Metropolita Drabynko: Rosyjska Cerkiew przestała być głosem prawdy
06 kwietnia 2024 | 03:00 | Marcin Przeciszewski, mp | Kijów Ⓒ Ⓟ
Jestem przekonany – że w następstwie zbrodni jakie obecnie mają miejsce – prezydent Putin wraz z patriarchą Cyrylem wspólnie powinni zająć miejsce na ławie oskarżonych – mówi KAI Aleksandr Drabynko metropolita perejasławsko-wiszniewski Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Metropolita wyjaśnia, że Rosyjski Kościół Prawosławny nie ma żadnej autonomii wobec władzy świeckiej i jest w gruncie rzeczy tylko jednym z trybów zbrodniczej machiny rosyjskiego państwa.
Marcin Przeciszewski, KAI: Dlaczego Ksiądz Biskup zerwał z Ukraińskim Kościołem Prawosławnym podlegającym Patriarchatowi Moskiewskiemu i przyłączył się do autokefalicznego Prawosławnego Kościoła Ukrainy?
Abp Aleksandr Drabynko: Ukraina jest niezależnym państwem i w tym państwie powinna istnieć niezależna, autokefaliczna Cerkiew, wolna od wpływów obcego mocarstwa. Jest to tym bardziej ważne, że na Ukrainie, podobnie jak w Polsce, czynnik religijny odgrywa dużą rolę.
Autokefalię, czyli niezależność od Patriarchatu Moskiewskiego Kościół prawosławny na Ukrainie powinien uzyskać już w latach 90-tych zaraz po uzyskaniu przez państwo ukraińskie niepodległości, gdyż takie są standardy obowiązujące w całym świecie prawosławnym. Tymczasem przez niemal 30 lat uniemożliwiała to Rosja. Na skutek tych działań Moskwy na początku lat 90-tych w ramach Cerkwii na Ukrainie zaistniał rozłam pomiędzy tą częścią prawosławnego Kościoła, która opowiadała się za autokefalią a zwolennikami Patriarchatu Moskiewskiego. Z Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego wyodrębniła się wówczas Cerkiew tzw. Patriarchatu Kijowskiego z metropolitą Filaretem na czele, ale był to Kościół niekanoniczny, nieuznawany przez żaden inny Kościół prawosławny na świecie. W 2018 r. patriarcha ekumeniczny Bartłomiej I, honorowy zwierzchnik prawosławia na świecie zniósł kary kościelne nałożone na niezależnych duchownych ukraińskich przez Moskwę i przywrócił ich do stanu duchownego, co umożliwiło dokonanie zjednoczenia Patriarchatu Kijowskiego oraz tzw. Kościoła Autokefalicznego w jeden Prawosławny Kościół Ukrainy (PKU).
Wśród 200 delegatów obecnych 15 grudnia 2018 r. na zjednoczeniowym soborze w Sofii Kijowskiej było 64 biskupów, w tym 43 z Patriarchatu Kijowskiego, 15 z Kościoła Autokefalicznego oraz dwóch z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego podlegającego Patriarchatowi Moskiewskiemu. Jednym z nich byłem ja, a drugim metropolita winnicki Symeon.
Prawosławny Kościół Ukrainy zaraz potem, 6 stycznia 2019 r. uzyskał autokefalię, czyli niezależność od Moskwy z rąk patriarchy Konstantynopola Bartłomieja I, będącego najwyższym autorytetem w światowym prawosławiu i jego honorowym zwierzchnikiem. Odtąd PKU pozostaje w ścisłym związku z Patriarchatem Konstantynopolitańskim, natomiast nie jest uznawana przez Patriarchat Moskiewski, a także przez niektóre inne Kościoły prawosławne solidaryzujące się z Moskwą.
Tymczasem Kościół Prawosławny wraz z patriarchą Cyrylem zdecydowanie wspiera prezydenta Putina oraz prowadzone przez Rosję działania wojenne przeciwko Ukrainie. Dlaczego patriarcha Cyryl wybrał właśnie taką drogę?
– Po prostu nie mógł inaczej. A to dlatego, że Rosyjska Cerkiew Prawosławna jest faktycznie jedną z instytucji rosyjskiego, opresyjnego państwa. Tak samo jak to miało miejsce w czasach imperium rosyjskiego. W tej sferze nic się nie zmieniło. Polityka Putina jest dokładnie taka sama jak dawnych carów, którym Kościół prawosławny, od czasów Piotra I był w pełni podporządkowany.
