Kościół wobec sytuacji w Iraku
26 sierpnia 2014 | 13:01 | oprac. pb / br Ⓒ Ⓟ
Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wezwało katolików, by 26 sierpnia włączyli się w inicjatywę Dnia Modlitwy za Prześladowany Kościół na Bliskim Wschodzie. Biskupi zachęcili, by w tym dniu ofiarować swój udział we Mszy św. i Komunię św. w intencji ustania prześladowań w Iraku i na całym Bliskim Wschodzie. Jedność z cierpiącymi chrześcijanami można wyrazić również poprzez modlitwę różańcową lub drogę krzyżową, post lub jałmużnę.
Najbardziej dramatyczna jest sytuacja chrześcijan w Iraku. Według Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, przed 2003 r. mieszkało tam 1,4 mln chrześcijan, obecnie jest ich zaledwie 150 tys.
Ofensywa islamistów
Od czerwca trwa ofensywa dżihadystów z ugrupowania Państwo Islamskie (IS), dawniej zwanego Islamskim Państwem Iraku i Lewantu (ISIS). Ich celem jest ustanowienie państwa wyznaniowego opartego na zasadach prawa koranicznego na terenie Iraku, Syrii i Libanu. Zmierzają oni w kierunku irackiej stolicy, Bagdadu, po drodze zajmując kolejne obszary kraju i wprowadzając na nich szariat. Ogłosili już nawet odrodzenie islamskiego kalifatu z siedzibą w Mosulu.
Aby osiągnąć swój cel dżihadyści zmuszają wszelkie mniejszości etniczne i religijne (także islamskie) do przyjmowania islamu w wersji sunnickiej. Gdy ktoś tego nie zrobi, musi jak najszybciej opuścić swój dom i uciekać, gdyż inaczej jest mordowany. Np. 3 sierpnia bojownicy IS zamordowali ponad 500 jazydów (wyznawców synkretycznej religii, łączącej elementy islamu, chrześcijaństwa nestoriańskiego, pierwotnych wierzeń indoirańskich, kurdyjskich oraz judaistycznych). Część z nich spalili, a część pogrzebali żywcem.
Liga Państw Arabskich wówczas oskarżyła dżihadystów z IS o popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości. Sekretarz generalny Ligi, Nabil al-Arabi, oświadczył, że odpowiedzialni za te zbrodnie przeciwko ludzkości powinni zostać osądzeni. Podobną opinię wyraził nuncjusz apostolski w Libanie. – Ludzie, którzy dopuścili się przestępstw w kontrolowanym przez dżihadystów północnym Iraku muszą zostać osądzeni w swoich krajach i wobec wspólnoty międzynarodowej – powiedział abp Gabriele Caccia.
W tej sytuacji wyznawcy Chrystusa wybierają los uchodźców. Gdy w czerwcu islamiści zajęli Mosul, drugie co do wielkości irackie miasto, przed ich przemocą uciekli wszyscy chrześcijańscy mieszkańcy. Chaldejski arcybiskup Amel Shimoun Nona opowiadał, że ludzie opuszczali swe domy tak jak stali, bez niczego. Po 1800 latach obecności w Mosulu, chrześcijaństwo przestało tam istnieć. Z powodu masowych ucieczek wyludniona z chrześcijan jest też równina Niniwy.
Chaldejski arcybiskup Irbilu, Bashar Matti Warda alarmuje, że dżihadyści „niszczą każdy symbol, każde miejsce, każdy ślad chrześcijaństwa w tej części Iraku”. – Czegoś takiego jeszcze nie widziano, to prawdziwe prześladowanie – wskazał hierarcha.
Katastrofa humanitarna
W sumie uchodźcami stało się (według różnych danych) od 160 do 200 tys. ludzi. Uciekali oni głównie do Kurdyjskiego Okręgu Autonomicznego, który do niedawna nie był objęty działaniami dżihadystów. Ludzi ci potrzebują wszystkiego: wody pitnej, żywności, środków czystości, lekarstw, ubrań, koców, namiotów itd. Gromadzą się, gdzie się da: w domach, kościołach, hotelach, na ulicach…
– Widziałem tysiące ludzi skupionych wokół kościołów i parków w mieście Irbil. Widziałem rodziny, które nie mały w ogóle nic, nawet namiotów, śpiące pod gołym niebem. Ci ludzie są zrozpaczeni – opowiadał po wizycie w Kurdystanie francuski biskup Dominique Lebrun. Jego zdaniem „możemy śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z eksterminacją mniejszości”.
