Ks. Adrian Frackowiak: zarzuty stawiane ks. Królowi są bezpodstawne
16 grudnia 2020 | 15:00 | Dawid Gospodarek | Orchard Lake Ⓒ Ⓟ
„Z bardzo wielkim smutkiem i zaskoczeniem przyjąłem wiadomości o bezpodstawnych oskarżeniach wobec ks. Króla. Z wielkim niedowierzaniem i mocnym przekonaniem, że nie są one zupełnie prawdziwe” – mówi ks. Adrian Frackowiak z USA, komentując w rozmowie z KAI oskarżenia stawiane ks. Mirosławowi Królowi.
Dawid Gospodarek (KAI): Księdzu Mirosławowi Królowi, kanclerzowi Orchard Lake Schools (USA), postawiono poważne zarzuty wykorzystywania seksualnego i nadużycia władzy. Trwa proces przed federalnym sądem. Przez swojego prawnika poinformował, że jest niewinny. Wczoraj w rozmowie z KAI również zapewniał, że zarzuty są bezpodstawne…
Ks. Adrian Frackowiak: W tym przypadku dobrem naruszonym jest wizerunek czy – mówiąc klasycznie – cześć i dobre imię księdza kanclerza Mirosława Króla. Naruszenie to ma publiczny charakter, zostało dokonane w mediach, te treści dotarły do szerokiego grona odbiorców, również w Polsce. Określenia, które pojawiły się i w prasie, i w sądowym pozwie, są krzywdzące i nieprawdziwe. Uderzają nie tylko w dobre imię ks. Króla, ale także w imię szkoły i seminarium, którego absolwentem zostałem w 2019 r. Obecnie jestem księdzem w diecezji Manchester NH.
KAI: Miał Ksiądz okazję poznać dobrze ks. Króla?
– Oczywiście. Byłem klerykiem za jego czasów, w latach 2017-2019. Ks. Król objął seminarium w bardzo trudnych okolicznościach – było ono przygotowywane do zamknięcia. Zbiory polonijne – obrazy i drogocenne pamiątki po Polakach, którzy opuszczali kraj i przybywali do USA, były rozkradane i nikt nie przejmował się losem kleryków w Orchard Lake. Poprzedni kanclerz wprost powiedział nam, że seminarium będzie zamknięte od kolejnego roku akademickiego.
Ks. Króla poznałem w 2017 r. Był pełnym energii i dobrego ducha kapłanem, przepełnionym miłością do liturgii i Pana Boga. Szybko ja i inni klerycy zorientowaliśmy się, że kanclerz Król chce odbudować i przywrócić do świetności nasze seminarium. Sam jawnie nawiązywał do hasła prezydenta Trumpa „Make Orchard Lake great again”, co sugerowało, że seminarium nie było wspaniałe za poprzednich rządów.
KAI: Coś się zmieniło z nim u władzy?
– Bardzo szybko zauważyliśmy, że seminarium zmienia się na lepsze. Promował polską kulturę, przywrócił comiesięczne polskie obiady dla Polonii, klerycy znowu mogli pomagać w polskich parafiach – wcześniej było to zakazane. Przywrócił kultywowanie polskich tradycji i zwyczajów na kampusie. Organizował sympozja i wydarzenia kulturalne. Ks. Król szybko zasłynął z dobrych decyzji. Odwołał w porozumieniu z władzami Orchard Lake dyrektora Polskiej Misji, za którego czasów niepokojące rzeczy działy się z wartościowymi, zwłaszcza dla kultury, polskimi zbiorami i który głosił jawnie skrajnie lewicowe poglądy. Odkrył wiele nieścisłości w seminarium i z zapałem zmieniał to wszystko.
KAI: Jaki był jako przełożony?
– Dla kleryków ks. Król zawsze był dobry, lecz wymagający, a to nie zawsze się podobało. Dzięki niemu nasze pokoje w seminarium zostały odnowione i znacznie polepszyły się nasze warunki mieszkaniowe. Ks. Król zawsze podkreślał, że seminarium jest sercem całego kampusu i klerycy są bardzo ważni. Zauważyłem, że bardzo przejmuje się losem naszym i kampusu. Zrobił w kilka miesięcy to, co inni próbowali w kilka lat.
