Uczelnie katolickie mają w sobie ogromny potencjał
15 maja 2018 | 06:02 | Dorota Abdelmoula / pz | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Kościół jest i zawsze był miejscem, w którym chroniono swobodę badań naukowych, który tworzył model prowadzenia tych badań. Także dziś uczelnie katolickie mają w sobie ogromny potencjał, który trzeba jak najlepiej zagospodarować – mówi w wywiadzie dla KAI wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Piotr Dardziński.
Dorota Abdelmoula (KAI): Panie Ministrze, w najbliższych dniach Katolicki Uniwersytet Lubelski będzie obchodził główne uroczystości 100-lecia swojego powstania. Czy, patrząc na przykład tej uczelni, możemy określić, jaka jest dziś rola uczelni katolickich w Polsce?
Min. Piotr Dardziński: Rolą, a wręcz misją, która bardzo często jest dziś zapominana na uczelniach wyższych, jest kształtowanie elit. Nie rozumianych w sposób ekskluzywny, ale jako ludzi gotowych do tego, by pracować na rzecz innych. I ta wrażliwość w kształtowaniu przyszłych kadr, ludzi dobrze wykształconych, rozumiejących świat, którzy mogą kreować nową rzeczywistość w Polsce – powinna być misją realizowaną na wszystkich uczelniach. Wydaje się jednak, że predestynowane do tego są zwłaszcza takie uczelnie jak Katolicki Uniwersytet Lubelski.
KUL jest równolatkiem niepodległej Polski, ich losy splatają się ze sobą od momentu powstania. Ten uniwersytet powstał dlatego w Lublinie, że miał się znaleźć w centrum Polski, według ówczesnej sytuacji geopolitycznej. Dziś znajduje się na wschodzie kraju, ale to nie znaczy, że jego zdolność oddziaływania kulturotwórczego czy intelektualnego zmniejszyła się. Wręcz przeciwnie. Jego misja ma wymiar nie tylko ogólnopolski, ale też regionalny i międzynarodowy.
Uważam, że nie ma uczelni bardziej predestynowanych do umiędzynarodowienia, niż uczelnie katolickie. Powszechność Kościoła z natury rzeczy czyni wszystkie uczelnie katolickie międzynarodowymi.
KAI: Z kart historii Kościoła wiemy, że przez wieki Kościół miał ogromny wkład w tworzenie uniwersytetów, rozwój nauki i kształcenie elit intelektualnych. Czy dziś powinniśmy myśleć o podobnej roli Kościoła i uczelni katolickich?
– Sądzę, że tak. Choć czasy się zmieniły i kształt uczelni jest dziś inny, to ich podstawowa misja badania prawdy pozostała niezmienna. Wbrew powielanym niekiedy mitom, Kościół jest i zawsze był miejscem, w którym chroniono swobodę badań naukowych, który tworzył model prowadzenia tych badań. Także dziś uczelnie katolickie mają w sobie ogromny potencjał, który trzeba jak najlepiej zagospodarować. Nowożytny “wynalazek” uniwersytetów europejskich powstał przy ogromnym współudziale Kościoła i stał się fundamentem Europy.
Zmieniły się natomiast okoliczności. Poczucie wspólnoty i uniwersalności całego Kościoła rozpadło się na skutek różnych rewolucji filozoficznych, czy politycznych, dlatego zadanie, które stoi dziś przed uczelniami katolickimi jest trudniejsze, ale zarazem jeszcze ważniejsze. Dziś te uczelnie są enklawami, w których mogą pracować badacze, którzy nie zawsze zgadzają się z powielanymi w środowisku naukowym opiniami. Dotyczy to nie tylko dziedzin humanistycznych, czy społecznych, ale też nauk ścisłych. Niezwykle ważne jest, aby w systemie uczelnianym było miejsce, w którym naukowcy mogą obiektywnie, naukowo, niezależnie od dominujących poglądów, badać świat, mając przy tym chrześcijańską perspektywę jego rozumienia.
