Medal Misji Karskiego wręczony za dokumentowanie posługi bohaterskiego ks. Pudra
31 października 2022 | 12:12 | Waldemar Piasecki, dk | Rzeczyca Ⓒ Ⓟ
W niedzielę, 30 października w kościele św. Katarzyny w Rzeczycy k. Łowicza miała miejsce uroczysta Msza św. za ks. Tadeusza Pudra i Jana Karskiego po czym nastąpiło wręczenie Medalu Misji księdzu kanonikowi Henrykowi Linarcikowi. Doceniono w ten sposób jego rolę w propagowaniu postaci ks. Tadeusza Pudra, bohaterskiego kapłana pochodzenia żydowskiego.
Przez całą swoją niemal półwieczną drogę kapłaństwa, wyróżniony czyni wszystko, co tylko możliwe, aby dokumentować służbę i heroizm księdza Tadeusza Pudra, który właśnie w Rzeczycy trafił na swoją pierwszą parafię jako wikariusz jesienią 1937 roku.
Ks. Tadeusz Puder przyszedł na świat w 8 lipca 1908 roku w inteligenckiej rodzinie warszawskich Żydów Maurycego i Jadwigi Pudrów. Kiedy miał dziewięć lat, matka wraz z nim i dwom pozostałymi synami ochrzciła się. Ojciec pozostał wierny judaizmowi. Ukończył elitarne gimnazjum im. Adama Mickiewicza założone przez Emila Konopczyńskiego. Jego kolegami byli m.in. najbliższy przyjaciel i przyszły pisarz Jan Dobraczyński, późniejszy dyplomata i minister spraw zagranicznych; przyszły kurier wojenny i szef rozgłośni polskiej rada Wolna Europa. Jan Nowak-Jeziorański, wybitny krytyk i teoretyk teatru Jan Kott oraz znakomity krytyk literacki Ryszard Matuszewski. Decydujący wpływ na formację duchową gimnazjalisty wywarł charyzmatyczny katecheta i nauczyciel religii, znany warszawski kapłan Feliks de Ville.
Za jego sprawą Tadeusz wstąpił w 1928 roku do Metropolitalnego Seminarium Duchownego, które ukończył cztery lata później. 18 października 1932 roku w Katedrze Warszawskie otrzymał świecenia kapłańskie z rąk biskupa Bolesława Szlagowskiego i podjął studia na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warszawskiego wykazując szczególne zainteresowanie biblistyką. Jego mentorem stał się ksiądz profesor Eugeniusz Dąbrowski badacz i tłumacz Pisma Świętego, dzięki któremu bezpośrednio po magisterium trafił na studia do Papieskiego Instytutu Biblijnego (Biblicum) w Rzymie. Jednym z jego kolegów był młody duchowny austriacki Franz Koenig, późniejszy metropolita wiedeński, przewodniczący Konferencji Episkopatu Austrii oraz postać kluczowa dla wybory na konklawe w 1978 roku kardynała Karola Wojtyły na papieża.
Po powrocie do kraju, arcybiskup Aleksander Gall skierował go do parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Rzeczycy jako wikariusza. Tu zetknął się z falą antysemityzmu wiernych, bowiem nie zamierzał ukrywać swego pochodzenia. Wykrzykiwano za nim na ulicy obelgi, rzucano w jego kamieniami. Po dwóch miesiącach został przeniesiony do Warszawy do parafii św. Jakuba Apostoła.
W czerwcu 1938 roku arcybiskup Gall mianował księdza-Żyda rektorem-wikariuszem kościoła św. Jacka w Warszawie. Była to decyzja więcej niż symboliczna. Zastąpił bowiem księdza Stanisława Trzeciaka, niezwykle silnie związanego z obozem narodowym, znanego z antysemickich poglądów i głoszącego m.in. takie poglądy „Hitler żywcem bierze swe prawa z encyklik papieskich (…) ma wzory wśród Wielkich papieży, którzy zwalczali złość żydowską, ma on wzory wśród świętych, ma opatrznościowe posłannictwo, by poskromić złość żydowską i uratować ludzkość od żydo-komuny”. Uważał, że Żydzi realizują plan zapanowania nad światem nakreślony w „Protokołach Mędrców Syjonu”, które uznawał za dokument prawdy historycznej.