Ofiarom tej katastrofy humanitarnej spieszą z pomocą, oprócz kilku agend ONZ, m.in. Caritas i Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Według Papieskiej Rady „Cor Unum”, działania humanitarne organizacji katolickich są skoncentrowane zwłaszcza na trzech obszarach: pomocy doraźnej i przekazywaniu zestawów żywnościowych i sanitarnych, edukacji dzieci oraz wsparciu psychologicznym.
Zostać czy emigrować?
W obliczu przemocy chrześcijanie od wielu lat emigrują z Iraku. Niektóre państwa, zwłaszcza Unii Europejskiej, są gotowe przyjmować uciekających z ojczyzny wyznawców Chrystusa i upraszczają dla nich procedury wizowe. Niedawno przewodniczący Włoskiej Konferencji Biskupiej kard. Angelo Bagnasco zadeklarował, że mogą ich gościć tamtejsze diecezje.
Jednak iraccy biskupi krytykują politykę wizowych przywilejów dla chrześcijan, która sprzyja ich exodusowi z Iraku, choć wprowadzana bywa ze szlachetnych pobudek pomocy prześladowanym. Chaldejski patriarchat nazywa ją wprost „zorganizowaną emigracją”.
Patriarcha Louis Raphaël I Sako przypomina, że chrześcijaństwo jest mocno zakorzenione historycznie nad Tygrysem i Eufratem, stanowiąc istotną część irackiej tożsamości. Dlatego nie wolno dać się zastraszyć tym, którzy chcą się pozbyć chrześcijan z Iraku. – Jesteśmy tutaj z woli Boga i pozostaniemy tu z pomocą Jego łaski, by budować mosty i współpracować z naszymi braćmi muzułmanami dla rozwoju naszej ojczyzny – przekonuje hierarcha.
Aby przeciwstawić się emigracji, patriarchat podejmuje konkretne inicjatywy. Np. przebudowano opuszczony gmach seminarium duchownego w Bagdadzie na kompleks mieszkaniowy, obejmujący także ogrody i teren zabaw dla dzieci. W ten sposób powstało 49 mieszkań dla młodych rodzin chaldejskich katolików, aby nie musiały emigrować z ojczyzny.
Również Stolica Apostolska zachęca chrześcijan Iraku do pozostania na jego terytorium, pod warunkiem, że nie zagraża to ich bezpieczeństwu. Nie może ich jednak zmusić do pozostania na miejscu, zwłaszcza jeśli zagrożone jest ich życie – wyjaśnił nuncjusz apostolski w Libanie, abp Gabriele Caccia.
Przemoc i prześladowanie
O tym, że przemoc uderzająca w chrześcijan w Iraku stanowi zagrożenie dla całego kraju jest przekonany także ajatollah Ali al-Husajni al-Sistani, duchowy i polityczny przywódca irackich szyitów. Jego zdaniem trzeba zachować obecność autochtonicznych wspólnot chrześcijańskich w Iraku. Podobnego zdania jest prezydent irackiego Kurdystanu Masud Barzani, który podkreśla, że chrześcijanie powinni pozostać w Iraku, gdyż są integralną częścią tamtejszej tradycji i kultury.
Kraj ten od lat znajduje się w czołówce państw, w których dochodzi do największych prześladowań chrześcijan. Szerokim echem w świecie odbił się atak na katolicką katedrę obrządku syryjskiego w Bagdadzie z 31 października 2010 r., w którym zginęło 58 chrześcijan. Przemoc wobec wyznawców Chrystusa nasiliła się po upadku reżimu Saddama Husajna, a jeszcze bardziej po wycofaniu wojsk amerykańskich z Iraku. Pretekstem do ich interwencji była broń chemiczna, której nie znaleziono, ale kraj jest teraz zniszczony. – Nie jest bezpiecznie, korupcja kwitnie, mnożą się kolejne konflikty – wylicza abp Sako.
Chrześcijanie padają ofiarą walki o władzę między islamskimi sunnitami a szyitami. Patriarcha podkreśla bezradność irackiego rządu i jego niezdolność zarówno do kontroli własnego terytorium, jak do zapewnienia bezpieczeństwa ludności. W jego opinii, za tą „sekciarską wojną” stoją też interesy innych krajów arabskich, którym zależy, by w Iraku nie było spokojnie, bo obawiają się powstania tam demokracji, co wymusiłoby obywatelskie reformy także gdzie indziej. – Reform dokonuje się przy pomocy dialogu, a nie broni. Rozwiązanie musi mieć charakter polityczny, a nie wojskowy, bo demokracji nie eksportuje się wojną – stwierdza hierarcha.