KAI: Często jednak środowiskom kościelnym zarzuca się brak obiektywizmu naukowego i odrzucanie pewnych teorii czy metod badawczych, jako sprzecznych z etyką chrześcijańską lub katolicką nauką społeczną.
– Najlepszym sposobem na demistyfikowanie fałszywych oskarżeń jest uprawianie jak najdoskonalszej nauki. Jeśli zatrzymamy się jedynie na poziomie haseł i apeli, nie będziemy w stanie przedstawić imponujących wyników badań, prowadzonych także przez uczelnie katolickie.
Skądinąd trzeba pokazywać, że nauka ma też swoją “ciemną stronę”, że naukowcy zaangażowani byli także w procesy, które nazywamy dziś zbrodniczymi. Nauka potrzebuje etyki i da się dziś uprawiać doskonałą naukę, tylko przy uwzględnieniu tej etycznej perspektywy.
KAI: Jakie są zatem wyzwania, stojące przed uczelniami katolickimi we współczesnej Polsce, biorąc pod uwagę perspektywy rynku pracy?
– Uczelniom katolickim, podobnie jak pozostałym w Polsce, jest dziś trudniej, ponieważ mamy coraz większą konkurencję, a zarazem coraz mniej studentów. Żeby ich przyciągnąć, uczelnie muszą przygotowywać coraz bardziej atrakcyjną ofertę studiów. Zarówno pod kątem kierunków kształcenia, jak i stosowanych metod dydaktycznych. Muszą otwierać się na możliwość prowadzenia badań przez młodych naukowców i dbać o coraz lepszą kardę naukową.
Trzeba też odpowiadać na współczesne wyzwania rynku pracy i nauki: dziś nie da się kształcić jedynie w klasycznych kierunkach, ani w sposób jednodyscyplionowy. Trzeba przygotowywać studentów do tego, że ich badania będą miały charakter interdyscyplinarny, podobnie, jak ich przyszła praca. Najprawdopodobniej większość z nich będzie wykonywała kilka zawodów, ponieważ musimy umieć przystosować się do elastyczności i szybkości zmian na rynku pracy.
Uczelnie katolickie mają wszystko, co potrzebne, by odpowiedzieć na te wyzwania. Muszą jednak – podobnie, jak pozostałe – otwierać się na otaczającą rzeczywistość i wsłuchiwać w potrzeby studentów i naukowców. Ponadto, osobiście nie widzę “twardego” podziału na uczelnie katolickie i “nie-katolickie”. Widzę je podobnie. Badacze, pracujący na uczelniach, którymi zarządza Kościół, to tacy sami naukowcy, jak pracujący w innych instytucjach, prywatnych i państwowych.
KAI: Wśród przyszłych studentów wciąż pokutuje przekonanie, że uczelnie katolickie wykształcą ich dobrze jedynie, albo: przede wszystkim w kierunkach humanistycznych. Czy taka powinna być ich rola? Jakby na przekór tym przekonaniom, UKSW otwiera wkrótce wydział medyczny.
– Bardzo mnie cieszy otwarcie tego kierunku na UKSW, bo jeśli w centrum teologii chrześcijańskiej stoi wcielony Bóg i człowiek, który zbawił nas, istoty duchowe i cielesne, to badanie naszej cielesności, w tym medycyna, ma istotne znaczenie także dla teologii i jest realizacją misji służenia bliźnim. Dokładnie tak powinno wyglądać otwieranie się uczelni katolickich. One powinny mieć naukowców, którzy uprawiają zarówno nauki teologiczne, prawo kanoniczne, jak i inne dyscypliny. Dziś trzeba umieć je łączyć, potrzebujemy filozofów i teologów, którzy rozumieją świat fizyki, nanotechnologii, czy informatyki. Np. współczesne badania medyczne bardzo często mają też charakter filozoficzny. Jeśli w interdyscyplinarnych badaniach rozważamy tworzenie hybryd, które będą połączeniem człowieka z maszyną, albo maszyny ze zwierzęciem, to jest to problem nie tylko natury medycznej, czy technologicznej, ale też prawny, filozoficzny i etyczny.