Puder za Trzeciaka był nie do zniesienia. 3 lipca 1938 roku, niespełna miesiąc po nominacji, zmierzający w kościele do ołtarza ksiądz Puder został zaatakowany przez czeladnika szewskiego Rafała Michalskiego. Z okrzykiem: „To jest Żyd!” rzucił się na duchownego uderzając go w twarz. Wierni obalili go na ziemię i zaczęli okładać dopóki nie przybyła policja. Napastnik został aresztowany. Do odpowiedzialności sądowej Michalskiego jednak nie doszło, bowiem narodowcy szybko zorganizowali mu zaświadczenie od psychiatry, że jest niespełna zmysłów, zatem nie wiedział, co czyni.
Katolicka Agencja Prasowa, jako pierwsza potępiła napaść, a za nią inne tytuły katolickie w tym „Głos Narodu” i „Mały Dziennik”. Tymczasem prasa narodowa, przede wszystkim „Prosto z mostu” zaatakowała Kościół, „ten bowiem miał świadomie sprowokować nominacją Pudra gwałtowną reakcję sprzeciwu”. Zdaniem gazety Kościół „nie powinien dopuszczać, aby księżmi zostawały osoby żydowskiego pochodzenia, bowiem kto wyrósł w atmosferze żydowskiej, Polakiem być nie może, choćby nawet przyjął chrzest”. Domagano się odwołania księdza Pudra czemu arcybiskup Gall kategorycznie odmówił.
Wraz z zajęciem Warszawy przez hitlerowców, szybko wyłonił się problem bezpieczeństwa duchownego. Ze względu na zdecydowanie semickie rysy był łatwo rozpoznawalny i mógł zostać zatrzymany podczas każdej kontroli. Arcybiskup Gall zdecydował zatem o delegowaniu go już w listopadzie 1939 roku do Białołęki pod Warszawą jako kapelana kaplicy Zgromadzenia Sióstr Rodziny Marii prowadzących dom dziecka „Bożyczyn”. Odprawiając msze, spowiadając i pełniąc inne funkcje religijne, ksiądz Tadeusz pomagał w ratowaniu dzieci żydowskich. Ukrycie to zdawało egzamin przez dobrych kilkanaście miesięcy.
24 kwietnia 1941 roku ks. Puder został aresztowany przez Gestapo pod zarzutem uchylania się od noszenia opaski, którą, według zarządzeń niemieckich, powinni oznaczać się wszyscy Żydzi. Świadkami aresztowania duchownego było kilkanaście sióstr zakonnych i kilkudziesięcioro przerażonych dzieci płaczących i proszących na kolanach, aby księdza pozostawić w spokoju. Jeden z gestapowców rzucił im jabłko ze słowami „To Żyd”. „To już mój koniec” – powiedział Puder siostrze Janinie Kruszewskiej.
Dlaczego go zatrzymano? Miesiąc wcześniej na gestapo zjawił się z donosem… ksiądz Stanisław Trzeciak. Oświadczył, że Puder jest pełnej krwi obrzezanym Żydem, który się przechrzcił, a potem został księdzem. Niczego to nie zmienia – żydowską opaskę na ręku nosić powinien. Ten donos, świadectwo hańby i podłości odnalazł w archiwach i opublikował badacz Zagłady profesor Dariusz Libionka.
Przerażone dzieci błagały, by nie zabierano im księdza. 1 września 1941 roku ksiądz Tadeusz Puder został skazany na rok i osiem miesięcy więzienia. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia trafił do szpitala więziennego przy Rakowieckiej, a następnie do szpitala św. Zofii na terenie getta, skąd dzięki pomocy sióstr zakonnych udało mu się uciec 12 listopada 1942 roku. Wyskoczył przez okno i podstawionym wozem z węglem opuścił teren getta.
Przez krótki czas ks. Puder ukrywał się u matki. Ostatecznie jednak, znów trafił do sióstr w Białołęce. Wiedziała o tym matka przełożona prowincji warszawskiej siostra Matylda Getter, siostra przełożona Franciszka Liebthal i kilka zaufanych zakonnic. Dzieci oczywiście nie wtajemniczono. Podczas kolejnych niemieckich kontroli księdza przebierano w habit lub umieszczano w specjalnej skrytce pomiędzy szafami. Tak dotrwał powstania warszawskiego. 18 września 1944 roku Niemcy wygnali wszystkich do Płud, gdzie siostry prowadziły dom wychowawczy dla dziewcząt. Tam doczekał wyzwolenia.
