Kryptonim „Lato 79” – kulisy i następstwa pierwszej wizyty papieża w Polsce
02 czerwca 2019 | 06:27 | Tomasz Królak, Grzegorz Szuplewski / pw | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Podstawowe pytanie, jakie świat zadawał sobie po wyborze kard. Wojtyły na papieża brzmiało: jaka będzie polityka Jana Pawła II wobec obozu sowieckiego? Dla komunistów to pytanie budziło niepokój; dla milionów mieszkających w sowieckim bloku – nadzieję. 16 października 1978 r. Vaclav Havel, wówczas czołowy czeski dysydent, spędzał wieczór z przyjaciółmi w swoim domu na wsi. „Kiedy z Radia Wolna Europa dowiedzieliśmy się o wyborze nowego papieża, świętowaliśmy do późnej nocy. Odżyła nadzieja dla wszystkich kochających wolność”. Gdy okazało się, że ten papież przybędzie do Polski, nadzieja umocniła się. 2 czerwca mija 40 rocznica pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce, wizyty, która „odmieniła oblicze” nie tylko polskiej ziemi.
Zło konieczne
„Kardynał Wojtyła planował, że z okazji 900-lecia śmierci św. Stanisława przyjedzie do Polski papież Paweł VI – wspominał bp Tadeusz Pieronek, wówczas kapłan archidiecezji krakowskiej i sekretarz rozpoczętego przez kard. Wojtyłę duszpasterskiego synodu. – Było logiczne, że z chwilą gdy on sam został papieżem, będzie chciał do Krakowa przyjechać. Bardzo nas to radowało, ale też nie wiedzieliśmy absolutnie, co nas czeka. To była zupełna nowość”.
Dla sił bezpieczeństwa wizyta oznaczała przede wszystkim niespotykaną dotąd w PRL mobilizację sił i środków. Niespotykaną, bo i nigdy wcześniej zagrożenie nie rysowało się tak wyraźnie: do państwa bloku komunistycznego ma oto przybyć głowa Kościoła katolickiego, w dodatku osoba z własnego doświadczenia doskonale znająca polskie realia.
W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych przygotowano zakrojoną na szeroką skalę operację o kryptonimie „Lato 79”. Już 15 marca powołany zostaje sztab MSW, którego zadania ujęto w czterech działach: rozpoznania i działań operacyjno-politycznych, bezpieczeństwa i porządku publicznego, zaopatrzenia technicznego i regeneracji sił oraz analityczno-informacyjnym. Analogiczne sztaby tworzy 6 komend wojewódzkich MO na terenie przez który wiodła trasa pielgrzymki.
Bp Pieronek podkreślał, że dla władz wizyta była „ciałem obcym”. Aleksander Merker, ówczesny dyrektor w Urzędzie ds. Wyznań przyznaje, że sprawa przyjazdu Papieża stanowiła dla władz wielki kłopot. Pytany wprost, czy było to „zło konieczne” odpowiada nerwowo: „to pan powiedział.”
Kard. Luigi Poggi, wówczas przedstawiciel Stolicy Apostolskiej ds. specjalnych poruczeń i wielokrotny wysłannik do Polski wspominał: „Sądzę, że u Gierka występowała pewna obawa, może i strach. Muszę przyznać, że początkowo mówili – nie”. Przed Bożym Narodzeniem 1978 r. Kazimierz Szablewski, rezydujący w Rzymie współprzewodnoczący polsko-watykańskiej Komisji ds. stałych kontaktów roboczych między Stolicą Apostolską a PRL oświadczył księdzu Poggi, że wizyta jest absolutnie niemożliwa. „Odpowiedziałem mu: czy macie coś innego, co mogłoby ją zastąpić? Sądzę, że jej brak wywoła dla was gorsze skutki. Tymczasem Prymas Wyszyński i Jan Paweł II kontynuowali przygotowania, tak jakby druga strona już się zgodziła. Jak w takiej sytuacji stawiać opór? Władza musiała więc siłą rzeczy zaakceptować wizytę”.