Oczywiście, można przyjąć model, w którym flagowymi wydziałami są filozofia, czy teologia, ale nie wyobrażam sobie, żeby wówczas uczelnia nie współpracowała z tymi, którzy prowadzą badania w innych dyscyplinach wiedzy. Przygotowywana reforma zmierza zresztą w tym kierunku, aby uczelnia nie tylko potrafiła prowadzić badania wewnątrz swoich struktur, ale by w maksymalnym stopniu współpracowała z najlepszymi wydziałami innych uczelni, korzystając z ich potencjału. Budujmy konsorcja: ponaduczelniane, ponadnarodowe.
Ta interdyscyplinarność w dużej mierze jest już faktem. Dobrzy i ambitni naukowcy realizują swoje projekty w konsorcjach badawczych. Także do większości grantów fundowanych przez Narodowe Centrum Nauki czy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, preferowane są konsorcja, składające się z naukowców z różnych dyscyplin, wydziałów, uczelni, a coraz częściej także z udziałem tych, którzy pracują w biznesie czy instytucjach publicznych. Tu także widać ogromny potencjał uczelni katolickich.
KAI: Jednak flagowe kierunki tych uczelni, to wciąż teologia, filozofia, filologie – podczas gdy od kilku lat młodzi ludzie chętniej wybierają kierunki ścisłe niż humanistyczne.
„Humanistyka ma przyszłość” to tytuł bardzo ciekawego projektu badawczego realizowanego przez Akademię Ignatianum w Krakowie i jestem przekonany, że tak właśnie jest. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że mieliśmy pewną nadreprezentację studentów na kierunkach społecznych i humanistycznych. Zatem nie mamy dziś do czynienia z kryzysem humanistyki, ale raczej z wyrównaniem proporcji, które dokonuje się w naturalnym odniesieniu do rynku pracy. Najbardziej poszukiwanymi na świecie pracownikami są dziś inżynierowie. Podobnie informatycy. Czy można wykształcić informatyków na katolickiej uczelni? Dlaczego nie!
Znawcy współczesnych metod kształcenia przypominają, że w czasie studiów najważniejsze jest nie przekazanie studentowi konkretnej wiedzy, ale ukształtowanie jego postawy, jako twórcy, zdolnego do pracy nad sobą i nad projektem badawczym. Uczelnie katolickie idealnie się w to wpisują.
KAI: Pan Minister wspominał o przygotowywanej reformie. Jakie są jej przyczyny i planowany obszar zmian?
– Przyczyna jest dość oczywista: polscy studenci i młodzi naukowcy mają dziś do wyboru nie tylko studia i rozwój kariery w Polsce, ale też na całym świecie. Coraz więcej z nich wybiera uczelnie zagraniczne, które są lepsze. Reforma ma więc sprawić, by polscy studenci byli kształceni u nas w lepszy sposób, a naukowcy, zwłaszcza młodzi, mogli rozwijać ścieżki kariery równie szybko, jak w innych krajach.
Żeby mogło się to dokonać, trzeba zmienić struktury organizacyjne uczelni, które muszą stać się bardziej “elastyczne”. Czasem mówię półżartem, że na polskich uczelniach mamy najgorsze cechy systemu feudalnego i socjalistycznego. Polskie uczelnie potrzebują więcej wolności i budowania hierarchii, której kryterium stanowi autentyczny dorobek naukowy albo doskonałość dydaktyczna. Potrzeba też większej autonomii co do kształtu uczelni i większej odpowiedzialności ich rektorów. Tak, aby na uczelniach można było rozwijać nie tylko charyzmat naukowy i dydaktyczny, ale też wdrożeniowy.
To ogromny potencjał dla uczelni katolickich. Kościół prowadzi wiele dzieł charytatywnych. Badanie w oparciu o jego doświadczenia najlepszych sposobów pomagania ludziom, może być dla uczelni katolickich ogromnym polem do budowania przewag konkurencyjnych w wiedzy.
KAI: Mówił Pan o tym, że wielu polskich studentów i naukowców wybiera uczelnie zagraniczne zamiast rodzimych. Jak zatem prezentują się polskie uczelnie na tle europejskich i światowych?
