Drukuj Powrót do artykułu

Kościół nad Dniestrem i Prutem

29 sierpnia 2017 | 09:55 | Kiszyniów / pb / wer Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. pixabay.com

Gdy Pan Bóg rozdzielał między ludzi Ziemię, Mołdawianka się spóźniła, więc Pan Bóg powiedział jej: „Weź sobie kawałek raju”. Taką opowieść przywołuje pracująca w Benderach s. Justyna Jarowa z bezhabitowego Zgromadzenia Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi.

Rzeczywiście, położona nad Dniestrem i Prutem Mołdawia może się podobać. Składa się bowiem z równin pociętych rzecznymi dolinami i wąwozami, a także wielobarwnych pól uprawnych. Nie brakuje na nich również winorośli, z których pochodzą m.in. słynne wina z „podziemnych miast” w Cricovej i Mileştii Mici – ciągnących się kilometrami piwnic, w których wino (pierwszorzędnej jakości!) leżakuje w wielkich beczkach.

To tu, nad Dniestrem kończyła się kiedyś I Rzeczpospolita. Z tamtych czasów pozostały twierdze obronne, np. w Sorokach i Benderach, a także nieliczne kościoły, np. w Raszkowie. Z kolei świadectwem chrześcijańskiego, głównie prawosławnego, charakteru tych ziem, są przydrożne kapliczki z ikonami krzyża.

Między Rumunią a Rosją

Wprawdzie istnieje przekaz o działalności św. Andrzeja Apostoła na terenie dzisiejszej Mołdawii, ale chrześcijaństwo tradycji prawosławnej zaczęło tu przenikać dopiero od XI-XII w. Zaś katolicyzm zawitał na te ziemie w XIII w. Swe misje prowadzili tu franciszkanie i dominikanie.

Jednak istniejące od końca XIV w. hospodarstwo mołdawskie szybko znalazło się pod zwierzchnictwem muzułmańskiego Imperium Osmańskiego. W XIX w. besarabska część Mołdawii, pokrywająca się w większości z terytorium dzisiejszego państwa, została włączona do Rosji (z kościelnego punktu widzenia wchodziła w skład diecezji tyraspolskiej z siedzibą w Saratowie). Reszta hospodarstwa weszła w skład nowo powstałej Rumunii, z którą Mołdawia związana jest tradycją, kulturą i językiem.

Czytaj także: Mołdawski biskup prosi o księży z Polski

W czasach ZSRR Kościół był prześladowany, a świątynie pozamieniano na magazyny. W całej Mołdawii pracował tylko jeden ksiądz – „proboszcz” całej Mołdawii (najdłużej – ks. Bronisław Chodanionek w latach 1949-73), podległy administratorom apostolskim w Rydze na Łotwie. Władze pozwoliły mu jedynie na odprawianie Mszy w cmentarnej kaplicy w Kiszyniowie. Ale on, działając nielegalnie, jeździł po całej Mołdawii.

Kościół katolicki zaczął odradzać się pod koniec lat 80. XX w. W 1990 r. przyjechał do Kiszyniowa 29-letni rumuński ksiądz z diecezji Jassy, Anton Coşa. Trzy lata później został on administratorem apostolskim Mołdawii, w 1999 r. biskupem, a w 2001 r. ordynariuszem nowo utworzonej diecezji kiszyniowskiej, obejmującej cały kraj, w tym także separatystyczne Naddniestrze, które w 1990 r. oderwało się od Mołdawii i ogłosiło niepodległość, nieuznawaną przez żadne państwo na świecie.

W diecezji jest obecnie 20 parafii i 26 księży. Działają zgromadzenia zakonne: cztery męskie i osiem żeńskich. Najwięcej jest tam sercanów (siedmiu księży i jeden brat zakonny), dlatego bp Coşa żartuje, że kieruje „sercańską diecezją”, a Naddniestrze nazywane bywa przez katolików „republiką sercańską”, gdyż pracują tam wyłącznie duchowni z tego instytutu zakonnego. Wierni mówią po rumuńsku, rosyjsku, polsku, ukraińsku, więc parafie dostosowują się do swoich wiernych, aby każdy czuł się w kościele jak w domu. Bywa, że poszczególne części jednej Mszy są odprawiane w różnych językach.

