Drukuj Powrót do artykułu

Kościół na Kubie odradza się – rozmowa o pielgrzymce Benedykta XVI

04 kwietnia 2012 | 07:42 | mj / rk Ⓒ Ⓟ

Jana Pawła II Kubańczycy pokochali, a Benedykta XVI wysłuchali – mówi w rozmowie z KAI ks. Mieczysław Puzewicz z Lublina, który uczestniczył w niedawnej podróży apostolskiej papieża na Kubę.

Jego zdaniem „Benedykt XVI nie porywa w sensie emocjonalnym. On przybywa, żeby głosić, proklamować prawdy wiary. W jego wystąpieniach jest niewiele odniesień do aktualnej sytuacji w danym kraju, w przypadku Kuby też tego nie było”. – Ale może to jest różnica stylu pontyfikatu? – zastanawia się znany duszpasterz młodzieży. Dzieli się także wrażeniami odwiedzin wspólnot katolickich na Kubie.

Rozmowa z ks. Mieczysławem Puzewiczem, uczestnikiem pielgrzymki Benedykta XVI na Kubę.

– Jakie znaczenie miała wizyta Benedykta XVI dla Kościoła na Kubie?

– Trzeba pamiętać, że Kościół na Kubie był przez całe lata bardzo mocno prześladowany. Jego rola była zmarginalizowana, o czym świadczy likwidacja seminariów duchownych i pozostawienie tylko jednego pod dużymi restrykcjami, próba zapanowania nad powołaniami, przyjęcie ustawy o Kubie jako państwie ateistycznym. Kolejne pokolenia na wyspie rosły w świadomości, że Kościół jest reliktem i wrogiem systemu, który razem budowali bracia Castro. I nagle nastąpił przełom roku 1998, wizyta Jana Pawła II, kiedy dyplomacja watykańska postarała się o pewne prawa dla Kościoła: o przywrócenie dnia wolnego w Boże Narodzenie, ale także o zgodę na otwarcie wielu świątyń, na powstawanie parafii, na wydawanie wewnętrznych pism.

Kościół w społeczeństwie w dużej mierze przenikniętym ideologią socjalizmu, według której wiara jest sprzeczna z naukowym materializmem, odradza się dopiero od 14 lat. Dlatego wizyta jego zwierzchnika, papieża, była ważna. Zadekretowanie Wielkiego Piątku jako dnia wolnego jest też na pewno odczytywane jako zwycięstwo Kościoła.

Ważne było także nauczanie Ojca Świętego, choć zastanawiam się, czy momentami nie za trudne. To była teologicznie wyrafinowana katecheza, ale na pewno potrzebna ludziom, których nie miał kto uczyć wiary.

Kościół hierarchiczny pozostaje w specyficznym układzie współpracy z rządem kubańskim, w efekcie którego stara się ograniczać swoje oddziaływanie do sprawowania kultu, katechezy, przygotowania do sakramentów. Co oznacza zresztą mnóstwo pracy, bo na Kubie jest wielu ludzi bez sakramentów inicjacji. Potrzeba katechetów jest bardzo wyraźna.

– Jak Benedykt XVI był odbierany przez zwykłych Kubańczyków?

– Myślę, że naród poczuł się bardzo dumny. Z czego mogą być dumni ludzie, którzy żyją w skrajnej biedzie, nieporównywalnej do tej, w jakiej my żyliśmy w czasach komuny? W tej biedzie, gdzie mięso się je raz na tydzień, bo na więcej nie stać, gdzie żyje się z miesiąca na miesiąc, ta wizyta na pewno była powodem do dużej dumy. Papież przyjechał do nas, a nie do większych i zamożniejszych krajów, które są dookoła.

Odbiór wizyty był zróżnicowany: przypomnijmy, że władza wprowadziła nakaz uczestnictwa, pojawiły się listy obecności, odmowa wpisania się na państwową listę i zajęcia określonego sektora była niemile widziana. Podejrzewam – tak zresztą oceniano – że mały entuzjazm tłumu na Placu Rewolucji w Hawanie wynikał właśnie z administracyjnego nakazu partii, wzywającego do uczestnictwa w wydarzeniach pielgrzymki.

Z kolei ci, którzy są związani z Kościołem czy uczestniczą w życiu wspólnot kościelnych, na pewno przychodzili z radością, poza tym – praktycznie cała Kuba oglądała wizytę w telewizji, były transmisje ze wszystkich spotkań. Trzeba dodać, że władza się przy tym promowała, zwłaszcza Raúl Castro, nadskakujący Benedyktowi XVI.

Trudno więc mówić o jednolitym odbiorze. Jednak sam fakt, że ludzie są razem i razem mogą coś duchowego przeżyć, rodzi pewną nową jakość. Trudno w tej chwili oceniać, jakie będą owoce, ale ufam, że one z czasem się pojawią.

– Mówił ksiądz o Kościele hierarchicznym, w jakiś sposób współpracującym z władzą, a jaki jest na Kubie Kościół świeckich?

