Koszalin: jubileusz Wspólnoty Cenacolo pomagającej uwolnić się od uzależnień
27 marca 2011 | 17:10 | kap Ⓒ Ⓟ
Wspólnota Cenacolo – pomagająca uwolnić się od uzależnień – działa w Polsce od 10 lat. Byli narkomani oraz rodziny, które borykają się z uzależnieniem swoich bliskich świętowali jubileusz w Koszalinie. Dwudniowe spotkanie zakończyło się 27 marca w koszalińskim Wyższym Seminarium Duchownym.
Wspólnota, założona przez s. Elwirę Petrozzi, pomaga wychodzić młodym ludziom z narkomanii i alkoholizmu. Jej członkami są nie tylko sami uzależnieni, ale także członkowie ich rodzin i przyjaciele, którzy swoją modlitwą wspomagają proces wyjścia z nałogu.
Pierwszy polski dom Wspólnoty powstał w Giezkowie k. Koszalina w 2001 r. – To rzeczywiście wyglądało tragicznie. Ściany bez tynku, klepisko zamiast podłogi, zapadnięty dach. Nie rokowało to wielkich nadziei- opowiada o początkach Wspólnoty w Polsce ks. Wacław Grądalski, opiekun polskiej gałęzi Cenacolo i prezes fundacji charytatywnej im. bp. Czesława Domina, która przekazała dom w Giezkowie na potrzeby Wspólnoty.
– W święto Zwiastowania odprawiliśmy pierwszą Eucharystię. Tydzień później przyjechała s. Elwira, weszła na górę, zobaczyła ruinę z walącym się dachem i powiedziała: „Jaki piękny dom! I tak samo zniszczony, jak oni. Będą się razem odnawiać!” – przypomniał duchowny.
Dzisiaj funkcjonują jeszcze domy w Jastrzębiu Zdrój i Porębie Radlnej pod Tarnowem.
Jubileuszowe spotkanie rozpoczęła Msza św. pod przewodnictwem bp. Krzysztofa Zadarko, który od samego początku, jeszcze jako dyrektor Wydziału Duszpasterskiego kurii biskupiej w Koszalinie, towarzyszy dziełu Cenacolo w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
– Kiedy przyjechałem do Giezkowa 10 lat temu, trudno było mi uwierzyć, że to, co się zaczęło, w ogóle ma sens. Byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego, co zobaczyłem, tym bardziej, że ks. Wacław jest znany z organizowania spraw „beznadziejnych”. Potem przez lata obserwowałem, jak następował proces restauracji murów i dusz mieszkańców tego domu – wspomina bp Zadarko.
W Cenacolo nie ma tradycyjnej metody leczenia z uzależnień – nie stosuje się ani specjalistycznych terapii, ani leczenia farmakologicznego. Jedyną metodą jest modlitwa i praca. Tak proste rozwiązanie skutkuje blisko 80-procentową skutecznością.
– Może dlatego, że tu nie ma terapii, s. Elwira nie zna się na narkotykach. Po prostu prowadzi ich do Jezusa. Kiedy pytają ją jaką stosuje metodę, rozkłada ręce i mówi: Gesù guarisce – Jezus leczy. Samemu trudno mi to czasem wytłumaczyć. Prowadzę sprawy sądowe chłopaków, a korespondencja urzędowa posługuje się ścisłym językiem, domaga się kodu choroby i opisu terapii, a ja nie mam pojęcia, co tam wpisać. Że doświadczyliśmy namacalnego cudu? – opowiada o fenomenie Cenacolo ks. Grądalski. – Zajmujemy się więc porządkowaniem ludzkiego serca a nie odwykiem. Kiedy serce jest czyste, nie ma potrzeby szukania namiastek szczęścia.
Mężczyźni prowadzą gospodarstwo, pracują w ogrodzie, pomagają też ludziom, ale nie dostają za to pieniędzy. Odzież, jedzenie, materiały budowlane otrzymują od ludzi dobrej woli. Całkowicie zdają się na Opatrzność Bożą.
– To, co najbardziej uderza to opowieści tych chłopców o życiu Opatrznością Bożą, także w detalach. Opowiadali mi o cudownych interwencjach Boga w ich życiu, także w sytuacjach zupełnie prozaicznych, jak wtedy, gdy potrzeba było… papieru toaletowego i do domu przyjechał cały tir rolek papieru, jako odpowiedź na ich modlitwy. Pomyślałem sobie, że ja mam bardzo dużo do odrobienia, jeśli chodzi o zaufanie – wspomina bp Zadarko.
Podstawą terapii jest modlitwa. S. Elwira, która budowała wspólnotę, od samego początku złożyła ją w ręce Maryi. – Nie wiedząc jak się zabrać do leczenia, dała chłopakom do ręki różaniec. Dzień jest przesiąknięty tą modlitwą. Ona prowadzi ich do adoracji Jezusa. Adoracja jest dobrowolna. Chłopcy często wstają o 2.00 czy 3.00 w nocy i idą przed Najświętszy Sakrament. Dlaczego? Bo właśnie wtedy ich koledzy są na dyskotekach, gubią się w grzechu – mówi ks. Grądalski.
W ciągu 28 lat mury wspólnoty na całym świecie opuściły setki uzdrowionych z narkomanii, alkoholizmu, hazardu. Niektórzy założyli habity albo sutanny. – Ci księża, którzy są we wspólnocie i zastęp kleryków, to w dużej części są byli narkomani i alkoholicy – mówi ks. Grądalski. – Ks. Iwan był dealerem narkotyków we Frankfurcie. Historie, które opowiadają o swoim życiu, są podobne do tych, które codziennie słyszymy od naszych chłopaków. Siostry zakonne Misjonarki Zmartwychwstania to także byłe prostytutki i narkomanki, które pod habitami mają tatuaże, znaki dawnego życia. Przemiana człowieka, której dokonuje Bóg, nie jest zdeterminowana przeszłością. Opiera się na autentyzmie spotkania z Bogiem – dodaje ks. Grądalski.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.