Ks. M. Gavenda: Papież przyjeżdża na Słowację pomóc utrzymywać `misję płonącej świecy`
24 lipca 2021 | 00:00 | Rozmawiał Krzysztof Tomasik (KAI) | Bratysława Ⓒ Ⓟ
„Papież przyjeżdża na Słowację, aby umocnić naszą wiarę i pomóc nam utrzymywać `misję płonącej świecy`. Jej płomień jest niezwykle kruchy, wystarczy lekki podmuch wiatru i gaśnie. Nosimy skarb wiary w glinianych naczyniach, ale mamy jako chrześcijanie do spełnienia ważne zadanie w obecnych czasach: nieść światło integralnej wiary”. Tak o oczekiwaniach słowackiego Kościoła wobec wizyty papieża Franciszka mówi ks. prałat Marián Gavenda.
Znany i ceniony słowacki pisarz, publicysta katolicki, proboszcz parafii w Bratysławie-Devinie w rozmowie z KAI mówi m. in. o krytyce papieża, sytuacji Kościoła w czasie pandemii Covid-19, największych wyzwaniach przed jakimi stoi oraz żywej pamięci o św. Janie Pawle II.
Ojciec Święty będzie na Słowacji od 12 do 15 września i odwiedzi: Bratysławę, Preszów, Koszyce i Šaštin (Szasztin). Hasłem 34. podróży apostolskiej Franciszka są słowa: „Z Maryją i Józefem w drodze do Jezusa”.
Publikujemy rozmowę z ks. prałatem Mariánem Gavendą.
Krzysztof Tomasik (KAI): Papież przyjeżdża na Słowację. Zaskoczenie?
Ks. Marián Gavenda: Bez wątpienia jest to zaskoczenie, tym bardziej, że nie obchodzimy żadnego historycznego jubileuszu albo innej ważnej okazji. Gdy spojrzymy na globus i dotychczasowe wizyty apostolskie papieża Franciszka to jedzie on przede wszystkim tam, gdzie są poważne problemy. Tego o Słowacji w ogóle nie można powiedzieć. Przyjęliśmy zapowiedź wizyty z dużym zdziwieniem także dlatego, że papież będzie w Budapeszcie na zakończenie 52. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego tylko kilka godzin a u nas prawie trzy i pół dnia.
KAI: Węgrzy, mówiąc oględnie, są chyba bardzo zawiedzeni.
– Na pewno. Franciszek odprawi tylko Mszę św. na zakończenie Kongresu, wielkiego wydarzenia, które jak wiemy zostało o rok przesunięte z powodu pandemii koronawirusa.
KAI: Nie będzie to interpretowane też w kontekście złożonych relacji słowacko-węgierskich?
– Na pewno nie. Część mediów na Słowacji interpretuje to tak, że papież chce w ten sposób wyrazić swój krytycyzm wobec migracyjnej polityki premiera Viktora Orbána, ale nie wobec narody węgierskiego, czy katolików węgierskich.
KAI: Jak jest odbierany papież Franciszek na Słowacji?
– Na Słowacji media mainstreamowe przyklejają mu etykietę „liberała” i na ogół prezentują w bardzo sympatycznych kolorach. „Liberalizm” papieża moim zdaniem jest zupełnym nieporozumieniem. Franciszek absolutnie kontynuuje linię II Soboru Watykańskiego począwszy od św. Pawła VI poprzez św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Różni się od św. Jana Pawła II tym, że żyje 30 lat później i to jest podstawowa różnica. Mamy obecnie ogromny postęp w cyfryzacji, mamy papieża na selfie. Wcześniej papieże tego nie robili, bo nie było to możliwe.
Jan Paweł II ukazywał nam pełnię człowieczeństwa i widzimy to samo u Franciszka. Jego spontaniczność ma nieco inną naturę, choćby ze względu na wiek, ale jest podobnie bezpośredni i otwarty na ludzi. W tym kontekście ważną rolę mają do odegrania hierarchowie, którzy w jednoznaczny i odpowiedzialny sposób powinni, szczególnie wobec mediów świeckich, prezentować sylwetkę i nauczanie papieża. Już teraz powinni być przygotowani i mniej więcej przewidzieć, co papież chce powiedzieć Słowakom, Kościołowi w naszym kraju, czego należy oczekiwać.