Rozpoczyna się mozolna droga przełamywania trudności, które piętrzą przedstawiciele rządu i władz partyjnych. Chodzi o niechęć wobec samej wizyty, jak i jej majowego terminu. Właśnie wówczas przypadała bowiem 900. rocznica śmierci św. Stanisława, biskupa krakowskiego, który poniósł śmierć z rąk Bolesława Śmiałego. A to nasuwało władzom niemiłe skojarzenia.
Kazimierz Kąkol, ówczesny dyrektor Urzędu ds. Wyznań: „Władze partyjne i państwowe upatrywały w tym wielkie niebezpieczeństwo dla swojej pozycji ideologicznej w polskim społeczeństwie. Śmierć męczeńska św. Stanisława to jest śmierć z rąk władzy”.
Kard. Franciszek Macharski, wówczas metropolita krakowski, wspominał po latach: „Stanęło na tym, że Papież nie może przyjechać w maju, co stało w sprzeczności z pragnieniem Jana Pawła II, który jako metropolita krakowski poprzez siedmioletni synod przygotowywał diecezję na to wydarzenie”. Szansę na wyjście z impasu przynoszą dwa spotkania „na szczycie”: Prymasa Polski, kard. Stefana Wyszyńskiego i I Sekretarza KC PZPR, Edwarda Gierka. Przełomowe znaczenie ma już pierwsze z nich, do którego doszło 24 stycznia 1979 roku.Ale do końca nie było łatwo. Bp Alojzy Orszulik, szef Biura Prasowego Episkopatu: „Strona rządowa powiedziała: nie wchodzi w rachubę maj, tym bardziej 8 maja. I znowu ta sama «katarynka», że to jest symbol walki Kościoła z państwem. W pewnym momencie Kania zapytał, czy możliwy jest inny termin. Poirytowało to sekretarza Episkopatu, arcybiskupa Dąbrowskiego, który pełen emocji wypalił: «Wy tylko udajecie, że chcecie wizyty papieża, ale w gruncie jesteście przeciwko». Kania zarumienił się i powiedział: «W takim razie wyciągajmy kalendarze i zastanówmy się nad innymi terminami, patrzmy na czerwiec»”.
Ustalono, że w tym miesiącu możliwe są dwa terminy. Tuż po spotkaniu abp Dąbrowski przekazał wszystko osobiście Papieżowi, który wybrał pierwszy z termin: 2-10 czerwca. Ale praca nad oficjalnym komunikatem też nie poszła gładko. „Stronie rządowej nie mogły przejść przez usta słowo Ojciec Święty. Ostatecznie więc przyjęto zwrot «Jego Świątobliwość», choć napisano błędnie «Świętobliwość»” – wspominał bp Orszulik.
Mieli stracha
22 marca 1979 roku przybywa do Polski abp Agostino Casaroli, Sekretarz Rady ds. Publicznych Kościoła. Jest określany mianem „architekta polityki wschodniej Watykanu” Po jego wyjeździe zapadają ostatnie ustalenia, a przede wszystkim zatwierdzona zostaje dokładna trasa pielgrzymki. I tu nie było łatwo. „Władze stawiały wielki opór przeciwko przekraczaniu Wisły na wschód” – mówił bp Orszulik. Ostatecznie w programie nie znalazły się także Piekary Śląskie i Trzebnica, choć takie było życzenie Jana Pawła II. Ojciec Święty nie może odwiedzić także Nowej Huty, będzie za to w sąsiedniej Mogile.
Gdy Jan Paweł II rozpoczynał wizytę w Polsce, cały aparat bezpieczeństwa był w pełni zmobilizowany do działania. W ramach akcji „Lato 79” sporządzono bardzo szczegółowy plan przedsięwzięć operacyjnych.: „Miały go realizować dosłownie wszystkie piony podległe Służbie Bezpieczeństwa – mówi Marek Lasota, który badał materiały SB jako pracownik Instytutu Pamięci Narodowej. – W akcji brał udział cały aparat począwszy od Wydziału I czyli służb wywiadowczych, Wydziału II czyli kontrwywiadu, poprzez III – zajmujący się opozycją demokratyczną i IV, inwigilujący Kościół. Ponadto: pion techniczny odpowiedzialny za podsłuchy, obserwację fotograficzną i filmową, Biuro B (operacje bezpośrednie) i Biuro W (kontrola korespondencji)”.
