Luigi Accattoli o zaletach i wadach pontyfikatu Benedykta XVI
04 stycznia 2023 | 16:39 | Piotr Dziubak (KAI) | Rzym Ⓒ Ⓟ
„Benedykt miał wielkie i piękne przesłanie o Jezusie Chrystusie, ale rządzenie Kościołem to była jego słaba strona. Rolę sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej powierzył kard. Tarcisio Bertone, który mógł bezpośrednio podejmować wiele ważnych decyzji. Z kolei papież skoncentrował się na pogłębianiu myśli i kwestii teologicznych. Niestety to nie był dobry wybór. Wszystko było w rękach watykańskich kurialistów i kard. Bertone. Wiele z ich decyzji nie podzielał papież Ratzinger. Tak było na przykład w kwestii nominacji kardynałów. Benedykt powoływał do Kolegium Kardynalskiego wszystkich kandydatów proponowanych przez kard. Bertone. Kiedy zauważył, że był zbyt zależny od sekretarza stanu w ostatnim roku swojego pontyfikatu, zwołał drugi konsystorz (24 listopada 2012), żeby ogłosić kardynałów nie pochodzących z Europy i nie Włochów” – powiedział w rozmowie z KAI Luigi Accattoli, watykanista “Corriere della sera”.
Piotr Dziubak KAI Rzym: Jak Pan ocenia pontyfikat Benedykta XVI?
Luigi Accattoli: Dla mnie pontyfikat Benedykta XVI to uzupełnienie pontyfikatu Jego poprzednika, Jana Pawła II. Głównym motywem decyzji kardynałów o wyborze Ratzingera było danie szansy lepszego przyjęcia nowych inicjatyw, które pojawiły się za pontyfikatu Wojtyły. Zamiast kontynuować rozmach misyjny i przemierzać świat, co charakteryzowało papiestwo po wyborze papieża Polaka, teraz chciano to wyhamować. Myślę, że taka była intencja elektorów. Posłuszeństwo wobec głosu konklawe można zauważyć patrząc całościowo na osiem lat posługi papieża Ratzingera. Nie szukał swoich nowych dróg. Starał się doprecyzować, poprawić i pogłębić doktrynalnie niektóre elementy zaproponowane przez papieża Wojtyłę.
KAI: Co się udało Benedyktowi XVI?
– Sukces jego pontyfikatu jest bardzo dyskusyjny. Nie ma jednomyślnej oceny. Dziedzictwo ostatnich papieży jest oceniane w ramach ożywionych dyskusji, porównań, co nawet prowadzi do konfliktów. To samo dzieje się teraz z papieżem Ratzingerem. Uważam, że udało mu się dobrze zrealizować to, co było podkreślane przez Benedykta XVI, żeby nie koncentrować się na kwestiach społecznych a skupić uwagę na doktrynie i osobie Jezusa. Widać w jego homiliach oraz w trzytomowej publikacji o Jezusie z Nazaretu. Powiedziałbym, że to, co najlepsze w tym pontyfikacie można znaleźć właśnie tam. Muszę jednak przyznać, że to ważne dziedzictwo Ratzingera nie zostało docenione, tak jak na to zasługuje. Podzieliliśmy się w ocenie Benedykta i ta konfrontacja trwa w dalszym ciągu po jego śmierci, szczególnie w kwestiach jego decyzji związanych z zarządzaniem Kościoła. Dla Benedykta XVI były to sprawy drugoplanowe. Wciąż toczy się spór w kwestiach jego decyzji dotyczących liturgii, czy przyjmowania anglikanów na łono Kościoła. W podobnym tonie odbywają się dyskusje w kwestiach dotyczących Kurii Rzymskiej. Benedykt podejmował próby zmian i uporządkowania tej ważnej watykańskiej instytucji i było wiele dyskusji na ten temat. Jednak zbyt mało wsłuchano się w jego fundamentalną intencję, jaką było teologiczne skupienie uwagi na osobie Jezusa. Benedykt XVI był w działaniu chrystocentryczny, skupiał się na Chrystusie i mówił o tym słowami, które były mu drogie i typowe dla jego kultury.
