Ks. Piesiur: blokowanie pracy Komisji Majątkowej działaniem na szkodę Skarbu Państwa
13 listopada 2008 | 13:10 | Marcin Przeciszewski // maz Ⓒ Ⓟ
Potrzeba nie reformy Komisji Majątkowej, lecz rozwiązania problemu inercji ze strony urzędników reprezentujących Skarb Państwa – stwierdził w rozmowie z KAI ks. Piesiur. Duchowny odsłania przy okazji mechanizmy manipulacji jakie – jego zdaniem – stosują obecnie wokół Komisji Majątkowej zarówno media jak i urzędnicy państwowi.
Od kilkunastu tygodni w mediach obserwujemy gorącą debatę na temat funkcjonowania Komisji Majątkowej. Wysuwany jest m. in. argument o rzekomej „niekonstytucyjności” działania Komisji, co tłumaczone jest brakiem trybu odwoławczego od jej decyzji. Co Ksiądz Prałat na to?
Ks. Mirosław Piesiur: Tej sprawy nie zrozumiemy bez uwzględnienia kontekstu historycznego. Prześladowania Kościoła w okresie PRL polegały m. in. na tym, aby odebrać mu podstawy materialnego istnienia i uniemożliwić funkcjonowanie w ramach społeczeństwa. Zabierano więc grunty jak i budynki, w których prowadzona była działalność religijna, charytatywna, oświatowa, wychowawcza, opiekuńcza, a także lecznicza.
W 1989 r. państwo uznało swoją winę wobec Kościoła i zadeklarowało wolę naprawienia krzywd. W tym właśnie celu utworzono Komisję Majątkową. Jej sposób działania określiła ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego przyjęta przez Sejm 17 maja 1989 r., w której znalazł się rozdział nt. regulacji spraw majątkowych Kościoła. Przepisy regulujące prace Komisji nakazują rozpatrzenie i zaspokajane zgłoszonych roszczeń w terminie najdalej sześciu miesięcy od wszczęcia postępowania. Gdyby tego przestrzegano, to Komisja Majątkowa byłaby już historią i nie byłoby dziś żadnych problemów. Tak się jednak nie stało i należy to z naciskiem podkreślić, że nie z winy Kościoła.
Dlatego dziś niektóre środowiska wysuwają zarzut o „niekonstytucyjności” Komisji Majątkowej, argumentując, że ustawa z 1989 r., która powstała w konkretnych ramach prawnych, nie przewidziała trybu odwoławczego od jej decyzji. Pamiętać należy, że ustawa była wielokrotnie w różnych swoich zapisach nowelizowana przez Parlament, a jednak nikt tego zarzutu nie podnosił.
Czy zarzut niekonstytucyjności jest zasadny w świetle zmieniającego się prawa w Polsce?
– Różnie na to pytanie prawnicy odpowiadają. Jednak należy zawsze pamiętać o tym, że Komisja nie jest sądem, ani organem władzy administracyjnej, bo nie mieści się w tych definicjach. Jest natomiast ciałem kolegialnym powołanym wspólnie przez państwo i Kościół, które zawarły umowę o wyrównaniu krzywd i której to umowie nadano walor ustawy. Jest więc rodzajem sądu polubownego. Sądy takie funkcjonują i nie zaskarża się ich decyzji do żadnej drugiej instancji. Nie ma w tym nic sprzecznego z Konstytucją. A tak na marginesie: kto od czego miałby się odwoływać? Z jednej strony mamy bowiem ograbionego, a z drugiej tego który ukradł i dziś postanowił oddać.
Dyskusja o niekonstytucyjności w zakresie braku trybu odwoławczego jest niestety ukazywana w mediach w ten sposób, że sugeruje się społeczeństwu, iż tak naprawdę to jakiekolwiek roszczenia Kościoła są niekonstytucyjne, czyli bezprawne – a to jest kłamstwem.
