Kościół robi bardzo dużo dla niepełnosprawnych
19 maja 2018 | 07:06 | Dawid Gospodarek / mip | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Trzeba powiedzieć głośno, że Kościół robi bardzo dużo dla osób niepełnosprawnych i często są to świetne inicjatywy. Nawet patrząc wstecz, trudno wyobrazić sobie dzisiaj w Polsce rzetelną pomoc świadczoną osobom niewidomym lub niesłyszącym, bez postaci Matki Róży Czackiej z Lasek czy ks. Jakuba Falkowskiego, będącego patronem Instytutu Głuchoniemych w Warszawie – mówi w rozmowie z KAI Błażej Kmieciak – doktor socjologii, pedagog i bioetyk.
Dawid Gospodarek (KAI): Panie doktorze, czy uważa Pan, że Kościół jest otwarty i wrażliwy na potrzeby osób niepełnosprawnych?
Błażej Kmieciak: Myślę, że trudno odpowiedzieć na to pytanie generalnie. Odpowiedź pewnie będzie różna, nie tylko na poziomie konkretnych diecezji, ale nawet parafii. Dużo zależy przede wszystkim od konkretnego kapłana. Np. od jego wcześniejszych doświadczeń z osobami niepełnosprawnymi, od tego, czy na tej podstawie jest w stanie wyobrazić sobie, czego potrzebuje ta grupa jego parafian.
W czterech Ewangeliach mnóstwo jest osób niewidomych, niesłyszących, czy też których nazwalibyśmy dzisiaj osobami z zaburzeniami psychicznymi. Wydaje mi się, że Kościół w ogóle, jako wspólnota, powinien być wręcz naturalnym miejscem dla ludzi niepełnosprawnych. Natomiast ich doświadczenia z Kościołem są pewnie różne.
KAI: Czy dostrzega Pan troskę o dostępność np. podjazdów dla wózków inwalidzkich do świątyń i kancelarii?
– Tu dochodzimy do wspomnianej przeze mnie wyobraźni konkretnych osób. Zastanawiam się teraz nad rozwiązaniami w kościołach jakie znam w Łodzi, na terenie której mieszkam. W znacznej większości z nich są podjazdy dla osób niepełnosprawnych. Uświadomiłem sobie teraz, że podobnych rozwiązań nie ma, jeśli chodzi o dostęp do wspomnianych kancelarii.
Ostatnio wraz z żoną prowadziliśmy kurs przedmałżeński w jednej z łódzkich parafii. Był na nim obecny pewien człowiek poruszający się za pomocą wózka inwalidzkiego. Zajęcia były w podziemiach domu parafialnego. Mężczyzna ten nie miał jak się tam dostać i konieczne było otwarcie garażu, przez który wjechał. Z drugiej jednak strony, by mógł on tam wjechać, kilka osób się zaangażowało. Nikt nie narzekał, zostało więc po tym wydarzeniu w nas jakieś dobro. Gorzej, gdyby nikogo tam do pomocy nie było.
KAI: Czy są organizowane nabożeństwa dla osób niewidomych, niesłyszących, katechezy i rekolekcje dla nich?
– Podobnych nabożeństw znam mnóstwo. We wspomnianej przeze mnie Łodzi np. świetnie zawsze działało duszpasterstwo osób niesłyszących. Nie spotkałem się natomiast z podobnymi inicjatywami kierowanymi np. do osób niewidomych czy niepełnosprawnych intelektualnie. Najczęściej są to propozycje kierowane do ogólnego grona osób niepełnosprawnych, co wydaje mi się pewnym problemem.
Niepełnosprawność to pojęcie ogólne. Ma przeróżne formy, co powoduje, iż pomoc osobom doświadczającym konkretnych trudności też bywa różna. Gdy byłem rzecznikiem praw pacjenta szpitala psychiatrycznego, brakowało mi podobnych form wsparcia duszpasterskiego, skierowanego wyłącznie dla tej grupy osób i rodzin, które doświadczają nieco innych trudności, niż np. bliscy osób sparaliżowanych. Z drugiej jednak strony, gdy sam, jako osoba niepełnosprawna, wspominam działania pomocowe, z jakimi się spotkałem, to w większości byli tam ludzie związani z Kościołem. Np. stowarzyszenie działające przy parafii udzielające wsparcia, potem wspólne wyjazdy ze znajomym kapłanem w ramach duszpasterstwa osób niepełnosprawnych.
KAI: Co jeszcze można robić w Kościele? Jakie inicjatywy, systemy działania byłyby wartościowe w parafiach, wspólnotach?
