzegał przed powielaniem starych nacjonalistycznych błędów. Jego zdaniem narody Europy nie powinny wracać do modelu państwa, które jest zamknięte w sobie. Wskazywał przy tym, że w ówczesnych okolicznościach idea państwa nacjonalistycznego stanowić może zagrożenie dla pozostałych narodów. Dlatego zdecydowanie popierał ideę integracji Europy, formułowaną wówczas przez znamienitych katolików: Roberta Schumanna, Konrada Adenauera czy Alcide de Gasperiego.
Sobór Watykański II
Przed pokusą instrumentalnego wykorzystania nacjonalizmu do realizacji określonych celów politycznych zdecydowanie ostrzegał Sobór Watykański II oraz wystąpienia Jana XXIII i Pawła VI. Sobór ten w swym nauczaniu społecznym, wyrastającym z chrześcijańskiego personalizmu, zdecydowanie wspierał idee uniwersalizmu katolickiego, wolności religijnej, pluralizmu, zasadę godności osoby ludzkiej oraz koncepcję autonomii wspólnoty religijnej i politycznej. Taka wizja obecności Kościoła w świecie współczesnym stanęła w opozycji do wszelkich – wysuwanych wcześniej przez środowiska narodowe, nawet te najbardziej katolickie – idei budowy „katolickiego narodu” czy „katolickiego państwa” w oparciu o sojusz Kościoła z ruchami nacjonalistycznymi.
Według św. Jana XXIII istotne znaczenie dla zbudowania właściwych stosunków między narodami mają zasady: prawdy, sprawiedliwości, solidarności, wolności i miłości. W ich świetle wszystkie narody są równe i suwerenne. A dysproporcje potencjałów między narodami żadną miarą nie mogą być podstawą do podporządkowania słabszych czy do powiększenia swego stanu posiadania na drodze podbojów, wyzysku czy ucisku innych narodów. Powstające spory, wzajemne uprzedzenia czy wrogość między narodami – zdaniem papieża Roncallego – należy rozwiązywać nie zbrojnie, lecz na drodze dialogu, porozumień i układów (Pacem in terris, 80).
Papież ten, choć uznawał pojęcie „narodowego dobra wspólnego”, to zarazem przypominał, że nie może być ono oddzielone od „dobra wspólnego” całej wspólnoty ludzkiej. W tym świetle skrajne doktryny nacjonalistyczne postrzegał jako przeszkody w procesie budowania porządku międzynarodowego na gruncie powszechnego prawa moralnego.
Wkład Jana Pawła II
Koncepcję personalizmu opartą na idei godności osoby ludzkiej rozwinął szczególnie Jan Paweł II. Z tego powodu – podkreślał – należy „odrzucić koncepcje i praktyki, (…) które traktują naród i państwo jako rzeczywistość samoistną i stawiają je ponad wszelkimi innymi wartościami” (Orędzie na Światowy Dzień Pokoju z 2000 r.). A źródło groźnych skutków nacjonalizmów dostrzegał w błędnej koncepcji osoby ludzkiej oraz związanego z nią fałszywego rozumienia ludzkiej wolności. Papież z Polski ostro przeciwstawiał nacjonalizmowi pojęcie patriotyzmu, traktując ten drugi jako naturalną miłość i przywiązanie do ojczyzny. Ale – podkreślał – winna ona wiązać się również z akceptacją innej tożsamości u sąsiadów bądź mniejszości narodowych.
Papież Wojtyła pojmował „polskość” znacznie bardziej w kontekście kulturowym niż etnicznym. Mówił o tym m.in. w siedzibie UNESCO w Paryżu w 1982 r.: „Jestem synem narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego sąsiedzi wielokrotnie skazywali na śmierć, a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród – nie biorąc za podstawę przetrwania jakichkolwiek innych środków fizycznej potęgi jak tylko własna kultura, która się okazała w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg”.
Szczególnie wiele miejsca Jan Paweł II poświęcił rozważaniom na ten temat na kartach swej książki „Pamięć i tożsamość”. Pokazuje w niej, jak etymologicznie pojęcia związane z ojczyzną i z narodem ściśle wiążą się z pojęciem najbliższej rodziny. „Ojczyzna to poniekąd to samo, co ojcowizna” – wyjaśniał, „naród” natomiast wywodzi się od słowa „ród”, ono zaś od „rodzić”. A zatem patriotyzm to miłość do ojczyzny, która wchodzi w zakres czwartego przykazania i przeciwstawia się nacjonalizmowi. Dlatego krytykował nacjonalizm, gdyż charakteryzuje się on tym, że „uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych”. Patriotyzm natomiast – podkreślał Ojciec Święty – „jako miłość ojczyzny przyznaje wszystkim innym narodom takie same prawo jak własnemu, a zatem jest drogą do uporządkowania miłości społecznej”.
Warto przypomnieć, że bliskie myśleniu Jana Pawła II – choć z nieco innym rozłożeniem akcentów – było pojmowanie narodu przez kard. Stefana Wyszyńskiego. Prymas Tysiąclecia ujmował naród jako jedną z tych najbardziej podstawowych wspólnot, w których kształtuje się tożsamość człowieka i które pomagają mu w rozwoju. Ostrzegał przy tym przed wypieraniem pojęcia narodu ze świadomości, gdyż dla każdego winno ono stanowić istotny punkt odniesienia. W czasach niewoli wzywał więc do moralnego odrodzenia narodu, czemu miała służyć m.in. Wielka Nowenna i Jasnogórskie Śluby Narodu. Towarzyszyła temu nadzieja – obecna zresztą w polskim myśleniu od czasów wileńskich filomatów – zakładająca, że odrodzenie moralne narodu i zawierzenie Bogu służyć będą w dalszej konsekwencji odzyskaniu utraconej niepodległości.
Dzisiejsze spory polskie
Mając na uwadze spór Kościoła z nacjonalizmem, trwający już ponad 100 lat, łatwo jest zrozumieć obecne wyczulenie na tym punkcie polskiego episkopatu. Dotyczy to szczególnie kontekstu odradzających się dziś nurtów o obliczu nacjonalistycznym, dążących do przywrócenia tego sposobu myślenia i towarzyszących temu prób skorzystania z „parasola” Kościoła.
W trakcie obchodów 1050. rocznicy Chrztu Polski 3 maja na Jasnej Górze abp Stanisław Gądecki ostrzegał przed błędnym pojmowaniem patriotyzmu, gdyż – jak wyjaśniał – „autentyczny patriotyzm nie zna nienawiści do nikogo”. Apelował, aby naturalna i pozytywna miłość do narodu i wyczulenie na potrzebę obrony ojczyzny nie wyrodziły się w nacjonalizm. Dlatego też jako przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wyraził dezaprobatę dla „wykorzystywania świątyń do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej”, o czym wspomniał po odprawieniu przez ks. Jacka Międlara Mszy św. dla członków Obozu Radykalno-Narodowego 19 kwietnia w Białymstoku.
Z kolei prymas Polski abp Wojciech Polak ostrzegał we wrześniu na Forum Ekonomicznym w Krynicy przed nacjonalizmem bądź fundamentalizmem, które usiłują „wkradać się” w chrześcijaństwo. Przyznał, że „aprobata dla tego stylu myślenia nie tylko jest niewłaściwa, ale wręcz heretycka”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.