Kościół różnych prędkości w tworzeniu systemu ochrony małoletnich – dyskusja panelowa
21 lutego 2022 | 23:39 | lk | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Propozycję powołania przez Kościół własnej komisji badającej akta spraw dotyczących wykorzystania seksualnego wysunął w poniedziałek prof. Michał Królikowski, prawnik i członek Zespołu KEP ds. kontaktów z Państwową Komisją ds. Pedofilii. Jego zdaniem, ewentualne powstanie takiej komisji wynika z impasu w dialogu z państwową komisją ds. pedofilii, którego z powodów prawnych nie można przekroczyć. Prawnik uzasadniał swoją propozycję podczas dyskusji panelowej towarzyszącej zorganizowanej przez KAI konferencji „Budowanie systemu ochrony małoletnich i bezbronnych w Kościele w Polsce – bilans i perspektywy”.
Prowadzący dyskusję red. Tomasz Królak (KAI) nawiązał do zgłoszonej przez prof. Michała Królikowskiego propozycji powołania przez Kościół własnej komisji badającej akta spraw dotyczących wykorzystania seksualnego, na wzór komisji powołanej przez zakon dominikanów w sprawie nieprawidłowości w duszpasterstwie prowadzonym przez o. Pawła M. Prawnik mówił o możliwości powstania podobnej komisji podczas pierwszej części konferencji zorganizowanej przez KAI.
Prof. Michał Królikowski (UW) wyjaśnił, że propozycja rozważenia przez Kościół katolicki w Polsce powołania własnej komisji do wykonania audytu historii radzenia sobie z przypadkami nadużyć seksualnych wyrasta w jego przekonaniu z impasu w dialogu z państwową komisją ds. pedofilii, którego z powodów prawnych nie można przekroczyć.
– Ten impas, który jest uzasadniony prawnie, budzi społeczny brak zaufania co do tego, jakie intencje w zakresie wyjaśniania wszystkich przypadków, w szczególności rozliczania się z historią, ma Kościół. Wydaje mi się, ten impas może być przekroczony tylko działaniem własnym, a mianowicie dobrowolnym zaudytowaniem historii przypadków, które w Kościele miały miejsce i znajdują się w aktach postępowania kanonicznego, dla rzetelnego opisu sytuacji i wyciągnięcia wniosków – dodał członek Zespołu KEP ds. kontaktów z Państwową Komisją ds. Pedofilii.
Jego zdaniem, takie zbadanie kościelnych archiwów „jest twórcze, to znaczy pokazuje, że w niektórych sprawach coś jeszcze jest do zrobienia, coś jeszcze prawno-kanonicznie jest do dokończenia”. – Dlatego uważam to za działanie w interesie wspólnoty Kościoła katolickiego – podkreślił.
Jak jednak zaznaczył, w tej propozycji nie należy się doszukiwać jednoznacznego stanowiska, że trzeba powołać komisję, która stworzy publicznie dostępny raport będący następnie jakimś źródłem kryzysu w Kościele katolickim. Jak dodał, modeli powołania takiej instytucji jest wiele. Mogą one mieć charakter obrachunkowy, mogą mieć charakter przeprowadzenia audytu, mogą zmierzać do ujawnienia pewnych ogólnych zjawisk opisanych statystycznie. Nie muszą prowadzić do ujawnienia szczegółowych dowodów czy konkretnych spraw.
W jego opinii, wymagana tu jest decyzja, która z jednej strony spełni cel takiego audytu, a z drugiej strony będzie się starać zmniejszyć odium, które Kościół nosi na sobie niesprawiedliwie. – Kościół jest instytucją, która naprawdę zrobiła ogromnie dużo w sprawie radzenia sobie z tego rodzaju przypadkami. Jest w jakiejś mierze liderem reakcji instytucjonalnej, społecznej na tego rodzaju zjawisko – stwierdził prof. Królikowski.