KAI: Co się nie powiodło Benedyktowi XVI?
– Przede wszystkim słabo rządził Kurią Rzymską. Benedykt miał wielkie i piękne przesłanie o Jezusie Chrystusie, ale rządzenie Kościołem to była jego słaba strona. Rolę sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej powierzył kard. Tarcisio Bertone, który mógł bezpośrednio podejmować wiele ważnych decyzji. Z kolei papież skoncentrował się na pogłębianiu myśli i kwestii teologicznych. Niestety to nie był dobry wybór. Wszystko było w rękach watykańskich kurialistów i kard. Bertone. Ich postępowania nie podzielał papież Ratzinger. Tak było na przykład w kwestii nominacji kardynałów. Benedykt powoływał do kolegium kardynalskiego wszystkich kandydatów proponowanych przez kard. Bertone. Kiedy zauważył, że był zbyt zależny od sekretarza stanu w ostatnim roku swojego pontyfikatu, zwołał drugi konsystorz (24 listopada 2012), żeby ogłosić kardynałów nie pochodzących z Europy i nie Włochów. W ten sposób Benedykt XVI chciał naprawić to, do czego skłonił przy poprzednim konsystorzu kard. Bertone.
Pragnę podkreślić, że Benedykt XVI bardzo dobrze zareagował na skandal pedofilii. Wykorzystał swoją wiedzę i doświadczenie w tych sprawach z czasów kiedy był prefektem Kongregacji Nauki Wiary. To za jego rządów Kongregacja zajęła się postępowaniami wobec duchownych, którzy dopuścili się nadużyć seksualnych. Wiedział, ile brudu było w Kościele, jak to zresztą powiedział w czasie Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek 2005 roku. Udało mu się zadziałać konsekwentnie, żeby przeciwdziałać takim zachowaniom. Postawił na „zero” tolerancji. Jako papież Ratzinger podjął środki, których wcześnie nie podejmował jego poprzednik.
KAI: Czy “santo subito” w odniesieniu do papieża Benedykta, jak donoszą niektóre media, będzie miało miejsce? Papież senior raczej z dystansem odnosił się do beatyfikacji i kanonizacji papieży.
– To się zgadza. Osobiście jestem przeciwny “santo subito” wobec papieży. Z drugiej strony jestem przekonany, że w przyszłości zostanie rozpoczęty proces beatyfikacyjny Benedykta i że zostanie on beatyfikowany i kanonizowany. Taka praktyka została podjęta wobec wszystkich ostatnich papieży. Jedynym papieżem, wobec którego nie podjęto procesu beatyfikacyjnego jest Pius XI (1929-1939, wcześniej był nuncjuszem w Polsce).
W kwestii szybkich beatyfikacji papieży uważam, że to nie jest dobry pomysł. Myślę, że Benedykt zgodziłby się z tym, ale nie był w stanie temu przeciwdziałać. Był zbyt spolegliwy i darzył wszystkich szacunkiem. Starał się zaspokoić ambicje tych , którzy dążyli do beatyfikacji i kanonizacji papieży. Z drugiej strony nie było w jego stylu i po jego myśli. To jest pewne. Nie uważał za słuszne mnożenie procesów beatyfikacyjnych, które na przykład mocno promował Jan Paweł II. W jego krytyce wobec licznych beatyfikacji były i te dotyczące papieży, chociaż trzeba powiedzieć, że nigdy tego wyraźnie nie powiedział. Według mnie przyczyną tego było to, że beatyfikując albo kanonizując papieży ryzykuje się „kanonizowaniem” rządów Kościoła. Każdy papież musi przecież sprawować władzę, czy zatem zasługuje na świętość, że coś zrobił tak a nie inaczej. Trzeba uważać, żeby Kościół kanonizując papieży nie „kanonizował” siebie samego. Takich sytuacji trzeba unikać. Bardziej trzeba promować postacie kandydatów na ołtarze mniej znane, które są darem Ducha Świętego dla Kościoła, a nie papieży, którzy są często owocami pewnej polityki kościelnej, grupy wewnątrz Kościoła, która ich wybiera.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.