Lublin: debata o znaczeniu i potrzebie autorytetów
23 stycznia 2010 | 09:31 | mj Ⓒ Ⓟ
O znaczeniu i potrzebie autorytetów rozmawiali abp Józef Życiński, Adam Michnik, prof. Jan Pomorski i Paula Sawicka podczas spotkania w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej 22 stycznia w Lublinie. Dyskusję prowadził dominikanin o. Tomasz Dostatni.
Debatę „Takich gości mieliśmy. Kołakowski-Skarga-Edelman – śladami powściągliwej obecności” zorganizowały Instytut Historii, Zakład Metodologii Historii i Studenckie Koło Metodologiczne Historyków UMCS.
Spotkanie poświęcone było wielkim osobowościom polskiej i europejskiej kultury i historii, które odeszły w ubiegłym roku. Jak zauważyła organizatorka debaty, dr Ewa Solska, były to postaci, które „wytrącały z obojętności”. Wyjaśniała też, że określenie „powściągliwa obecność” – które mówi i o otwartości umysłu, i o pewnej ironii – dobrze oddaje styl bycia i postawę bohaterów, która powoli odchodzi.
Adam Michnik stwierdził, że dziś w Polsce bezspornie nazwać autorytetem można tylko Jana Pawła II, podczas gdy wszyscy inni pretendenci do tego miana zostali w taki czy inny sposób w ciągu ostatnich 18 lat „unicestwieni przez fałsz”.
Wyjaśnił, kto jego zdaniem jest autorytetem. To ktoś, kogo słucha się niezależnie od tego, czy stoi za tym jakaś sankcja czy przymus, ktoś, kogo cechuje wierność prawdzie, uznawanej w sumieniu. – Można w dobrzej wierze błądzić, paść ofiarą dezinformacji czy oszustwa, ale świadomie nie można zakłamywać sumienia – mówił. Autorytet, dodawał, powinien cechować się uczciwością intelektualną, mieć otwarty umysł i nie bać się dialogu, zachowywać postawę niezależności, nieulegania w procesie myślowym żadnym koniunkturalizmom i naciskom. Autorytetowi obca jest pogarda do człowieka i „duch nagonki”, który zdaniem Michnika obecny jest w polskim życiu publicznym.
Los prof. Leszka Kołakowskiego to, zdaniem Michnika, „intelektualna via dolorosa inteligencji polskiej”. – W 1945 roku wychodzi z hitlerowskiego piekła okupacji jako młody idealista komunista, i żarliwy cięty antyklerykał. Cała jego późniejsza droga jest drogą od uznania konieczności do wolności, od poddawania się presji partii do wyboru indywidualnej odpowiedzialności, wreszcie od jadowitego krytycyzmu w stosunku do religii do niesłychanie interesującej refleksji na temat co jest religii sensem – przypominał. Podkreślił też, że Kołakowski był człowiekiem, który miał odwagę być przeciwko władzy, ale też opinii publicznej, zarówno w Polsce, jak i w Oksfordzie czy gdziekolwiek. – Można się było z nim nie zgadzać, ale uważnie się słuchało tego, co mówi i co pisze, w przekonaniu, że on nie kłamie – zaznaczył.
Wspominając prof. Barbarę Skargę mówca zauważył, że wybitna filozof wróciła z sowieckiego łagru bez śladu nienawiści, wrogości do Rosjan i śladu potrzeby „odkuwania się” na innych ludziach, których miała prawo uważać za pośrednio odpowiedzialnych za jej los. – To osoba, która uczyła jasności myślenia, wierności prawdzie i tego, jak chronić się od nienawiści – dodał. Przypomniał, że po śmierci Czesława Miłosza to właśnie prof. Skarga uczyła, jak uszanować godność ludzką, tradycję historyczną, drugiego człowieka i jak być wdzięcznym za dary, które darował.