Jeśli już używamy argumentu o „niekonstytucyjności”, to szukać jej można gdzie indziej. Ustawa powołując Komisję Majątkową, jako ciało do rozpatrywania wniosków pokrzywdzonych podmiotów kościelnych, zamknęła automatycznie tym podmiotom możliwość odzyskiwać zrabowanych dóbr na drodze sądowej mimo, że przysługuje to każdemu obywatelowi. Sądy nie przyjmują wniosków podmiotów kościelnych, powołując się na istnienie Komisji Majątkowej. Drugą istotną sprawą było ograniczenie terminu składania wniosków do Komisji do końca 1992 r. Jeżeli ktoś nie zdążył w tym terminie zgromadzić wymaganej dokumentacji i formalnie zgłosić wniosek, to jego słuszne roszczenie przepadło i dziś nie ma prawa już nic odzyskać. Może tutaj należy szukać niekonstytucyjności.
Kolejny paradoks. Przysłowiowemu panu Kowalskiemu obecnie znacznie łatwiej jest wygrać w sądzie sprawę o odzyskanie dóbr zabranych przez komunistów, niż instytucji kościelnej na drodze postępowania przed Komisją Majątkową. W komisji sprawy ciągną się latami, gdyż blokowane są przez różne czynniki państwa. Czy w którymś sądzie jakaś sprawa trwa 16 lat?
SLD rozprzestrzeniał informacje, że Kościół odzyskał więcej gruntów niż mu zabrano. Ile więc Kościół utracił w okresie PRL, a ile zostało mu zwrócone?
– Komisja Majątkowa zwraca tylko te nieruchomości, jakie zostały zabrane przez komunistów z pogwałceniem ich własnego komunistycznego prawa. Ustawa o dobrach martwej ręki z 1950 r. orzekała przepadek nieruchomości ziemskich należących do Kościoła o areale powyżej 50 hektarów, oraz 100 hektarów na obszarze ówczesnego województwa pomorskiego, poznańskiego i śląskiego. Kościół więc nie ma dziś możliwości odzyskiwania majątków, jakie stracił zgodnie z komunistycznym prawem, choć mu się to przypisuje twierdząc, że jest w ten sposób uprzywilejowany. To oczywiście jest kłamstwem.
Jeśli np. jakaś instytucja kościelna miała gospodarstwo o powierzchni 80 ha i w całości je zabrano, to Komisja Majątkowa zajmuje się rewindykacją 30 hektarów, które zostały zagarnięte z pogwałceniem prawa. Reszta przepada. Np. cystersi z Krakowa pozbawieni zostali 300 hektarów, na których zbudowano Nową Hutę. Komisja Majątkowa orzekła im zwrot tylko równowartości 50 hektarów. Bezpowrotnie stracili 250 hektarów.
Sporządzanie bilansu ilości odzyskanych gruntów mija się z celem. Jest właściwe tylko w przypadku zwrotu wprost utraconych gruntów historycznych. Postępowania regulacyjne przed Komisją mają bowiem charakter postępowań odszkodowawczych. Jako mienie zamienne, co jest też formą odszkodowania, przekazywane są Kościołowi grunty o takiej samej wartości, a to nie oznacza takiej samej powierzchni. Jeden hektar gruntu zabranego 50 lat temu Kościołowi w Krakowie, Poznaniu czy Warszawie może obecnie mieć wartość kilkadziesiąt razy większą, a więc potrzeba odpowiednio większej ilości hektarów gruntów zamiennych. Chodzi o zwrot wartości utraconej, a nie takiej samej powierzchni.
Przez pierwsze dziesięć lat działania Komisja Majątkowa orzekała zwrot „hektara za hektar”, co było głęboko niesprawiedliwe. Wiele podmiotów kościelnych zostało w ten sposób pokrzywdzonych. Na szczęście Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu w 2001 r. ustaliła w protokole uzgodnień, aby za podstawę do określenia odszkodowania w formie mienia zamiennego przyjmować kryterium wartości gruntu, a nie jego powierzchnię. Dlatego utraconą nieruchomość należy wycenić uwzględniając zasadę – stan nieruchomości z dnia utraty praw, ale ceny z dnia dzisiejszego. Tak rozumiany tryb odszkodowawczy obowiązuje w całym cywilizowanym świecie.