Zwraca uwagę na wysoką liczbę ofiar śmiertelnych w kraju. Rok 2013 był najbardziej krwawym od 2007 r. Według portalu internetowego iraqbodycount.org od czasu inwazji wojsk USA w 2003 r. w konflikcie w Iraku mogło zginąć nawet 125 tys. osób.
Papież o Iraku
O modlitwę za irackich chrześcijan i podjęcie konkretnych działań mających przywrócić pokój w Iraku wielokrotnie apelował papież Franciszek. Pisał o tym także na Twitterze: „Ogromna liczba niewinnych została wyrzucona z ich domów w Iraku. Panie, prosimy Cię, aby mogli szybko do nich powrócić”. Apelował: „Proszę wspólnotę międzynarodową, by chroniła wszystkie ofiary przemocy w Iraku”.
Po niedzielnej modlitwie „Anioł Pański” 10 sierpnia Ojciec Święty mówił, że tysiące ludzi, a wśród nich chrześcijanie są tam brutalnie wyrzucani ze swych domów, dzieci umierają z pragnienia i głodu podczas ucieczki, kobiety są porywane, ludzie giną w masakrach, niszczone są domy, dziedzictwo religijne, historyczne i kulturowe. – Wszystko to poważnie obraża Boga i poważnie obraża ludzkość! Nie wolno siać nienawiści w imię Boże! Nie wolno prowadzić wojny w imię Boże! – przestrzegł papież. Podziękował tym, którzy odważnie niosą pomoc mieszkańcom Iraku i wyraził nadzieję, że „skuteczne rozwiązanie polityczne na szczeblu międzynarodowym i lokalnym będzie mogło położyć kres tym zbrodniom i przywrócić rządy prawa”.
Poinformował też, że aby wyrazić swą bliskość z tamtejszą ludnością, mianował kard. Fernando Filoniego swoim osobistym wysłannikiem do Iraku. Prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów przekazał w imieniu papieża materialne wsparcie dla najbardziej potrzebujących, modlił się z wysiedlonymi chrześcijanami, spotkał się z jazydami, a także władzami Kurdystanu i Iraku. Po wysłuchaniu relacji i zobaczeniu na własne oczy tragedii i cierpień mieszkańców, wraz z patriarchą Sako zaapelował do wspólnoty międzynarodowej o jak najszybsze dostarczenie artykułów pierwszej potrzeby, o jak najszybsze i trwałe wyzwolenie obszarów okupowanych, a także o zapewnienie ochrony międzynarodowej tych terenów, aby zachęcić rodziny do powrotu do swoich domów.
Wracając z podróży do Korei, papież ujawnił, że brana była pod uwagę możliwość jego podróży do Iraku. – W tej chwili nie jest to najlepsze, co można zrobić, ale jestem na to gotów – zapewnił Franciszek.
Nic nie usprawiedliwia dżihadystów
12 sierpnia bezprecedensowe oświadczenie nt. działań IS w Iraku wydała Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego. Stwierdziła, że cały świat ze zdumieniem obserwuje tzw. przywrócenie kalifatu, który został zniesiony 29 października 1923 r. przez Kemala Atatürka, twórcę współczesnej Turcji. Podawanie w wątpliwość tego „przywrócenia” przez większość muzułmańskich instytucji religijnych i politycznych nie powstrzymało dżihadystów z IS od podejmowania zbrodniczych działań, niegodnych człowieka, które zarówno Rada, jak też ludzie zaangażowani w dialog międzyreligijny, wyznawcy wszystkich religii i ludzie dobrej woli mogą tylko jednoznacznie potępić.