KAI: Przez niektóre kręgi w Polsce i innych krajach jest krytykowany.
– Niedługo po jego wyborze na papieża stwierdziłem, że większość światowych mediów zmieniła paradygmat postrzegania papiestwa. Liberalne media określały św. Jana Pawła II mianem „sympatycznego papieża”, ale też krytycznie oceniały niektóre wątki jego nauczania. Od czasu wyboru kard. Jorge Bergoglio na papieża te same media pokazują jego osobę z wielką sympatią bez słów krytyki. Niezwykłą sympatią darzą go liberałowie, a nawet antyklerykałowie. Zrobiono z Franciszka „sympatycznego papieża”, w którego usta wkłada się treści wygodne dla siebie, niejednokrotnie dalekie od jego nauczania i wiary Kościoła.
Niedawno przeprowadzono ankietę na temat osoby Franciszka, w której prawie 75 proc. Słowaków z akceptacją a nawet entuzjazmem wyraża się na jego temat. To bardzo wysoki poziom sympatii. Ważne jest co papież nam powie i co z tego pozostanie w naszych sercach i umysłach. Bez wątpienia liberalne media będą prowadziły swoją narrację wobec osoby i nauczania papieża. Dlatego już teraz powinniśmy wypracować jakąś strategię. Na razie jej nie ma. Obraz jaki powinniśmy pokazywać musi być prawdziwy w myśl ewangelicznej zasady: „tak, tak” – „nie, nie”.
KAI: Jak „żyje” sprawa abp Róberta Bezáka, który w latach 2009–2012 był ordynariuszem trnavskim, a jego osoba przyczyniła się do poważnego podziału w łonie słowackiego Kościoła? Przypomnijmy, że papież Benedykt XVI odwołał wówczas 52-letniego redemptorystę z urzędu arcybiskupa Trnawy 2 lipca 2012 r. Decyzja ta wywołała niezadowolenie części wiernych, którzy rozpoczęli protesty. Dymisja, której przyczyn nie podano, była wynikiem wizytacji apostolskiej Kongregacji ds. Duchowieństwa i dotyczyła spraw związanych z obsadą urzędów kościelnych, stanem duchowieństwa i zarządzaniem majątkiem archidiecezji w związku ze zmianami, jakie abp Bezák zaczął wprowadzać po objęciu urzędu w czerwcu 2009 r.
– Sprawa na pewien czas ucichła, ale teraz powróciła, gdy papież przesłał niedawno wieniec i kondolencje po śmierci ojca abp Bezáka. Wszyscy o tym informowali. Papież przede wszystkim złożył wyrazy współczucia i nie należy doszukiwać się w tym żadnych podtekstów. Niektóre środowiska nawet tak informują o papieskiej wizycie, jakby papież nie przyjechał w odwiedziny na Słowację, ale aby spotkać się z abp Bezákiem i z Romami. To nonsens.
Co do samego abp Bezáka, to nie jest nam znane uzasadnienie Watykanu, co do jego zwolnienia z funkcji arcybiskupa Trnavy. Jego osoba była i jest to problem nie tylko Kościoła na Słowacji, ale całego kraju, wierzących i niewierzących, gdyż jego historia dotknęła wszystkich Słowaków. Niestety wytworzyła się sytuacja, którą można streścić w słowach: kto staje po stronie abp Bezáka jest nieprzyjacielem episkopatu i Kościoła. A przyczyną takiego stanu rzeczy była przede wszystkim bardzo słaba komunikacja z mediami oraz brak satysfakcjonujących i adekwatnych wyjaśnień. Media świeckie podzieliły się „na pro i antybezákowe”. Nadal przeciwstawiają nasz episkopat „otwartemu” papieżowi. Niestety do jego sprawy nikt nie podszedł poważnie. Każda ze stron używała argumentów z targowiska. Jego casus pokazuje jak systematyczna propaganda może prowadzić do fanatycznych postaw.