Ungeni – ksiądz na misjach

Proboszcz parafii św. Anny w Ungeni przy granicy z Rumunią ks. Krzysztof Płonka chciał być misjonarzem w Ameryce Południowej. Nic więc dziwnego, że nosi słomkowy kapelusz i popija yerba mate. Jego 30 parafian to ludność napływowa, gdyż nigdy wcześniej nie było tam kościoła ani katolików. Na Msze przychodzi jedna trzecia jego „małej trzódki”, choć w święta bywa, że nawet 20 osób. Praca duszpasterska w Ungeni (a w dużej mierze w całej Mołdawii) polega głównie na szukaniu katolików jednego po drugim. Żyją w rozproszeniu, nie zawsze się ujawniają, czasem dopiero dzieci przychodzi do księdza, by prosić o pogrzeb zmarłej matki-katoliczki.

Pochodzący z archidiecezji katowickiej ks. Krzysztof na początku stawiał głównie na pracę z dziećmi, by poprzez nie dotrzeć do rodziców; jeszcze niedawno skosił przylegającą do parafialnego płotu łąkę, by stworzyć na niej boisko do koszykówki. Teraz jednak widzi, że konieczna jest praca ze średnim pokoleniem Mołdawian. Przydałyby mu się siostry zakonne – czeka na nie gotowe do zamieszkania piętro plebanii. Mogłyby zajmować się dziećmi, a także odwiedzać chorych w domach. – Nie wyjadę stąd, dopóki nie stworzę hospicjum – deklaruje ks. Płonka. Ponieważ mieszkańcy na razie nie rozumieją tej idei, chciałby z pomocą sióstr lub wolontariuszy stworzyć najpierw hospicjum domowe, a dopiero potem stacjonarne, które mogłoby się mieścić w opuszczonym budynku, stojącym na sąsiedniej posesji.

Burza pomysłów w głowie energicznego kapłana obejmuje nie tylko sprawy czysto kościelne. Chciałby on np. doprowadzić do postawienia obelisku upamiętniającego przypadającą w 2020 r. 400. rocznicę bitwy pod Cecorą. Jego zdaniem bitwa ta była początkiem schyłku I Rzeczypospolitej. Na polach nad Prutem, na terenie jego parafii, wciąż można dopatrzyć się śladów po wałach obronnych wojsk polskich.

Skulany – domowa kaplica

Parafia w Ungeni ma także filię w odległych o niespełna 20 km Skulanach. Kaplica położona na skraju malowniczej wsi może się poszczycić nie tylko wezwaniem św. Jana Pawła II, ale także jego relikwiami – włosami, podarowanymi przez jego byłego sekretarza, abp. Mieczysława Mokrzyckiego ze Lwowa.

Zresztą kult świętych to „specjalność” mołdawskich parafii. Można w nich modlić się m.in. przed relikwiami św. Szymona Judy Apostoła (pozyskane z zamykanego kościoła w Niemczech), św. Klemensa Rzymskiego, św. Franciszka z Asyżu, św. Teresy z Lisieux, jej rodziców św. Zelii i św. Ludwika Martinów, św. Józefa Pelczara, św. Faustyny Kowalskiej…

Czytaj także: Ilu chrześcijan żyje na Bliskim Wschodzie?

Kaplica w Skulanach została ukończona dopiero w 2016 r. Wcześniej, od 1994 r. katolicy zbierali się na modlitwę w domach, otoczonych owocowymi sadami (świetne, słodkie wiśnie!). W jednym z nich, u państwa Galiny (Polki) i Michaia (Rumuna) Galiców do dziś wisi wieczna lampka – pozostałość po domowej kaplicy, w której przez lata oprawiano Msze.

Styrcza – „mała Warszawa”

Styrcza to polska wioska, „mała Warszawa”, założona w drugiej połowie XIX w. Wieść gminna niesie, że osiedlili się tam potomkowie powstańców styczniowych, wygnani na Ukrainę, którzy przybyli tu w poszukiwaniu lepszej ziemi uprawnej. Dokumenty poświadczają obecność Polaków od 1896 r. Z 1899 r. pochodzi akt własności wioski – jego fotokopię pokazuje przybyszom Stanisław Górski, który w domu rodzinnym swojej matki prowadzi małe muzeum, gromadzące przedmioty i dokumenty z przeszłości Styrczy. Zaprasza też do swego gospodarstwa agroturystycznego Bocianie Gniazdo.