Wśród nich Rada wymieniła: zabijanie ludzi wyłącznie z powodu ich przynależności religijnej; „ohydną praktykę ścinania głów, krzyżowania i wieszania zwłok w miejscach publicznych”; narzucanie chrześcijanom i jazydom wyboru między przejściem na islam, płaceniem haraczu (dżizji) lub ucieczką; wysiedlanie siłą dziesiątek tysięcy ludzi, w tym dzieci, starców, kobiet w ciąży i chorych; porywanie jazydzkich i chrześcijańskich dziewcząt i kobiet jako łupu wojennego; narzucanie barbarzyńskiej praktyki infibulacji [okaleczania kobiecych genitaliów]; niszczenie miejsc kultu i mauzoleów chrześcijańskich i muzułmańskich; zajmowanie siłą i profanację kościołów i klasztorów; usuwanie krzyży i innych symboli religijnych, zarówno chrześcijańskich, jak i innych wspólnot religijnych; niszczenie chrześcijańskiego dziedzictwa religijno-kulturowego o bezcennej wartości; „nikczemną przemoc mającą na celu terroryzowanie ludzi, aby zmusić ich do ucieczki”.
Rada podkreśliła z mocą, że nic „nie usprawiedliwia takiego barbarzyństwa, a już na pewno nie religia” i że stanowi ono najpoważniejszy grzech przeciwko ludzkości i przeciwko Bogu.
Przypomniała jednocześnie, że przez stulecia chrześcijanie i muzułmanie żyli razem w Iraku, tworząc – mimo „wzlotów i upadków” – kulturę współżycia i cywilizację, z której byli dumni. Na tej podstawie w ostatnich latach toczył się i pogłębiał dialog między nimi.
– Dramatyczna sytuacja chrześcijan, jazdyów i innych wspólnot religijnych i etnicznych, liczebnie mniejszościowych, w Iraku wymaga zajęcia jasnego i odważnego stanowiska przez zwierzchników religijnych, szczególnie muzułmańskich, osoby zaangażowane w dialog międzyreligijny i wszystkich ludzi dobrej woli. Wszyscy powinni jednogłośnie i jednoznacznie potępić zbrodnie i odwoływanie się do religii dla ich usprawiedliwienia. Inaczej jaką wiarygodność będą miały religie, ich wyznawcy i ich zwierzchnicy? Jaką wiarygodność będzie miał wówczas dialog międzyreligijny, cierpliwie prowadzony w minionych latach? – pytają retorycznie autorzy oświadczenia.
Wzywają oni zwierzchników religijnych do wywierania wpływu na rządzących, by podjęli działania na rzecz powstrzymania zbrodni, ukarania ich sprawców, przywrócenia państwa prawa na całym terytorium Iraku oraz zapewnienia powrotu wysiedlonych do domu. Powinni oni również przypominać, że niemoralne jest wspieranie, finansowanie i zbrojenie terrorystów.
Apele do polityków
Niektóre krajowe konferencje episkopatu, m.in. w Niemczech, Francji i USA, starają się wpłynąć na polityków, by na serio zajęli się ochroną mieszańców Iraku przez powstrzymanie działań islamistów.
Z tą samą prośbą patriarchowie wschodnich Kościołów chrześcijańskich: katolickich, prawosławnych i niechalcedońskich wspólnie zwrócili się do Arabów i muzułmanów. Zażądali ponadto interwencji Narodów Zjednoczonych, choć nie wspomnieli wprost o wysłaniu sił międzynarodowych. Zasugerowali jednak działania w tym kierunku, domagając się, aby Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła wyraźną rezolucję, nakazującą zwrot zagrabionych domów i dóbr „za pomocą wszelkich możliwych środków” i jak najszybciej. Zwrócili się w tej sprawie także do Organizacji Konferencji Islamskiej, Ligi Państw Arabskich i Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, uznając, że ten ostatni jest uprawniony do sądzenia aktów barbarzyństwa.
Do podjęcia działań na rzecz powstrzymania tragedii mniejszości religijnych w północnym Iraku wezwała członków Rady Bezpieczeństwa ONZ także Rada Konferencji Biskupich Europy (CCEE). W swym oświadczeniu zaznaczyła, że wspólnota międzynarodowa ma obowiązek położenia kresu tragedii tysięcy osób umierających, mordowanych czy też zmuszonych do opuszczenia swych domów z powodu przynależności religijnej.
Powstrzymać agresora
Jednak apele to za mało, by uratować życie stek tysięcy ludzi. Zdaniem cytowanego już bp. Lebruna trzeba zintensyfikować działania dyplomatyczne, humanitarne, ale także i wojskowe. – Mówię to z przykrością jako biskup, ale trzeba zastosować siłę, tak jak zaczęli to Amerykanie, ale z jeszcze bardziej precyzyjną analizą sytuacji. Należy powstrzymać to samozwańcze państwo i samozwańczą armię – stwierdził ordynariusz Saint-Etienne.