Abp Bezák to człowiek z gór, prostolinijny i serdeczny. Moim zdaniem, gdy objął urząd szybko został zmanipulowany przez swoje otoczenie. Myślę, że podejmował nietrafione decyzje personalne. Błędy popełniał on i episkopat. W ostatnich latach abp Bezák był nauczycielem etyki w jednej z szkół w Bratysławie. Aktualnie opiekuje się swoją matką.
KAI: Jakie największe wyzwania stoją przed słowackim Kościołem?
– Jednym z nowych i do tej pory nie istniejących problemów w życiu Kościoła jest wzrastająca obecność i radykalizm tradycjonalistów. Jest to nowy fenomen, szczególnie wśród młodego pokolenia kapłanów. Niestety nie jest to powrót do korzeni i źródeł naszego Kościoła lecz do czystej zewnętrzności. Ma to niewielki związek z pięknem i głębią oddawania autentycznej czci Bogu. Jest to karykatura, powrót do najgorszych postaci klerykalizmu. To co ja już przed 20 laty nazywałem neofeudalnym klerykalizmem. Tradycjonaliści uważają, że II Sobór Watykański jest dziełem szatana, jest tym samym, co doprowadza do rozłamu jaki miał miejsce za czasów Marcina Lutra, obecna msza św. jest liturgią luterańską, papież jest antypapieżem, który chce zdechrystianizować i zislamizować Europę.
Teraz na Słowacji jesteśmy chyba na etapie pewnego czarnowidztwa w myśl, że gdy pada las to wszyscy widzą, a jak rośnie, to nikt tego nie dostrzega. Telewizja Lux organizuje specjalne rekolekcje dla swoich widzów. Dla mnie jest to okazja do spotkań z wieloma ludźmi i ich różnymi problemami. Pokazują one, jak my księża jesteśmy potrzebni i pomocni w ich rozwiązywaniu. Jest też wiele małych inicjatyw, grup modlitewnych, kontemplacyjnych, pielgrzymek, dni skupienia, inicjatyw misyjnych prowadzonych przez różne zgromadzenia zakonne i nie tylko. Oczywiście nie są one prezentowane na czołówkach mediów.
Bezwzględnie trzeba dostrzegać, jak wiele wspaniałych rzeczy dzieje się w Kościele. Uczestniczą w nich wszyscy, od dzieci po osoby starsze. Jest czymś niezwykle optymistycznym, gdy w kościele czy na procesji widzisz dziadków z wnukami na ramionach. Jak podkreślił kiedyś na spotkaniu z duchownymi przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji, abp Rino Fisichella nie trzeba wiele mówić o nowej ewangelizacji, robić z niej wielki problem akademicki, ale przede wszystkim trzeba kochać i wychodzić do ludzi, być z nimi na co dzień. I to jest cała tajemnica bycia dobrym kapłanem czy zakonnicą.
Musimy pracować przede wszystkim nad sobą. Kiedyś powiedział mi jeden proboszcz, że największym „krzyżem” dla niego są dwaj jego wikarzy, którzy tylko żądają od niego pieniędzy na różne rzeczy, mówią o prawie do urlopu i wakacji, niewiele dając w zamian z siebie.
KAI: To sprawa formacji w seminariach?
– Nie tylko. Zaczyna się to już w rodzinach. Wielu z kandydatów do kapłaństwa to jedynacy, rozpieszczone duże dzieci, myślący indywidualistycznie, bez odpowiedzialności za drugą osobę. Nie myślą o wspólnocie. Przed wstąpieniem do seminarium powinni iść przynajmniej na rok do pracy i nauczyć się żyć w grupie.
KAI: Jak oceniasz sytuację młodych Słowaków?
