Drukuj Powrót do artykułu

Musimy odświeżyć ideę pojednania – rozmowa z abp. Światosławem Szewczukiem

03 września 2019 | 02:05 | Krzysztof Tomasik (KAI) / hsz | Częstochowa/Jasna Góra Ⓒ Ⓟ

Sample Fot. Krzysztof Wasilczyk

„Cały czas potrzebujemy Bożej pomocy i opieki Matki Bożej na naszej drodze polsko-ukraińskiego pojednania. Dlatego też, wierząc w obcowanie świętych, dołączyliśmy św. Jana Pawła II, wielkiego Polaka i wielkiego przyjaciela Ukrainy, inspiratora naszego pojednania, do grona naszych orędowników, aby idea ta trafiła do naszych serc i umysłów. Stąd zrodził się pomysł, aby św. Jan Paweł II został patronem polsko-ukraińskiego pojednania” – mówi arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) w rozmowie z KAI mówi m. in. o ukraińskich migrantach w Polsce, sytuacji politycznej, ekonomicznej i relacjach ekumenicznych na Ukrainie oraz lipcowym spotkaniu Synodu Biskupów UKGK z papieżem Franciszkiem w Watykanie.

Krzysztof Tomasik (KAI): Podpisana na Jasnej Górze przez Księdza Arcybiskupa oraz abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego KEP, deklaracja nt. woli dialogu i pojednania między Polakami i Ukraińcami to otwarcie nowego etapu w naszych wzajemnych relacjach?

Abp Światosław Szewczuk: W jasnogórskim sanktuarium czuję się jak w domu, ponieważ wizerunek Czarnej Madonny ma wielkie znaczenie dla Ukrainy, a zwłaszcza dla Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Przed Jej obliczem miały miejsce wielkie wydarzenia dotyczące naszej historii, a przede wszystkim obchody 1000-lecia chrztu Rusi-Ukrainy w 1988 r. Podczas mojej obecności tutaj wspominaliśmy pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski w 1979 r. Gdy jeszcze trwaliśmy w wielkim „obozie koncentracyjnym komunizmu”, wizyta papieża była promieniem nadziei i w konsekwencji, po niespełna 10 latach, doprowadziła do upadku muru berlińskiego i tym samym komunizmu, którego 30. rocznicę obchodzimy w tym roku. Wydaje się, że nie do końca mamy świadomość, jak wielkich wydarzeń byliśmy świadkami, zwłaszcza młode pokolenie, które nie ma do tego emocjonalnego stosunku.

KAI: Co robił Ksiądz Arcybiskup w tamtym czasie?

– Byłem żołnierzem sowieckiej Armii Czerwonej. Pamiętam doskonale, jakie wrażenie upadek muru berlińskiego wywarł na nas żołnierzach i w całym Związku Sowieckim. Było czymś niesamowitym, gdy śledziliśmy, jak wojska sowieckie wycofują się z Polski, Niemiec, Czechosłowacji i innych krajów. Dla nas katolików stało się jasne, że komunizm upada. Znamiennym było historyczne spotkanie w grudniu 1989 r. ówczesnego szefa komunistycznej partii Związku Sowieckiego Michaiła Gorbaczowa z papieżem Janem Pawłem II w Watykanie. Doszło po nim do odrodzenia naszego Kościoła na Ukrainie. 30. rocznicę tego wydarzenia wspominamy i będziemy świętować w naszej ojczyźnie.

Będąc na Jasnej Górze, dziękowałem Matce Bożej za Jej opiekę nad Ukrainą i Polską. Szczególnie wspominaliśmy też osobę św. Jana Pawła II i jego rolę w odrodzeniu wolnej Polski i Ukrainy. Jestem zaszczycony gościnnością Konferencji Episkopatu Polski. Cieszę się, że po raz kolejny dobitnie wybrzmiała idea polsko-ukraińskiego pojednania tu na Jasnej Górze i stanęła w centrum uwagi Kościoła w Polsce i społeczeństwa. Jako chrześcijanie, wierni, duchowni wiemy, że nieraz potrzebujemy pomocy z Nieba, tak jak jej potrzebowaliśmy, aby obalić komunizm, by móc świadczyć o kierujących nami wartościach chrześcijańskich, jakimi są Boży pokój, szacunek dla każdego człowieka, odwaga powiedzenia „nie” przemocy na wszelkich poziomach, tak w rodzinie, jak i w państwie, i relacjach między narodami. Cały czas potrzebujemy Bożej pomocy i opieki Matki Bożej także na naszej drodze polsko-ukraińskiego pojednania. Dlatego też, wierząc w obcowanie świętych, dołączyliśmy św. Jana Pawła II, Wielkiego Polaka, Wielkiego przyjaciela Ukrainy, inspiratora naszego pojednania, do grona naszych orędowników, aby idea ta trafiła do naszych serc i umysłów.