Warto dodać, że nie podlegają rozliczeniu i odszkodowaniu utracone korzyści, jakie Skarb Państwa uzyskał użytkując zagrabioną nieruchomość przez ponad 50 lat. Tego nikt Kościołowi nie zwraca.
Jeśli pyta pan o powierzchnię gruntów zabranych Kościołowi w okresie komunistycznym, to przybliżoną odpowiedź możemy znaleźć zarówno w państwowym Archiwum Akt Nowych jak i w archiwach kościelnych. W Archiwum Akt Nowych znajduje się wykaz nieruchomości ziemskich należących do Kościoła zrobiony w 1949 r. przez władze państwowe. W ten sposób komuniści przygotowywali się do zaboru kościelnych majątków, jeszcze przed wejściem w życie ustawy o dobrach martwej ręki. Wynika zeń, że Kościół katolicki posiadał wówczas ok. 170 tys. hektarów ziemi.
Po utracie majątków, zgodnie z zaleceniem Episkopatu, wiele diecezji i zgromadzeń zakonnych zrobiło własne zestawienia, aby udokumentować to, co utraciły. Np. sprawozdanie archidiecezji katowickiej wykazuje, że zabrano różnym diecezjalnym podmiotom kościelnym prawie 3200 hektarów samej ziemi rolnej, nie licząc licznych budynków czy zakładów produkcyjnych, których kościół był właścicielem.
A z mocy jakiej ustawy zabierano budynki?
– Wykorzystywano bardzo różne tytuły prawne i przepisy, które władza powojenna wydawała. Bardzo często zabierano też bez żadnej podstawy prawnej, a urzędnicy nie zadawali sobie nawet trudu jej przytaczania w dokumentach. Budynek stojący na gruncie zabieranym, też był konfiskowany. Część budynków odebrano na mocy dekretu o nacjonalizacji przemysłu i te nie podlegają trybowi regulacyjnemu przed Komisją.
Bywało, że aby zachować pozory legalności tych działań, wypłacano odszkodowania o symbolicznej wysokości. Jeśli instytucja kościelna od razu lub nawet w późniejszym czasie je przyjęła, to utraciła możliwość zgłoszenia roszczenia. Może się upominać o zwrot tylko w przypadku, kiedy nie odebrała odszkodowania pieniężnego.
Są też nieruchomości, należące do kościelnych stowarzyszeń bądź fundacji, które zostały zlikwidowane na skutek represji. Dziś możliwość ubiegania się o zwrot tych majątków przysługuje ich następcom prawnym: diecezjom, parafiom bądź zakonom.
Jaki jest tryb działania Komisji Majątkowej? Kto wyznacza jej członków i jak przebiegają procedury?
– Członkowie Komisji wyznaczani są na zasadzie parytetu przez stronę rządową i kościelną – po sześciu. Ze strony rządu robi to Minister Spraw Wewnętrznych, a Kościoła Sekretarz Episkopatu. Członkowie Komisji pracują w trzech czteroosobowych zespołach orzekających, po dwóch z każdej strony. Każdy z członków w swoim referacie ma konkretne sprawy, które prowadzi. Obsługę administracyjną Komisji Majątkowej zapewnia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jej siedziba mieści się w jednym z budynków MSWiA w Warszawie.
Zespoły orzekające mają posiedzenia trzy razy w tygodniu. Aby zatwierdzić ugodę lub wydać orzeczenie wymagana jest zgodna decyzja składu orzekającego. Jeśli stanowiska członków Komisji strony kościelnej i rządowej są rozbieżne, to następuje tzw. nieuzgodnienie stanowisk. Wnioskodawca może wtedy w ciągi sześciu miesięcy pójść ze swoją sprawą do sądu, który ją rozstrzygnie z uwzględnieniem przepisów prawa w oparciu o które działa Komisja Majątkowa.
