Drukuj Powrót do artykułu

Ks. Mirosław Król: Orchard Lake to amerykański dom Polaków

16 października 2017 | 11:28 | Lublin / Dorota Abdelmoula / bd Ⓒ Ⓟ

Sample Ks. Mirosław Król

Chcemy, aby Polacy w Stanach Zjednoczonych i w ojczyźnie wiedzieli, że to jest ich miejsce, do którego mogą wracać, jak do domu, gdzie mogą modlić się za przyczyną św. Jana Pawła II – tak o polonijnych instytucjach w Orchard Lake mówi w rozmowie z KAI ich kanclerz, ks. Mirosław Król. O znaczeniu tego miejsca dla Polonii i Kościoła w Stanach Zjednoczonych ks. Król mówił podczas obrad polskich biskupów, pierwszego dnia 377. Zebrania Plenarnego KEP.

KAI: Księże Kanclerzu, w ubiegłym tygodniu przejął Ksiądz opiekę nad ośrodkiem polonijnym w Orchard Lake, którego historia sięga XIX w. Jakie jest dziś znaczenie tego miejsca dla Polonii i dla Kościoła w Stanach Zjednoczonych?

Ks. Mirosław Król: Nie chciałbym, aby Orchard Lake postrzegać jako miejsce jedynie dla Polaków. Znajdujące się tam seminarium zostało założone 132 lata temu z myślą o powołaniach dla Polonii, ale od początku służy całemu Kościołowi w Stanach Zjednoczonych. Od początku istnienia ukończyły je 2 tys. kapłanów. To jedyne narodowe polonijne seminarium w kraju, które służy wszystkim diecezjom. Bo nie ma w Stanach diecezji, w której nie ma Polaków: nawet jeśli nie ma polskiej parafii, to są miejsca, gdzie odprawia się Mszę św. po polsku. I tam służą nasi wychowankowie.

Czytaj także: Ks. Król kanclerzem instytucji polonijnych w Orchard Lake

Katolikom w Stanach Zjednoczonych, w tym także Polonii, służą zarówno księża, którzy kończą seminarium w Orchard Lake, jak też absolwenci naszego liceum Najświętszej Maryi Panny – świeccy, którzy idą w świat z wartościami, które tam są im przekazywane. Nawet, jeśli to nie są Polacy – bo Orchard Lake służy wszystkim – to uczą się o polskiej kulturze, o historii. To miejsce dzieli się z innymi tym, co stanowi Polskę.

Jakie wyzwania są dziś związane z tym miejscem?

– Księża biskupi znają historię tego miejsca, ale to miejsce jest dziś dla nas wyzwaniem, ze względu na małą liczbę kandydatów do kapłaństwa. Mamy tam też męskie liceum, w którym uczy się w sumie ok. 500 studentów, cieszę się, że na stypendia przyjeżdżają też Polacy.

Ze spraw zewnętrznych: wiele miejsc wymaga remontów. Z wewnętrznych: potrzeba budowania ducha współodpowiedzialności za to miejsce, także wśród Polonii. Dlatego jeżdżę na spotkania polonijne. Spotkałem się też z ambasadorem Polski w USA i cieszę się, że jest tak bardzo zainteresowany dobrem tego miejsca, bo Orchard Lake to coś więcej, niż seminarium, które jest sercem tego miejsca. To także wielkie archiwa z listami królewskimi, starodruki, wszystkie nagrania Radia Wolna Europa, mundury żołnierzy spod Monte Cassino i wiele innych pamiątek. Na terenie Orchard Lake powstało także sanktuarium św. Jana Pawła II dla archidiecezji Detroit.

Spójrzmy szerzej na obecność Polonii w Stanach Zjednoczonych. Co polscy katolicy mieszkający w Ameryce dają lokalnemu Kościołowi? Wspólnoty polonijne kojarzymy głównie z tego, że pielęgnują polskie tradycje i wartości, ale czy inspirują one również Amerykanów?

– Dajemy temu społeczeństwu naszą kulturę i zwyczaje, mocno związane z chrześcijaństwem. To np. polska maryjność. My, Polacy zainicjowaliśmy pielgrzymki, m.in. w New Jersey, gdzie przez cztery dni pielgrzymi wędrują do Narodowego Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown. W tej chwili są to nie tylko polskie grupy, ale też hiszpańsko- i anglojęzyczne.

Polskim darem jest też wielki szacunek dla Eucharystii i przywiązanie do niej. Tego Amerykanie uczą się od nas, bo tam zostało to zaniedbane. Podobnie, jak np. spowiedź. Ten sakrament został w Stanach Zjednoczonych odsunięty na bok, wskutek niewłaściwego zrozumienia Soboru Watykańskiego II. Polacy w USA dają dziś świadectwo korzystania z tego sakramentu.

Ważne jest też przywiązane do kultury katolickiej związanej ze świętami. Nie tylko w polonijnych parafiach ludzie kupują dziś opłatki, czytają dołączoną do nich instrukcję i dzielą się opłatkiem przy wigilijnym stole. Także procesje eucharystyczne w Boże Ciało inspirowane są polską tradycją. Amerykanie przychodzą do nas na nocne czuwania, procesje maryjne. A największym darem, jaki nasz naród dał Amerykanom, jest św. Jan Paweł II.