Według watykańskiego obserwatora przy genewskich agendach ONZ trzeba zdemaskować państwa, które udzielają wsparcia militarnego i finansowego irackim dżihadystom. – Muszą tego zaprzestać, bo nie służy to ani chrześcijanom, ani muzułmanom – podkreślił abp Silvano Tomasi. Do wywarcia presji na państwa, które zaopatrują terrorystów w broń i wspierają ich finansowo wezwał też abp Schick. – Niektóre kraje całkiem otwarcie finansują te ugrupowania, a wspólnota międzynarodowa na to nie reaguje, bo kraje te posiadają złoża ropy naftowej – wyjaśnia chaldejski arcybiskup Mosulu Emil Nona, wzywając do gruntownej przemiany polityki międzynarodowej.
Jednak, jak podkreśla David Rigoulet-Roze z Francuskiego Instytutu Analiz Strategicznych, zablokowanie zagranicznych darczyńców kalifatu nie jest wcale łatwe. Islamiści są sponsorowani petrodolarami z krajów Zatoki Perskiej, takich jak Katar czy Arabia Saudyjska. Samo państwo nie jest w to jednak bezpośrednio zaangażowane. Arabia Saudyjska oficjalnie potępia ekstremistów i terrorystów, a na swoim terytorium karze nawet dżihadystów, w obawie przed wewnętrznymi rewoltami – mówi francuski ekspert.
– Jest możliwe, czy wręcz prawdopodobne, że państwo islamskie korzystało z pomocy finansowej ze strony tak zwanych hojnych sponsorów prywatnych z monarchii znad Zatoki Perskiej, ale nie bezpośrednio od jakiegoś państwa – podkreśla Rigoulet-Roze. – Problem w tym, że w monarchiach tych interesy prywatne, rodzinne i państwowe nawzajem się ze sobą przeplatają. Trudno rozróżnić, co należy do sfery prywatnej, a co do sfery publicznej. Dlatego też część z tych tak zwanych prywatnych sponsorów może zajmować ważną pozycję w rodzinach panujących, co jednak nie oznacza, że samo państwo jest zaangażowane w finansowanie kalifatu.
Chaldejski arcybiskup Irbilu, Bashar Matti Warda uważa wręcz, że przeciwko dżihadystom nie ma innej alternatywy jak użycie siły. Jego zdaniem „nadszedł czas, by ktoś się wreszcie ruszył i powstrzymał te zniszczenia, tę nienawiść, tę przemoc”. Nie ma jednak innej możliwości powstrzymania masakr i prześladowań jak „odpowiedzenie siłą na siłę”, czyli działania wojskowe.
Także papież Franciszek stwierdził, że „kiedy mamy do czynienia z niesprawiedliwym agresorem, musi on zostać powstrzymany”. Podkreślił jednak słowo „powstrzymany”. – Nie mówię: bombardować, prowadzić wojnę, ale: powstrzymać go. Trzeba ocenić środki, jakich można użyć do powstrzymywania napastnika. Powstrzymanie niesprawiedliwego napastnika jest dozwolone. Ale musimy też pamiętać, ile razy pod pretekstem powstrzymania niesprawiedliwego napastnika, mocarstwa zawłaszczały narody i prowadziły wojny zaborcze! Jedno państwo nie może samo ocenić, jak powstrzymać niesprawiedliwego napastnika. Po II wojnie światowej pojawiła się idea Narodów Zjednoczonych: to tam należy dyskutować, pytać: Czy jest to niesprawiedliwy napastnik? Wydaje się, że tak. Jak go powstrzymamy? – tłumaczył papież. Dodał, że „powstrzymanie niesprawiedliwego napastnika jest prawem ludzkości”.
Nawiązując do tej wypowiedzi Ojca Świętego, kard. Filoni wyraził przekonanie, że nie chodzi o wojnę, „gdyż nigdy nie możemy popierać wojen”. Zarazem jednak zauważył, że są sytuacje konfliktowe, w których najbiedniejsi – w tym przypadku bezbronni chrześcijanie i jazydzi – są wypędzani ze swych ziem, gwałcona jest ich godność, uprowadzane są ich rodziny. – Czy w obliczu tych tragedii możemy być obojętni? Chodzi tu zatem o prawa, których winna bronić każda osoba dobrej woli. Każdy winien to czynić stosownie do swych możliwości. Ojciec Święty robi to na miarę swych możliwości duchowych i moralnych – podkreślił hierarcha.