Jak wspomniałem wyżej, postępowania regulacyjne mają charakter postępowań odszkodowawczych. Jeżeli to możliwe to zawsze w pierwszej kolejności obowiązuje zwrot utraconego mienia, ale nie może jednak naruszać praw nabytych przez osoby trzecie. Ktoś przecież od państwa mógł już kupić zagrabiony Kościołowi grunt w dobrej wierze. Gdy istnieje taka przeszkoda to odszkodowanie polega na przekazaniu mienia zamiennego o tej samej wartości. Jeżeli te dwa sposoby regulacji nie są możliwe do zastosowania to wtedy należy orzec odszkodowanie finansowe. Ta ostatnia forma stosowana jest rzadko, gdyż wymaga wypłacenia pieniędzy przez Ministra Finansów.
Komisja może zatwierdzić ugodę między stronami, której nadaje klauzulę wykonalności. Jeśli strony nie są w stanie dojść do ugody, to komisja jest zobowiązana do wydania orzeczenia.
Stroną postępowania jest zawsze poszkodowany podmiot kościelny, który ma roszczenie do Skarbu Państwa, gdyż ono było instytucją grabiącą. Skarb Państwa reprezentuje najczęściej Agencja Nieruchomości Rolnych, bo to ona zarządza nieruchomościami państwowymi. Bywa też, że mamy do czynienia z Agencją Mienia Wojskowego. Gdy roszczenie dotyczy nieruchomości leśnych, to Skarb Państwa reprezentują Lasy Państwowe.
Do Komisji Majątkowej złożone zostały 3063 wnioski. Do rozpatrzenia pozostało 260. Jednak większość spośród tych ostatnich w różnych częściach została już rozpatrzona. Zależało to od tego ile nieruchomości zamiennych wnioskodawca już otrzymał.
W bardzo wielu przypadkach bywało że wnioskodawca dostał część roszczenia, a z reszty już rezygnował, zniechęcony najczęściej przeciągającym się oczekiwaniem.
Czy inne Kościoły mają swoje Komisje Majątkowe? Jak przedstawia się ich działalność?
– Ustawy dotyczące relacji Państwa do pozostałych Kościołów były wzorowane na Ustawie o stosunku Państwa do Kościoła katolickiego w RP, gdyż ta była pierwsza. Wzorowano się także w kwestiach majątkowych. To samo dotyczy żydowskich gmin wyznaniowych. Przepisy regulujące pracę wszystkich pięciu komisji są identyczne. Najwięcej wniosków zostało zgłoszonych do komisji żydowskiej, ok. 4 tys. jest wciąż rozpatrywanych.
Co się dzieje kiedy Komisja Majątkowa wyda orzeczenie? Jak wyglądają dalsze procedury?
– Ugoda lub orzeczenie zobowiązuje instytucję reprezentującą Skarb Państwa do oddania zagrabionej nieruchomości lub wydania mienie zamienne. Gdy możliwe jest oddanie nieruchomości, sprawa jest stosunkowo prosta. Natomiast gdy nie jest ona możliwa do odzyskania, wówczas obowiązkiem Skarbu Państwa jest znalezienie mienia zastępczego. Obowiązek ten nie ciąży na wnioskodawcy, ale na instytucji działającej w imieniu Skarbu Państwa. Winna ona po pierwsze znaleźć mienie zastępcze, przygotować niezbędne dokumenty, w tym wycenę nieruchomości i wreszcie przekazać te propozycje wnioskodawcy.
W rzeczywistości jednak urzędnicy reprezentujący Skarb Państwa robią wszystko, aby wnioskodawca nic nie dostał. Całymi latami ignorują wielokrotnie wydawane postanowienia Komisji Majątkowej, zobowiązujące Skarb Państwa do przygotowania mienia zamiennego.
Agencja Nieruchomości Rolnych odpowiada, że nie przygotuje nieruchomości zamiennych, gdyż nie posiada żadnych gruntów do oddania. Co oczywiście jest sprzeczne zarówno ze stanem faktycznym jak i z prawem, gdyż w tym samym czasie ta sama Agencja sprzedaje tysiące hektarów ziemi na wolnym rynku.