Myślę, że mogę śmiało powiedzieć, że wszyscy klerycy zauważyli, że temu księdzu zależy na tym, co robi, i że oddaje się cały dla seminarium. Codziennie podziwialiśmy go, że ma siłę pracować bez przerwy od 6 rano do 22, biegając ze spotkania na spotkanie. Wszyscy klerycy mogą poświadczyć, że załatwiał sprawy nawet podczas obiadu, bo ciągle było coś do zrobienia.
Jego duch, otwartość serca były bardzo dostrzegalne również wśród Polonii. Dlatego tak szybko pozyskał kolejne środki na odbudowę seminarium i Polskiej kultury w Orchard Lake. Między innymi utworzył na kampusie Sanktuarium Jana Pawła II, do którego pielgrzymowali ludzie z całego stanu Michigan.
KAI: Mając taki obraz ks. Króla pewnie był Ksiądz zaskoczony zarzutami, jakie mu postawiono…
– Zdecydowanie tak. Z bardzo wielkim smutkiem i zaskoczeniem przyjąłem wiadomości o bezpodstawnych oskarżeniach wobec ks. Króla. Z wielkim niedowierzaniem i mocnym przekonaniem, że nie są one zupełnie prawdziwe.
KAI: Nigdy nie widział Ksiądz nic niepokojącego?
– Jako diakon kilkakrotnie przebywałem w obecności pana Arkadiusza G. i księdza Jakuba G., którzy są głównymi i jedynymi oskarżycielami księdza Króla. Nawet na prywatnych posiedzeniach w ich obecności nigdy nie zauważyłem niestosownych zachowań ze strony ks. kanclerza Mirosława Króla. Wręcz przeciwnie, zawsze była dobra atmosfera. To ks. G. i Arkadiusz G. zawsze nalegali na spotkania z księdzem Królem. Przy mnie zawsze wychwalali go, nawet do przesady, mówiąc jaki to jest dobry i cudowny dla Orchard Lake. To oni przygotowywali drinki i zawsze cieszyli się z polskich przekąsek serwowanych przez ks. Króla, który był bardzo gościnny.
KAI: Ksiądz brał udział w takich nieformalnych spotkaniach?
– Jako diakon i prezydent seminarium [przewodniczący kleryków, dziekan – red.] kilka razy też byłem zaproszony na takie spotkania. Nigdy nie zauważyłem, żeby w jakikolwiek sposób ks. Król namawiał czy sugerował cokolwiek niestosownego.
Wielokrotnie ja jako prezydent seminarium czy inny wyznaczony kleryk odwoziliśmy ks. Króla na lotnisko, bo często podróżował w sprawach seminaryjnych lub żeby ratować polskie zbiory w Orchard Lake. Nigdy, gdy przebywałem z nim sam na sam w samochodzie, nie proponował niczego niestosowanego – ani werbalnie, ani żadnym gestem. I nigdy też tego nie robił w stosunku do innych kleryków, z którymi się przyjaźnię. Wszyscy moi znajomi, w tym wielu kapłanów, są zaskoczeni i oburzeni tymi oszczerstwami. Ks. Król był zawsze kulturalny i taktowny. Pamiętał zawsze o dobrym słowie, nie zapominał dziękować nawet za drobne rzeczy.
KAI: Był Ksiądz przewodniczącym kleryków – nigdy nikt nie zgłaszał się z jakimiś obawami czy uwagami pod adresem ks. Króla?
– Ks. Król był moim rektorem i kanclerzem przez połowę mojej formacji seminaryjnej i nigdy nie zaobserwowałem jakiegoś alarmującego zachowania wobec mnie czy innych kleryków ani też świeckich pracowników. Nikt też mi nic takiego nigdy nie zgłaszał, nigdy o niczym złym się nie mówiło. Pracownicy seminaryjni zawsze darzyli ks. Króla wielkim szacunkiem i widzieli, jak bardzo zależy mu na seminarium. Wielokrotnie rozmawiałem z paniami, które sprzątają w budynkach seminaryjnych, i zawsze chwaliły one ks. Króla za jego dobra robotę na rzecz seminarium, za to, że jest dobrym gospodarzem tego miejsca.