Problemem Styrczy, tak jak całej Mołdawii jest emigracja zarobkowa. We wsi zamieszkana jest tylko 1/3 domów, kolejna 1/3 to zamieszkałe tylko w weekendy i w czasie wakacji dacze przybyszów z miast, a pozostała 1/3 stoi pusta. Tamtejszy kościół, zbudowany w dwudziestoleciu międzywojennym, został przez władzę radziecką zabrany. Do dziś starsi mieszkańcy pamiętają, że stały w nim motory. Z kolei plebania była siedzibą szkoły nauki jazdy. Dziś w Styrczy stoi murowany kościół Matki Bożej Różańcowej.

Administrator parafii w Styrczy i sąsiednich Głodzianach, ks. Stanisław Obreja, pochodzący z rodziny o polskich korzeniach, mówi, że we wsi jest obecnie 200-250 mieszkańców, z których 130-140 jest katolikami. Na niedzielne Msze przychodzi 40-60 osób: starsi głównie na odprawiane po polsku, młodsi zaś – po rosyjsku. Jest też cerkiew i zbór, dlatego niektórzy mówią o Styrczy, że jest „Europą w pigułce”.

Polacy żyją już jak Mołdawianie. Tradycyjny folklor zanika, choć wciąż obchodzone są Wigilia czy andrzejki. Pochodzący ze Styrczy ks. Wasilij Kochanowski wspomina zwyczaj chodzenia dzieci i młodzieży z kolędą, za którą w zamian otrzymywały pieniądze od gospodarzy. Za lokalną, styrczańską, pięciozwrotkową kolędę po polsku „Dziś nam stała się nowina” dostawało się najwięcej. Starsi płakali, gdy ją słyszeli. Za kolędy po rumuńsku i rosyjsku otrzymywało się słodycze.

Ryszkany – potrzebni księża

Ryszkany to parafia, w której więcej jest baptystów niż katolików. Ale jedni i drudzy mają te same problemy: starzejący się wierni, mało ludzi młodych, niewiele osób przychodzi do kościoła. Tutejszy kościół katolicki nosi wezwanie Miłosierdzia Bożego (tak życzyli sobie sponsorzy z Irlandii), zaś parafia – św. Franciszka. Dotychczas posługiwali tu rumuńscy franciszkanie. Ale ze względu na małą liczbę wiernych (na Msze przychodzi siedem osób), w obszernym, trzypoziomowym klasztorze, przylegającym do świątyni, mieszkało ich tylko dwóch, co łamało zakonną regułę, która stanowi, że powinno ich być przynajmniej pięciu. Dla tylu ojców nie byłoby tu pracy, więc władze zakonne podjęły decyzję o wycofaniu franciszkanów z Ryszkan.

Dlatego bp Coşa poszukuje chętnych do objęcia tej i dwóch innych placówek, obsługiwanych przez tamtejszych franciszkanów: w Kupczinach, gdzie bywa, że na Mszę przychodzą zaledwie cztery osoby, i w Oknicy, gdzie gromadzi się ich nie więcej niż dziesięć. Część katolików z Oknicy przechodzi przez granicę na Mszę do pobliskiej parafii na Ukrainie, skąd zresztą pochodzą. (Podobnie jest w Kagule na południu Mołdawii – tamtejsi wierni jeżdżą na Msze do niedalekiego Gałacza w Rumunii, nie posyła się więc do nich księdza z odległego Kiszyniowa).

Czytaj także: Rosyjskie prawosławie dziś

Nic więc dziwnego, że ordynariusz najchętniej posłałby do Ryszkan kapłanów z Polski, charakteryzujących się duchem misyjnym. Tym bardziej, że w należących do tej parafii Sorokach zawiązała się wspólnota polska, zainteresowana Mszami w ojczystym języku.

Bielce – wspólnota wspólnot

Bielce to znane z przedwojennej piosenki „miasteczko Bełz”. Katolicki kościół pw. Świętych Archaniołów stoi w samym centrum tej miejscowości. Spośród tysiąca katolików na niedzielne Msze przychodzi 200-250 osób. Jest też 300 starszych pań, które chętnie by uczestniczyły w nabożeństwach, ale prawie już nie opuszczają domów. Działają tam różne wspólnoty: Żywy Różaniec, Legion Maryi, Odnowa z w Duchu Świętym, Ruch dla Lepszego Świata, promujący program posoborowej odnowy parafii. W procesji Bożego Ciała uczestniczy spora grupa ministrantów i bielanek.

