Ks. dr Makówka: czy sztuka nowoczesna musi straszyć w kościołach?
03 października 2012 | 18:33 | rk Ⓒ Ⓟ
Na pytanie, czy sztuka nowoczesna musi straszyć w kościołach próbował odpowiedzieć w Bielsku-Białej dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego w Katowicach, ks. dr Leszek Makówka. Historyk sztuki wygłosił 2 października w bielskiej Kurii wykład, inaugurując kolejny rok formacyjny Diecezjalnego Duszpasterstwa Środowisk Twórczych.
Jedną z przyczyn problemu, polegającego na tym, że wiele z tego, co widzimy we współczesnych świątyniach nam się nie podoba, duchowny dostrzegł w podporządkowywania sztuki w kościołach ogólnej koncepcji sztuki. „Wpadliśmy w ‘chorobę’: w dwa mechanizmy, które rządzą naszym myśleniem. To jest nowoczesność i oryginalność. To, co jest pewnym naśladownictwem, powtórzeniem wydaje się nam słabe nieadekwatne, nieartystyczne, pozbawione wartości, a może nawet kiczowate. Sztuka ma być oryginalna, ma coś zmienić, ma iść do przodu” – mówił i podkreślał, że imperatyw nowoczesności i oryginalności ma wpływ na to jak postrzegamy sztukę tworzoną w kościele.
Zauważał też, że to, co w religijnej sztuce Zachodu nie jest lubiane, w świecie innych religii jest czymś normalnym, nikogo nie drażni. Jako przykład wskazywał na sztukę religijną prawosławnego Kościoła wschodniego i islamu.
Zdaniem ks. Makówki, problem z postrzeganiem sztuki kościelnej nie jest łatwy do rozwiązania. „Ponieważ głównym imperatywem jest to, że sztuka musi być nowoczesna, oryginalna i twórcza, a to, co się pojawia w kościele nigdy nie nadąży za nowymi trendami. Uważam, że nie ma sensu, by nadążało” – mówił i wskazywał, że efekt pracy artysty jest jakimś kompromisem. Gdyż artysta nie chce tworzyć czegoś, co jest naśladownictwem – „podgrzewanym kotletem” – ale jednocześnie wie, że nie może wprowadzić czegoś, co jest „na czasie”.
„Ten kompromis nie zadowala wiernych. W efekcie artysta jest sfrustrowany tym, co się od niego oczekuje. Traktuje się sztukę tworzoną w kościele niezbyt poważnie. Jak się bierze zlecenie kościelne, to robimy to, co się podoba ludziom i tym się nie chwalimy, bo po co ma ktoś wiedzieć, że robimy coś, co jest nieprzystające do wizerunku artysty” – tłumaczył.
Na koniec dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego, jako coś, co mogłoby przezwyciężyć zarysowane dylematy, zaproponował koncepcję sztuki wypracowaną przez niemieckiego profesora Hansa Beltinga, który przestrzegał przed traktowaniem obiektów sakralnych jako obiektów estetycznych.
Według Beltinga obiekty, które miały swoją funkcję religijną i kultową, obrazy i rzeźby, które istniały w we wnętrzach kościołów, zostały niejako zawłaszczone i zarekwirowane przez historyków sztuki i nazwane arbitralnie „sztuką”.
„Stąd rodzą się dzisiejsze problemy. Obrazy i rzeźby w kościele nie powstawały jako dzieła sztuki. Skoro my uważamy obiekty tworzone w kościele za sztukę, to one są nieprzystawalne do tego, co się dzieje w jej głównym nurcie. One są wsteczne w stosunki do głównego nurtu” – relacjonował teorię Beltinga ks. Makówka zauważając, że rozbicie pojęcia sztuki także powoduje narastanie innych problemów.
Zdaniem wykładowcy, to jedna z propozycji rozwiązania realnego problemu. „Co zrobić z tą sztuką religijną, żeby ona była dobra, żeby spełniała swoją główną funkcję – żeby oddawała chwałę Bożą, objawiała Bóstwo człowiekowi i pociągała wiernych – i pogodzić to z tym, co w dzisiejszej sztuce jest najważniejsze: że sztuka takich ograniczeń mieć nie może” – mówił duchowny i przyznawał, że nie ma gotowych odpowiedzi.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.