KAI: A za co ks. Król mógł być nielubiany?
– Jak już wspomniałem, był bardzo wymagający i narzucał swoim pracownikom jego tempo pracy. Usunął wielu pracowników, którzy nie wykonywali swojej pracy rzetelnie. Wydaje mi się, że to nie zawsze było mile widziane przez ks. G. i pana Arkadiusza G. Czasami ksiądz kanclerz krytykował pana Arkadiusza G. za złe wywiązywanie się z obowiązków, np. ściąganie zagranicznych zespołów, zwłaszcza kolegów, za bardzo duże pieniądze. Albo za to, że przebywał poza kampusem przez długi czas. Sam np. byłem świadkiem, jak prosił pana Arkadiusza, aby rozwiózł plakaty o koncercie, a on tego nie zrobił, co spotkało się z krytyką ks. Króla.
KAI: Ciężar stawianych zarzutów jednak nie pozwala nie zastanawiać się nad ich przyczyną…
– Wszystkie te oskarżenia mają na celu zniszczenie bardzo dobrej opinii ks. kanclerza i zaprzeczenie jego całkowitemu oddaniu dla Polonii i dla seminarium w Orchard Lake. Podejrzewam, że chodzi głównie o uzyskanie dużych pieniędzy za odszkodowanie. Myślę, że nie bez znaczenia są też homoseksualne skłonności osób, które zostały wyrzucone przez ks. Króla z seminarium, np. jeden kleryk za moich czasów. Najbardziej smutnym faktem jest, że ks. Jakub G., czego świadkiem nie byłem tylko ja, ale i inni – miał niestosowne kontakty z jednym z kleryków. Ten kleryk odszedł z seminarium zaraz po odejściu księdza G., co było praktycznie potwierdzaniem ich wątpliwej relacji. Kleryk wówczas podał jako oficjalny powód chorobę matki. Kleryk ten jeździł samochodem ks. Jakuba, marki Porsche, co było też dużym skandalem pośród innych pracowników Orchard Lake. Wiele razy widziano tego kleryka w obecności księdza G. Pracownicy i przełożeni Orchard Lake widzieli go, jak wychodził w późnych godzinach z mieszkania ks. G., czasami nad ranem. Sam doświadczyłem tego jako prezydent seminarium, gdyż ten kleryk był „nie do ruszenia”, bo zawsze ks. G. stał w jego obronie, nawet jak dana sprawa była błahostką. Sam zresztą stałem się ofiarą zemsty księdza G. za to, że publicznie skrytykowałem ich relację, gdy zobaczyłem, że jeden z dokumentów w zakrystii był podpisany przez tego kleryka, a nie przez księdza G.
KAI: Czym ks. G. zajmował się w seminarium?
– Był wicekanclerzem. Gdy po raz pierwszy ks. G. został nam przedstawiony jako wicekanclerz, szybko zorientowałem się, że nie jest kompetentny na to stanowisko i bardzo dziwiłem się, że ks. Król go przyjął. Dowiedzieliśmy się niedługo później, że ksiądz G. nie dokończył studiów (była oficjalna informacja z diecezji Paterson), i właśnie dlatego kanclerz przyjął go, aby mu pomóc – żeby mógł je dokończyć w Orchard Lake. Jak później się dowiedziałem, było to na wyraźną prośbę biskupa, po czym miał wrócić do swojej diecezji. Ks. Król zrobił to z dobrego serca, chciał pomóc. Dla każdego zawsze był życzliwy. Sam nie zgadzałem się z tym, mówiłem, że osoba, która sfałszowała dokumenty z Polski, aby skończyć u nas szybciej studia, to nie jest dobry pomysł na pracownika Orchard Lake. Szybko ta sprawa wyszła na światło dzienne i była opisana w lokalnych mediach, gdzie wprost podano, że ks. G. nie dokończył studiów i został przeniesiony na jakiś czas z diecezji.