Choć większość wiernych jest rosyjskojęzyczna, to Msze odprawiane są także po polsku, a dwa razy w tygodniu po rumuńsku. Odbywają się również znane w Polsce wizyty duszpasterskie w domach, zwane kolędą. Z tą różnicą, że w Bielcach w jednej rodzinie spędza się około 40 minut – informuje wikariusz ks. Wasilij Kochanowski.

Opowiada też o działalności miejscowej Caritas (np. przed świętami organizowane są zbiórki produktów przed sklepami). Stanowi ona płaszczyznę do spotkania z prawosławnymi. W Bielcach kontakty ekumeniczne układają się na tyle dobrze, że miejscowy biskup prawosławny był obecny na tamtejszych katolickich obchodach 1050. rocznicy chrztu Polski.

Ks. Kochanowski zaangażowany jest w prace diecezjalnej Akademii Teologicznej. Ten latający uniwersytet przygotowuje świeckich współpracowników duszpasterskich. Uczestniczą oni w wykładach z Pisma Świętego, teologii, zagadnień moralnych. Przez trzy lata zajęcia odbywały się w Bielcach, przez trzy w Kiszyniowie, a na kolejne trzy przeniosą się do Naddniestrza.

Raszków – zaplecze rekolekcyjne

Malowniczo położony nad Dniestrem Raszków to miejscowość dobrze znana miłośnikom „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. W pobliskim Czarcim Jarze, który do dziś pokazują mieszkańcy, Horpyna więziła Helenę Kurcewiczównę, a wśród gruzów miasteczka Azja Tuhaj-bejowicz został wbity na pal.

To tu znajduje się najstarszy katolicki kościół na terenie Mołdawii, zbudowany w drugiej połowie XVIII w. Nosi wezwanie św. Kajetana. Jeszcze na początku XX w. do parafii należało 30 wsi. W czasach radzieckich świątynia była zamknięta, dopiero od lat 90. znów są tam księża i Msze. Pierwszymi parafianami było 14 dzieci i rodzice księdza z pobliskiej wsi Słoboda. Obecnie jest około 60 aktywnych parafian.

Bardzo prężnie działa tamtejsza Caritas, zatrudniająca 14 pracowników. Jej działalność finansuje głównie Caritas Austria. Do charytatywnej stołówki na obiady przychodzi codziennie prawie cała miejscowa szkoła – około setki dzieci. Po południu otrzymują one pomoc w odrabianiu lekcji. Prawosławne dzieci (których jest 90 proc.) chodzą tam, oczywiście, za zgodą swoich rodziców. Jest też centrum medyczne. Trzy pielęgniarki odwiedzają w domach osoby starsze, chore, samotne.

Czytaj także: Dzieci umierają z głodu – Caritas proponuje konkretną formę pomocy

Pomoc charytatywna, świadczona przez Kościół jest bardzo potrzebna w niezbyt zasobnym społeczeństwie mołdawskim. Wytwarza to jednak w ludziach przekonanie, że Kościół katolicki to przede wszystkim organizacja świadcząca pomoc. Dlatego, zdaniem proboszcza ks. Rusłana Pogrebnyja, trzeba podkreślać religijny wymiar obecności Kościoła poprzez Eucharystię, eksponowanie znaku krzyża, modlitwę przed jedzeniem itp.

Zabytkowa świątynia w Raszkowie znajduje się na trasie zwiedzania wielu turystów – oprowadzając ich po kościele duchowny opowiada im nie tylko o historii, ale także o znakach wiary, które się tam znajdują – tabernakulum, obrazie Jezusa Miłosiernego czy Drodze Krzyżowej.

Wokół świątyni znajdują się budynki, będące wspaniałym zapleczem dla przeprowadzania rekolekcji (młodzieżowych czy ignacjańskich) i dla wakacyjnego odpoczynku.

Proboszcz zwozi (i odwozi) dzieci z katolickich rodzin z okolicznych wiosek na katechezę. Dzięki temu w tym roku dziewięcioro z nich przyjęło I Komunię św. Często są to dzieci, którymi opiekują się babcie, bo ojcowie i matki wyjechali „za chlebem”. Z powodu emigracji przez ostatnie siedem lat liczba mieszkańców Raszkowa spadła o połowę. Obecnie wynosi 1700 osób, w większości mających polskie korzenie.