Jest sobota 2 czerwca 1979 roku. Kard. Dziwisz, po latach: „Przylot do Warszawy był dla nas przykry.
Kiedy nasz samolot zbliżał się nad Wisłę tłumy Warszawiaków opalały się, jakby w ogóle nic się nie działo. To było odczucie dość przykre. Jednak dalej szło coraz lepiej, atmosfera rosła z każdą chwilą”.
Samolot z Janem Pawłem II na pokładzie ląduje na warszawskim lotnisku Okęcie. Oficjalne powitanie, wizyta w katedrze a następnie w Belwederze, i u szefa partii Edwarda Gierka. Tego samego dnia po południu, pośród wiwatującego tłumu, papież przybywa odkrytym samochodem na stołeczny Plac Zwycięstwa. Padają słynne słowa, które przejdą do historii:
„Tysiąclecie Chrztu Polski, którego szczególnie dojrzałym owocem jest święty Stanisław – tysiąclecie Chrystusa w naszym wczoraj i dzisiaj – jest głównym motywem mojej pielgrzymki, mojej dziękczynnej modlitwy wspólnie z Wami wszystkimi, drodzy Rodacy, których Jezus Chrystus nie przestaje uczyć wielkiej sprawy człowieka. Z Wami, dla których Chrystus nie przestaje być wciąż otwartą księgą nauki o człowieku, o jego godności i jego prawach. A zarazem nauki o godności i prawach Narodu. Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z Wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”
Kard. Poggi: „Podczas Mszy przebywałem w hotelu Victoria. Po 20 minutach homilii, kiedy Papież powiedział, że nie można poznać Polski bez Chrystusa, wszyscy bili brawo. A władze? Oni mieli stracha – mówił mi o tym ambasador Szablewski”.
KC miał pełny obraz
Jeszcze przed wizytą podjęto szereg decyzji dotyczących sposobu jej prezentacji w mediach. Relacje prasowe, radiowe i telewizyjne przygotowywane były pod dyktando KC, choć przecież oprócz tego działała „normalna” komunistyczna cenzura. Specjalny instruktaż dotyczył przekazu telewizyjnego: zarówno nielicznych bezpośrednich transmisji ogólnopolskich jak i materiałów, które są montowane. Odstępstwo od narzuconych ustaleń groziło utratą pracy.
Kazimierz Kąkol przyznaje, że zgromadzenia z udziałem Papieża pokazywano w taki w sposób by sugerować niską frekwencję. „Taka polityka dla ubogich. Bezsensowna, bezsensowna”. Bp Orszulik: „Zgodzono się na manipulowanie kamerami. Pokazywano tylko twarz Papieża, babcie, parę zakonnic. Żadnych rzesz. Natomiast z telewizyjnego centrum przekazywano pełen obraz do KC. Oni widzieli całą tę rzeszę, widzieli entuzjazm”.
Kąkol: „Cały aparat partyjny siedział przy telewizorach i oglądał, jakby był najbardziej wierzącym obywatelem. Mieliśmy do czynienia z jakimś rozdwojeniem jaźni”.
W dzień Zesłania Ducha Świętego Papież przybywa do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. I mówi wówczas o przyszłości Europy, podzielonej żelazną kurtyną.
„Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten Papież-Polak, Papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu”.
Słowa papieża wypowiedziane w Warszawie i Gnieźnie budzą niepokój władz. Zdaniem bp. Orszulika dlatego, że ludzie nabrali nadziei na odmianę systemu. „Może też «na zapleczu» stał strach: co o tym powie Wielki Brat”.