Przeciąganie postępowań przed Komisją Majątkową przez Agencję Nieruchomości Rolnych jest krzywdzące dla Kościoła, ale także szkodliwe dla państwa. Obstrukcja prac Komisji ze strony urzędników państwowych, jest ewidentnym działaniem na szkodę Skarbu Państwa. Skutkuje bowiem wzrostem wartości roszczeń wnioskodawców kościelnych. Ceny z każdym rokiem idą w górę, a wycena gruntów utraconych musi być ciągle aktualizowana.
Jak taka „obstrukcja” jest możliwa w państwie prawa?
– Jest możliwa, gdy istnieje polityczne przyzwolenie na wysokim szczeblu. Ten problem wielokrotnie był poruszany w rozmowach Kościoła z państwem za czasów kilku ostatnich ekip rządowych – bezskutecznie. Komisja Majątkowa nie posiada instrumentów prawnych, aby urzędników reprezentujących Skarb Państwa zmusić do działań zgodnych z prawem, o czym oni doskonale wiedzą i z premedytacją to wykorzystują. Takie zachowania są niczym innym jak okazywaniem pogardy nie tylko pokrzywdzonym, ale pogardą wobec prawa.
Wnioskodawcy widząc takie traktowanie sami poszukają gruntów zamiennych i z powodzeniem je znajdują w zasobach ANR, która również wystawia je na sprzedaż. Wtedy wnioskodawca sam, na własny koszt przygotowuje potrzebne dokumenty i dostarcza do Komisji Majątkowej z wnioskiem o wydanie orzeczenia. Nie mamy innego wyjścia jak przyznanie wskazanego gruntu wnioskodawcy, bo do tego jesteśmy zobowiązani prawem.
I wtedy zaczyna się wojna…
– Niekiedy bywa i tak, co jest bardzo przykre. Mamy bowiem sytuację, że ten co ukradł, nie dość, że nie oddał, to jeszcze dzisiaj oskarża ofiary, pomawia, odbiera dobre imię. Nie liczą się fakty i dowody, poczucie sprawiedliwości też idzie w kąt, bo najważniejsze są oskarżenia, na bazie których kreuje się rzeczywistość i tworzy tzw. „fakty medialne”. Efekt zaniedbań ludzi władzy i wieloletniego nieprzestrzegania prawa jest taki, że ofiary grabieży, które chcą cokolwiek odzyskać, stawia się pod pręgierzem mediów jako potencjalnych przestępców.
Niekiedy słyszymy jak ktoś ogłasza – najczęściej przy pomocy mediów – że Kościół dokonuje zaboru działek potrzebnych na inne cele. Manipulując prawdą, zaczyna się gra na nastrojach antyklerykalnych. Na tym polega problem tzw. Białołęki, Krakowa i inne.
Ksiądz mówi o blokowaniu orzeczeń Komisji przez ANR. Tymczasem spory w Krakowie nie są sporami z Agencją Nieruchomości Rolnych, lecz z samorządem. Z jakiego tytułu samorządy protestują?
– Kiedy zapadała decyzja o powstaniu Komisji Majątkowej w 1989 r. – nie było samorządów, dlatego nie uwzględniono ich jako partnera w postępowaniu. Jednak w późniejszych latach na mocy ustaw tworzących samorządy, państwo przekazało im znaczną część swoich gruntów, jakie znajdowały się na terenach poszczególnych miast czy gmin. Jednak niektóre z tych gruntów zostały już zgłoszone wcześniej w Komisji Majątkowej jako roszczenia podmiotów kościelnych. Tak było np. w Krakowie. W ustawie samorządowej jest zapis, że w takich przypadkach samorząd staje się uczestnikiem postępowania regulacyjnego przed Komisją. Na samorząd spadają te same obowiązki jakie miał Skarb Państwa. Samorząd danego miasta czy gminy ma więc oddać to, co zostało zabrane lub dostarczyć mienie zamienne.