Słoboda – katolicka wioska

Słoboda Raszków uchodzi za najbardziej katolicką wioskę w Mołdawii. W czasach radzieckich mieszkańcy zbudowali w 1977 roku kościół, w którym udało się odprawić tylko jedną Mszę, po czym został zburzony przez władze. Wszyscy, którzy w tym niszczeniu uczestniczyli, zginęli śmiercią tragiczną albo – choć umarli w sposób naturalny – po wielkich cierpieniach.

Parafianie spotykali się na modlitwie w domach. Zgodę na rejestrację wspólnoty katolickiej i budowę kościoła św. Marty uzyskali jeszcze za czasów Michaiła Gorbaczowa. Specjalnie w tym celu jeździli do Moskwy W 1987 r. nowy kościół był gotowy. Jest to rozbudowany dom mieszkalny samotnej prawosławnej, która przekazała go katolikom w zamian za dożywotnią opiekę.

Parafia liczy 950 osób, a w niedzielę na Msze przychodzi ich 300, głównie kobiety, a mało mężczyzn, którzy pojawiają się trzy, cztery razy do roku. Do niedawna więcej Mszy sprawowano po polsku, a od ub.r. po rosyjsku. Pieśni śpiewane są także po ukraińsku.

Parafia jest zagłębiem powołaniowym – mówi proboszcz ks. Marcin Januś. I wylicza, że ze Słobody pochodzi jeden biskup (niedawno zmarły abp Piotr Malczuk z Kijowa), czterech księży diecezjalnych i czterech zakonnych.

Siostry fabryczne (z honorackiego Zgromadzenia Małych Sióstr Niepokalanego Serca Maryi) prowadzą przedszkole, w którym opiekują się 18 dziećmi. Kościół stara się pomagać rodzinie, bo przeżywa ona wielki kryzys w Mołdawii. Na porządku dziennym są aborcje i rozwody. Rodziny rozpadają się głównie z powodu nadużywania alkoholu, ale też w związku z emigracją. W Naddniestrzu jest nieco lepiej o tyle, że notuje się tam większy przyrost naturalny. Dwoje, troje dzieci jest normą, bywa ich nawet czworo.

Rybnica – modlitwy o uzdrowienie

Także w Rybnicy dawny kościół został w czasach radzieckich wysadzony w powietrze. Ocalały z niego tylko relikwie ołtarzowe św. Klemensa Rzymskiego. Nową świątynię konsekrował w 2003 r. kard. Józef Glemp. Kościół św. Józefa sąsiaduje przez płot z okazałą cerkwią.

Ks. Tadeusz Magierowski jest tu proboszczem od 25 lat. Gdy zaczynał, parafia liczyła 600 wiernych, dziś jest ich już tyko 360, gdyż wielu z nich w międzyczasie zmarło lub wyemigrowało. Duchownego wspomagają dwie służebniczki starowiejskie. Także tu działa Caritas, zatrudniająca 11 osób, świadczących pomoc potrzebującym. Jest też kaplica filialna pw. Matki Bożej Fatimskiej w wiosce Iwanowka, gdzie gromadzi się do 20 osób.

Czytaj także: Bielsko-Biała: psychiatrzy, terapeuci i egzorcyści na spotkaniu „Opętanie czy choroba psychiczna?”

Proboszcz w Rybnicy jest jednocześnie diecezjalnym egzorcystą. Jego kościół słynie z modlitw o uzdrowienie, które odbywają się co piątek po wieczornej Mszy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Ludzie podchodzą do ołtarza, klękają, a ks. Magierowski modli się nad każdym z nich z osobna. Uproszono już w ten sposób u Boga m.in. uzdrowienie z nowotworu, a dziecko, które z powodu ciężkiej choroby miało być poddane aborcji, urodziło się zdrowe.