– Niestety nie jesteśmy w czołówce ani w Europie, ani na świecie. Rankingi, na które się powołujemy, mają oczywiście wiele wad i nie robimy reformy z powodu niskich miejsc w rankingach. Ale tych danych nie możemy też ignorować. Jeśli z roku na rok pozycja polskich uczelni spada, a w krajobrazie międzynarodowym notuje się ich zaledwie kilka, to sytuacja jest bardzo poważna.
Z drugiej jednak strony nasi studenci zdobywają stypendia najlepszych uniwersytetów. Nasi naukowcy są liderami projektów badawczych na najlepszych uczelniach i w instytutach badawczych na świecie. W czasie wizyt zagranicznych ośrodkach naukowych nie spotkałem takiego miejsca, w którym nie byłoby Polaków i zawsze są oni bardzo chwaleni.
Na jednym Uniwersytetów w USA, gdzie działa centrum zajmujące się budową komputera kwantowego – a jest to “przewrót kopernikański” przygotowywany w informatyce – spotkałem dwóch Polaków, pracujących w bardzo wąskim zespole specjalistów. Zapytałem ich w jaki sposób starali się o miejsce w tym zespole, a oni odpowiedzieli, że nie starali się, ale otrzymali propozycję pracy od profesora, zajmującego się tymi badaniami.
To jeden z wielu przykładów, że mamy świetnych naukowców: młodych, chcących podbijać świat i doświadczonych, a także grono znakomitych studentów, chłonących wiedzę. Chodzi o to, by nasz system ich nie demotywował. Żeby nie uczył bierności. Bo dziś ci, którzy nie chcą być pasywni, pakują się i wyjeżdżają.
Z całkowitą odpowiedzialnością mogę też powiedzieć, że mamy w Polsce infrastrukturę badawczą, której zazdroszczą nam często Amerykanie. Jesteśmy krajem, który odbudowuje się po komunizmie, laboratoria są nowe, świetnie wyposażone, ale są puste! Brakuje w nich badaczy! Dlatego, powtarzam, polska nauka, w tym także szkolnictwo prowadzone przez Kościół, to ogromny potencjał, który trzeba wykorzystać. Ponadto do Polski na studia chętnie przyjadą nie tylko studenci z Ukrainy, których jest już bardzo wielu, nie tylko z Indii, gdzie zainteresowanie jest ogromne, ale też krajów Ameryki Północnej, Południowej, a za jakiś czas, jestem pewien, także dzieci tych, którzy wyjechali w latach 90.
KAI: Panie Ministrze, czy są zatem jakieś szczególne zadania, które Kościół powinien sobie wyznaczyć w obszarze promocji nauki, także z myślą o przygotowywanej ustawie? Myślę nie tylko o duchownych, którzy są naukowcami, ale też np. misjonarzach, także świeckich, którzy w wielu krajach zajmują się edukacją dzieci i młodzieży.
– Nie śmiem doradzać Kościołowi w kwestii jego zadań, jako zwykły członek tej wspólnoty. Natomiast jeśli chodzi o planowaną reformę, mogę powiedzieć, że skorzystają z niej ci, którzy będą w stanie sami wyznaczyć sobie zadania. Mówiąc językiem św. Jana Pawła II, to ustawa, w której sami musimy od siebie wymagać. Ona nie pokaże palcem, co mamy zrobić. Ta reforma stworzy możliwości do tego, by zastanowić się: kim chcemy być? Czego od siebie wymagać? Jakie są nasze przewagi?
Musimy też zastanowić się, jakich studentów chcemy gościć w Polsce? Pomysł, by skorzystać z doświadczenia misjonarzy, którzy mogą promować na świecie studia w Polsce wydaje mi się bardzo interesujący. Tym bardziej, że chcemy, by w Polsce studiowali młodzi ludzie z całego świata.
Kiedy odpowiemy sobie na te wszystkie pytania, będziemy mogli zmierzać do naukowej doskonałości, która jest kluczem do reformy, a w chrześcijaństwie doskonałość to droga do świętości i takiej „naukowej świętości” bardzo dziś potrzebujemy.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.