– Myślę, że przede wszystkim trzeba powiedzieć głośno, że Kościół robi bardzo dużo dla osób niepełnosprawnych i często są to świetne inicjatywy. Nawet patrząc wstecz trudno wyobrazić sobie dzisiaj w Polsce rzetelną pomoc świadczoną osobom niewidomym lub niesłyszącym bez postaci Matki Róży Czackiej z Lasek czy ks. Jakuba Falkowskiego, będącego patronem Instytutu Głuchoniemych w Warszawie. Patrząc jednak dzisiaj na wyzwania, jakie stoją przed Kościołem w Polsce, widzę kilka takich tematów.
KAI: Mógłby Pan wymienić konkretne wyzwania?
– Po pierwsze, pomoc osobom niepełnosprawnym winna być elementem stałym formacji księży. Oczywiście nie każdy nadaje się do pracy z taką grupą. Kapłani muszą jednak posiadać wiedzę w tym zakresie. Dotyczy to tak elementarnych rzeczy, jak rozmowa z osobą mającą określoną dysfunkcję. Dziwne zachowania pojawiają się w nas najczęściej w chwili, gdy danej osoby się boimy. Ten lęk musi tutaj być opanowany.
Jednocześnie jednak biskupi wysyłając księdza do pracy w tego typu duszpasterstwie, nie mogą działać „na chybił trafił”. Prof. Jakub Pawlikowski, etyk i lekarz z Lublina, w jednym z ostatnich wywiadów zwrócił uwagę, że dobrze przygotowany kapłan może być naturalnym elementem zespołu terapeutycznego. Widziałem to doskonale w szpitalu psychiatrycznym, gdzie osiem lat obserwowałem mnóstwo zjawisk. Czasem nieodpowiedzialne zachowanie kapłana wprost wpływało na pogorszenie się stanu zdrowia pacjenta, który np. miał religijne urojenia. Pamiętam jednak księży, którzy już swoją obecnością i otwartą postawą działali jak lek na osobę chorą i niepełnosprawną. Podobnie jest w pracy z osobami niepełnosprawnymi.
Mój znajomy ksiądz do hospicjum dla dzieci niepełnosprawnych chodził czasami w meloniku, z laseczką w ręce i pod muszką. W takim stroju te dzieci błogosławił. One wiedziały, że on jest księdzem, a on wiedział, że w taki sposób powoduje, iż np. kogoś, kto się „wyśmiał”, mniej bolała chora część ciała.
KAI: A jak patrzy Pan na to, że osoby niepełnosprawne nie są przyjmowane do seminariów?
– Kto wie, czy nie jest konieczne większe otwarcie seminariów na osoby niepełnosprawne. Brak wzroku lub słuchu bądź zdolności chodzenia, nie może być przeszkodą w powołaniu. Tu jest konieczne konkretne, indywidualne podejście, o którym wspominał wiele razy ks. Jan Kaczkowski. Jest mi bardzo bliski. Podobnie jak on jestem bioetykiem i mam duże problemy ze wzrokiem.
Ks. Kaczkowski zaznaczał, że miał duże trudności z dostaniem się do seminarium. Myślę, że nie tylko dla świeckich, ale może przede wszystkim dla Kościoła jego postać jest świadectwem i wyzwaniem. On, będąc osobą niepełnosprawną, mógłby bogatym życiorysem obdarzyć kilka osób. Kto wie, czy np. jakiś niewidomy kapłan, potrafiący słuchać, nie byłby kolejnym o. Pio, do którego konfesjonału kolejki się ustawiały.
KAI: Wróćmy do wyzwań…
– Zmiana, która według mnie musi nastąpić, to kwesta organizacji rekolekcji wielkopostnych dla niepełnosprawnych uczniów. Uważam, że nie powinny się one odbywać z innymi szkołami. Co więcej, często nie powinny mieć one miejsca w parafii, ale właśnie na terenie szkoły. Tu nie chodzi o ukrywanie schorzeń, czy jakąś formę dyskryminacji. Wręcz przeciwnie.
Np. dzieci z autyzmem lub niepełnosprawne intelektualnie, poza obawami i frustracją związaną z silnymi bodźcami zapachowymi, nic nie wyniosą ze spotkania w kościele, a i kapłan doświadczy niespotykanych dotąd frustracji. Podobne spotkania powinny mieć miejsce przede wszystkim w szkołach, które dzieci niepełnosprawne znają. Tutaj, jak kilka razy wspomniałem, potrzebna jest wyobraźnia księdza, którą może wypracować w kontakcie z tą szczególną grupą osób, bardzo często świetnie pokazujących, jak się z Bogiem rozmawia.
***
Błażej Kmieciak – doktor socjologii, pedagog i bioetyk, wykładowca akademicki i publicysta, na co dzień współpracujący z redakcją Gościa Niedzielnego i portalu Aleteia.pl. Ekspert Instytutu Ordo Iuris. Mąż i ojciec trzech córek.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.