Drukuj Powrót do artykułu

List z groźbą delegalizacji UKGK pokazuje nieudolność władz

15 stycznia 2014 | 09:58 | rozmawiał: Krzysztof Tomasik / pm Ⓒ Ⓟ

„List ukraińskiego Ministerstwa Kultury zawierający groźbę delegalizacji Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego pokazało również ich nieudolność z poradzeniem sobie z zaistniałą sytuacją” – uważa ks. Stefan Batruch, proboszcz parafii greckokatolickiej w Lublinie.

W rozmowie z KAI prezes Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza podkreśla, że za cel wybrano grekokatolików, dlatego że liczebnie najliczniejsza grupa księży Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego bardzo aktywnie wspiera duchowo protestujących na kijowskim Euromajdanie. „List ten ma na celu zastraszenie nie tylko grekokatolików, ale i inne wyznania” – ocenia ks. Batruch.

Publikujemy tekst rozmowy:

KAI: List ukraińskiego Ministerstwa Kultury zawierający groźbę delegalizacji Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego wstrząsnął wczoraj społeczeństwem ukraińskim i nie tylko. List upublicznił arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk. Czy to kolejny element kampanii zastraszania ze strony władz czy może realna groźba?

Ks. Stefan Batruch: Bardzo dobrze, że abp Światosław Szewczuk upublicznił to pismo. Dzięki temu społeczeństwo mogło się dowiedzieć o działaniach władz i pokazało również ich nieudolność z poradzeniem sobie z zaistniałą sytuacją. W piśmie jest wiele nieścisłości. Wiadomo, że konstytucja i prawo Ukrainy gwarantuje swobodę kultu, w tym modlitwy, każdemu wyznaniu i religii. Tymczasem w liście władze sprzeciwiają się znajdującemu się tam namiotowi, w którym odbywają się nabożeństwa i modlitwy. Namiot nie jest budynkiem trwałym i został tam ustawiony jedynie ze względu na warunki atmosferyczne. Zresztą ustawili go tam nie grekokatolicy, lecz organizatorzy protestów a duchowni różnych wyznań zostali poproszeni o duchową obecność na Euromajdanie. Być może list był próbą wysondowania jaka będzie reakcja grekokatolików i innych Kościołów.

KAI: List jest kolejnym elementem strategii władz, które chcą zdyskredytować protestujących i wspierających je Kościołów?

– Mieści się to w ramach strategii ukraińskich władz zmierzających do konfrontacji z protestującymi na kijowskim Euromajdanie. Jak wiadomo władze dwukrotnie próbowały bezskutecznie siłą rozpędzić zgromadzonych tam protestujących. Najpierw miało to miejsce 30 listopada ub.r., gdy brutalnie pobito studentów, a następnie 11 grudnia. W związku z tym, że im się to nie udaje władze zaczęły stosować wybiórcze represje wobec najbardziej aktywnych uczestników protestów. Dochodzi do pobicia dziennikarzy i opozycjonistów. Przykładem jest tutaj Tatiana Czornowił, znana dziennikarka i aktywistka Euromajdanu, pobita 24 grudnia ub. r. czy ostatnio Jurij Łucenka, pobity 11 stycznia br.

Przypomnijmy, że od początku protestów na Euromajdanie obecni są duchowni wszystkich Kościołów chrześcijańskich na Ukrainie: katolicy, prawosławni i protestanci. Prowadzą modlitwy na rozpoczęcie wielotysięcznych wieców, błogosławią protestujących i zwracają się do nich z przesłaniami. W ten duchowy wymiar Euromajdanu bardzo zaangażował się Ukraiński Kościół Greckokatolicki (UKGK).

KAI: Czy tylko do władz Kościoła greckokatolickiego wystosowano taki list?

– Tylko do naszego Kościoła. Wybrano grekokatolików, dlatego że liczebnie najliczniejsza grupa księży bardzo aktywnie wspiera duchowo protestujących. List ten ma na celu zastraszenie nie tylko grekokatolików ale i inne wyznania.

KAI: Zastraszyć również członków Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego?

