Książka o najnowszej historii Kościoła katolickiego krytykowana
26 września 2022 | 19:57 | o. jj (KAI Tokio) | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ
Brak czynnika duchowego i ukazania „tajemnicy (istoty) Kościoła” wytknął książce-opowieści o ostatnich 230 latach jego historii Timothy Egan, pisarz i komentator religijny „New York Timesa”. Chodzi o pracę Johna McGreevy`ego, profesora historii na katolickim Uniwersytecie Notre Dame w stanie Indiana, zatytułowaną „Catholicism: A Global History From French Revolution to Pope Francis” (Katolicyzm: historia powszechna od Rewolucji Francuskiej do papieża Franciszka), która ma się ukazać 2 października.
Według krytyka „książka ta zajmuje się za bardzo walkami różnych frakcji kościelnych m.in. nt. seksu, a brakuje w niej «prostolinijnej filozofii duchowej», która w rzeczywistości leży u podstaw tej największej religii światowej”.
Omawiana książka McGreevy’ego, autora także trzech innych pozycji na ten temat, jest napisana w formie narracji, przeznaczonej być może głównie dla zeświecczonego czytelnika, który z historią kościelną nie jest za bardzo obeznany. Autor rozpoczyna więc od opisu „doświadczania bliskiego śmierci”, jakim dla Kościoła była Wielka Rewolucja Francuska końca XVIII wieku i wskazuje na różne tego przyczyny. Jego zdaniem „był to nie tylko atak ateistycznych jakobinów, ale też bunt głodnych parafian, którzy widzieli, jak pęcznieją kościelne kufry. Trudno się więc dziwić, że ci parafianie dołączyli do rewolucjonistów, atakując klasę, do której należało 10 procent całego majątku Francji”.
Od opisu ówczesnej dechrystianizacji autor przeszedł do czasów napoleońskich i następnych, w których zakończyło się „uzależnienie Kościoła od głów koronowanych” i dokonywał się – nie bez oporów – zwrot ku demokracji. McGreevy krytykuje w tym kontekście „wsteczne wypowiedzi” papieży Grzegorza XVI (1831-46) i Piusa IX (1846-78), który np. w 1864 oświadczył, że „Kościół nie powinien bratać się z postępem, liberalizmem i współczesną cywilizacją”.
Z czasem jednak do głosu zaczęli dochodzić inni, mniej lub bardziej prawowierni reformatorzy kościelni. Autor przytacza tu znamienną wypowiedź irlandzkiego biskupa Johna MacHale’a (1834-81), który w czasie pewnej uroczystości wzniósł toast za „lud – źródło wszelkiej uprawnionej władzy”. Za te słowa wkrótce upomniał go Rzym, ale stwierdzenie to bywało później cytowane przy różnych okazjach. „Wpłynęło ono m.in. na powstanie ruchu postępowych katolików, którzy dążyli do zniesienia niewolnictwa w Ameryce Południowej” – zauważył McGreevy.
Komentator z dziennika pochwalił autora książki za „właściwe ukazanie, w jaki sposób takie instytucje katolickie, jak szkoły, szpitale, uniwersytety i domy pomocy społecznej zakorzeniły się na stałe w całym Nowym Świecie”.
Historyk z Notre Dame przedstawił następnie antysemityzm obecny w Kościele, także w czasach poprzedzających II wojnę światową. Jego zdaniem „konkordaty zawarte z Mussolinim (w 1929) i Hitlerem (1933), które miały chronić katolików, zostały niebawem złamane i posłużyły nazistom i faszystom do ukrywania popełnianych przez nich zbrodni”.
Przechodząc do najnowszych czasów, McGreevy pisze o „rewolucji Soboru Watykańskiego II, która zmieniła Kościół z oblężonej twierdzy opierającej się różnym atakom, w (instytucję) zaangażowaną w problemy współczesnego świata”. Zauważa przy tym, że „ciągle trwa debata, czy Sobór «jest odpowiedziany» za duży spadek liczby praktykujących katolików w Europie i w Ameryce”.
Zarówno autor książki, jak i jej recenzent wskazali następnie na zgorszenie związane z przypadkami pedofilii wśród duchownych w Kościele, na grzechy, które „tak bardzo go pogrążyły, jak najcięższe dawne wojny międzywyznaniowe i zepsucie moralne, od których «zarumieniłby się nawet szatan»”.
Kończąc swe rozważania na temat książki o – jak to określił – „epickiej walce Kościoła o swoją Duszę”, komentator dziennika zauważył, iż jej autor nieco pogubił się, „skupiając się tylko na walce miedzy postępowcami a konserwatystami we współczesnym Kościele, zwłaszcza w sprawach dotyczących seksu”. Zwrócił też uwagę, że dziś centrum katolicyzmu przesunęło się poza Europę i Amerykę Północną i „większość tej wielojęzycznej i wielokulturowej instytucji, liczącej ponad 1,2 miliarda wiernych, to ludzie kolorowi żyjący na półkuli południowej”.
Kościół potrafi jednak zwrócić się do nich z nowymi przesłaniami, jakimi była na przykład niedawna pielgrzymka pokutna Franciszka do Kanady. Tego rodzaju gesty, zakorzenione w pokorze, Ewangelii i w najlepszej tradycji Kościoła, mogą być [jedną z] przyczyn, dla których Kościół jest nadal obecny we współczesnym świecie, za którym zazwyczaj podążał trzy kroki z tyłu” – napisał Egan.
Jednocześnie wskazał, iż tej książce o najnowszej historii Kościoła brakuje elementu duchowego, czegoś, co nazwał „prostotą filozofii duchowej”, co sprawia, że mimo utraty tylu „białych katolików” w ciągu ostatnich 230 lat, pozostał największą religią na świecie.
Warto tu wspomnieć, że sam Timothy Egan napisał kiedyś w swojej książce „A Pilgrimage to Eternity” (Pielgrzymka do wieczności), że należy „do tej dużej grupy katolików amerykańskich, która nie jest zbyt praktykująca, ale której przyszłość Kościoła nie jest obojętna”. I obecna recenzja w „New York Timesie” zdaje się to potwierdzać.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.