I tu historia się powtarza. Urzędnicy samorządowi mówią to samo, co Agencja Nieruchomości Rolnych: „Nie damy, bo nie mamy”. Jednocześnie także niejednokrotnie wystawiają swoje nieruchomości na sprzedaż. W momencie gdy zdesperowany wnioskodawca kościelny znajdzie nieruchomość zamienną np. wystawioną do sprzedaży, zgromadzi dokumentację i w Komisji Majątkowej otrzyma ją jako odszkodowanie w postaci mienia zamiennego, to wtedy prezydent, burmistrz lub wójt z oburzeniem tłumaczą opinii publicznej, że oto Kościół zagarnął taki a taki teren.
Interesy wszystkich są ważne (Skarbu Państwa, miasta, gminy) tylko prawa pokrzywdzonego nie są ważne. Nie można było prze kilkanaście lat zaproponować mienia zamiennego. W momencie, gdy grunt się znajduje, wielu krzyczy, że również im ten sam grunt też jest potrzebny, bo mają co do niego liczne plany. Pokrzywdzony jest kolejny raz pokrzywdzony, stawia się go na końcu kolejki w roli petenta, może co najwyżej prosić, czekać, ale musi siedzieć cicho. Jest to klasyczny przykład arogancji władzy, również w wydaniu samorządów. Padają oczywiście argumenty, że grunt leży na terenie miasta, a więc może być potrzebny i nie wolno go przekazać. A które grunty w Polsce nie leżą na terenie jakiegoś miasta, gminy, powiatu? Gdzie pokrzywdzony ma szukać, jeżeli nie tam?
Jak i przez kogo dokonywana jest wycena nieruchomości? Dlaczego wyceny dokonane przez podmioty kościelne są później oprotestowywane?
– Strona kościelna jest pokrzywdzona i nie ma żadnego interesu w tym, aby szukać gruntów zamiennych, dokonywać ich wyceny, gromadzić potrzebne dokumenty, tracić na to czas i ponosić koszty. Jest to obowiązek przedstawicieli Skarbu Państwa bądź samorządów. Prawo na nich nakłada taki obowiązek. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy przedstawiciele Skarbu Państwa całymi latami ignorują ten obowiązek. Zmuszają wnioskodawcę, aby sam przedstawił Komisji wycenę znalezionej przez siebie działki, którą sporządził biegły rzeczoznawca A potem jest oskarżany, że tego dokonał. Jest to absolutny paradoks, a jedyną jego przyczyną jest wspomniana już „obstrukcja” ze strony urzędników państwa.
Czy nie prościej byłoby wypłacać odszkodowania, zamiast poszukiwać mienia zastępczego?
– Nieruchomości zamiennych jest bardzo dużo w zasobach Skarbu Państwa. Ich przyznawanie jako formy odszkodowania jest najbardziej wygodne dla budżetu, gdyż jest to działanie bezgotówkowe. Przy odszkodowaniach w pieniądzu zawsze będzie problem braku politycznych decyzji i przedstawiciele strony rządowej w Komisji Majątkowej nie godzą się na nie. Mimo, że jest to najprostsza droga, nie powodująca konfliktów. Za poprzedniego rządu Komisja miała możliwość orzec odszkodowań na sumę ok. 100 mln. W ten sposób udało się wiele spraw dokończyć. Dziś znów jest to zablokowane.
Czy pracę Komisji Majątkowej należy zreformować? Strona rządowa przygotowała już ponoć projekt takich zmian?
– Najlepszą reformą byłoby przywrócenie normalności. Przepisy są jasne i precyzyjne. Zostały jednak skonstruowane tak, że zakładały współpracę urzędników państwowych z pokrzywdzonym wnioskodawcą. Ustawodawca nie mógł przecież przewidzieć obstrukcji urzędniczej lub nacisków politycznych zmierzających do blokowania postępowań. Przepisy nie tyle trzeba zmieniać, ile je raczej stosować. Nie jest potrzebna reforma Komisji Majątkowej, a rozwiązanie problemu inercji ze strony urzędników reprezentujących Skarb Państwa. Ponadto zmiany w przepisach wymagałoby nowelizacji ustawy o stosunku państwa do Kościoła, co znów zabrałoby wiele czasu.