KAI: Zna Ksiądz też drugą osobę oskarżającą ks. Króla…
– Pan Arkadiusz G. był dyrektorem Polskiej Misji w Orchard Lake. Wielokrotnie przebywał w obecności ks. Króla. Nigdy nie spotkałem się, aby w jakikolwiek sposób werbalny lub fizyczny ks. Król wykorzystywał pana Arkadiusza G. lub nawet żeby okazywał niestosowne zainteresowanie. Wielokrotnie słyszałem z ust Pana G. wiele pochwał kierowanych w stronę ks. Króla – że ksiądz kanclerz jest najlepszy i robi świetną robotę do Orchard Lake. Zawsze chwalił go i czuł się bardzo swobodnie w obecności ks. Króla, na co wskazywał język ciała i to, że podczas spotkań okolicznościowych nie stronił od alkoholu. Tym bardziej dla mnie bezzasadne są oskarżenia wysuwane przez niego.
KAI: Może jednak Ksiądz czegoś nie dostrzegł? Skąd taka nagła zmiana?
– Wszystko się zmieniło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy władze seminarium i kampusu Orchard Lake zadecydowały, aby usunąć go z funkcji dyrektora. Nie wiem dokładnie, co mogło być powodem, może to, że przebywał większość czasu w Chicago, a nie w Michigan, gdzie znajduje się seminarium. Wielokrotnie Polonia była zbulwersowana wynikami jego pracy. Nie wywiązywał się ze swoich obowiązków, nie był dostępny, bo pomimo przyjęcia stanowiska nadal mieszkał w Chicago – było to wszystko szeroko komentowane wśród Polonii. Bardzo długi czas starał się mydlić oczy ks. Królowi mówiąc, jaki to jest dobry i jak cudownie rządzi, aby utrzymać się przy stanowisku.
KAI: Omawiając oskarżenia stawiane ks. Królowi media przypominają, że został wyświęcony przez kard. Theodora McCarrica, byłego już duchownego i kardynała, zeświecczonego w obliczu skandalu…
– To nieuczciwe intelektualnie insynuacje. Czy na każdego księdza, którego wyświęcił np. abp Paetz trzeba teraz patrzeć podejrzliwie?
KAI: Przytacza się też bliską relację ks. Króla i kard. Dziwisza, któremu miał zawdzięczać sprawne zbieranie funduszy na seminarium i wpływy w Watykanie.
– Ks. Król na prośbę kardynała Dziwisza założył fundację, która wspierała budowę Centrum Św. Jana Pawła II. Tyle tylko wiem w tym temacie. Za moich czasów Kardynał tylko raz odwiedził seminarium.
KAI: Poważne zarzuty dotyczą też samego seminarium. Zresztą od dawna w Polsce krąży przekonanie, że do seminarium Cyryla i Metodego – gdzie ma miejsce pierwszy etap formacji przygotowujący do wyjazdu do USA – przyjmowani są nawet klerycy usunięci z innych seminariów za homoseksualizm, alkohol czy inne problemy… Ks. Królowi zarzuca się również, że bagatelizował przeszłość kleryków.
– Decyzja o przejęciu kogoś do seminarium to nigdy nie była osobista decyzja księdza Króla. Jest to zupełnie inaczej niż w Polsce. Właśnie aby zapobiec takim sytuacjom, tu decyduje o tym kilka osób. Odział w Krakowie był założony po to, aby zobaczyć, czy klerycy spełniają wymagania Kościoła. Z tego, co wiem, to właśnie za księdza Króla i poprzedniego rektora nie przyjmowano wielu kandydatów. Ks. Król usunął kilku seminarzystów za takie skłonności, czego osobiście byłem świadkiem. Seminarium w Orchard Lake – Odział w Krakowie to tylko pierwszy etap weryfikacyjny. Gdy student kleryk zostanie przyjęty przez seminarium, musi jeszcze zostać afiliowany do diecezji amerykańskiej, bo tam ma zostać wyświecony. Proces przyjmowania do diecezji w USA jest bardzo złożony. Dobrze wiem, bo sam przechodziłem taki proces w swojej diecezji. Testy psychologiczne, opinia lekarza, spotkanie z komisją powołania, w której są osoby świeckie i duchowne, dostarczenie ponad 60 stron formularzy i dokumentów, a na sam koniec rozmowa z księdzem biskupem.