Bendery – miasto świętego proboszcza

W Benderach w dawnym kościele urządzono w czasach radzieckich szkołę sportową, którą ukończył m.in. prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Dlatego proboszcz ks. Władimir Biełokonnyj buduje z wiernymi nową świątynię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Pierwszą Mszę w niezadaszonym jeszcze gmachu bp Coşa odprawił 17 czerwca br. Jednocześnie poświęcił przed kościołem tablicę ku czci zmarłego w opinii świętości polskiego księdza Mikołaja Szczurka. Powstała ona z inicjatywy ambasadora RP w Mołdawii Artura Michalskiego, niezwykle zasłużonego w upamiętnianiu Polaków związanych z tym krajem.

Ks. Szczurek urodził się w 1875 r. w Odessie w ubogiej, lecz bardzo wierzącej rodzinie. Do seminarium duchownego w Saratowie mógł wstąpić tylko dzięki finansowej pomocy bogatego sąsiada, za którego później modlił się w czasie każdej odprawianej Mszy św.

Czytaj także: Uczczono polskiego księdza – opiekuna sierot

Proboszczem w Benderach był dwukrotnie: w latach 1905-1907 i 1922-1939. Żył skromnie, sutannę nosił do czasu, aż była dziurawa. Dla swych parafian stał się miłosiernym ojcem, wrażliwym na potrzebny bliźnich, realizującym w praktyce słowa Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnie uczyniliście” (Mt 25,40). „Biła od niego dobroć”, „święty polski kapłan” – takie były opinie ludzi, którzy znali ks. Szczurka.

Zaopiekował się on dwójką dzieci, których matka umarła na gruźlicę w szpitalu. Wkrótce zajmował się już czterdziestką maluchów, czasem oddawanych przez matki tuż po ich urodzeniu, a niekiedy wręcz podrzucanych pod drzwi proboszcza. Dzieci te nazywały go ojcem. Jego działalność zyskała uznanie nie tylko parafian, którzy chętnie dawali ofiary na ten parafialny sierociniec, ale także władz świeckich.

W 1939 r. ks. Szczurek został przeniesiony do Kiszyniowa, skąd jeździł po całym kraju, by odprawiać Msze św. w parafiach, ryzykując utratę wolności. Zmarł w 1948 r. wracając od chorego.

Kto wie, czy ten opiekun sierot i gorliwy duszpasterz nie zostanie kiedyś ogłoszony pierwszym mołdawskim świętym?

Stăuceni – charytatywne oblicze

Charytatywne oblicze ma też parafia w podkiszyniowskiej wsi Stăuceni. Prowadzi świetlicę dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, kantynę dla ubogich, a także przedszkole, w którym pracuje „sekcja rytmiczna” służebniczek starowiejskich: s. Dorota Bębenek i s. Renata Bemben. Działa też ośrodek dla bezdomnych (opłacany przez Caritas Austria).

Caritas ma w Stăuceni punkt medyczny, w którym można zrobić podstawowe badania i opatrunki, a także wykąpać się. Opiekuje się 52 pacjentami w domach (częściowo jest to opieka paliatywna) nie tylko w tej, ale i trzech okolicznych miejscowościach. Do chorych w domach noszone jest jedzenie z parafialnej kantyny. Prana jest też pościel pacjentów.

Starsi ludzie mają po 700-800 lei emerytury, renta inwalidzka wynosi 500 lei, tymczasem latem płaci się rachunki za czynsz, prąd, gaz, wodę, sięgające 1200 lei miesięcznie, a zimą nawet 3000 – wyjaśnia proboszcz, werbista ks. Roman Czajka. 1 lej mołdawski to około 20 polskich groszy…

Czytaj także: Abp Mokrzycki w wywiadzie dla KAI: Ukraina potrzebuje pomocy!

Ponieważ w Stăuceni nie ma Polaków (to chyba jedyna taka parafia w Mołdawii), to ks. Czajka odprawia po polsku niedzielne Msze w katedrze w Kiszyniowie.

Kiszyniów – stolica diecezji

Najwięcej katolików mieszka właśnie w stolicy Mołdawii, gdzie istnieją aż trzy parafie. Jedna z nich, pw. św. Alojzego Scrosoppiego, powstała przy ośrodku społeczno-duszpasterskim fundacji „Dom Opatrzności Bożej”. Założono tam przedszkole i świetlicę dla dzieci, gdzie mogą zjeść obiad, odrobić lekcje i pobawić się z rówieśnikami. Zorganizowano dom dziennego pobytu dla ludzi starszych, a także kuchnię, która wydaje 150 obiadów: 80 na miejscu i 70 rozwożonych po domach. Osoby starsze i chore są też odwiedzane w domach. Są tam również sale konferencyjne i miejsca noclegowe. Z kolei w parafii pw. Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych działa oratorium salezjańskie.