17 stycznia 1945 roku polskie i sowieckie oddziały zajęły lewobrzeżną Warszawę. Pięć dni później ksiądz Puder udał się do matki w Grodzisku Mazowieckim. Potem odwiedził księży w Milanówku i siostry w Brwinowie. Do Warszawy pojechał z siostrami Ireną Waśniewską i Adelą Wadecką. Odwiedzili zrujnowane domy Zgromadzenia przy Chełmskiej i Żelaznej by ostatecznie zatrzymać się na nocleg przy Hożej. 23 stycznia 1945 roku nad ranem na Pragę. Szli środkiem częściowo uprzątniętej z gruzów Marszałkowskiej. Nagle nadjechała sowiecka ciężarówka wojskowa. Przechodnie nie zdążyli uskoczyć. Przyczepa uderzyła kilka osób w tym Pudra i Waśniewską. Siostra ocknęła się szybko, ksiądz był nieprzytomny. Minęło sporo czasu nim z pomocą żołnierzy udało się zorganizować transport by dowieźć go do szpitala przy Grochowskiej. Lekarz stwierdził pęknięcie podstawy czaszki i wylew wewnętrzny. Nie było ratunku. Przez cztery dni nie odzyskiwał świadomości. Kilkakrotnie otworzył oczy i wtedy czuwającym przy nim siostrom wydawało się, że je widzi. Zmarł 27 stycznia. Miał niespełna trzydzieści siedem lat.
Nabożeństwo żałobne odbyło się 8 lutego w kościele Matki Bożej Zwycięskiej na Kamionku w Warszawie. Odprawiał je proboszcz, ksiądz profesor Eugeniusz Dąbrowski, który następnie odprowadził trumnę na cmentarz Bródnowski. Ten sam który odkrył talent biblistyczny księdza Tadeusza Pudra i pokierował na studia w Rzymie.
To, że postać tego duchownego przetrwała w świadomości jest dziełem życiowym innego duchownego. Księdza Henryka Linarcika, proboszcza tej samej parafii rzeczyckiej, w której rozpoczynała się droga kapłaństwa księdza Tadeusza Pudra. Tadeusz Linarcik jest rodowitym łodzianinem, absolwentem liceum Ludwika Zamenhoffa łódzkiego Wyższego Seminarium Duchownego i Wydziału Teologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Na nim obronił pracę magisterską: „Ks. Tadeusz Puder (1908-1945). Świadectwo życia kapłana katolickiego pochodzenia żydowskiego”. Ukazała się następnie jako książka. Poznał jego biografię i życie jak nikt. Uważa, że pamięć tego księdza-Żyda jest dla polskiego Kościoła wartością bezcenną. Postać księdza Tadeusza Pudra uczy nas bowiem nie tylko katolicyzmu, ale generalnie – Polski. Gdyby przeżył, być może sięgnąłby szczytów hierarchii kościelnej otoczony szacunkiem i podziwem w Polsce, docenionym w Watykanie. Tak jak chociażby jego kolega z Biblicum późniejszy książę Kościoła kardynał Franz Koenig.
Ksiądz Henryk Linarcik, ur. w 1947 w Łodzi, jest dziś proboszczem w Rzeczycy. W 1973 roku ukończył łódzkie Wyższe Seminarium Duchowne i przyjął święcenia kapłańskie. Był wikariuszem m.in. w Kurowicach, Ujeździe, Parznie, Łodzi czy Zgierzu. Po powstaniu diecezji łowickiej został jej kapłanem. Był tam m.in. diecezjalnym ekonomem i notariuszem. W 1997 roku został proboszczem w Pleckiej Dąbrowie. Od 2004 roku jest proboszczem w parafii św. Katarzyny w Rzeczycy. To tu księdzem był m.in. Jędrzej Kitowicz. Była to też pierwsza parafia ks. Tadeusza Pudra, księdza żydowskiego pochodzenia. Pracował tu w 1937 roku.
Kapłan przywołując pamięć księdza Tadeusza Pudra sięga najlepszych tradycji ludzkiej równości i tolerancji wyrosłych z miasta Łodzi. Tej samej tradycji, z której wyrósł Jan Karski. I tej samej misji, która pchnęła Karskiego do wojennego czynu. Medal 75-lecia tej misji trafi w godne ręce. Nie ma lepszej okazji niż nadchodząca pięćdziesiąta rocznica kapłaństwa laureata i dzisiejsza dziewięćdziesiąta rocznica święceń kapłańskich, tego którego upamiętnia.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.