– Po pierwsze opozycja kubańska ma charakter chrześcijański, katolicki. „Convivencia” Dagoberto Valdesa to ruch ściśle oparty na katolickiej nauce społecznej, Chrześcijański Ruch Wyzwolenia Kuby Oswaldo Payi też nie ukrywa inspiracji ewangelicznych, podobnie Damy w Bieli, żeby wspomnieć tylko znaczące środowiska opozycyjne. Te ruchy akurat nie mają poparcia środowiska kościelnego, powiedziałbym nawet, że są trochę solą w oku, bo nazywają siebie Kościołem i reżim zawsze może tego użyć jako karty przetargowej.

Fenomenem są na pewno wspólnoty, które powstają najczęściej przy zakonach. Te, które mogłem poznać, są bardzo łapczywe, jeśli chodzi o wiarę, o życie modlitewne, ale także, co jest piękne i wkład lubelskiego środowiska duszpasterstwa jest tu ewidentny, otworzyły się na swoich braci i siostry, pogrążonych w biedzie. Praca z dziećmi, młodzieżą, osobami starszymi czy chorymi, to piękne świadectwo, że z miłością do Boga jest mocno związana miłość do ludzi. [Środowisko duszpasterstwa młodzieżowego w Lublinie przez kilka lat organizowało wyjazdy na Kubę wspierające tamtejsze wspólnoty młodzieżowe – KAI].

Na Kubie spotkałem dobrze działające duszpasterstwa młodzieży i duszpasterstwa dzieci. Myślę, że w tym należy upatrywać siły dla Kościoła kubańskiego na przyszłość, jeśli zdoła tych ludzi wychować.

– Czy rolę Kościoła na Kubie można porównywać do roli, jaką odgrywał Kościół w czasach komunizmu w Polsce?

– Nie, bo musimy pamiętać, że Kościół w czasach Fulgencio Batisty (w latach 40. i 50.) i wcześniej był jednak mocno powiązany z władzą. Rewolucja kompletnie to przecięła i chyba Kościół na Kubie dopiero się uczy bycia z ludem. To może być dla niego szansa.

Chciałbym podkreślić rolę środowiska, jakie tworzy Dagoberto Valdes, w latach 1999-2005 członek Papieskiej Rady „Iustitia et Pax”. Jego próba formowania elit katolickich jest czymś naprawdę pięknym. Jest to praca z ludźmi wymagająca dużo czasu, ale fakt, że postawił na społeczeństwo obywatelskie, na formowanie świeckich odpowiedzialnych za swój naród, jest niezwykły. Zwłaszcza, że elity intelektualne Kuby są daleko od Kościoła. We wspólnotach kościelnych gromadzą się ludzie biedni, na razie nie ma mowy, żeby ciągnęły tam elity. Słyszałem o kilku przypadkach, które mogłyby świadczyć, że sytuacja trochę się zmienia, ale generalnie ludzi ze świata nauki, którzy partycypują w błogostanie reżimu, w Kościele się nie zobaczy. Katolik nadal nie zrobi na Kubie kariery w życiu społecznym, politycznym, chyba że będzie praktykował w sposób ukryty.

– Jak wygląda sytuacja duchowieństwa na wyspie?

– Duchowieństwo diecezjalne jest nieliczne, czasami ksiądz musi obejmować swoją opieką kilka parafii. Przed Wielkanocą kapłan przyjeżdża do poszczególnych kościołów, konsekruje dużą puszkę komunikantów, a całe święta obsługuje kleryk albo diakon stały, który rozdziela komunię świętą, prowadzi nabożeństwo i modlitwy. W tym roku zostanie wyświęconych tylko pięciu diakonów.

Jest też kwestia ekonomiczna: wspólnoty nie są w stanie same utrzymać proboszcza, potrzebowałyby do tego zewnętrznego wsparcia.

Druga rzecz to kwestia limitów ustanowionych przez władze dla duchownych spoza wyspy, którym reżim pozwala na pracę na Kubie, w zależności od tego jak dobrze dana diecezja współpracuje z rządem. Preferowane są kraje Ameryki Południowej, hiszpańskojęzyczne. Istnieje duża szansa, że taki ksiądz będzie miał wsparcie albo ze swojego zakonu, albo ze swojej ojczyzny. Sytuacja przypomina położenie naszych księży pracujących na Ukrainie lub w Kazachstanie, którzy otrzymują pomoc z Polski.

– Był Ksiądz uczestnikiem wielu pielgrzymek Jana Pawła II, czym obecna pielgrzymka papieska różniła się od tamtych?

– Tym, czym zasadniczo różnią się pielgrzymki Benedykta XVI od podróży apostolskich Jana Pawła II. Benedykt XVI nie porywa w sensie emocjonalnym. On przybywa, żeby głosić, proklamować prawdy wiary. W jego wystąpieniach jest niewiele odniesień do aktualnej sytuacji w danym kraju, w przypadku Kuby też tego nie było. Ośmielę się powiedzieć, że Jana Pawła II Kubańczycy pokochali, a Benedykta XVI wysłuchali. Ale może to jest różnica stylu pontyfikatu?

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.