Ks. Bielański: jestem posłuszny woli kard. Dziwisza
09 stycznia 2007 | 18:35 | md //mr Ⓒ Ⓟ
Ks. infułat Janusz Bielański, który został w poniedziałek odwołany z funkcji proboszcza katedry na Wawelu, powiedział, że podporządkował się woli kard. Stanisława Dziwisza, gdyż ślubował posłuszeństwo swojemu biskupowi. Dzień po dymisji ks. Bielański podkreśla, że nigdy nie współpracował ze służbami bezpieczeństwa PRL, nikomu nie zaszkodził i nie podpisał żadnej deklaracji.
– Po rozmowie z Panem Bogiem i niektórymi kolegami doszedłem do wniosku, że w życiu należy kierować się sumieniem. I ja się nim kieruję – podkreślił.
Zaprzeczył jakoby decyzja o zrezygnowaniu z funkcji proboszcza została na nim wymuszona. – Ksiądz kardynał zapytał mnie, czy chcę odejść. Odpowiedziałem mu, że tak, gdyż wiem, że moja sytuacja na Wawelu jest taka, iż lepiej, żebym zrezygnował – opowiadał duchowny.
Były proboszcz katedry na Wawelu jest wdzięczny krakowianom, którzy w trudnych dla niego dniach okazali mu serce i życzliwość. – A teraz proszę o modlitwę dziękczynną, że Pan Bóg mi błogosławił w katedrze – powiedział.
Stwierdził, że gdy przyjdzie czas pożegnania z katedrą, na pewno przeprosi wszystkich za swoje słabości, ale nie będzie przepraszał za współpracę z SB, gdyż takowej nie było. – Jestem normalnym człowiekiem i na pewno niejednemu zagrałem na nerwach, może nawet byłem powodem zgorszenia, ale nie będę przepraszał za to, czego nie zrobiłem – podkreślił. – Powiem wyraźnie: nigdy nie byłem agentem SB, dlatego nie mam za co przepraszać – dodał duchowny.
Ks. Bielański przyznał, że nie ma żalu do ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, choć „zepsuł mu opinie w Polsce i świecie”. – Sądzę, że jeszcze kiedyś do mnie przyjdzie i razem wypijemy kawę na znak jedności, zgody i pojednania – zadeklarował ks. Bielański.
Kapłan poinformował także, że przeszedł na emeryturę, ale ma nadzieję, że kard. Stanisław Dziwisz znajdzie dla niego jakieś zajęcie i czeka na jego decyzję w tej sprawie. Były proboszcz katedry będzie nadal mieszkał na Wawelu.
Ks. Bielański po raz kolejny podkreślił, że nigdy nie współpracował ze służbami bezpieczeństwa PRL. – Mogę to przysiąc. Nigdy nie byłem agentem, nigdy nie byłym tajnym współpracownikiem, na nikogo nie pisałem i nigdy żadnych honorariów nie otrzymywałem – powtórzył.
Przypomniał, że był zmuszony do kontaktów z funkcjonariuszami służb bezpieczeństwa, gdy budował kościół w podkrakowskich Mydlnikach, ale o tych kontaktach opowiadał bp. Pietraszce.
Pytany o współpracę z SB w czasach, gdy był już proboszczem katedry na Wawelu stwierdził, że kościół katedralny jest miejscem, do którego przychodzą różni ludzie, a jemu zależało na tym, by świątynia nie była pusta, zwłaszcza podczas Mszy za Ojczyznę. Ks. Bielański powiedział dziennikarzom, że esbecy przychodzili do niego przed tymi nabożeństwami, uczestniczyli w nich i rozmawiali z nim po ich zakończeniu.
– Pytali, kto będzie odprawiał, kto będzie miał kazanie – opowiadał. Przyznał, że nie zdawał sobie wówczas sprawy z tego, że to mu zaszkodzi i jest mu bardzo przykro, że podstawowe, fundamentalne rzeczy, o których wówczas mówił, obrócą się przeciwko niemu.
Kapłan przyznał, że nie zgłosił się do Kościelnej Komisji Historycznej z prośbą o wyjaśnienie, jaka jest zawartość jego teczki. – Przyjaciele, którzy widzieli moją teczkę, zapewniali, że nic w niej nie ma – powiedział.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.