Drukuj Powrót do artykułu

L’Osservatore Romano: św. Ojciec Pio i Święte Oficjum

20 stycznia 2008 | 16:30 | ml [KAI Rzym] // maz Ⓒ Ⓟ

Do 1939 roku Najwyższa Święta Kongregacja Świętego Oficjum nie miała żadnych zastrzeżeń do osoby i działalności św. Ojca Pio.

Wynika to z dokumentów przechowywanych w archiwum Kongregacji Nauki Wiary, które od niedawna są dostępne dla historyków właśnie do tego roku. Pisze o nich w dzisiejszym wydaniu „L’Osservatore Romano” znany badacz życia słynnego włoskiego stygmatyka Francesco Castelli.

Przypomina on, iż „uważano, że Najwyższa Kongregacja zawsze wrogo nastawiona była do kapucyna i nie wierzyła ni w jego świętość, ani w jego stygmaty”. Tymczasem, co innego wynika ze znanego do tej pory jedynie z drugiej ręki raportu wizytatora apostolskiego biskupa Carlo Raffaello Rossiego, ówczesnego ordynariusza Volterry i późniejszego kardynała. „Hierarcha, który początkowo odmówił podjęcia się tego zadania, zmuszony został do wyrażenia zgody i 14 czerwca 1921 r… stanął przed ojcem Pio, który wydał mu się człowiekiem dobrym i szczerym”.

„Przez osiem dni biskup „śledził” kapucyna – pisze Castelli, i odkrył, że był bardzo życzliwy i wesoły w stosunkach ze współbraćmi, przełożeni zaś kochali go, ponieważ był „wzorowy i nigdy nie był malkontentem”. „Bardzo dużo czasu spędzał w konfesjonale: od 10 do 12 godzin dziennie, a Mszę św. przeżywał z wyjątkową pobożnością” – pisze autor artykułu.

Bp. Rossiego uderzyło niezwykłe posłuszeństwo ojca Pio, który na pytanie, czy gotów jest zawsze okazywać posłuszeństwo Kościołowi, odpowiedział: „Tak, ekscelencjo, ponieważ to sam Bóg przemawia przez Kościół święty”.

Ponieważ wizytatorowi apostolskiemu nie wystarczyły obserwacje ojca Pio, poprosił go, by opowiedział o swym życiu. „Zadał mu w tym celu 142 pytania: położywszy rękę na Ewangelii i pod przysięgą o. Pio posłuchał i w sześciu zeznaniach ułożył swego rodzaju autobiografię, dokument o podstawowym znaczeniu” – relacjonuje autor artykułu, cytując następnie odpowiedź na pytanie o pochodzenie stygmatów. Oto ona: „20 września 1918 roku, po odprawieniu Mszy… dostałem strasznych dreszczy, potem nadeszło uspokojenie i ujrzałem Pana Naszego w postawie kogoś, kto znajduje się na krzyżu… skarżącego się na zły odzew ludzi, zwłaszcza konsekrowanych Mu i bardziej przez Niego faworyzowanych. Tak pokazało się, że cierpi i że pragnie, by dusze przyłączyły się do Jego Męki. Wezwał mnie, abym pozwolił się przeszyć Jego bólom i rozważał je, a jednocześnie zajął się zdrowiem braci. W następstwie tego poczułem w sobie współczucie dla cierpień Pana i spytałem Go, co mógłbym zrobić. Usłyszałem ten głos: 'Przyłączam cię do Mej Męki’. Po tym, jak widzenie zniknęło, wróciłem do siebie, pogodziłem się z tym i zobaczyłem te znaki, z których kapała krew. Przedtem nie miałem niczego”.

Biskupowi Rossiemu nie wystarczyło to i dokładnie obejrzał stygmaty zakonnika. W swojej relacji „nie tylko opisał je, ale też zastanawiał się długo nad ich pochodzeniem”. „Wiele hipotez wziął pod uwagę, wszystkie jednak okazały się pełne sprzeczności bądź bezpodstawne poza jedną: boskim pochodzeniem tego wyjątkowego mistycznego daru” – pisze Francesco Castelli i dodaje: „Taki był, według znanych nam dokumentów, stan wiedzy o ojcu Pio Najwyższej Kongregacji”. Zdaniem Castelliego nie wiemy, co stało się z nim po 1939 roku i jakie otrzymamy w przyszłości na ten temat dokumenty. „Prawdziwa i przenikliwa natomiast pozostaje ocena ojca Pio przez biskupa Rossiego, który w 1921 roku napisał: „Ojciec Pio jest dobrym zakonnikiem, wzorowym, zahartowanym w praktyce cnót, oddanym pobożności i wzniosłym być może w stopniu modlitwy bardziej aniżeli może się wydać na zewnątrz; jaśniejącym w szczególny sposób ze względu na szczerą pokorę i wyjątkową prostotę, której nie zabrakło mu nawet w momentach najcięższych, kiedy cnoty te wystawione zostały na próbę naprawdę ciężką i niebezpieczną” – czytamy w artykule.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.