Stąd zrodził się pomysł, aby św. Jan Paweł II został patronem polsko-ukraińskiego pojednania. To, że zostało to ogłoszone na Jasnej Górze, ma wymiar niezwykle symboliczny.

KAI: W Polsce przebywa i pracuje obecnie ok. 1,5 mln Ukraińców. Powiedziałbym, że swoją obecnością realizują oni ideę polsko-ukraińskiego pojednania.

– Tak się dzieje, że bardzo często rzeczywistość wyprzedza nasze idee i oczekiwania. Dla chrześcijan jest ważne, abyśmy trzymali rękę na pulsie życia społecznego, co pokazywał i realizował świetnie św. Jan Paweł II. Jego pierwsza wizyta w Polsce była takim ciosem dla komunistów m.in. dlatego, że stracili oni poczucie rzeczywistości. Byli tak zamknięci w swoim, ukształtowanym przez dialektyczny materializm, świecie, że zapomnieli o tym, że życie codzienne weryfikuje wszelką filozofię. Nie dostrzegli, że Europa i świat idą do przodu. Papież doskonale to widział i rozumiał, dlatego był pionierem zmian, które w bardzo szybkim tempie dokonały się w Europie Środkowo-Wschodniej – po jego pierwszej wizycie w Polsce. Pokazał, jak dążenia jednostek do wolności i niezależności mogą się przełożyć na poziom państw i ich życia społeczno-politycznego.

Podobną sytuację mamy obecnie w relacjach polsko-ukraińskich. Polacy i Ukraińcy są ludźmi, w których rękach leży przyszłość naszych narodów. Jeżeli chcemy razem budować ją bez przemocy, musimy iść drogą pojednania. Dla Ukraińców Polacy nie są jakimiś tam obcokrajowcami, ponieważ przez stulecia żyliśmy razem na jednym terytorium Rzeczypospolitej. Tak samo muszą myśleć Polacy, że Ukraińcy nie są jakimś obcym narodem. We współczesnej Polsce żyje mniejszość ukraińska, ludzie, którzy przyjechali niedawno za pracą. Wzajemnie się wspomagamy, choćby przez to, że polska gospodarka ma pracowników, a Ukraińcy możliwość godnego zarobku.

KAI: Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup rolę Kościoła w pomocy duszpasterskiej dla ukraińskiej migracji?

– Jeśli chodzi o Kościół greckokatolicki i opiekę duszpasterską, robimy, co jest w naszej mocy. Nasi biskupi i duchowni w Polsce starają się do nich dotrzeć. Obecność migrantów jest bardzo dynamiczna i zmienna, niektórzy przyjeżdżają do pracy sezonowej, a inni zostają na dłużej i często też zmieniają miejsce pobytu i pracy. Z drugiej strony dzięki tym poszukiwaniom sami – jako Kościół – stajemy się bardziej dynamiczni i wychodzimy na zewnątrz. Dzięki otwartości i gotowości do opieki coraz lepiej wiemy, jak żyją Ukraińcy w Polsce, jak rozumieją swoją tożsamość religijną, do jakiego kościelnego obrządku i tradycji duchowej należą i jak pielęgnują tożsamość narodową. Dzięki temu możemy im zapewniać coraz lepszą opiekę. Stoimy naprawdę przed dużymi wyzwaniami duszpasterskimi.

Z drugiej strony Ukraińcy mają zdolność stosunkowo szybkiej asymilacji w państwie, w którym żyją. W państwach Zachodu migranci mają zazwyczaj tendencję do zamykania się w gettach – nie integrują się, tworząc swój mikroświat i domagają się państwowej opieki. Ukraińcy natomiast starają się uczestniczyć w życiu społecznym i nie sięgają po państwową pomoc. Tak to wygląda w Polsce. Chcą godnie zarabiać i być sprawiedliwie traktowani. W ten sposób przyczyniają się do dobrobytu państwa, w którym żyją.

KAI: W stosunkowo krótkim czasie na Ukrainie odbyły się wybory prezydenckie i parlamentarne. Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup obecną sytuację polityczną kraju?