Powściągnąć go w niektórych zwrotach
Władze decydują się na próbę dotarcia do Jana Pawła II, aby wpłynąć na treść jego homilii. „Próbowaliśmy podejmować jakieś akcje zmierzające do tego, żeby troszkę oddziałać… – mówi nerwowo Kazimierz Kąkol. – Po wystąpieniu Papieża w Gnieźnie, Kania, który był motorem organizacyjnym, zaczął się zastanawiać, jak by tu można było spowodować pewną powściągliwość Papieża w formułowaniu tez. Doszliśmy do wniosku, że być może ci ludzie z Episkopatu, którzy byli w totumfackich stosunkach z Papieżem mogliby coś tutaj zadziałać. Poleciałem więc do Krakowa… Bardzo precyzyjna organizacja bezpieczniacka… Pomyśleliśmy: może by tak Macharskiego jakoś zaangażować, ponieważ jest tak blisko z Papieżem. Może by przemówił do Papieża i powściągnął go w niektórych zwrotach?”.
„Napisali list do tych, którzy byli «współwinni» tej pielgrzymki – śmieje się kardynał Macharski. – Mam ten list, ale nigdy nikomu go nie pokazałem. Tym bardziej na Jasnej Górze, w ogóle o nim z Ojcem Świętym nie mówiłem. Może inni to zrobili, ja nie”.
Watykańskie otoczenie Jana Pawła II wiedziało o niezadowoleniu władz. Kard. Poggi: „Zaraz po przybyciu do Częstochowy rozmawiałem z kardynałem Casarolim, podsekretarzem Stanu, któremu potwierdziłem, że władza odczuwała strach. Kontaktowałem się z Szablewskim i Kanią. Kania zapytał mnie, czy nie mógłby nawiązać jakiegoś kontaktu z papieżem. Poinformowałem o tym Casaroliego”. Nie wiadomo, czy kardynał, twórca „ostpolitik”, rozmawiał na ten temat papieżem.
Na Jasnej Górze Jan Paweł II mówił o dojrzałej wolności. „Słowo «niewola», które nas zawsze boli, w tym jednym miejscu nas nie boli; w tym jednym odniesieniu napełnia nas ufnością, radością posiadania wolności. Tu zawsze byliśmy wolni”. Kilkusettysięczna rzesza wielokrotnie odpowiadała mu brawami.
Po szoku jakim były dla władz papieskie wystąpienia z pierwszych dni pielgrzymki, przemówienie na terenie hitlerowskiego obozu w Oświęcimiu przyniosło ukojenie. Aleksander Merker: „Jeśli były pewne obiekcje polityczne do przemówienia na Placu Zwycięstwa w Warszawie i w Gnieźnie, to Oświęcim w jakimś sensie to przyćmił”.
Władzom spodobał się zwłaszcza fragment, w którym Jan Paweł II mówił o ofierze krwi złożonej podczas wojny przez Rosjan. „Szablewski powiedział mi, że władze partyjne i rządowe były bardzo zadowolone z tego gestu” – potwierdza kard. Poggi.
Reżyseria: SB
Nadszedł czas na odwiedziny w ukochanym Krakowie. Jak wspominał bp Orszulik, papieżowi bardzo zależało na odwiedzeniu Nowej Huty. Jako biskup krakowski toczył z władzami prawdziwą batalię o to, by w mieście wznoszonym jako „wzorcowo socjalistyczne” zbudować kościół. Wtedy się udało, teraz nie. „Do Nowej Huty papież nie miał wstępu” – mówi bp Orszulik. Ostatecznie Mszę odprawiono na terenie klasztoru cystersów w Mogile, ale papież przemawiał „jak gdyby” z Nowej Huty: „Nie można oddzielić krzyża od ludzkiej pracy. Nie można oddzielić Chrystusa od ludzkiej pracy. To właśnie potwierdziło się tutaj, w Nowej Hucie”.
Pielgrzymka powoli dobiegała końca, ale działania Służby Bezpieczeństwa toczyły się pełną parą. Jak wynika z bogatych akt operacyjnych „Lato 79”, chwytano się najprzeróżniejszych sposobów. „Okazuje się na przykład, że marsz młodzieży z wielkim krzyżem poświęconym przez papieża podczas spotkania na Skałce, był w pewnym sensie wyreżyserowany przez SB – mówi Marek Lasota z Instytutu pamięci Narodowej. – Zamiarem młodzieży było ustawienie krzyża w miasteczku studenckim, co miałoby dużą wymowę symboliczną. Tymczasem jeden z agentów, który działał w tej grupie i składał meldunki na temat tego, co się w niej dzieje, doprowadził do skłócenia tłumu doprowadzając do tego, że nie ustawiono krzyża w miasteczku studenckim lecz przeniesiono na Błonia, gdzie następnego dnia Papież miał odprawić Mszę”.
