Kościół zawsze będzie misyjny
10 października 2019 | 19:09 | Paweł Bieliński/jw | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Kościół zawsze będzie misyjny – powiedział w rozmowie z KAI abp Giovanni Pietro Dal Toso, sekretarz pomocniczy Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów i przewodniczący Papieskich Dzieł Misyjnych. Był on gościem specjalnym 384. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, 8 i 9 października br.
KAI: Z jakim przesłaniem przyjechał Ksiądz Arcybiskup na zebranie plenarne Konferencji Episkopatu Polski?
– Przede wszystkim chciałem podziękować polskim biskupom nie tylko za zaproszenie do przyjazdu w trakcie Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego, ale także za wysiłek misyjny Kościoła w Polsce. Podczas wizyt w tylu krajach misyjnych spotykałem misjonarzy i misjonarki pochodzących z Polski: zakonnice, zakonników, księży, biskupów. Wspieranie misji Kościoła powszechnego „ad gentes” jest wielkim wysiłkiem Kościoła w Polsce.
Chciałem także podziękować za to, co Kościół w Polsce robi za pośrednictwem Papieskich Dzieł Misyjnych. Istnieje tu już piękna tradycja różnych inicjatyw, które wnoszą ważny wkład w działalność Papieskich Dzieł Misyjnych w skali Kościoła powszechnego.
KAI: Niespełna dwa tysiące polskich misjonarzy na całym świecie to dużo czy mało?
– To sporo. Zawsze trudno jest określić, czy dużo, czy mało. Moim zdaniem jest to znakomity wkład. Spotykałem polskich misjonarzy pracujących w bardzo trudnych warunkach. Są obecni nie tylko na klasycznych terenach misyjnych, jak Afryka czy Ameryka Łacińska.
Poza ilością ważna jest także jakość tych misjonarzy. Są oni dowodem na to, że Kościół w Polsce jest Kościołem żywym. Otwartość na misje oznacza istnienie wewnętrznego dynamizmu wiary. Tego, że wiara nie ustaje, że pragnie się dzielić. Za misją „ad gentes” kryje się więc żywa wiara.
Misjonarz nigdy nie jest sam, nawet jeśli jest to osobiste powołanie danej osoby. Stoi za nim doświadczenie wspólnoty chrześcijańskiej, z której się wywodzi, w której się wychował, w której otrzymał formację, w której dojrzewał i w której imieniu wyjeżdża na misje. Nie podejmuje przecież pracy misyjnej we własnym imieniu. Misjonarzy wydaje żywa wspólnota chrześcijańska. Dlatego nie tyle ważna jest ich liczba, ile sam fakt, że istnieją te misyjne powołania, bo to oznacza, że w Kościele jest żywa wiara.
KAI: Kościoły lokalne w wielu krajach Zachodu kiedyś wysyłały w świat licznych misjonarzy. Dziś jednak nie zawsze ma kto ich zastąpić…
– Trzeba powiedzieć, że obecnie zmienia się klasyczny model misji, który polegał na tym, że misjonarz z Północy jechał na Południe. Różne są tego powody.
Pierwszym, bardzo widocznym, jest wzrastająca sekularyzacja krajów zachodnich, z której powodu mamy mniej gorliwości w wierze, mniej powołań, a tym samym mniej osób, które mogą wyjechać na misje. I choć wciąż są misjonarze – kapłani, osoby konsekrowane, świeccy, a nawet całe rodziny – to nie ma już tego dawnego modelu.
Drugim powodem są pojawiające się nowe zjawiska. Prawdą jest, że klasyczny model misji przeżywa kryzys, ale prawdą jest również to, że Bóg wzbudza nowe formy misji, które są równie cenne.
Mamy coraz więcej misjonarzy przyjeżdżających do Europy i Ameryki Północnej z diecezji afrykańskich i latynoamerykańskich. Można powiedzieć, że są to „zwrotni” misjonarze „ad gentes”, którzy z krajów misyjnych przyjeżdżają do naszych krajów zachodnich.
Ważnym zjawiskiem, choć mniej znanym, jest wzajemna pomoc młodych Kościołów lokalnych. Na przykład jest wiele wymiany personelu pomiędzy diecezjami afrykańskimi. Te, które mają więcej duchownych, dzielą się nimi z tymi, które mają ich mniej.
Jeszcze mniej znanym, ale narastającym zjawiskiem są wyjazdy całych rodzin na misje.
Nowym typem misji są także wspólnoty pochodzące z Afryki, Ameryki Łacińskiej lub Azji, często złożone migrantów z dawnych krajów misyjnych, którzy przybywają na Zachód. Są one bardzo aktywne w Kościele lokalnym, który ich przyjmuje. W niektórych krajach zachodnich są to wręcz najbardziej żywe wspólnoty katolickie.
Nie możemy powiedzieć, że praca misyjna już się zakończyła. Zawsze będzie ona obecna w Kościele, ponieważ to sam Jezus chciał rozpowszechniania Ewangelii. Dlatego będzie ono zawsze trwało. Jednocześnie młode Kościoły, te, które otrzymały Ewangelię sto czy dwieście lat temu, nadal potrzebują umocnienia.