– Duża część z nich jest uzależniona od nowoczesnych mediów i żyje w rzeczywistości wirtualnej. Są obojętni, brakuje im ideałów i radości życia. Nie tylko nie interesuje ich Kościół, ale nawet uprawianie sportów. Jest to problem nie tyle kościelny co ogólnospołeczny.
KAI: Kościół wychodzi im naprzeciw?
– Ma im wiele do zaoferowania. Nie ma jakiegoś specjalnego programu duszpasterskiego dla młodych ludzi, ale wielu kapłanów się nimi zajmuje np. organizując pielgrzymki bez komórek. Prężnie działa ruch „Wyłącz telewizor włącz siebie”.
KAI: Nawiążę do 2018 r. – roku „społecznego trzęsienia ziemi” na Słowacji po zamordowaniu młodego dziennikarza Jána Kuciaka. Jak oceniasz postawę Kościoła w tamtym czasie?
– Wtedy bardzo dobrze przyjęto to, że pogrzeb Jána Kuciaka poprowadził biskup. Z drugiej strony Kościół nie był stroną w ogólnospołecznej dyskusji, choć wierni wpierali ruch społeczny „Za slušné Slovensko” – „Za przyzwoitą Słowację”, domagający się radykalnego zerwania z mafijnymi układami i przestrzegania zasad praworządności, przejrzystości oraz odpowiedzialnego sprawowania władzy.
Upadł rząd i mamy nowych rządzących, ale jak dotychczas nie wyjaśniono, kto stał za zbrodnią. Proces oczyszczenia życia się rozpoczął, ale został zahamowany pandemią koronawirusa. Po upadku ekipy Roberta Fico powstał nowy rząd Igora Matovicza, teraz Eduarda Hegera. Sytuacja jest dynamiczna i rozwojowa. Na pewno całkowita zmiana sytuacji w życiu społecznym jest możliwa tylko poprzez przemianę moralną. Okazuje się, że nie wystarcza tylko zmiana władz czy struktur. Pomoc w wewnętrznej przemianie człowieka, według mnie, może być także najważniejszym wkładem Kościoła w życie społeczne.
KAI: Jak pandemia Covid-19 wpłynęła na życie Kościoła?
– W walce z pandemią podjęto radykalne środki. Eksperci mówią, że były one sprzeczne z konstytucją. Zastosowano różne kryteria wobec Kościoła i innych instytucji społecznych. Było to jawnie niesprawiedliwe wobec Kościoła. Dla niektórych kapłanów sytuacja była wygodna, ale inni robili co mogli, aby podtrzymywać życie kościelne udzielając sakramentów itd. Sytuacja pokazała, kto z księży jest „prawdziwym duszpasterzem” a kto „najemnikiem”. Duża liczba duchownych zaangażowała się w konkretną pomoc pracując m.in. na oddziałach chorych na Covid-19. Było to mocne świadectwo. Wielu ludzi było też zdania, że episkopat powinien być bardziej stanowczy i nie pozwolić na całkowite zamknięcie świątyń. Ponadto powinien wskazywać, że jest to też zagrożenie dla demokracji i podstawowych wolności
obywatelskich, w tym wolności religijnej.
KAI: Zapytam o sytuację mniejszości etnicznych: Węgrów i Romów. Ważnym elementem papieskiej pielgrzymki będzie spotkanie z Romami w Koszycach.
– Kwestia mniejszości węgierskiej jest raczej nieobecna w debacie społecznej. Z kolei kwestia Romów na Słowacji jest w sumie nie do rozwiązania. Choć niektóre środowiska posądzają Słowaków o rasizm i niechęć do uregulowania sytuacji romskiej społeczności. Jest ona zupełnie zamknięta i niechętna wszelkim zmianom. Praktyczne współżycie z większością tej mniejszości jest bardzo ciężkie. W sumie sytuacja jest patowa. Z drugiej strony powszechnie uważa się, że najbardziej efektywnie Romom pomaga Kościół. Opiekują się nimi nasi kapłani i zakonnice. Mówiąc krótko: problemy w relacjach z Romami istnieją, ale nie można ich przedstawiać, jak to się zdarza, że mają one podłoże rasistowskie. Ogólnie Słowacy nie są a priori przeciw Romom tylko dla tego, że są Romami.