– Przeżywamy okres przejściowy. Minęło 100 dni prezydentury Wołodymyra Zełenskiego i wszyscy pytają, co w tym czasie zrobił. Niektórzy mówią, trochę z ironią, że umacniał swoją władzę, a wybory parlamentarne były trzecią turą wyborów prezydenckich. Partia Zełenskiego „Sługa Narodu” otrzymała w parlamencie absolutną większość. Za kilka dni odbędzie się pierwsze posiedzenie nowego parlamentu. Mimo większości, jaką dysponuje partia Zełenskiego, ma zostać uformowana koalicja z innymi partiami, która wyłoni nowy rząd. Jak na razie ta nowa siła polityczna jest jeszcze w dużym stopniu wirtualna. Przede wszystkim Ukraińcy ulokowali w niej nadzieje związane z potrzebami zmian. Poprzez zwycięstwo Zełenskiego i jego partii większość obywateli powiedziała „nie” systemowi oligarchicznemu i spadkowi, jaki otrzymaliśmy po upadku Związku Sowieckiego. Społeczeństwo chce reform. Niestety jeszcze nie wiemy, jak mają one wyglądać. Oczekuje się przede wszystkim, że będzie kontynuowany kurs proeuropejski i doprowadzi się do zakończenia wojny na wschodzie kraju. Wielu pyta, jak prowadzić proeuropejską politykę i równocześnie doprowadzić do zakończenia rosyjskiej agresji. Pytają, czy można zakończyć wojnę, nie poddając się Rosji? Czy czasami nie mamy powrócić do „obozu zniewolenia” nazywanego „ruskim mirem”? Jak na razie nie mamy na te pytania odpowiedzi i miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie otrzymamy na nie odpowiedź.

KAI: Czy zmiana krajobrazu politycznego ma jakieś przełożenie na życie codzienne Ukraińców?

– Widać wyzwolenie inicjatywy ludzi na poziomie lokalnym. Dostrzegają oni, czym jest międzyludzka współpraca, solidarność i sami się organizują, nie czekając na jakieś odgórne dyrektywy. W takiej sytuacji wielką rolę ma do odegrania Kościół greckokatolicki jako siła konsolidująca i wspierająca wszelkie obywatelskie inicjatywy, ale nie tylko. Niestety nadal na poziomie międzykościelnym dochodzi do niezdrowej konkurencji i konfrontacji. Po powstaniu Prawosławnego Kościoła Ukrainy (PKU) co raz dochodzi do politycznej instrumentalizacji prawosławia, i to nie tylko ze strony Moskwy. Poza tym Kościół prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego oczekuje wsparcia ze strony nowej władzy. W sumie, jak na razie nie widać, aby była ona w ogóle zainteresowana współpracą z Kościołami.

Ukraiński Kościół Greckokatolicki będący religijną mniejszością w kraju, nie uwikłany w żadne polityczne układy i mocno zakorzeniony w rzeczywistości społecznej, dzięki swoim chrześcijańskim zasadom i wartościom ma do odegrania unikalną rolę. Pragnie dawać świadectwo wartości ewangelicznych i umacniać jedność ukraińskiego państwa. Ponadto Kościół greckokatolicki jest liderem myśli społecznej. Dlatego poczułem się w obowiązku bycia głosem naszego społeczeństwa w relacjach polsko-ukraińskich. Z naszego doświadczenia w tej kwestii pragną skorzystać nowe władze ukraińskie, które chcą dążyć do jak najlepszych relacji z Polską. Z wielką ciekawością oczekiwaliśmy na wizytę prezydenta Zełenskiego w Polsce (1 września).

KAI: Czyli nowe władze chcą jak najlepszych stosunków z Polską?

– Chcą, żeby weszły one na nowy poziom, byśmy nie rozmawiali ultymatywnie o regulowaniu naszych historycznych sporów, ale szukali porozumienia i zgody. Kwestia sporna wokół „pamięci historycznej” musi zostać wyjaśniona. Wszyscy rozumiemy, że nie możemy być zakładnikami przeszłości, jak mówił św. Jan Paweł II. W nowym kontekście politycznym musimy też odświeżyć ideę naszego pojednania. Jak mówi Księga Koheleta, to, co nowe, jest starym na nowo odkrytym. Myślę, że teraz idea polsko-ukraińskiego pojednania nabierze nowego życia i dynamiki, tak na poziomie społecznym, kościelnym, jak i państwowym.

KAI: Spotykał się Ksiądz Arcybiskup z prezydentem Zełenskim. Jakie wrażenie wywarł?