Ekspert dodał, że wyraża tu swoje stanowisko, gdyż jest jasne, iż decyzja o powołaniu komisji musiałaby być uzgodniona ze Stolicą Apostolską. Mandat tej komisji powinien być w szczególności analityczny, nakierowany na wyciągnięcie wniosków do wewnątrz Kościoła, tak prawnych, jak i natury ewangelicznej, prowadzące do nawrócenia w Kościele. Komisja powinna też mieć charakter interdycyplinarny, czyli składać się z ekspertów o uznanym dorobku z różnych dziedzin. – I pewnie powinna być komisją z przewagą osób świeckich, ale takich, wobec których Kościół instytucjonalny może działać z zaufaniem co do ich rzetelności, uczciwości i tego, że zależy im na dobru wspólnoty Kościoła – dodał prof. Królikowski.
„Pokładam ufność w takim rozwiązaniu, oczywiście o tyle, o ile nie stanie się ono narzędziem propagandy medialnej i dalszych ataków na Kościół” – sprecyzował.
Marta Titaniec, prezes zarządu Fundacji Świętego Józefa Konferencji Episkopatu Polski – pytana o możliwy większy udział kobiet, w tym świeckich ekspertek, ale też sióstr zakonnych z poszczególnych zgromadzeń żeńskich – zgodziła się, że przedstawiciele płci żeńskiej w procesie oczyszczania się Kościoła jest wciąż mało, ale jednak ich przybywa. Co więcej, choć wiadomo, że Kościół od strony instytucjonalnej jest zmaskulinizowany, to jednak sami księża wskazują coraz częściej, że rola kobiet w tym procesie jest potrzebna. Mówi też o tym sam papież Franciszek.
Marta Titaniec przypomniała, że we współpracy z Konsultą Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych Fundacja Świętego Józefa uruchomiła dwa projekty. Jeden tworzą siostry towarzyszące zranionym (to właśnie szersze włączenie sióstr zakonnych w system pomocy skrzywdzonym) oraz telefon zaufania dla obecnych i byłych sióstr zakonnych, które same potrzebują pomocy.
S. Jolanta Hernik RMI, odpowiedzialna za Prefekturę Formacji w Europejskiej Prowincji Misjonarek Klaretynek została zapytana o reakcję zgromadzeń żeńskich na coraz mniej skrywane tabu, jakim są przypadki nadużyć seksualnych wobec sióstr zakonnych, ujawniane w Kościele na całym świecie. Odpowiedziała też na pytanie, czy można się spodziewać prezentacji badań poświęconych temu zjawisku.
– Badania przyjdą, gdy rzeczywiście zobaczymy, że to jest problem; [gdy] przejdziemy od przypadków. W tej chwili trudno jest stwierdzić problem, oczywiście trudno też wykluczyć: jeśli są przypadki, to znaczy, że jakiś problem jest, ale nie potrafimy określić skal. Natomiast bardzo ważna jest formacja świadomości. Myślę, że idziemy w tym kierunku. To trwa – dodała.
Jak stwierdziła, zgromadzenia żeńskie są „chyba jeszcze na początku drogi”. – Natomiast widzę, jak dużo się dzieje pod względem świadomego formowania, że rzeczy należy nazywać po imieniu, krzywda to jest krzywda, to należy zgłaszać, z tym nie należy cierpieć, tylko po prostu otwórzmy się. Dochodzi do świadomości zakonnej, że żelazna kurtyna już się skończyła. Teraz należy wyjść, jak mówi papież Franciszek, zacznijmy czyścić nasze domy [zakonne]. Dom zakonny jest naszym domem. Jeżeli my same nie przystąpimy do czyszczenia, to nie oczekujmy, że ktoś inny to za nas tego nie zrobi – powiedziała s. Hernik.
Ks. Piotr Studnicki, kierownik Biura Delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży mówił o bilansie budowania kościelnego systemu prewencji i ochrony dzieci i młodzieży przed wykorzystywaniem seksualnym. Jak stwierdził, system ten jest wciąż na etapie tworzenia. Wciąż uruchamiamy procesy: zgromadzenia zakonne, szkoły katolickie, osoby niepełnosprawne – wciąż jesteśmy na bardzo wstępnym etapie mierzenia się, tych problemów nie brak właściwiej z każdej strony – powiedział.