Wcześniej, po tym, jak amerykańskie samoloty zaczęły bombardować pozycje dżihadystów, którzy weszli do Kurdystanu, głos zabrał patriarcha Sako. Jego zdaniem decyzja prezydenta Baracka Obamy „o podjęciu interwencji militarnej tylko w celu obrony Irbilu jest niepokojąca”. Krytykując sposób prowadzenia przez Stany Zjednoczone interwencji zbrojnej w Iraku, wskazał, że nie podjęto żadnych działań mających na celu odbicie Mosulu i równiny Niniwy z rąk IS, wykluczono też wspieranie operacji prowadzonych przez siły irackie.
Interwencja pod egidą ONZ
W wywiadzie dla francuskiego tygodnika „Famille chrétienne” abp Tomasi podkreślił, że setki tysięcy mieszkańców Iraku zostało zmuszonych do opuszczenia domów. Przysługują im te same prawa człowieka, co wszystkim ludziom na całym świecie. Są to przede wszystkim prawo do życia, do pożywienia, do wolności religijnej czy integralności osobistej. Wydaje się jednak, że wola powstrzymania dżihadystów nie jest tak oczywista. – Można się więc zastanawiać, czy ta obojętność, lub niechęć na Zachodzie nie wynika z tego, że ofiary określa się mianem mniejszości religijnych. Być może słowo „religia” jest tu problemem. Oczywiście, złożoność sytuacji na Bliskim Wschodzie jest również przeszkodą dla podjęcia skutecznych działań – zauważył obserwator Stolicy Apostolskiej przy ONZ w Genewie.
Podkreślił, że organizacja ta podjęła już decyzje o udzieleniu konkretnej pomocy humanitarnej czy ochronie praw uchodźców na północy Iraku. – Rada Bezpieczeństwa powinna podjąć interwencję dla ochrony miejscowej ludności oraz zneutralizowania terrorystów IS. Karta Narodów Zjednoczonych daje możliwość skutecznego działania (art. 39-42). Trzeba jednak woli politycznej, by jakąś akcję uczynić naprawdę skuteczną -przypomniał abp Tomasi.
Wyjaśnił, że wspomniany obowiązek ochrony nie jest dla Stolicy Apostolskiej jakąś nową doktryną. Już św. Jan Paweł II przypominał, że agresora trzeba rozbroić. – Należy wykorzystać wszystkie możliwości zaprowadzenia pokoju: dialog, negocjacje, mediacje. Użycie siły jest ostatnim środkiem przeciwko zbrodniom – stwierdził watykański dyplomata.
Dodał także, że głos moralny Stolicy Apostolskiej cały czas wzywa do przywrócenia pokoju i sprawiedliwości dla wszystkich ofiar. – Proporcje koniecznych działań, ich skuteczność i szybkość powinny być impulsem dla wspólnoty międzynarodowej. Groźba ludobójstwa jest realna – powiedział abp Tomasi.
Propozycję wysłania do Iraku wojsk ONZ powtórzył także kard. Filoni w rozmowie z włoskim dziennikiem „Avvenire”.
Dżihadyści – prawdziwa wersja islamu?
Wygnany chaldejski arcybiskup Mosulu Emil Nona wezwał Zachód, aby wyzbył się złudzeń co do islamu. Dżihadyści są prawdziwą wersją islamu. Podstawą ich ideologii jest sam islam – powiedział iracki biskup w wywiadzie dla „Avvenire”.
Przypomniał, że w Koranie są wersety, które mówią o zabijaniu chrześcijan i wszystkich innych niewiernych. – Słowo „niewierny” jest w islamie bardzo mocne. Niewierny nie ma godności, nie ma praw. Z niewiernym można zrobić wszystko – mówi abp Nona. Podkreśla, że ideologia islamistów nie jest nowa, lecz jest oparta na Koranie.
Zdaniem chaldejskiego hierarchy politycy zachodni nie rozumieją, czym jest islam. Myślą, że islamiści są zagrożeniem tylko dla naszych krajów. To nieprawda – mówi abp Nona. – Oni są zagrożeniem dla wszystkich, dla was na Zachodzie jeszcze bardziej niż dla nas. Przyjdzie czas, kiedy pożałujecie waszej polityki. To ugrupowanie myśli o całym świecie. Ich cel to nawrócenie mieczem bądź zabicie wszystkich pozostałych.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.