KAI: Jak wygląda praca duszpasterska z węgierską mniejszością?
– Kościół stara się objąć opieką duszpasterską wszystkich. Jest niestety problem z powołaniami kapłańskimi wśród ludności węgierskiej. Chodzi o kapłanów, którzy mówiliby i po słowacku i po węgiersku. Kiedyś mówiło się o powołaniu diecezji dla Węgrów, ale problem jest w ich dużym rozproszeniu, co najwyżej możliwe jest powołanie parafii personalnych. Każda diecezja na terenie której jest węgierska mniejszość ma specjalnego wikariusza biskupiego, który jest członkiem kurii biskupiej i stara się otoczyć opieką duszpasterską wszystkich wiernych mówiących po węgiersku.
KAI: Czy Słowacy mają problem ze swoją tożsamością i patriotyzmem?
– Jest to problem jakiejś dziwnej mentalności, kształtowanej przez mainstreamowe media, która nie pozwala Słowakowi stojącemu pod Tarami zawołać: „O Słowacjo jaka jesteś piękna!”, jakby było to coś negatywnego. Od razu zarzuca się mu, że jest nacjonalistą, zwolennikiem ks. Jozefa Tiso i antysemitą. Niestety jest to chore podejście. Dlaczego mam nie być dumny, że jestem Słowakiem, tak jak mogą być dumni ze swej przynależności narodowej Węgrzy, Polacy, czy Niemcy?
KAI: Jan Paweł II nie raz wyrażał swoją sympatię do Słowaków. Trzy razy odwiedził Wasz kraj. Czy pamięć o nim jest stale żywa?
– Tak, wciąż żyje. Jest on dla nas wzorem żywej wiary, ale już nie do końca żyjemy jego nauczaniem. Żyjemy tym, co dla nas zrobił przyczyniając się do upadku komunizmu, odrodzenia Kościoła i wiary, ale żeby sięgać do jego encyklik i innych tekstów to już nie. Jako Słowianie jesteśmy bardziej emocjonalni niż inne nacje. Na szczęście nie tylko go wspominamy z okazji różnych jubileuszy, ale jest on stale obecny w naszej świadomości.
Na pewno słowacki Kościół żyje duchem i osobą św. Jana Pawła II. W teologii, filozofii i naukach społecznych stale odnosimy się do jego tekstów. Powstało wiele prac na temat jego nauczania. Dobrze czujemy ducha św. Jana Pawła II, który powiedział naszym biskupom podczas jednej z wizyt ad limina Apostolorum, że papieża powinno się kochać nie tylko afektywnie, ale i efektywnie.
KAI: Na ile żywa jest dyskusja w słowackim Kościele na temat LGBT?
– Jesteśmy świadkami mocnej propagandy ideologii LGBT. Niemniej, większość ludzi widzi to jako element obcy dla naszego społeczeństwa i nie dotyczący codziennego życia. Jest to raczej jakaś sztuczna i importowana propaganda. Oczywiście w podejściu do tego zagadnienia widzimy wyraźne różnice pokoleniowe. Dla starszych osób jest to obce, a młodzi w imię tzw. tolerancji są bardziej skłonni do zaakceptowania tej propagandy.
KAI: Problem aborcji?
– Podobnie jak Polsce. Środowiska liberalne oczywiście są za jak najszerszym dostępem do aborcji. Kościół, który jest przeciwnikiem aborcji jest przedstawiany jako nowa inkwizycja. Od lat nic nowego.
KAI: Jakie największe problemy społeczne ma obecnie Słowacja?
– Wszystkie problemy socjalne, jak ubóstwo oraz duże dysproporcje między Bratysławą a innymi regionami kraju. Ludzie nie oczekują od Kościoła, że będzie rozwiązywał ich problemy socjalne, ale oczywiście oczekują od biskupów stanowiska, w formie apelu do polityków, aby zajęli się ich rozwiązywaniem.
