Muzułmanie we Francji
22 października 2020 | 18:41 | Paweł Bieliński (KAI/lexpress.fr/euro-islam.info/bvoltaire.fr/lepoint.fr) | Paryż Ⓒ Ⓟ
W związku z zamordowaniem przez islamistę w Conflans-Sainte-Honorine 47-letniego Samuela Paty, nauczyciela, który pokazał uczniom karykatury Mahometa, publikujemy dossier nt. sytuacji islamu i jego wyznawców we Francji.
Dla francuskiego państwa są Francuzami, dla tamtejszej opinii publicznej – muzułmanami, dla własnych ojczyzn – już cudzoziemcami. Jeszcze inni widzą w nich wylęgarnię ekstremizmu. Nie wiadomo, ilu dokładnie jest muzułmanów, którzy mieszkają we Francji. Imigranci i ich potomkowie, głównie z Afryki Północnej, stanowią liczącą się siłę – według oficjalnych statystyk – 4-5 mln ludzi, a więc 7,5 proc. społeczeństwa.
Można tu polegać jedynie na szacunkach, gdyż w spisach ludności nie uwzględnia się religii. Dlatego różne instytucje podają inne dane. Rządowe Obserwatorium Świeckości w 2019 r. mówiło o 4,1 mln wyznawcach islamu nad Sekwaną. Natomiast według Statista Research Department z 2020 r., jest ich 5,43 mln, co stanowi 8 proc. społeczeństwa. Połowa z nich urodziła się już we Francji, jednak jedna czwarta tamtejszych muzułmanów ma obce obywatelstwo. Z kolei socjolog z Collège de France w Paryżu François Héran już w 2017 r. obliczał liczbę mieszkańców Francji „pochodzenia muzułmańskiego” na 8,4 mln. Dwie trzecie muzułmanów osiedliło się w największych miastach (powyżej 200 tys. mieszkańców).
Dane te obejmują również około 100 tys. lokalnych konwertytów (według organizacji muzułmańskich – dwukrotnie więcej), co najczęściej jest wynikiem zawierania małżeństw mieszanych, gdyż kobieta poślubiająca muzułmanina powinna przejść na islam. Zdarzają się też przypadki przechodzenia muzułmanów na katolicyzm (150-200 rocznie), co dotyczy zwłaszcza dzieci wywodzących się z małżeństw mieszanych (we Francji nie obowiązuje szariat, zabraniający konwersji z islamu).
Tymczasem według nieoficjalnych szacunków, muzułmanów we Francji jest dwukrotnie więcej niż wynikałoby to z rządowych danych, w tym: 4-5 mln pochodzących z Algierii, 3 mln z Maroka, 1 mln z Tunezji, ale także 2 mln z państw Sahelu (Afryki subsaharyjskiej) i 800 tys. z Turcji. Za wyjątkiem tej ostatniej, muzułmanie napływają więc z krajów, które niegdyś były francuskimi koloniami. Są też byli mieszkańcy Bliskiego Wschodu.
Jest to olbrzymi wzrost liczebny w stosunku do sytuacji sprzed półwiecza. Pod koniec epoki kolonialnej, w 1954 r. było ich bowiem zaledwie 250 tys., a po zakończeniu wojny w Algierii w 1962 r. – blisko 600 tys. W kolejnych dziesięcioleciach, po tym jak w 1974 r. rząd zezwolił na łączenie rodzin, ich liczba wzrosła do 2 mln, a w 2005 r. do niemal 5 mln. Jednak, według informacji portalu euro-islam.info, tylko ponad 2 mln spośród nich mają francuskie obywatelstwo.
Ze względu na swe pochodzenie francuscy muzułmanie pozostają pod wpływem imamów ze swych ojczyzn, głównie z Algierii i Maroka. Z krajów tych przybywają co roku setki duchownych, by prowadzić szkoły przy meczetach, dbać o organizację ramadanu (dorocznego miesiąca postu) itp. Jednak – zgodnie z szacunkami ministerstwa spraw wewnętrznych – tylko jedna trzecia muzułmanów mieszkających we Francji to osoby praktykujące islam, w przeważającej większości w wersji sunnickiej.
Wyznawcy islamu we Francji podlegają różnym „jurysdykcjom”, nie tworząc jednej, zwartej społeczności. Dlatego w 2003 r. pod naciskiem władz państwowych powstała Krajowa Rada Kultu Muzułmańskiego, w zamierzeniu mająca być platformą porozumienia różnych odłamów tej religii, a tym samym partnerem dla władz (jakim jest np. Konferencja Biskupów Francji w przypadku Kościoła katolickiego) m.in. w kwestii budowy meczetów, formacji imamów, koordynowania dat świąt religijnych (odmiennych w różnych krajach pochodzenia), czuwania nad rynkiem uboju rytualnego, organizacji pracy imamów w szpitalach i wojsku itd.