Głównym ośrodkiem życia katolickiego w Mołdawii jest katedra pw. Opatrzności Bożej, znajdująca się w centrum stolicy, w pobliżu katedry prawosławnej i pałacu prezydenckiego. Pochodząca z połowy XIX w. piękna świątynia ocalała w czasach radzieckich, gdyż stoi nie przy głównej arterii, lecz nieco na zapleczu, więc nie rzucała się w oczy, a poza tym nadawała się na teatr. Dziś odprawiane są tam cztery niedzielne Msze, plus jedna w sobotę wieczorem. Proboszcz ks. Mihai Balan mówi, że w sumie przychodzi na nie około 200 osób. Msze odprawiane są tam w siedmiu językach, a także w obrządku greckokatolickim, co sprawia, że mamy tu do czynienia z „Kościołem powszechnym w miniaturze”.

Przed świątynią stoi grota Matki Bożej z Lourdes i niezwykły pomnik św. Jana Pawła II, odsłonięty w 2016 r. – ławeczka, na której można się przysiąść do papieża (kolejne dzieło ambasadora Michalskiego). Obok katedry znajduje się kuria biskupia, przy której także mieszka bp Coşa.

Ku przyszłości

To tylko niektóre z mołdawskich parafii i działań jakie podejmuje ten niewielki liczebnie Kościół lokalny. Można by jeszcze dodać, że w Tyraspolu istnieje sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej, gdzie już niedługo obraz patronki będzie odsłaniany i zasłaniany przy dźwiękach hejnału, tak jak na Jasnej Górze. Że w Orihei werbiści odprawiają w pięknym, noegotyckim kościele, wzniesionym sto lat temu. Że w Kamionce ks. Rusłan Pogrebnyj buduje kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy dla około 50 katolików, którzy dotychczas jeździli na Mszę dwa, trzy razy w roku do Słobody.

W rozmowie z KAI bp Coşa zaznacza, że choć liczbę ludzi o korzeniach katolickich szacuje się w Mołdawii na 20 tys., to kontakt z Kościołem ma ich 8 tys. Ta „mała trzódka” nie jest w stanie utrzymać się sama. – Żyjemy z opatrzności Bożej, bo ze swoich środków przetrwalibyśmy może dwa miesiące. Nie posiadamy wielkich zasobów, więc od początku zależymy od pomocy z zewnątrz – wyjaśnia hierarcha. Pomoc finansowa napływa z różnych krajów.

Czytaj także: Katalog prześladowań Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego

Potrzebni są także księża z zagranicy, aby można było zapewnić personalną obsadę wszystkich parafii i docierać do katolików rozproszonych wśród prawosławnej większości.

Pytany o relacje z Kościołem prawosławnym, bp Coşa wskazuje, że 80 proc. wiernych podlega metropolii mołdawskiej Patriarchatu Moskiewskiego, a 20 proc. metropolii besarabskiej Patriarchatu Rumuńskiego. Choć prawosławni stanowią 98 proc. społeczeństwa, to do cerkwi uczęszcza jedynie 8 proc. spośród nich.

– Nie mamy wielkich problemów w relacjach z Kościołem prawosławnym, bo nie rościmy sobie wielkich pretensji – tłumaczy katolicki ordynariusz. Dodaje, że miejscowy Kościół rosyjski nie wierzy w relacje ekumeniczne. – Ale nawet jeżeli nie możemy modlić się razem, bo nie jesteśmy dla nich prawdziwym Kościołem, to możemy np. podejmować wspólne projekty socjalne za pośrednictwem Caritas. Prawosławni studenci teologii i seminarzyści raz w roku odwiedzają katolicką katedrę. Zdarzają się też osobiste przyjaźnie między duchownymi – opowiada bp Coşa.

Jednego jest jednak pewien. – Kościół ma tu przyszłość. Nawet gdyby nie było państwa mołdawskiego, Kościół przetrwa – stwierdza stanowczo 55-letni hierarcha.

Paweł Bieliński (KAI Kiszyniów)

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku

Przeczytaj także

12 października 2017 14:08

100-lecie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.