KAI: Jak oceniasz relacje międzywyznaniowe i międzyreligijne?
– Są dobre. Jednak niektóre wyznania mają wewnętrzne problemy. Na przykład luteranie, u których trwa spór między tzw. konserwatystami a liberałami. Podobnie wśród prawosławnych, gdzie mamy skrzydło otwarte na dialog ekumeniczny i część zamykającą się na wszelkie kontakty z innymi wyznaniami chrześcijańskimi, w myśl opinii jednego z
mnichów rosyjskich, który uważa, że „ekumenizm to najgorsza forma diabelstwa”. Jeśli są jakieś problemy to przede wszystkim w łonie samych Kościołów i wspólnot. Myślę, że takie zamknięte postawy są odpowiedzią na ekstremalną sekularyzację, fenomen, który w historii regularnie powraca. W sumie zawsze jednak powraca się do Ewangelii.
KAI: Czego oczekuje przede wszystkim słowacki Kościół ze strony papieża Franciszka?
– Posłużę się znaną frazą: „Umocnić naszą wiarę”. W słowackim Kościele istnieje mocne jądro integralnie wierzących, to znaczy wierzących, że papież jest następcą św. Piotra, biskupi następcami Apostołów, Maryja jest Matką Bożą a Jezus jest realnie obecny w Eucharystii itd. To jest w obecnej sytuacji w Kościele, szczególnie na Zachodzie, bardzo ważne, aby nie podważać fundamentów naszej wiary. Ważne jest, aby utrzymywać to co ja nazywam „misją płonącej świecy”. Jej płomień jest niezwykle kruchy, wystarczy lekki podmuch wiatru i gaśnie. Zatem, nosimy skarb wiary w glinianych naczyniach, ale mamy jako chrześcijanie do spełnienia ważne zadanie w obecnych czasach. Właśnie nieść światło integralnej wiary i to potrzebuje umocnienia.
Św. Jan Paweł II pozostawił nam prorockie przesłanie w czasie audiencji 14 lutego 1996 r. dla pielgrzymów, którzy dziękowali mu za jego drugą wizytę na Słowacji. Uważamy jego słowa wtedy do nas wypowiedziane, za testament. Papież powiedział, że Kościół na Słowacji ma niezwykle ważną misję w Europie trzeciego tysiąclecia na którą składa się: ewangelizacja młodych pokoleń, pamiętania o świadectwie wiary męczenników oraz kształtowanie kultury przesiąkniętej Ewangelią. Musimy to zachować i przekazywać następnym pokoleniom.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
***
Ks. Marján Gavenda (1963) to znany i ceniony słowacki pisarz i publicysta katolicki. Studiował filozofię i teologię na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim i Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. W latach 2000-2008 był redaktorem naczelnym tygodnika „Katolíckické noviny”, a od 2000 do 2006 rzecznikiem Konferencji Biskupów Słowacji. W 2001 roku został mianowany prałatem Jego Świątobliwości. Pracę habilitacyjną poświecił „duchowości mediów“. Obecnie jest wykładowcą na wydziale dziennikarstwa Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberoku.
Od 1997 roku aktywnie współpracuje z Radiem Lumen, Telewizją Lux, w której od 15 lat prowadzi talk- show „Między niebem a ziemią”, mediami publicznymi i komercyjnymi, gdzie jest komentatorem międzynarodowych wydarzeń religijnych. Występuje w wielu programach publicystycznych. Jest autorem licznych artykułów nt. życia religijnego i kulturalnego oraz tłumaczem literatury religijnej. Dotychczas napisał 25 książek m. in. wywiad-rzeka z kard. Józefem Tomko, „Bóg już nadchodzi w Adwencie. Praktyczny przewodnik dla każdego chrześcijanina” (2010), „Panie, naucz nas modlić się. Praktyczny przewodnik dla każdego chrześcijanina” (2011), „Dlaczego codziennie żyć ze Słowem Bożym. Praktyczny przewodnik dla każdego chrześcijanina” (2011).
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.