Rada próbuje także pogodzić islam ze świeckością państwa, co nie jest łatwe, zważywszy, że tradycyjnie nie rozdziela on sfery religijnej od politycznej. Rozdział państwa od religii, zwłaszcza w dość skrajnym wydaniu znad Sekwany, jest więc mało zrozumiały dla muzułmanów. Pragną oni dawać publiczny wyraz swej wierze także w przestrzeni publicznej. Bywało, że gdy czekali na pozwolenia na budowę meczetów, licznie gromadzili się na modlitwie na placach francuskich miast, a kobiety zaczęły się pojawiać na ulicach w tradycyjnych chustach, co dla wielu obywateli było szokiem. To w dużej mierze za sprawą wyznawców islamu kwestia obecności religii jako takiej w przestrzeni publicznej ponownie znalazła się w kręgu publicznej debaty. Jednocześnie świeckość państwa utrudnia integrację muzułmańskich obywateli.
Ustawa z 1905 r. wprowadzająca tę radykalną świeckość nie zezwala na jakiekolwiek subsydiowanie instytucji religijnych przez państwo. Jednak Nicholas Sarkozy, minister spraw wewnętrznych, a potem prezydent Francji, próbował zmienić tę zasadę, proponując, by państwo wspomagało budowę meczetów, tak jak finansuje szkołę rabinacką. Miał nadzieję, że pomoże to powstrzymać wzrost w siłę islamskich ekstremistów, dla których pożywką była m.in. niewystarczająca liczba muzułmańskich miejsc modlitwy.
Mimo oporów, m.in. ówczesnego prezydenta Jacquesa Chiraka, który bronił ustawy z 1905 r. jako jednego z filarów systemu republikańskiego we Francji, w 2005 r. powstała jednak Fundacja Francuskiego Islamu, mająca na celu nadzorowanie darowizn na rzecz islamu, wspieranie budowy meczetów i kształcenia imamów. Okazało się bowiem, że jedna trzecia imamów pracujących w tym kraju nie znała w ogóle francuskiego, a trzy czwarte z nich nie miało francuskiego obywatelstwa. Państwo chciało więc „francuskich imamów mówiących po francusku”, wykształconych nie tylko w dziedzinie teologii, ale także francuskiego języka, prawa, historii, demokracji, praw człowieka itp. Celem dalekosiężnym jest stworzenie francuskiej wersji islamu: umiarkowanego i godzącego wartości religijne i republikańskie. Tego obywatelskiego kształcenia imamów podjęła się także kościelna uczelnia wyższa – Instytut Katolicki w Paryżu. W sumie we Francji jest obecnie około 2100 imamów (wobec 5 w 1965 r. i 900 w 1985 r.) i około 2500 meczetów.
Problemem tych muzułmanów, którzy nie chcą lub nie mają możliwości integracji ze społeczeństwem jest niski status społeczny i ubóstwo, które wywołują frustrację, co pewien czas wyrażającą się w zamieszkach na przedmieściach dużych miast. To zwykle tam mieszkają imigranci, tworząc niekiedy swego rodzaju getta. Bywa też, że jedynym dochodem imigranckich rodzin są państwowe zasiłki, hojnie – trzeba przyznać – wypłacane przez władze. W przypadku rodzin wielodzietnych rodzice nieraz rezygnują z pracy zawodowej, gdyż to, co otrzymują, wystarcza im na skromne życie. Tworzy to w społeczeństwie obraz imigrantów, którzy wolą nie pracować, lecz korzystać z przywilejów socjalnych.
Muzułmanie zmienili także demografię Francji. Jedna trzecia spośród nich ma mniej niż 24 lata. Rodziny są zazwyczaj liczne. W wyniku tego są już miasta, w których wyznawcy islamu stanowią połowę (Roubaix koło Lille) lub jedną czwartą (Marsylia) mieszkańców. Dominują oni też w podparyskim departamencie Seine-Saint-Denis.
Po zamachach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie z 11 września 2001 r. we francuskich meczetach zaczęła narastać agitacja na rzecz dżihadu. Niektórzy tamtejsi muzułmanie okazali się podatni na te wezwania i wyjechali walczyć do Afganistanu, Iraku czy Syrii. Zdarzało się, że aby tej agitacji zapobiec, władze musiały deportować imama do kraju jego pochodzenia. Specjalista od spraw migracji z Afryki, Jean-Paul Gourévitch szacował, że pod koniec 2011 r. we Francji żyło do 160 tys. muzułmanów o radykalnych poglądach. Natomiast według danych ministerstwa spraw wewnętrznych z 2015 r. liczba meczetów i innych sal modlitwy znajdujących się w rękach islamistów wzrosła z 44 w 2010 r. do 89 w 2014 r.
Obserwatorzy francuskiego życia politycznego biją na alarm, że rząd nie ma wizji tego, co może się stać za 20-30 lat, a nawet że w kwestii islamu okazuje zaślepienie. Na dowód tego cytują słowa (byłego już) premiera Manuela Vallsa, który w 2014 r. oświadczył, że będący już drugą co do wielkości religią tego kraju „islam jest szansą dla Francji”. – Cały naród mówi, że islam ma swe miejsce we Francji, gdyż islam jest religią tolerancji, szacunku, religią oświecenia i przyszłości, bardzo odległą od tych, którzy przekręcają i kalają jego przesłanie – mówił Valls.