Cerkiew w Rosji jest dziś de facto jedną z głównych instytucji państwa, specjalizującą się we wtłaczania do głów wiernych ideologicznego rosyjskiego neoimperializmu, na dodatek podbudowanego argumentacją religijną. Rosyjska Cerkiew przestała być głosem prawdy. Przecież Cyryl mógłby chociażby milczeć, a tymczasem on oficjalnie popiera i błogosławi zbrodnicze działania Putina. Jest mu całkowicie podległy i tego nawet nie próbuje ukrywać.
Jestem przekonany – że w następstwie zbrodni jakie obecnie mają miejsce – Putin wraz z Cyrylem wspólnie powinni zająć miejsce na ławie oskarżonych.
Ale czy patriarcha nie zdaje sobie sprawy, że bardziej powinien słuchać Boga? Czy nie powinien bardziej służyć Bogu niż bieżącej polityce państwa rosyjskiego?
– To dobre pytanie, ale trzeba je zadać samemu Cyrylowi, a nie mnie. Moim zdaniem on tak postępuje, gdyż znacznie bardziej niż przywódcą religijnym, jest tylko jednym z trybów machiny opresyjnego państwa. Z tego m. in. powodu opuściłem Ukraiński Kościół Prawosławny podlegający Patriarchatowi Moskiewskiemu. A to, że sprawy pójdą w tym kierunku przewidziałem jeszcze przed wojną i dlatego wziąłem udział w zjednoczeniowym Soborze jaki miał miejsce w Kijowie jesienią 2018 r., który doprowadził do powstania niezależnego od patriarchy Cyryla Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Tutaj widzę swoje miejsce. Dlatego właśnie, że chcę służyć Bogu, a nie Putinowi.
W związku z tym na pytanie: komu służy patriarcha Cyryl, Bogu czy polityce, odpowiem bez wahania: służy polityce. Choćby taki przykład. W Niedzielę Prawosławia, w pierwszym tygodniu Wielkiego Postu w 2022 r., czyli zaraz po pełnoskalowej agresji na Ukrainę, Cyryl w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela wręczał ikonę głównodowodzącemu wojsk rosyjskich, udzielając armii rosyjskiej błogosławieństwa na wojnę. Innym dowodem czysto politycznego zaangażowania Cyryla jest brutalne wyrzucanie ze stanu kapłańskiego tych rosyjskich księży, którzy są przeciwni wojnie, m. in. znanego archimandrytę Howoruna. Wielu księży Cyryl pozbawił kapłaństwa wyłącznie za to, że modlili się o pokój, a nie o zwycięstwo rosyjskiej armii na Ukrainie.
Pytanie brutalne: Czy zatem – zdaniem Ekscelencji – Cyryl wierzy w Boga?
– Odpowiem pytaniem: A czy człowiek, który błogosławi zbrodnie i zabójstwa, może wierzyć w Boga? On ma swojego Boga. Ktoś wierzy w Chrystusa, ktoś wierzyć może w Marsa, a Cyryl wierzy w swoją „Matuszkę Rosję” i jej aktualnego władcę. Taka jest jego wiara.
Patriarcha Cyryl wyznaje ponadto ideologię, którą trudno jest zrozumieć ludziom żyjącym w cywilizowanym świecie. Jest to ideologia „ruskiego miru”, mieszanka herezji i głębokiej duchowej schizofrenii. Zakłada ona, że Rosja zarówno od strony politycznej jak i duchowej ma przewodzić wszystkim słowiańskim narodom prawosławnym. A rozumiane imperialnie państwo i jego władca zastępuje tam Boga. Nie istnieje tam pojęcie indywidualnej ludzkiej osoby, czy godności osoby, tak jak w katolicyzmie czy innych odłamach chrześcijaństwa. Wszyscy wierni są jedną ciemną masą, która winna być posłuszna władzy.
Ale jeszcze 15 lat temu Cyryl mówił o Kijowie i Moskwie jako o dwóch równoległych stolicach chrześcijaństwa na Rusi. Mówił też, że ma wielki szacunek dla katolickiej doktryny społecznej i chce ją implantować na gruncie prawosławia. Co się więc stało?
– Trudno powiedzieć, kiedy on kłamał, wtedy czy teraz. Kiedy Cyryl został obrany patriarchą moskiewskim i całej Rusi w 2009 r.. to wydawał się normalnym, dobrze znającym współczesny świat człowiekiem. Wcześniej przez kilkanaście lat pełnił funkcję odpowiedzialnego za kontakty zagraniczne Patriarchatu Moskiewskiego. Odbywał liczne podróże i uczestniczył w licznych międzynarodowych forach ekumenicznych. Dobrze też znał Watykan, gdyż bywał tam często, kiedy był sekretarzem leningradzkiego metropolity Nikodema, tego który zmarł w 1978 r. podczas wizyty w Rzymie u papieża Jana Pawła I. A na gruncie rosyjskim, jako metropolita smoleński, Cyryl był jedynym prawosławnym biskupem, który występował w telewizyjnych debatach i w sposób bardzo otwarty komunikował się ze społeczeństwem. Był wtedy zupełnie innym człowiekiem.
