„L’Osservatore Romano” o emancypacji kobiet
08 marca 2009 | 13:22 | ml/maz Ⓒ Ⓟ
Dzień Kobiet to dobra okazja, aby zastanowić się nad drogą, jaką przebyła emancypacja kobiet, „a w szczególności nad rolą Kościoła w tej drodze, drogą często niedocenianą, jeśli nie wręcz zafałszowaną” – pisze w dzisiejszym wydaniu „L’Osservatore Romano” Lucetta Scaraffia.
Lucetta Scaraffia Wyraża przekonanie, że wbrew opiniom, opartym na fakcie, że „Kościół katolicki – wraz z Kościołami prawosławnymi – nadal odmawia kobietom dostępu do kapłaństwa należy traktować jako przeszkodę dla ruchu emancypacyjnego”, odegrał on „zasadniczą rolę w utarciu drogi dla równości kobiet”. Zdaniem publicystki, wystarczy rozważyć „tekst konstytutywny w zachodniej tradycji dla pojęcia kobiety i mężczyzny, czyli Księgę Rodzaju”.
Zdaniem autorki do kwestii, które najbardziej określają dziś rolę kobiety należy „sposób, w jaki społeczeństwo tłumaczy sobie naturalny proces prokreacji”. „Dziś, niespotykanej sztucznej ingerencji w zakresie prokreacji odpowiada odejście od płciowości człowieczeństwa, dzielącej się na kobiety i mężczyzn: jeżeli poczęcie może być dziełem naukowca w laboratorium, różnica pomiędzy męskim i żeńskim zdaje się tracić na znaczeniu, w konsekwencji zaś utwierdza się zasada gendera, który w próbie zagwarantowania tak wytęsknionej równości płci, odmawia im różnicy”.
Scaraffia stwierdza na zakończenie, że „Kościół katolicki ma podstawy i rację, by sprzeciwiać się sztucznej teorii gendera” i „broni możliwości równości w odmienności, uważając tę odmienność za dar Boga dla ludzkości”. „Dziś, w święto 8 marca, dobrze będzie wyjaśnić pierwszorzędne znaczenie wkładu Kościoła również w tę rewolucję, która odmienia świat” – zaznacza publicystka.
W innym artykule Giulia Galeotti zastanawia się co najbardziej w XX wieku przyczyniło się do emancypacji kobiet na Zachodzie. Wylicza najpopularniejsze odpowiedzi: „pigułka, aborcja, praca poza domem”. Za prawidłową odpowiedź uważa jednak pralkę.
Autorka przypomina, że tym, kto rzucił podwaliny pod tę „rewolucję” był niemiecki teolog z Ratyzbony Jacob Christian Schäffern, który w 1767 r. wynalazł „pierwszą prymitywną maszynę do prania”. Rozpowszechnienie się pralek, produkowanych masowo w XX wieku, miało wyraźnie określony cel, zauważa autorka. „W staraniach o ponowne zamknięcie kobiet w domu po wojnie mężczyźni znaleźli potężnego sojusznika właśnie w pralce… Jeżeli wczesne wyjście za mąż, znalezienie w małżeństwie definitywnego ułożenia sobie życia, opłaconego porzuceniem nauki i pracy, było jedynym losem, pozwalającym kobiecie realizować jej prawdziwą naturę, wszystko to mogło i musiało być wolne od wysiłku i trudu. Kino, telewizja, prasa, reklama, lekarze, psychologowie i socjologowie, wszyscy ujawniali przed kobietami ich miłe i przynoszące zadowolenie powołanie. Wszyscy pokazywali wysublimowaną mistykę «wymiany pościeli dwa razy w tygodniu, a nie tylko raz», by przytoczyć opinię z 1963 r. największego eksperta, jakim była Betty Friedan. Lansowano wizerunek super gospodyni domowej uśmiechniętej, umalowanej, ubranej jak spod igły, tryskającej radością w otoczeniu artykułów AGD” – analizuje Galeotti.
A dziś? Giulia Galeotti nie ma wątpliwości, że „pranie jest tylko wtedy trendy, jeśli staje się zjawiskiem zbiorowym”. „Czyż mogłoby zresztą być inaczej w kontekście, w którym rodzina jest coraz bardziej odwirowywana?” – pyta retorycznie autorka.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.