Polemizując z szefem rządu co do tego, że islam jest religią tolerancji i oświecenia, dziennikarz Floris de Bonneville, były redaktor naczelny agencji Gamma zgadzał się, że może on stać się religią przyszłości. – Z takimi rządzącymi, jakich mamy od czasów [prezydenta Valéry’ego] Giscarda [d’Estaing] i jego słynnego łączenia rodzin, przyszłość islamu jest tak promienna, że doprowadzi do islamizacji Francji w ciągu mniej niż 30 lat. Nikt nie może zaprzeczyć prognozom demograficznym, które mówią, że rodowici Francuzi będą mniejszością we własnym kraju. Jeśli niczego nie się nie zrobi, [paryska katedra] Notre-Dame stanie się meczetem, zanim nastąpi XXII wiek – przestrzegł dziennikarz.
Amerykański ośrodek badawczy Pew przewiduje, że w 2050 r. od 12,7 proc. do 18 proc. ludności Francji będzie muzułmanami. Różnica punktów procentowych wynika z przewidywanej liczby imigrantów z krajów arabskich.
Po zamachach terrorystycznych dokonanych przez islamistów w 2016 r. Valls chciał zakazać zagranicznego finansowania meczetów i wprowadzenia obligatoryjnego kształcenia imamów we Francji. Domagał się od organizacji muzułmańskich współpracy z państwem w zwalczaniu islamizmu. Ówczesny prezydent François Hollande odrzucił jednak możliwość finansowania meczetów z budżetu państwa, gdyż oznaczałoby to odejście od „francuskiego modelu świeckości”. W tej sytuacji przewodniczący Krajowej Rady Kultu Muzułmańskiego Anouar Kbibech wraz kilkoma politykami różnych opcji ponowił pojawiającą się już wcześniej propozycję finansowania meczetów z podatku od mięsa i innych produktów halal. Nie została jednak ona podjęta.
28 marca 2017 r. Instytut Muzułmański przy wielkim meczecie Paryża opublikował „Proklamację islamu we Francji, powstałą pod egidą jego rektora Dalila Boubakeura, która definiowała islam republikański. Odrzucała ona z jednej strony świecki nadzór nad religią, w tym istnienie Fundacji Francuskiego Islamu, a z drugiej islamski integryzm i dżihadyzm. Wskazywała, że „każdy muzułmanin musi przestrzegać wartości i praw Republiki Francuskiej”, nie wolno mu też „rozpętywać wojny”. Uznając równość kobiet i mężczyzn, zabraniała kar cielesnych i poligamii oraz głosiła zgodność islamu ze współczesną nauką. Potępiała również przemoc w reakcji na karykatury Mahometa (jakie ukazały się kilka lat wcześniej w tygodniku satyrycznym „Charlie Hebdo”), zaznaczając zarazem, że muzułmanie mogli słusznie czuć się nimi obrażeni.
Po wyborze na prezydenta w 2017 r. Emmanuel Macron zapowiadał zawarcie swego rodzaju „konkordatu” z organizacjami francuskich muzułmanów, co miałoby pociągnąć za sobą czasowe zawieszenie ustawy z 1905 r. Jednak w obliczu sprzeciwów obrońców świeckości państwa ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. W zamian w lutym 2020 r. przedstawił ideę przeorganizowania islamu we Francji. Zaproponował zakończenie międzypaństwowych programów przysyłania imamów z Turcji, Algierii i Maroka (jest około 300) oraz przygotowanie ustawy dającej narzędzia kontroli nad finansowaniem meczetów z zagranicy. Powierzył też Krajowej Radzie Kultu Muzułmańskiego misję przedstawienia propozycji kształcenia imamów francuskojęzycznych. Tygodnik „Le Point” skrytykował wówczas te zapowiedzi szefa państwa jako niewystarczające, gdyż konieczne jest bowiem przede wszystkim stworzenie skutecznego systemu formacji imamów, finansowanego i kontrolowanego przez państwo, czego jednak zabrania ustawa z 1905 r.
W dodatku pomysły prezydenta zostały przedstawione w sytuacji wewnętrznych podziałów w łonie Krajowej Rady Kultu Muzułmańskiego między różnymi organizacjami islamskimi, które wchodzą w jej skład. Według „Le Point” Rada jest „strukturalnie sparaliżowana”. Mimo to jej nowy przewodniczący Mohammed Moussaoui wystąpił z pomysłem obniżenia szczebla wspólnotowego organizowania się i dialogu muzułmanów z władzami publicznymi do poziomu departamentu oraz przyznania meczetom prawa do wynajmu nieruchomości, co zapewniłoby im niezależność finansową (wymagałoby to jednak zmiany obowiązującego prawa).
Sprawy nabrały tempa po zamordowaniu przez islamistę nauczyciela w Conflans-Sainte-Honorine. Macron zapowiedział, że w ramach walki z „islamskim separatyzmem”, w grudniu zostanie przedstawiona ustawa dotycząca podporządkowania imamów i meczetów państwu. Na razie jednak nie są znane jej szczegóły.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.