Mówiąc o Marku Edelmanie, Michnik zauważył, że nigdy nie uznałby on samego siebie za autorytet. Podkreślił, że Edelman zawsze stał przy człowieku skrzywdzonym i słabym. – Mówił, że nie można zostawić człowieka okaleczonego samemu sobie, że go trzeba trzymać za rękę jak umierającego – powiedział. Dodał, że w stanie wojennym miał właśnie poczucie takiego „trzymania za rękę”.
Paula Sawicka, w której domu Marek Edelman mieszkał przez ostatnie lata wspominała, że był bardzo złożoną osobą, a całe jego życie było konsekwentnie wierne zasadom, które obrał jako młody człowiek. Podkreślała, że był człowiekiem działania, którego cechowała odwaga podejmowania decyzji i ponoszenie pełnej odpowiedzialności za te decyzje, czy to w getcie, czy w pracy lekarza, nawet gdy były to decyzje trudne czy krytykowane.
– Młodzi ludzie, z którymi często się spotykał, pytali, czego od nich oczekuje. A on podkreślał, że cała przyszłość jest w rękach młodzieży. Do niego należało przenoszenie pamięci. Teraz my ten obowiązek niesiemy, ale chcemy go też przekazać państwu – mówiła do zebranych. Przypominała też o przestrodze Marka Edelmana przed złem i obojętnością.
Historyk prof. Jan Pomorski do pojęcia autorytetu dodał kategorię mistrza i przywołał słowa ks. prof. Tischnera, który mówił, że prawdziwym mistrzem nie jest ten, który wygłasza twierdzenia, ale który potrafi stawiać pytania podstawowe. Zaznaczył, że bohaterowie spotkania, którzy niewątpliwie potrafili te pytania stawiać, są wspominani także po to, by pomóc zrozumieć, co działo się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w Polsce i Europie. Zastanawiał się, jak najlepiej opowiedzieć doświadczenie ich życia, by wyłowić istotne przesłanie.
Zauważył też, że odwrotnością „powściągliwej obecności” jest „parcie na szkło”, jako swoisty znak czasów. – Te same osoby pojawiają się nieustannie w telewizorach i nie jest istotne, co kto ma do powiedzenia, on po prostu jest obecny. I być może to jest nasza wina, że ulegliśmy temu zapotrzebowaniu na to, by być obecnym nie w sensie takim, jaki był udziałem tej wielkiej trójki – mówił. Przypomniał protest prof. Kołakowskiego przeciw zalewowi publikacji, nie będących wyrazem prawdziwej refleksji, która potrzebuje namysłu nad światem i wyjścia ku drugiemu człowiekowi, które jest podstawa poznania.
Abp Józef Życiński podkreślił, że trzeba przywoływać postaci takie jak prof. Kołakowski, prof. Skarga czy Marek Edelman, by wokół nie pozostał „pustynny pejzaż” z „wykoszonymi” autorytetami. – Od prof. Kołakowskiego uczyłem się przeciwstawienia konformizmowi intelektualnemu, odwagi poszukiwania samotniczych ścieżek i takiej postawy, w której potrafił trafiać w sedno nie unikając mocnych porównań – wspominał. Mówiąc o prof. Barbarze Skardze zauważył, że gdy wróciła do Polski, nie domagała się nigdy od rządu polskiego odszkodowań za lata spędzone w łagrze, bo nie zgadzałoby się to z jej pojęciem godności.
Wspominał także jej „umiejętność współczucia z osaczonym człowiekiem”. Z kolei wskazując na hierarchię wartości Marka Edelmana zauważył, że najważniejsze były dwie – życie i wolność. Życie cenił jako lekarz, wolność jako człowiek, ale uznawał, że w pewnych sytuacjach trzeba umieć oddać życie za wolność. – To jest bardzo wyrazista hierarchia wartości nie dla tych, którzy marzą o karierze na skróty – dodał abp Życiński.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.