Listy, Gran Bazar, czekolada i puste miejsce przy stole
23 grudnia 2011 | 13:28 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Jak już kiedyś wam pisałam, na naszej misji wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Emocje, samopoczucie, wspomnienia. Przez ostatni czas żyłyśmy już świętem oratoriów, bazarem, Bożym Narodzeniem dla dzieci, pożegnaniami, Bożym Narodzeniem dla animatorów. Ale wszystko po kolei…
8 grudnia, uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP. W Polsce kojarzyła mi się tylko z oazą i przyjęciem do deuterokatechumenatu. Tutaj dowiedziałam się, że 8 grudnia uznaje się za datę powstania pierwszego oratorium księdza Bosko. W salezjańskim świecie Ameryki Południowej, jest to wielka fiesta dla wszystkich oratorianów. W Bosconii, organizowaliśmy dla nich gry i zabawy (salezjańskie oczywiście).
Po Mszy porannej rozdawaliśmy także czeki, na których widniała liczba bosków, czyli salezjańskiej waluty. Kwota bosków na czeku zależała od liczby obecności w oratorium przez cały ostatni rok. Oczywiście, aby takie czeki wystawić dla około 500 dzieci, najpierw trzeba było poświęcić kilka nocy na policzenie obecności, a następnie jedną noc na wypisanie imiennych czeków dla wszystkich dzieci. Jednak popijanie kawy, zajadanie słodkiego popcornu i słuchanie peruwiańskiego radia, a także towarzystwo prawie wszystkich braci, którzy pomagali w pisaniu, sprawiło, że nie było tak źle. Same święto przebiegło, jak to w Peru, troszkę nerwowo. Niestety spora część rzeczy robiona na ostatnią chwilę, przy takiej liczbie dzieci, powoduje, że kilka osób musi biegać w każdą stronę załatwiając to i owo. Niestety tym razem bieganina przypadła mi w udziale i jak wyglądał bazar dowiedziałam się tylko z opowieści Doris. Ale uśmiechnięte twarze dzieci, które musieliśmy odwozić z bratem do domów, gdyż wyszły późno z Bosconii i bały się wracać same, rekompensowały wszystkie nerwy.
Kilka dni później kolejna wielka fiesta, choć limit miejsc zmniejszony do 300. Navidad del niño – Boże Narodzenie dla dzieci, czyli gorąca czekolada i prezenty dla wszystkich dzieci, które rzeczywiście uczęszczały cały rok do oratoriów. Zdecydowanie mniej nerwów i lepsze zorganizowanie wszystkiego.
Niby już spokojniej, bo Navidad del Nino kończy działalność oratorium, ale pozostaje jeszcze zorganizować Navidad de jovenes, czyli czekoladę dla animatorów i wszystkich, którzy pomagali w Bosconii w ciągu roku. A to kolejne listy, kolejne adresy, kolejne prezenty do spakowania na ostatnią chwilę. Bo jak to napisała Kasia na swoim blogu z Calci: „po co się śpieszyć, jesteśmy w Peru”. „O señorita Secretaria” usłyszałam wczoraj, kiedy kolejny raz czekałam – z listami w ręku – w kolejce, aby dostać się do bardzo okupowanego w ostatnich dniach, biura Padre Pedro.
Grudzień to u nas także miesiąc ewaluacji pracy, inwentaryzacji pomieszczeń, sprzątania i pożegnań. Wczoraj przyszły oficjalne listy posłuszeństwa od księdza inspektora dla wspólnoty. Jeden z braci wyjechał jednak już wcześniej. Nasz kompan z oratorium, brat Elias. Największy uśmiech przy stole i największe wsparcie w codziennej pracy. Jako dla łasucha przygotowałyśmy mu ciasto z bitą śmietaną i paczkę ze słodyczami i innymi drobiazgami, które wręczyłyśmy mu podczas ostatniej wspólnej kolacji we wspólnocie mówiąc tylko, że będziemy tęsknić. Za naszymi piątkowymi wieczornymi zebraniami, za uśmiechem dziecka, za jedzeniem ciastek razem z zupą i wielkim zeszytem, w którym zawsze wszystko było zapisane. Teraz pozostałyśmy same na placu boju, na kolejny rok ksiądz inspektor nie wysłał żadnego kleryka na jego miejsce. Na pytanie, kto w takim razie będzie teraz zajmował się oratorium, usłyszałyśmy odpowiedź: „Wolontariuszki”. Trzymajcie kciuki!
Anna Jałoszewska, Peru, Piura 22 grudnia 2011
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.