KAI: Praca misyjna musi trwać także dlatego, że nauczanie Chrystusa dotychczas dotarło do zaledwie jednej trzeciej ludzkości…
– To prawda. Dlatego papież Franciszek w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Misyjny, przypadający 19 października, napisał, że misja „ad gentes” jest zawsze konieczna w Kościele. Nie jest zadaniem już wykonanym, bo tylu ludzi nigdy nie słyszało głoszenia Ewangelii. Poza tym Kościół ze swej natury jest misyjny, o czym Franciszek nieustannie przypomina, tak jak to zresztą robili jego poprzednicy, a także Sobór Watykański II. Oznacza to, że misje nie są tylko jednym z elementów życia Kościoła, ale że są konstytutywne dla jego natury. Kościół nie-misyjny nie byłby Kościołem.
KAI: Kościół po prostu jest misją!
– Właśnie. Dlatego nigdy nie może misji zabraknąć. A ponieważ Kościół zawsze będzie misyjny, to zawsze będzie w nim miejsce dla Papieskich Dzieł Misyjnych. Będzie potrzebował ich charyzmatu, aby modlitwą i ofiarnością, także materialną, wspierać misje.
KAI: Wspomniał Ksiądz Arcybiskup o misjonarzach świeckich, a nawet całych rodzinach jadących na misje. Czy jednak są oni w stanie zastąpić malejącą liczbę kapłanów- misjonarzy?
– Nie, ale nie chodzi tu o zastępowanie. Tylko kapłan może sprawować sakramenty i świeccy nie zrobią tego za niego. Są jednak środowiska, w których na przykład świadectwo rodziny może wywrzeć większy wpływ niż świadectwo kapłana. Świadectwo rodzin chrześcijańskich jest tym bardziej ważne, że dziś obserwujemy w świecie kryzys instytucji rodziny. Nie zapominajmy, że w czasach cesarstwa rzymskiego jednym z atutów chrześcijaństwa była właśnie rodzina, oparta na trwałym małżeństwie kobiety i mężczyzny, miłości rodziców i dzieci. To dawało do myślenia kulturze pogańskiej. Myślę, że obecnie w niektórych środowiskach świadectwo rodzin chrześcijańskich może taką rolę pełnić.
Bardzo ważne jest to, byśmy nie uważali tych dwóch powołań za alternatywne. Klasyczne powołanie misyjne kapłana czy siostry zakonnej nadal zachowuje swe podstawowe znaczenie. Ale może być ono uzupełniane przez rodziny jadące na misje. Chodzi tu o odmienne powołania, które się wzajemnie wspomagają.
Lubię mówić, że są to powołania, bo to wskazuje, że biorą się z inicjatywy Boga. To Bóg powołuje do bycia misjonarzem, zarówno kapłanów, zakonników, zakonnice, jak i rodziny. To boskie pochodzenie powołania popycha człowieka do tego, by stał się misjonarzem.
KAI: Jaka w pracy misyjnej jest relacja między ewangelizacją a pomocą w rozwoju?
– Kiedy popatrzymy na historię, która jest wielką nauczycielką życia, zobaczymy, że Kościół zawsze zajmował się obiema sprawami: zarówno głoszeniem Ewangelii, jak i dawaniem czynnego świadectwa Ewangelii poprzez szkolnictwo, ochronę zdrowia, promocję ludzką. Uważam, że obie powinny iść w parze. Są bowiem dwiema nogami, na których stoją misje.
Również tu nie może być mowy o przeciwstawnych alternatywach. Dlaczego? Dlatego, że nie można podzielić człowieka. Nie można powiedzieć, że jest on tylko duchem albo tylko ciałem, że można go wspierać tylko z punktu widzenia ludzkiego, nie biorąc pod uwagę jego wymiaru duchowego – i vice versa. Działanie Kościoła musi obejmować całą osobę ludzką.
KAI: Jakie oczekiwania Ksiądz Arcybiskup wiąże z obecnym Nadzwyczajnym Miesiącem Misyjnym?
– Chciałbym najpierw powiedzieć, że propozycja ta spotkała się z imponującym odzewem na całym świecie, przekraczającym moje wyobrażenia. Najbardziej cieszy mnie to, że powstało wiele inicjatyw w parafiach i wspólnotach: modlitewne, refleksja nad misjami, a nawet misje ludowe. Rozpoczął się wielki ruch, który świadczy o tym, że wrażliwość misyjna jest nadal żywo obecna w ludzie Bożym. Inaczej nie dałoby się wytłumaczyć tej potężnej reakcji. Lud Boży czuje, że misje należą do istoty jego życia chrześcijańskiego.
Mam nadzieję, że choć jedna z inicjatyw podejmowanych w Kościołach lokalnych pozostanie w nich na przyszłość. Ale nie tyle jako pamiątka Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego, ile raczej jako motywacja do dalszej pracy nad zwiększaniem świadomości misyjnej.
Moim zdaniem owoce Miesiąca już po części istnieją w postaci tej wielkiej pozytywnej reakcji. A potem przyjdą też owoce, których nie są widoczne na zewnątrz, ale które zna Bóg. Jestem pewien, że Nadzwyczajny Miesiąc Misyjny wyda w Kościele powszechnym wielkie owoce.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.