Mam nieodparte wrażenie, że nie chodzi o żadną reformę prac Komisji Majątkowej, a postulaty takie zgłasza, aby jeszcze bardziej przedłużyć i sparaliżować jej pracę.
Co wiec należy zrobić w takiej sytuacji?
Zakończyć jak najszybciej prace Komisji i nie przedłużać sztucznie jej istnienia. Obserwując przez ostatnie kilka lat prace Komisji i działania podejmowane wobec niej, odnosi się wrażenie, że służy ona coraz częściej do ideologicznej walki z Kościołem poprzez różnego rodzaju manipulacje i okłamywanie społeczeństwa.
Komisja Majątkowa na obecnym etapie i w formie działania do której ją zepchnięto, jest praktycznie sparaliżowano w swoim orzekaniu, bo mało kto liczy się z pokrzywdzonymi podmiotami kościelnym. Tego nie naprawi żadna zmiana w ustawie, regulaminach. Przepisy nie są w stanie nauczyć szacunku do prawa, a co dopiero do człowieka. Przy takiej postawie nie ma szans na szybkie zakończenie prac w Komisji.
Dzisiaj członkowie komisji ze strony rządowej są etatowymi pracownikami MSWiA. Szanuję tych ludzi i rozumiem ich rozterki. Ten układ zależność pracownika od przełożonego może powodować, że Komisja zostanie pozbawiona autonomii w swoim orzekaniu, a także stanie się w pewnej mierze częścią ministerstwa. Nie takie były cele i założenia prawne, gdy ją tworzono.
Wnioskodawcy są zmęczeni i przestają już wierzyć, że doczekają się sprawiedliwości przed Komisją. Zaczynają składać wnioski o nieuzgodnienie stanowisk przez zespół orzekający, bo to jedyna droga, aby otworzyć sobie drogę do sądu, która została zamknięta w 1989 r. Uważają, że tam szybciej doczekają się rozstrzygnięcia swojego roszczenia.
Na skutek działania Komisji Majątkowej Kościół ma szansę odzyskać tylko te dobra, które zostały mu zabrane z naruszeniem prawa. Obecna koalicja rządząca zapowiadała reprywatyzację także innych dóbr, które utracili właściciele. Na etapie konsultacji międzyresortowych znajduje się projekt ustawy. Czy – jeśli przejdzie ona – Kościół ma szansę na zwrot dawnych majątków, także tych, które zabrano mu w majestacie prawa?
– Na początku br. zostały rozpoczęte rozmowy między stroną kościelną a rządem w sprawie ustawy reprywatyzacyjnej. Z odszkodowań rekompensujących nieruchomości – które zostały zabrane Kościołowi na skutek komunistycznych ustaw – proponowano stworzyć specjalny fundusz, który miał zastąpić dotychczasowy tzw. Fundusz Kościelny. Fundusz ten został stworzony w latach 50. i miały doń wpływać zyski, jakie państwo czerpało z zabranych Kościołowi majątków. Nigdy jednak do tego nie doszło, a pieniądze wpłacano z budżetu w znacznie mniejszych kwotach.
Rozwiązanie wyglądało korzystnie zarówno dla Kościoła jak i dla państwa. Jeśli Kościół na drodze reprywatyzacji otrzymałby rekompensatę, to państwo nie będzie miało obowiązku płacenia na Fundusz Kościelny. Chodziło też o niezależność kwestii finansów Kościoła od decyzji politycznych.
We wrześniu ukazał się jednak projekt ustawy reprywatyzacyjnej (nazwanej rekompensacyjną) w której rząd nie uwzględnił już Kościoła. W świetle tego projektu o zwrot dawnych majątków będą mogły się strać tylko osoby fizyczne.
Są dzisiaj dwa instrumenty na styku relacji Państwa z Kościołem, które można medialnie wykorzystywać: Fundusz Kościelny i Komisja Majątkowa. Być może chodzi o to, aby one jak najdłużej trwały?
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.