Jaka była więc przyczyna tak głębokiej ewolucji?
– Dokładnie nie wiem, ale przypuszczam, że ta ewolucja nie była aż tak głęboka. Sadzę, że już od początku, niezależnie od tej ogłady czy znajomości świata, Cyryl chciał odegrać rolę imperatora w wymiarze kościelnym, czyli wyraźnie podporządkować Patriarchatowi Moskiewskiemu wszystkie Kościoły prawosławne w krajach ościennych, na terenach dawnego ZSRR. I tu od kiedy został patriarchą, widać jego mocno imperialne myślenie, podbudowane ideologią „ruskiego miru”. Zbiegło się ono z neoimperialnym myśleniem Władymira Putina i próbą odbudowania przez niego dawnego imperium rosyjskiego. Okazało się, że ich cele w gruncie rzeczy są bardzo zbieżne. A w końcu Cyryl całkowicie się mu podporządkował.
A ponadto, musimy pamiętać, że w stylu uprawiania polityki przez państwo rosyjskie przewija się dawny azjatycki, wiernopoddańczy styl. Chodzi tu o całkowitą uległość i czołobitność wobec władzy, w tym i struktur kościelnych. Odradzanie się tych tradycji imperialnych spowodowało, że narastało podporządkowanie i uległość wobec jedynego władcy jakim jest Putin.
Zresztą – trzeba podkreślić – że rosyjskie prawosławie jest dość specyficzne. W całej ikonografii pokazuje się Boga jako karzącego i strasznego sędziego, a nie jako kochającego i miłosiernego ojca. Wiara budzi lęk, a to wyraża się również w życiu społecznym Rosji oraz w polityce, które opierają się na nieustannym wywoływaniu lęku. Wychowanie cerkiewne w Rosji wspomaga władzę, która wciąż upokarza swoich poddanych. O ile w normalnym świecie wiara w Boga i religia czynią człowieka bardziej wolnym, to rosyjskie prawosławie tę wolność mu zabiera.
W Polsce uważa się powszechnie, że Cyryl pozostaje w rękach KGB, które może wyciągnąć na światło dzienne różne papiery, świadczące o głębokim jego związku ze służbami.
– To żadna rewelacja i dobrze wiemy, że wszyscy biskupi prawosławni pozostawali na służbie KGB. A to dlatego, że w 1943 r. została powołana przez Stalina zupełnie nowa Cerkiew, nazywana „czerwoną Cerkwią” – całkowicie podporządkowana państwu. Jej kierownictwo zostało powierzone 19 biskupom całkowicie złamanym i w pełni podporządkowanym władzy, z metropolitą Sergiuszem na czele. Wszyscy inni biskupi zostali rozstrzelani lub zmarli w więzieniach i łagrach. Na zwołanym przez Stalina soborze (oczywiście niekanonicznym) wybrano wówczas metropolitę Sergiusza na patriarchę.
Dzisiejszy Rosyjski Kościół Prawosławny jest prostym spadkobiercą tej stworzonej przez Stalina Cerkwii. Nie zmienił tego upadek Związku Radzieckiego oraz krótkotrwała odwilż w latach 90-tych za rządów Gorbaczowa i Jelcyna. Obecnie, za rządów Putina Cerkiew jest znów podporządkowana państwu oraz FSB, która w pełni kontroluje to, co się tam dzieje.
A Cyryl jest osobą związaną w szczególny sposób z FSB, gdyż – zanim jeszcze został patriarchą – przez kilka dziesięcioleci zajmował się zagranicznymi kontaktami Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, najpierw u boku leningradzkiego metropolity Nikodema Rotowa, a później samodzielnie. A jak doskonale wiemy, relacje zagraniczne w Związku Radzieckim jak i w obecnej Rosji są otoczone szczególnym zainteresowaniem służb. A polityka zagraniczna Cerkwii jest istotnym elementem polityki zagranicznej rosyjskiego państwa. Trudno jest więc znaleźć hierarchę prawosławnego w Rosji bardziej związanego ze służbami i pracującego na ich rzecz – niż Cyryla. Patriarcha jest dzieckiem tego systemu, w którym wszelka działalność kościelna jest całkowicie podporządkowana FSB.
Ukraina idzie natomiast inną drogą. Nasza tradycja religijna jest zupełnie inna.