– W sumie spotkaliśmy się kilkakrotnie. Po pierwsze jest to w moim życiu pierwszy prezydent młodszy ode mnie. Po drugie jest to człowiek, który zdaje sobie sprawę, że wielu rzeczy nie zna i nie umie, ale chce się nauczyć. To może być jego siłą, ale i słabością. Dlatego chcemy z nim i jego młodą partią współpracować w wielu dziedzinach. Przytoczę małą anegdotę. Zełenski pochodzi z rosyjskojęzycznej części Ukrainy. Gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, oczywiście mówiłem po ukraińsku. On na koniec spotkania powiedział: „Jak pięknie ksiądz arcybiskup mówi po ukraińsku i ja także chciałbym się tak nauczyć mówić w tym języku”.

Trzeba podkreślić, że on coraz lepiej mówi po ukraińsku. Więc życzmy mu, aby tak jak szybko opanowuje język, tak równie szybko i dobrze służył narodowi ukraińskiemu jako prezydent. Wobec osoby Zełenskiego jestem ostrożnym optymistą.

KAI: Czy jakoś polepszyła się sytuacja ekonomiczna Ukraińców?

– Po zmianach politycznych upłynął niewielki okres czasu, więc nie można nic powiedzieć. Jak na razie wyraźnych znaków zmiany na lepsze nie widać. Jednym z ważnych wyzwań, przed jakim stanie nowy rząd, będzie współpraca z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, kwestia spłaty kredytów i dalszej pomocy z jego strony. Niektórzy ekonomiści przestrzegają, że Ukraina może ogłosić niewypłacalność i wtedy dojdzie do bardzo poważnego kryzysu gospodarczego. Wyzwań jest bardzo dużo i teraz zobaczymy, na ile nowe władze będą w stanie profesjonalnie rozwiązywać te wszystkie problemy.

KAI: Na wschodzie Ukrainy nadal trwa wojna. Czy są jakieś szanse na jej rychłe zakończenie?

– Jestem przekonany, że nie mamy żadnych szans militarnych, aby wyprzeć rosyjskie wojska. Jesteśmy świadkami coraz większej militaryzacji Rosji i tym samym zagrożenie wzrasta. Z drugiej strony Ukraina musi się bronić tym bardziej, że mamy świadomość, że nikt nas przed Rosją nie obroni. Sami musimy zapewnić sobie bezpieczeństwo. Dla działań wojskowych alternatywą jest dialog, dyplomacja i tą drogą powinniśmy iść, ale rosyjskie władze nie szanują dyplomacji. Rosja używa dyplomacji do usprawiedliwiania przemocy. Dlatego wsparcie dla Ukrainy ze strony najbogatszych państw świata G7 jest bardzo ważne. Wspólnota międzynarodowa, w tym Unia Europejska, wciąż jeszcze nie uświadomiła sobie, że kwestia Ukrainy jest pytaniem o bezpieczeństwo całej Europy. Wsparcie dla naszego kraju nie jest więc tylko sprawą polityczną i ekonomiczną. Dlatego tak ważne jest utrzymanie sankcji ekonomicznych i politycznych wobec Rosji.

Niestety, jak powiedział podczas naszego lipcowego spotkania Franciszek, o wojnie na Ukrainie świat zapomniał. Ale z drugiej strony ta wojna „uwiera” świat na poziomie globalnym, w relacjach międzypaństwowych. Niestety żyjemy w atmosferze pogłębiających się egoizmów państwowych i narodowych, które dominują nad globalną solidarnością. Interes ekonomiczny przeważa nad szacunkiem dla życia ludzkiego, kwestionuje się zasady prawa międzynarodowego. Powstaje pytanie, czy wszystkie państwa są jego podmiotem i czy czasami potęgi światowe go nie łamią. Na te pytania trzeba znaleźć konkretne odpowiedzi. Pojawiają się one w dyskusjach na najwyższych szczeblach władzy przede wszystkim z powodu sytuacji na Ukrainie. Dlatego tak ważna jest prawdziwa informacja o tym, co dzieje się w naszym kraju i przeciwstawianie się kłamliwej propagandzie, która płynie z Rosji.

KAI: W obecnej trudnej sytuacji ważne są relacje ekumeniczne i międzyreligijne. Jak one wyglądają, szczególnie z nowym Prawosławnym Kościołem Ukrainy?