Wyjaśnił, że chodzi o mechanizmy obrony czy przerzucania się odpowiedzialnością, „które ciągle w nas są, nas – ludziach Kościoła, ale także w społeczeństwie, w niedoskonałości prawa – wiemy jak wygląda prawo kanonicznie, gdzie osoba pokrzywdzona nie jest stroną – ale nie o to chodzi, że jak się to zmieni to już będzie idealnie”. Dodał, że takich niedoskonałości w systemie prawnym państwowym także nie brakuje.
Ks. Studnicki podkreślił też dokonaną przez ostatnie lata zmianę mentalną w traktowaniu zjawiska wykorzystywania seksualnego przez osoby duchowne, choć i tu potrzebne są dalsze zmiany np. już na etapie wspierania psychologicznego osób pokrzywdzonych w momencie zgłoszenia przypadku wykorzystania.
– Nieraz trzeba uruchamiać te procesy, wiedząc, że praca jest gigantyczna. Nas nie będzie, a ona [nadal] będzie konieczna i będzie podejmowania. Zajmuję się tymi kwestiami cztery lata. Zmieniło się dużo, cztery lata temu takiej sesji by nie było, a dzisiaj dyskutujemy już po raz kolejny, dzielimy się projektami ze sobą i ze społeczeństwem; mówimy o tym, co robimy. Ale jak patrzymy na tego giganta, jakim jest Kościół w Polsce i szerzej – społeczeństwo, to na razie te procesy dopiero uruchamiamy – wyjaśnił ks. Piotr Studnicki.
Ks. Adam Żak SJ, koordynator KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży, dyrektor Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie podkreślił, że „jakakolwiek propaganda sukcesu jest nie na miejscu”. – Ja w takie tony nigdy się nie wdaję, choć uznaję, że nie jesteśmy już w takim punkcie, jak w roku 2012 czy 2013, gdy zaczynałem się zajmować tą sytuacją – przyznał.
Wyjaśnił, że do zmiany mentalności i działania każdego środowiska potrzebna jest masa krytyczna, za którą stoi wiedza, edukacja, lektury, analizy, refleksje. To jego zdaniem widać właśnie na przykładzie zgromadzeń żeńskich. To siostry zakonne były i są najliczniejszą grupą obecną na studiach podyplomowych organizowanych przez Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie. Jak dodał, bez wykształcenia rzeszy osób, tworzenie systemów prewencji w poszczególnych instytucjach Kościoła byłoby niemożliwe.
Za słabość całego systemu prewencji, nie tylko w Kościele, o. Żak uznał fakt, że żaden ośrodek akademicki w Polsce, kościelny czy niekościelny, nie poszerzył oferty edukacyjnej i programów badawczych o zagadnienia dotyczące wykorzystywania seksualnego.
– Bez tego będziemy gdybać i gadać w oparciu o internetowe hejty albo uproszczenia, z którymi nie chce się polemizować, a które wyrażają sporą część mentalności naszego społeczeństwa, także osób wierzących – stwierdził jezuita.
W tym kontekście zauważył znaczącą rolę mediów w kształtowaniu odpowiedzialnej postawy w traktowaniu całego zjawiska. Powinno to dotyczyć tytułów medialnych z różnych stron ideowych, ale jednoczących się w chęci rzetelnego wyjaśniania zjawiska.
O. Żak został też zapytany o próbę podsumowania dotychczasowego oddziaływania motu proprio „Vos estis lux mundi” (VELM) papieża Franciszka po dwóch latach od ogłoszenia tego dokumentu. List ten ustanowił przepisy, które należy stosować się w przypadku zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa seksualnego wobec osoby małoletniej lub bezradnej przez duchownych, osoby konsekrowane i członków stowarzyszeń życia apostolskiego.