I tę odmienną tradycję religijną i kulturową chce kontynuować dziś Prawosławny Kościół Ukrainy, do którego przyłączył się Ksiądz Arcybiskup…
– Tak. Nasze korzenie sięgają do czasów chrztu Rusi Kijowskiej czyli wieku dziesiątego. Tu w Kijowie już w tych czasach rozpoczęto budowę wspaniałej cerkwi św. Zofii, gdy tymczasem w Moskwie była to epoka jeszcze całkiem barbarzyńska i właściwie przed państwowa. Pierwsi kronikarze o Moskwie wspominają dopiero 150 lat później.
Ruś Kijowska charakteryzowała się tym, że zawsze czuła się elementem szeroko pojętej kultury europejskiej. A także nigdy nie zerwała swoich kontaktów z Rzymem w znaczeniu papiestwa. A dlatego nie zerwała, że Kijów przyjął chrześcijaństwo w okresie, kiedy jeszcze nie istniał rozdział pomiędzy Rzymem a Konstantynopolem. A podział jaki nastąpił w 1054 r. nie był tu traktowany jako coś obowiązującego.
Z kolei w okresie Rzeczypospolitej książę Konstanty Ostrogski czy Akademia Mohylańska były symbolami w jaki sposób Polska i Ukraina mogą razem tworzyć wspólną państwowość i kulturę, bliską humanistycznej kulturze Zachodu.
Jaką przyszłość widzi Ksiądz Arcybiskup przed Prawosławnym Kościołem Ukrainy? Każdego dnia jakaś wspólnota parafialna przechodzi z Patriarchatu Moskiewskiego do PCU.
– Chciałbym aby metropolita Onufry rozpoczął dialog w metropolitą Epifaniuszem, zwierzchnikiem Prawosławnego Kościoła Ukrainy. A celem tego dialogu powinno być najpierw wzajemne uznanie. Onufry powinien przede wszystkim uznać ważność święceń kapłańskich i biskupich w PKU, które wciąż kwestionuje. To jest pierwszy warunek dialogu.
Problem w tym, że metropolita Onufry nie jest w stanie dokonać takiej mentalnej zmiany. Przecież szansa na usamodzielnienie się jego Cerkwi od Moskwy zaistniała już na początku lat 90-tych po powstaniu niezależnej Ukrainy, ale to właśnie metropolita Onufry był jednym z biskupów to blokujących.
Natomiast w kilkanaście lat później, gdy w 2018 r. przy udziale prezydenta Poroszenki były już prowadzone zaawansowane rozmowy z patriarchą Konstantynopola Bartłomiejem na temat autokefalii prawosławia na Ukrainie, rozmawiałem z metropolitą Onufrym jako zwierzchnikiem Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego i poprosiłem go by zwołał sobór tej Cerkwii, celem opowiedzenia się za autokefalią. Zapewniałem, że jeśli to zrobi, patriarcha Bartłomiej udzieli tomosu, prawosławie na Ukrainie uzyska autokefalię, a on zostanie samodzielnym patriarchą. Apelowałem do niego, aby wsłuchał się w to, czego oczekuje Lud Boży. A powszechne było wówczas oczekiwanie na autokefalię.
Na to Onufry odpowiedział mi, że w Moskwie powiedziano mu, że żadnej autokefalii nie będzie ze strony Bartłomieja oraz że temat został już zamknięty. Po raz kolejny zaufał Moskwie. A tymczasem rozmowa ta miała miejsce na trzy miesiące przez zjednoczeniem różnych Kościołów prawosławnych na Ukrainie i powstaniem w ten sposób Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Do soboru zjednoczeniowego nie przyłączył się jednak Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego, tylko dwóch spośród jego biskupów, a ja byłem jednym z nim.
Później prorosyjscy oligarchowie nalegali na Onufrego, aby pozbawił mnie stanu duchownego, ale tego nie zrobił. Przyznał, że zarówno moje święcenia jak i moje działania są ważne. Generalnie więc metropolita Onufry ściśle trzyma z Cyrylem, ale pozwala na pewien pluralizm poglądów i nie represjonuje kapłanów, którzy myślą inaczej.
Minęło już 5 lat od powstania autokefalicznego Prawosławnego Kościoła Ukrainy, którego autorytet szybko rośnie. W świetle badań socjologicznych najwięcej wiernych należy do Prawosławnego Kościoła Ukrainy – 45 – 50%, a do Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego – zaledwie od 2 do 4 % Ukraińców. Czy to nie daje do myślenia hierarchom tego Kościoła?
– W Ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej Moskiewskiego Patriarchatu odczuwa się pewien kompleks. Kiedy dziś rozmawiam z hierarchami tego Kościoła, to mają żal do swojego zwierzchnika Onufrego, że tak uparcie trzyma się Rosji. Wielu hierarchów jest rozdrażnionych tym, że młodsi od nich kapłani przyłączyli się do PKU i biorą udział w autokefalii, a oni są poza tym i nie wiadomo jaka przyszłość ich czeka.
Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.