– Relacje z PKU określiłbym jako „ostrożnie optymistyczne”. PKU obecnie bardzo mocno pracuje nad uznaniem swojej niezależności przez inne Kościoły prawosławne. W tym kontekście mają dużo problemów i wielu przeciwników, z Patriarchatem Moskiewskim na czele. Nie wszyscy wierni podzielają otwartość ekumeniczną, którą od lat żyje większość Ukraińców, a zwłaszcza Kościół katolicki. Są w nim grupy, którym niezbyt podobają się otwarte relacje z innymi wyznaniami, w tym relacje z naszym Kościołem. Co ważne, publicznie ogłosiliśmy, że ustalimy mapę drogową naszych relacji, nad którą będzie pracować wspólna grupa. Mimo obopólnej „ostrożności” już wiele rzeczy robimy razem dla dobra ukraińskiego państwa. Pokazały to m.in. obchody Dnia Niepodległości 24 sierpnia w kijowskim soborze św. Sofii, gdzie Kościoły chrześcijańskie, Żydzi i muzułmanie wspólnie modlili się o pokój i dobro Ukrainy. Szkoda, że nie uczestniczył w modlitwie Kościół prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego.

KAI: Ksiądz Arcybiskup ma dobre relacje osobiste ze zwierzchnikiem PKU abp. Epifaniuszem.

– Jak dotychczas odbyliśmy trzy spotkania. Dwa pierwsze na fali euforii, gdy PKU otrzymał autokefalię od patriarchy Konstantynopola. Ostatnie było spotkaniem roboczym poświęconym możliwości współpracy. Ponadto spotykamy się przy innych okazjach. Ostatnio w Samborze, gdzie wspólnie z naczelnym rabinem Ukrainy oddaliśmy hołd żydowskim i ukraińskim ofiarom hitlerowskiej zagłady w czasie II wojny światowej. Było to bardzo ważne spotkanie zwłaszcza w obecnym momencie, gdyż przypomniało, do czego mogą doprowadzić nieludzkie i agresywne ideologie takie jak nazistowska i komunistyczna. One nie rozróżniały narodowej i religijnej tożsamości, ale zabijały człowieka.

KAI: Dla Kościoła greckokatolickiego niezwykle ważnym wydarzeniem było lipcowe spotkanie Synodu Biskupów z papieżem Franciszkiem. Jak Ksiądz Arcybiskup je podsumuje?

– Było to dla nas naprawdę historyczne wydarzenie, gdyż otworzyło nową kartę relacji naszego Kościoła ze Stolicą Apostolską. Był to też widoczny symbol pełnej komunii naszego Kościoła z następcą św. Piotra Apostoła. Nie miało ono charakteru protokolarnego, ale był to czas poświęcony głębokiej refleksji. Intencją papieża było zamanifestowanie wsparcia dla naszego Kościoła, i to wsparcia instytucjonalnego podobnego do tego, jakiego PKU udzielił patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I. Chcieliśmy się dowiedzieć, jaką rolę odgrywa obecnie nasz Kościół nie tylko na Ukrainie, ale w rodzinie Kościoła powszechnego. Ojciec Święty wraz ze swymi najbliższymi współpracownikami, przewodniczącymi najważniejszych watykańskich dykasterii, pokazał, że ich wolą jest rozwój i umacnianie się naszego Kościoła.

Było to też ważne w kontekście dyskusji wokół uniatyzmu jako metody dążenia do pełnej i widzialnej jedności Kościoła. Czasami tożsamość i rola Kościołów wschodnich się rozmywają. Nie zawsze było jasne, czy stoi przed nimi jakaś przyszłość i mają prawo się rozwijać, a w naszym przypadku dojrzewać do patriarchatu. Podczas dwudniowych rozmów otrzymaliśmy odpowiedź: Ojciec Święty jest zainteresowany rozwojem i umacnianiem się naszego Kościoła.

KAI: Jest szansa na otrzymanie godności patriarchatu?

– Jak na razie ta kwestia dojrzewa. Z drugiej strony nam nie chodzi o tytuły. Patriarchat to nie tytuł, ale dojrzały Kościół. Bardzo często w eklezjologii i prawie kanonicznym mówi się o Kościele uniwersalnym i lokalnym, gdy tymczasem Kościół greckokatolicki wymyka się tym terminom. O naszym Kościele bardzo często myśli się jako o Kościele lokalnym. W tym kontekście zwróciłem uwagę Ojcu Świętemu i obecnym na spotkaniu kardynałom, że wśród nas są biskupi z Kanady, USA, Brazylii, Polski, Ukrainy, i zapytałem, czy można nazywać nasz Kościół lokalnym, skoro reprezentuje różne kraje i regiony świata. Tak zatem wygląda nasza rzeczywista patriarchalność. Jesteśmy dojrzałym Kościołem wschodnim, który przekracza granice, nawet mentalne, lokalności. Jesteśmy fenomenem globalnym, co nie kłóci się z powszechnością Kościoła, i posiadającym własną wielowiekową tradycję liturgiczną, duchową i prawną. Nasza globalna jedność jest zatem synonimem godności patriarchalnej.