O. Żak powiedział, że takie podsumowanie ze strony Stolicy Apostolskiej nastąpi, motu proprio zostało bowiem wprowadzone ad experimentum na trzy lata. – Jest oczekiwanie wysłuchiwania wielu głosów. Była konferencja anglofońska, na której dyskutowano różne tego typu problemy, bo kraje anglosaskie były do przodu w wieloma rzeczami, a reszta świata trochę mniej. Teraz powstała konferencja międzynarodowa. Ta sprawa jest dyskutowana, wnioski będą wyciągane. Jakie wnioski wyciągnie z tego Watykan i papież, to zobaczymy – powiedział jezuita.
Jego zdaniem, „VELM miał efekt rozszerzający już istniejącą praktykę, która wcześniej” funkcjonowała „w sposób bardziej dyskretny” w formie „nacisków na pasterzy, aby się podali do dymisji”. – Innymi słowy, dzięki VELM stało się to publiczne. Na przykład w Irlandii nie ma żadnego biskupa z okresu wielkiego kryzysu; żadnego biskupa-ordynariusza – ordynariusze w całości zostali wymienieni. Dotyczy to też po części episkopatu amerykańskiego czy kanadyjskiego – tam, gdzie Stolica Apostolska miała więcej wiedzy – tłumaczył o. Żak SJ.
„Teraz VELM zaczyna mieć taki efekt, że wierni plus ci, którzy wiedzą, że są zaniedbania, ośmielają się zgłaszać. Czyli to samo, co było z listem okólnym Kongregacji [Nauki Wiary] z 2011 r., która nakazała przygotowanie wytycznych [dotyczących sposobów postępowania w przypadku nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych wobec osób niepełnoletnich] w każdym kraju. Automatycznie zaczęły powstawać wszędzie systemy zgłoszeń. Zaczęły się pojawiać szkolenia. VELM uczynił publicznym pewien proces, który już był, dzięki temu jest znacznie większe ośmielenie się i również efekt odstraszający” – zaznaczył o. Żak.
W opinii jezuity, dzięki motu proprio tak wierni, jak i duchowni, w tym biskupi „zyskują większą pewność stosowania prawa przez to, że jest ono już publiczne, nie jest tylko ukrytą praktyką”. – Myślę, że to będzie prowadziło do dalszego uzdrowienia Kościoła – dodał.
W ocenie prof. Królikowskiego, odpowiedzialność przełożonych, których także dotyczy VELM przypomina konieczność wkalkulowania pewnego ryzyka zawodowego w pełnieniu funkcji w Kościele. – Zresztą bycie dzisiaj księdzem oznacza wkalkulowanie nowego ryzyka zawodowego, związanego z tym, że można być niesłusznie oskarżonym o tego typu zdarzenie, i mierzyć się z konsekwencjami automatyzmu reakcji Kościoła. Dzisiaj przełożony ma prostszą sytuację niż jeszcze parę lat temu. Mianowicie, niewiele zostało pozostawione do jego dyskrecjonalnego uznania. On dzisiaj, uzyskując pewną informację, musi uruchomić automatyzm środków kościelnych. I skutkiem jest to, że ten, kto został pomówiony niesłusznie, cierpi – niesłusznie w tym wypadku. A ten, kto rzeczywiście dopuścił się czegoś nagannego, nie umknie systemowi wykrywczemu Kościoła. Ten automatyzm sprawił, że przełożony łatwo może być rozliczony, bo łatwo wskazać istotę zaniedbania – powiedział prawnik.
Jego zdaniem, istnieje pewna nieścisłość w kwestii niejawności kościelnych postępowań, zwłaszcza niejawnością uzasadnień rozstrzygnięć. – Ta niejawność może działać w różne strony. Może tworzyć wrażenie nadmiernego deliktu, który miał miejsce; może pozostawiać znaki zapytania: dlaczego tak mało spotkało tę osobę, podczas gdy chyba coś więcej się stało? Tutaj jest coś do zrobienia, tak żeby ten system był bardziej uczciwy w stosunku do osób, których dotykają negatywne konsekwencje rozstrzygnięć w tych postępowaniach – dodał prof. Królikowski.
Wypowiedzi prelegentów, wygłoszone przed debatą panelową opublikowaliśmy TUTAJ.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.