KAI: Czy wiadomo Księdzu o jakichkolwiek dowodach przedstawionych przez oskarżycieli? Dlaczego nie ufa Ksiądz ich relacjom?
– Z dobrych źródeł wiem, że na prośbę prawników nie przedstawili dowodów, jak zresztą można przeczytać w raporcie, który prawnicy opublikowali na swojej stronie internetowej. W tym raporcie nawet nie zostały podane ich personalia, co bardzo mnie dziwi i wskazuje na ich obawy. Moim zdaniem nie chodzi o dojście do procesu – uważam, że oni liczą tylko na odszkodowanie, a w Ameryce nie są to małe pieniądze.
KAI: Jak na oskarżenia reaguje ks. Król? Ma Ksiądz z nim kontakt?
– Ksiądz Król liczy na sprawiedliwy proces, od początku deklaruje pełną współpracę z odpowiednimi organami. Zarzuty uważa za bezpodstawne. Gdy dotarły do mnie wieści o tych oskarżeniach, wysłałem wiadomość do księdza Króla z zapewnieniem modlitwy.
KAI: Zarzuty stawiane w procesie dotyczą pośrednio również archidiecezji, gdyż oskarżający mieli je „wielokrotnie” składać również u arcybiskupa Detroit. Sprawa może mieć konsekwencje przewidziane w dokumencie papieża Franciszka „Vos estis lux mundi”. Czy oskarżający poza sprawą o odszkodowanie, nie powinni również konsekwentnie zgłosić tego przypadku do Stolicy Apostolskiej?
– Można się domyślać, że skoro tego nie zrobili, obawiają się watykańskiej komisji i tego, że ich relacje okażą się rozmijające się z prawdą… Z tego, co wiem, to biskup księdza G. nie był o tym poinformowany, że ten wysunął takie zarzuty.
KAI: Jak na zarzuty stawiane ks. Królowi zareagowała społeczność seminarium, zarząd szkoły, księża, Polonia?
– Zarząd Orchard Lake i klerycy są oburzeni, gdyż te oskarżenia godzą nie tylko w dobre imię księdza Króla, ale także i w imię całej wspólnoty seminaryjnej i całego kampusu szkolnego w Orchard Lake. Zarząd wydał oświadczenie, w którym wyraża wsparcie dla ks. Króla i absolutnie nie usunął księdza ze stanowiska – pokazuje to, jakim zaufaniem jest darzony ksiądz kanclerz, i że cały zarząd jest jednomyślny. Z tego, co wiem, każdy z profesorów i pracowników seminarium stoi murem za księdzem Królem, gdyż oni wszyscy doświadczyli tego, jaka osobą jest kanclerz Król. Po skandalach seksualnych w USA diecezje są bardzo ostrożne i reagują natychmiast, jak są jakieś dowody. Tutaj widocznie ich brak, skoro nawet zarząd oficjalnie pomaga ks. Królowi, włącznie z pomocą prawną. Wielu moich kolegów kleryków czy już kapłanów będzie pisać listy poparcia, aby pokazać niestosowność i nonsens tych zarzutów, wszyscy też jesteśmy gotowi na rozprawę sądową, lecz według mnie szybko do niej nie dojdzie, bo nie ma odpowiednich dowodów potwierdzających zarzuty stawiane ks. Królowi.
KAI: Jakiego dalszego ciągu sprawy się Ksiądz spodziewa?
– Mam tylko nadzieję, że otacza teraz księdza Króla wielu przyjaciół. I że te Święta Bożego Narodzenia będą dla niego czasem nadziei, że z pośród takiego zła narodzi się dobro i że ma po swojej stronie dobrych ludzi. Bardzo ciężko można sobie wyobrazić, co teraz przechodzi. Jako kleryk widziałem jego silną wiarę i wielką nadzieję, wiec myślę, że one mu pomogą to wszystko godnie przeżyć.
***
Ks. Adrian Frackowiak, absolwent Wyższego Seminarium Duchownego Świętych Cyryla i Metodego w Orcahrd Lake w USA. Obecnie wyświęcony i pracujący dla diecezji Manchester w stanie New Hampshire.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.