KAI: Czy odniesiono się podczas spotkania do opinii, że Kościół greckokatolicki jest często „zakładnikiem” relacji Stolicy Apostolskiej z Patriarchatem Moskwy?

– Tak i otrzymaliśmy odpowiedź, że „nie jest”. Ponadto o tym, że nie jesteśmy „zakładnikami”, świadczy otwartość i manifestacja poparcia ze strony papieża i Stolicy Apostolskiej dla naszego Kościoła. Od początku rosyjskiej agresji na wschodnią Ukrainę analizujemy propagandę i dezinformację na temat Ukrainy, jaką prowadzi Rosja, aby jej ofiarą nie padły Stolica Apostolska i Kościół powszechny.

Dla mnie było ważne, że zostałem upoważniony przez Ojca Świętego, aby być jego rzecznikiem podczas konferencji prasowej podsumowującej nasze spotkanie. Poinformowałem na niej o decyzji utworzenia wspólnej grupy ekspertów, która będzie kontynuować debatę. Tym samym otwiera się nowy kanał naszej komunikacji ze Stolicą Apostolską. Nieraz narzekaliśmy, że Watykan rozmawia z Moskwą ponad naszymi głowami o nas, ale bez nas. Teraz już tak nie będzie.

KAI: Jednym z tematów była też kwestia beatyfikacji metropolity Andrzeja Szeptyckiego?

– Sprawa beatyfikacji jest w toku. Etap historyczny procesu beatyfikacyjnego jest zakończony. Papież wydał dekret, w którym ogłosił heroiczność cnót metropolity Szeptyckiego. Aby proces beatyfikacyjny mógł się definitywnie zakończyć, potrzebny jest jeszcze cud za jego wstawiennictwem, który właśnie jest badany. Gdy zostanie on potwierdzony, następnym krokiem będzie beatyfikacja. Pragniemy też, aby postać metropolity Andrzeja nie dzieliła Polaków i Ukraińców, łacinników i grekokatolików. W istocie Sługa Boży Andrzej nas jednoczy, a nie dzieli. Uprzedzenia wobec jego osoby nie są oparte na obiektywnej prawdzie. Był ojcem naszego narodu, gdy nie mieliśmy naszego państwa, kwestionowano nasze prawo do jego posiadania, a nawet kwestionowano istnienie narodu ukraińskiego. Był niebezpieczny dla wszelkiej ideologii: nazistowskiej, komunistycznej, a nawet narodowej.

KAI: Zapytam o spotkanie Księdza Arcybiskupa z Benedyktem XVI w lutym br. O czym rozmawialiście?

– Była to naprawdę bardzo interesująca rozmowa. Papież senior był zorientowany w takich szczegółach, że byłem mocno zdziwiony. Benedykt XVI ma niezwykle jasny umysł i dokładnie śledzi wydarzenia w Europie Wschodniej. Wyraził wielki niepokój z powodu tego, co się dzieje na Krymie, na granicach Ukrainy, Polski i krajów bałtyckich z Rosją. Wojnę w naszym kraju nazwał wielką tragedią dla Europy. Pytał, dlaczego tak się dzieje. Odpowiedziałem, że militaryzacja i agresja Rosji otwiera stare rany, co wzbudza wielki niepokój tych państw. Odnosząc się to tego, powiedział, że podobnej sytuacji doświadczyły Europa i Niemcy przed II wojną światową, podkreślając przy tym konieczność podjęcia wszelkich wysiłków, aby złe wojenne lata Europy nigdy już się nie powtórzyły w naszych czasach. Benedykt XVI nie tylko obserwuje bieżącą sytuację, ale ją głęboko przeżywa. Zapewnił mnie też, że codziennie modli się o pokój na Ukrainie i za nasz kraj.

KAI: Franciszek wybiera się na Ukrainę?

– Zaprosiliśmy papieża publicznie i prywatnie. Ojciec Święty prywatnie powiedział mi, że się nad tym zastanawia. A my ze swej strony już się do jego wizyty przygotowujemy.

Rozmawiał: Krzysztof Tomasik

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.