W homilii Jan Paweł II prosił Polaków, by pamiętali o swoim dziedzictwie, nie odcinali chrześcijańskich korzeni, nie odrzucali Chrystusa. Świadkami papieskiego wystąpienia, określonego później jako „bierzmowanie dziejów” było ponad milion osób.
„Słusznie się mówi, że Polacy głosowali wtedy nogami – mówił bp Pieronek. – Jeszcze wtedy nie umieli mówić. Papież jak gdyby otwierał im usta, wzywając «effata», otwórz się. I to się stało”.
Co Papież mówił w Watykanie po powrocie, jak podsumowywał pielgrzymkę? Kard. Dziwisz: „Nic nie mówił, bo stracił głos. Po powrocie spał przez 14 godzin, bo był bardzo zmęczony”.
Coś musiało się wydarzyć
Przygotowany w MSW raport pt. „Pokłosie”, w którym podsumowywano działania służb MSW podczas wizyty papieża w Polsce wskazuje na satysfakcję i zadowolenie władz. Autorzy stwierdzają m.in.: „Wizyta Jana Pawła II w Polsce, pierwsza w kraju socjalistycznym, stanowi uroczysty akt uznania przez Stolicę Apostolską nieodwracalności przemian ustrojowych w Europie Wschodniej i świadczy o tym, że papież jest zdecydowany praktycznie realizować tezę o „gotowości chrześcijan do otwartego i szczerego dialogu z innymi systemami światopoglądowymi, w tym także z marksistowskim”.
Jednak wgląd w pełną ówczesną dokumentację MSW wyraźnie dowodzi, że nastrój władz był zdecydowanie mniej optymistyczny. Lasota: „Spodziewano się wielkich zagrożeń ze strony Kościoła wobec obozu państw socjalistycznych. Jak się okazało, słusznie”.
Były premier Węgier Viktor Orban podkreślał, że w bloku wschodnim spontaniczne zgromadzenia ludzi miały zawsze ogromne znaczenie. „Jestem pewien, że «Solidarność» nie powstałaby, gdyby nie masowe uczestnictwo w spotkaniach z papieżem i radość z jego wizyty w Ojczyźnie”.
Kard. Dziwisz: „Jan Paweł II nigdy się nie pogodził z koncepcją 'historycznego kompromisu’, który sprowadzał się do tego, że cały Zachód, a w tym wielu ludzi Kościoła, widziało marksizm jako niepodważalny element rozwoju historii. Według niego przyszłość nie należy ani do marksizmu, ani do walki klas. W ten sposób spowodował zdecydowany zwrot w polityce watykańskiej. Zmiana perspektywy spowodowała refleksję w wielu kręgach, czy rzeczywiście marksizm jest aż tak silny.Polska po tej wizycie nie była już tą samą Polską. Przyszło wyzwolenie. Ludzie wyprostowali się, przestali się bać. Jan Paweł II wyzwolił wewnętrzną wolność człowieka”.„Pamiętam te czerwcowe dni z 1979 roku w Polsce – wspomina Rocco Buttiglione, włoski minister ds. europejskich. – Wcześniej myślano w kategoriach: my i oni. Kiedy jednak zapełniły się place, spontanicznie zrodziło się pytanie: a kim są oni? My – to naród, a oni to cienka warstwa biurokratów, którzy nie wierzą nawet w to co mówią, i trzymają się władzy tylko dlatego, że istnieje siła zagraniczna, która ich popiera. Coś musiało się wydarzyć. Powstała «Solidarność»”.
Niespełna dziesięć lat później imperium sowieckie przestało istnieć. Autorzy raportu „Pokłosie” raczej tego nie przewidzieli.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.