Świadectwem nabożeństwa do św. Jana Pawła II jest, m.in. poświęcone mu archidiecezjalne sanktuarium w Linden, którego kanclerzem był Ksiądz w ostatnich latach.

– Miałem szczęście, wraz z moim ordynariuszem i z pomocą kard. Dziwisza, tworzyć to miejsce. Tam przychodzą nie tylko Polacy, ale katolicy z różnych stron świata, którzy chcą zapisać się do naszej parafii.

A w czym my, Polacy, możemy zainspirować się, patrząc na amerykańskich katolików?

– Amerykanie, pomimo tego, że rzadko chodzą do spowiedzi, są bardzo świadomymi katolikami. Bardzo lubią angażować się w Kościół. Wielu z nich należy do różnych grup modlitewnych i biblijnych. Dla przykładu: w pierwszej parafii, do której trafiłem po święceniach, było 37 różnych grup. Była tam np. grupy dla młodych mam, które spotykały się, by dzielić się swoimi refleksjami i doświadczeniami, ale też Słowem Bożym.

Śledząc media, odnoszę też wrażenie, że Kościół często odwołuje się do spraw politycznych: w ślad za wieloma decyzjami prezydenta czy Kongresu, pojawia się stanowisko Kościoła w danej kwestii.

– Zdecydowanie tak, katolicy wyraźnie słyszą głos swoich pasterzy, którzy np. przed wyborami wydają listy pasterskie, choć nigdy nie pada sformułowanie, na kogo należy głosować. Powiedziałbym, że to praktykowanie katolickiej nauki społecznej.

Wracając do pytania o to, czego moglibyśmy się nauczyć od Amerykanów: w Stanach ksiądz jest zawsze dostępny po Mszy świętej: stoi przed kościołem, wita się i żegna z ludźmi, życzy im miłego dnia. Ktoś może zarzucić, że po Mszy św. kapłan powinien odprawić dziękczynienie, ale to się da połączyć. Wiele osób nigdy by nie przyszło, gdyby nie to, że ksiądz stoi i czeka, nieraz do końca, aż ostatnia osoba odejdzie. I czasem, gdy wszyscy już pójdą, pojawia się ktoś, kto prosi o rozmowę, czasem nawet o spowiedź.

Towarzyszenie świeckim, a także powołania, o których wcześniej Ksiądz mówił, to temat najbliższego zgromadzenia synodu biskupów. Jakie jest Księdza spojrzenie na te zagadnienia?

– Przede wszystkim trzeba dbać o świętość rodzin. Wiemy, że obecny czas nie sprzyja budowaniu jedności, że rodzina jest atakowana – a przecież w rodzinach rodzą się powołania. Potrzeba formacji rodzin. W Linden zaczynałem grupę biblijną z kilkoma osobami, a kiedy stamtąd odchodziłem – było ich już 50. Ci uczestnicy przychodzą z rodzinami, nawet z małymi dziećmi, które “zarażamy” przekonaniem, że Kościół jest miejscem także dla nich.

Wychowanie w rodzinie jest ważne, bo wówczas powołania są silne. Dziś wiemy, że wiele jest słabszych powołań, np. z rozbitych rodzin.

Kolejna kwestia: młodzież. W Orchard Lake młodzież nie była nauczona tego, żeby pozdrawiać księdza, którego spotykają na kampusie. Więc ja zacząłem pierwszy się do nich zwracać, witając ich, pytając co słychać. Teraz oni pierwsi pozdrawiają mnie już z oddali, zagadują, pytają, czy mogą sobie “selfie” zrobić. Otwarcie się na młodzież jest ważne, oczywiście takie, w których intencje są czyste i jasne. My, kapłani, w sposób profesjonalny, autentyczny i z sercem powinniśmy być z młodzieżą.

Bo skąd młodzi mają wiedzieć, czym jest powołanie, czym jest kapłaństwo – jeśli my się od nich odsuwamy. Jedno z kazań dla naszych licealistów poświęciłem na to, by zapytać ich, czy myśleli kiedykolwiek o kapłaństwie. I jeden z uczniów do mnie podszedł i powiedział: wie ksiądz, ja o tym myślałem, ale jeszcze nigdy nikt mnie o to nie zapytał.

Zatem Orchard Lake to miejsce, które inspiruje do tego, by podejmować kolejne inicjatywy – zarówno na rzecz młodych, jak też dla relacji polsko-amerykańskich?

– Z pewnością! Mamy u nas zbiory, którymi możemy się poszczycić, ale o które trzeba zadbać, tak, aby mogły służyć kolejnym pokoleniom. Chcemy, aby Polacy w Stanach Zjednoczonych i w ojczyźnie wiedzieli, że to jest ich miejsce, do którego mogą wracać, jak do domu, gdzie mogą modlić się za przyczyną św. Jana Pawła II. A Amerykanów chcemy tam zachęcać, by przyjeżdżali do Polski, m.in. w ramach pielgrzymek do Polski, które każdego roku chciałbym organizować z Orchard Lake.

Rozmawiała Dorota Abdelmoula

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku

Przeczytaj także

15 października 2017 14:16

Katolicki Uniwersytet Lubelski zainaugurował nowy rok akademicki

Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.