Miesiąc jak jeden dzień
16 lutego 2012 | 15:02 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Niestety napisane dawno, dawno, dawno temu słowa zamieszczam dopiero teraz. Wszystko dzięki uprzejmości Zesco – firmy dostarczającej prąd. Czasem trudno uwierzyć, że światło może pochodzić z innego źródła niż świeczka. Wciąż zapowiedziane są spore przerwy w dostawie elektryczności na minimum miesiąc.
Styczeń, wraz z rozpoczęciem roku szkolnego, obfituje w ogrom pracy. Zajęta, czasem nie zauważam nawet, kiedy prąd wychodzi na spacer, a kiedy wraca. Proszę jednak uzbroić się w jeszcze większą cierpliwość w oczekiwaniu na informacje z Mansy.
Wakacje – dla nauczyciela jakim stałam się w Zambii – to teoretycznie czas odpoczynku. Miałam więc nadzieję na nadrobienie wszelkich zaległości i chwilę regeneracji. Nic bardziej mylnego! Wakacyjny grudzień okazał się bardzo pracowitym czasem.
Początek miesiąca należał do liderów naszego oratorium, wspominałam już o nich. To niezwykła grupa nastolatków pomagających nam w codziennym okiełznaniu oratoryjnego harmidru. Piękni, młodzi ludzie, którym potrzeba poświęcić czas, by mogli rozkwitnąć. Wiele jest jednak trudności we wspólnej pracy. Od samego początku stali się dla mnie bardzo ważni i postanowiłam zająć się szlifowaniem tych diamentów. Nieoczekiwanie przyszedł czas dla nich! Wspólnie z siostrami i resztą wolontariuszy zorganizowaliśmy tygodniowy zjazd formacyjny.
Na początku grudnia chłopcy i dziewczęta zamieszkali na placówce sióstr salezjanek. Przez kilka dni przyglądaliśmy się pierwszemu oratorium na Valdocco i zastanawialiśmy się nad przyszłością naszego Junior Oratory. Wspólnie modliliśmy się i jedliśmy nshimę, wygłupialiśmy i słuchaliśmy konferencji, tańczyliśmy i inspirowaliśmy się do dalszej pracy. To był niezwykły czas.
Zakończenie spotkania ukoronowaliśmy wspólną pracą nad zorganizowaniem dnia oratoriów 8 grudnia (święto, podczas którego salezjańska rodzina wspomina założenie przez św. Jana Bosko pierwszego oratorium).
Co to był za dzień! Wszystkie oratoryjne pociechy podzieliliśmy na grupy, które wędrowały po całym placu w poszukiwaniu stacji. Tam czekały na nich zadania do wykonania (uproszczone podchody na 300 osób). Wyglądało to niesamowicie – jak wielka tętniąca życiem fabryka! Każdy coś robił, biegał i szukał. Z radością przyglądałam się tej zatopionej w grze gromadzie. Widziałam jak pięknie potrafią współpracować i rywalizować, cieszyć się chwilą.
Poza tym, przy tak dużej imprezie cudownie było zobaczyć współpracę i zaangażowanie naszych liderów. Potrzeba jeszcze dużo pracy, ale już teraz jestem z nich dumna.
Gdy „fabryka” ucichła, przyszedł czas na modlitwę, a po niej wielka radość – obiad dla wszystkich!
W maleńkich i nieco większych brzuszkach znalazła się góra ryżu z fasolką i kubek tobwy (słodki napój z ziaren soi). Obawialiśmy się czy mamy wystarczającą ilość jedzenia, ale zaskakująco, mimo nieskończonej ilości napełnianych talerzy, na dnie garnka wciąż połyskiwały białe ziarenka.
Te rozpromienione twarzyczki dzieciaków rozpaliły wielką iskrę szczęścia w moim sercu. Każdy z nas szuka piękna w życiu. Ja właśnie teraz, wśród tych małych istot, które nie mogą dać mi nic innego niż uśmiech czy ciepłe spojrzenie, odkrywam nieprzebrane pokłady tego stanu. Mimo wielu przeciwności radość przebija się przez wszystko i daje siły na każdy dzień.
Kolejne dni grudnia upłynęły mi przy komputerze. Ale mimo to zabrakło czasu na nadrobienie mailowych zaległości. Uczyłam bowiem młodzież obsługi tego dziwnego urządzenia. Zadanie trudne: uczyć uderzeń w klawiaturę nastolatków, którzy nigdy nie korzystali z komputera. Zaczynaliśmy od ruszania myszką, wytłumaczenia wszystkich enigmatycznych znaczków na pulpicie, tworzenia folderów. Pojawiło się mnóstwo trudnych, „oczywistych” pytań. Ale dzieciaki – bystrzaki i szybko działali w wordzie i paintcie. Mam nadzieję, że znajdzie się jeszcze czas na pociągnięcie tego kursu. Przygotowałam już nawet egzamin.
Alicja Kamasa, Zambia, Mansa 7 lutego 2012
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.