Kubański kapłan komentuje wyniki referendum kontrowersyjnego Kodeksu Rodzin
29 września 2022 | 11:52 | kg (KAI/ACIPrensa) | Camagüey Ⓒ Ⓟ
Za przyjęciem zaproponowanego przez władze Kuby kontrowersyjnego Kodeksu Rodzin opowiedziała się mniej niż połowa uprawnionych do głosowania – powiedział amerykańskiej katolickiej stacji telewizyjnej EWTN ks. Alberto Reyes, kapłan archidiecezji Camagüey. Zwrócił uwagę, że wysoka, ponad 25-procentowa absencja była czymś wyjątkowym w ponad 60-letnim okresie rządów komunistycznych na wyspie.
Przyjęty w wyniku tego referendum dokument, który ma zastąpić poprzedni, z 1975, przewiduje m.in. możliwość zawierania „małżeństw” przez osoby tej samej płci i adoptowania przez nie dzieci oraz macierzyństwa zastępczego (surogacji) w warunkach zapłodnienia pozaustrojowego.
Biskupi kubańscy skrytykowali projekt rządowy, wskazując na 5 głównych punktów, oznaczających w istocie wprowadzenie w praktyce ideologii gender. Wymienili w tym kontekście „zasadę postępującej autonomii”, wedle której osoby nieletnie, bez zgody swych rodziców, będą mogły poddawać się nieodwracalnym zabiegom chirurgicznym, np. w celu zmiany płci oraz wspomniane adopcje dzieci przez pary tej samej płci, wynajmowanie kobiet jako matek-surogatek i „małżeństwa” homoseksualne. Według episkopatu zmiany te są w rzeczywistości wypaczeniem pojęcia rodziny i małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny przez zrównanie z nimi związków osób tej samej płci.
Narodowa Rada Wyborcza podała, że do udziału w referendum w sprawie nowego Kodeksu było upoważnionych 8447467 osób, z których do urn udało się 6251786, czyli niespełna 75 proc. uprawnionych. Spośród 5892705 oddanych ważnych głosów za projektem rządowym opowiedziało się 3936790 wyborców, czyli 66,8 proc., podczas gdy 1950090 (33,13 proc.) było przeciw.
„Wskaźnik nieobecności był bardzo wysoki, powiedziałbym, że historyczny, gdyż nigdy wcześniej to się nie wydarzyło” – powiedział duchowny. Jego zdaniem przyczyny takich postaw są różnorakie. „Są osoby, które nie zgadzały się z nowym Kodeksem i wolały nie iść na głosowanie, chcąc w ten sposób ukarać rząd, kierując się zasadą: «nie wejdę do twojej gry, do twego cyrku, nie będę się w to włączał»” – wskazał kapłan.
Zaznaczył następnie, że „należy pamiętać, iż ten proces społeczny, który nazywamy rewolucją, traci coraz bardziej zwolenników” i są osoby, czujące coraz mniej więzi z rewolucją, która dokonała się w 1959 roku, toteż „nie odczuwają już tego nacisku, aby musieć robić to, co chce rząd”. Zdaniem rozmówcy EWTN absencja w czasie tego referendum pokazuje również w pewnym stopniu zobojętnienie i coraz głębszą przepaść między życiem, jakiego pragnie naród a propozycjami narzucanymi przez rząd”.
Istnieje też poczucie „bezsilności” wśród tych, którzy mówili: „Po co pójdę głosować, skoro wiadomo, że wynik będzie na tak?”. Według ks. Reyesa uczucie to jest bardzo silne i bardzo głębokie w narodzie, który jest przekonany, że nie warto cokolwiek robić, bo i tak nic się nie zmieni, a rząd zrobi swoje.
A jednak „teoria ta runęła, ponieważ okazało się, że ci, którzy głosowali na «nie» i ci, którzy nie poszli na głosowanie, stanowili ponad połowę wyborców” – stwierdził z uznaniem kapłan. Dlatego też, jego zdaniem, „chociaż wynik referendum był pozytywny dla rządu lub władze stwierdziły, że tak jest, to w rzeczywistości nigdy nie poznamy pełnej prawdy”. W istocie bowiem, cokolwiek chcieliby powiedzieć rządzący, nie osiągnięto połowy głosów dla akceptacji. „Zdołaliśmy więc zabrać głos i pokazać, że możemy zrobić coś, aby zmienić obecny stan rzeczy” – nie krył zadowolenia ks. Reyes.
Zwrócił przy tym uwagę, że w okresie poprzedzającym głosowanie rząd rozwinął wielką kampanię medialną na rzecz poparcia nowego Kodeksu, podczas gdy osoby myślące inaczej nie mogły bronić swego stanowiska, co „również wzbudziło wielkie niezadowolenie wśród ludzi”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.