– Na początku protestów przedstawiciele tego Kościoła byli mocno obecni wśród protestujących. Ale w ostatnim czasie jest ich coraz mniej. Pokazuje to, że wywierane są pozakulisowe silne naciski na hierarchię i duchowieństwo. Natomiast próby nacisku na UKGK a także na Kościół rzymskokatolicki nie dają rezultatów.

KAI: W ostatnią niedzielę z mocnym słowem skierowanym do manifestujących na Euromajdanie wystąpił biskup pomocniczy diecezji kijowsko-żytomierskiej i administrator apostolski diecezji łuckiej Stanisław Szyrokoradiuk…

– Było to bardzo mocne wystąpienie. Bp Szyrokoradiuk mówił bardzo konkretnie o poważnych anomaliach jakie mają miejsce na Ukrainie. Wskazał na patologię związaną z pomocą humanitarną, która jest przekazywana na Ukrainę i nie dociera do adresatów. Transporty są blokowane na granicy a celnicy domagają się wysokich opłat. Wystąpienie bp. Szyrokoradiuka świadczy też o tym, że nie tylko grekokatolicy są zaangażowani w protesty na Euromajdanie, ale i przedstawiciele innych Kościołów.

W podziemiach nowo wybudowanej grekokatolickiej katedry Zmartwychwstania Pańskiego w Kijowie organizuje się noclegi i posiłki dla setek osób przybywających z całego kraju dla wsparcia protestów. Z drugiej strony uaktywniły się grupy stowarzyszeń prawosławnych skupionych w ogólnoukraińskiej organizacji „Prawosławny wybór” oraz „Sobór prawosławny”, które skupiają przeciwników protestów na Euromajdanie. Są to organizacje bardzo upolitycznione i prorosyjskie. Co ciekawe, nie mają one wsparcia ze strony patriarchatu moskiewskiego. 11 stycznia br. przedstawiciele tych organizacji pikietowały przed naszą kijowską katedrą protestując przeciwko zaangażowaniu grekokatolików w protesty na Euromajdanie. Ich sprzeciw współgra z treścią listu jaki wystosowało ministerstwo kultury. Jest to druga strona ukraińskiej rzeczywistości. Władze, także poprzez takie organizacje, chce zastraszyć inne Kościoły, aby nie angażowały się w Euromajdan.

KAI: Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie?

– Protestujący nadal będą wyrażać dezaprobatę dla działań władz. Będą protestować dotąd, aż ich postulaty nie będą spełnione. A są nimi: ukaranie tych, którzy nadużyli uprawnień wobec pokojowo protestujących na Euromajdanie, tych którzy doprowadzili do pobicia dziennikarzy, dymisja obecnego i powołanie nowego rządu oraz rozpisanie nowych wyborów prezydenckich. Dopóki to nie zostanie spełnione, protestujący będą tam obecni a wraz z nimi – przedstawiciele Kościołów. Trudno przewidzieć kiedy to nastąpi, dlatego że obecne władze cały czas opierają się na strukturach siłowych. Nie wiadomo jak zachowywać się będą dalej przedstawiciele rządzącej Partii Regionów. Dużo będzie zależeć od nacisków Rosji oraz postawy Unii Europejskiej i USA, które są gotowe do nałożenia sankcji. Wszystkie te czynniki będą miały wpływ na obecną sytuację. A to, że będzie musiało dojść do zmian, nie ulega wątpliwości.

KAI: Czy idea „okrągłego stołu” upadła?

– Jakieś próby może będą podejmowane. Ale to, co się obecnie dzieje pokazuje, że władza nie jest gotowa do dialogu i jest nastawiona na konfrontację. Do dialogu potrzebna jest wola dwóch stron. Z drugiej strony dialog jest konieczny przynajmniej ze strony części osób, które są u władzy. Niektórzy wskazują, że Partia Regionów nie jest monolitem i widać wśród jej członków rozbieżność zdań, spora ich część nie wytrzymuje presji z jednej i drugiej strony. Kiedy nastąpi w jej łonie wyraźne pęknięcie nie wiadomo. Może wtedy dojdzie do prób porozumienia.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.