Muzyka w Raju – festiwał muzyki dawnej w innej formie – rozmowa z inicjatorem Cezarym Zychem
05 sierpnia 2020 | 13:31 | Rozmawiała Wanda Milewska | Zielona Góra Ⓒ Ⓟ
W sierpniu w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu w diecezji zielonogórsko–gorzowskiej miał się odbyć 18. Festiwal Muzyki Dawnej, zwany „Muzyką w Raju”, którego inicjatorem jest Cezary Zych – filozof, znawca muzyki epok przedromantycznych. Ze względu na trwającą pandemię, wydarzenie będzie prezentowane w miastach Ziemi Lubuskiej w postaci filmu, zmontowanego z archiwalnych nagrań, przy udziale ograniczonej widowni. Muzyka dawna zabrzmi także w internecie.
O rozpoczynającym się 7 sierpnia, innym niż zwykle wydarzeniu muzycznym z Cezarym Zychem rozmawia Wanda Milewska.
KAI: Proszę przypomnieć od ilu lat trwa festiwal i kto jest jego organizatorem?
– Festiwal „Muzyka w raju” zainaugurowany został w 2003 r., a organizatorem jest Fundacja Muzyki Dawnej „Canor”. W czasach kiedy festiwal odbywał się w Paradyżu, to oczywiście partnerem naturalnym było seminarium duchowne. W ubiegłym roku festiwal organizowany był także w innych miejscowościach, więc współorganizatorami byli m.in. Filharmonia Gorzowska czy Centrum Kultury Pałac w Żaganiu.
Natomiast w tym roku festiwal odbywa się w zupełnie innej formule.
KAI: Czy tegoroczne wydarzenie ma jakiś tytuł?
– Przede wszystkim tegorocznego wydarzenia nie ma. W tym roku miała być 18. edycja „Muzyki w Raju” i nie ma czegoś, co funkcjonowało przez wiele lat. Jest coś, co nazwaliśmy „Muzyka w Raju 2020” i ma podtytuł „W sieci, ale nie tylko”. Ten tytuł oddaje charakter tego, co obecnie będzie. To nie jest festiwal, bo „Muzykę w Raju” albo się robi od początku do końca, tak jak ona zawsze wyglądała, albo jej się nie robi, bo to jest niemożliwe. Skoro nie mogą przybyć muzycy, którzy mieli być w Paradyżu, nie mogą tam mieszkać i przygotowywać się, to nie ma „Muzyki w Raju”.
Można powiedzieć, że w jakimś sensie do takiej sytuacji przygotowywaliśmy się przez ostatnie lata, bo od 2012 r. nagrywaliśmy cały festiwal za pomocą kamer. Zawsze był nagrywany tylko dźwiękowo. Są to nagrania bardziej filmowe niż telewizyjne – dość wyrafinowane. Postanowiliśmy w tym roku, korzystając z olbrzymiego archiwum, przygotować kilkanaście filmów, które będą prezentowane w internecie od 7 do 23 sierpnia, a oprócz tego będą pokazywane na projekcie z udziałem publiczności w różnych miejscowościach Ziemi Lubuskiej, częściowo także na Dolnym Śląsku oraz w Wielkopolsce. Obecnie trudno powiedzieć jak to będzie wyglądało ze względu na zmieniającą się sytuację epidemiczną, bo niektóre władze odwołały organizację wydarzeń. W tej sytuacji pozostaje nazwa i nawiązanie do przeszłości, ale niewątpliwie nie jest to festiwal taki, jaki odbywał się przez 17 lat.
KAI: Niestety, jest to przykre a jednocześnie dla organizatora to chyba nowe wyzwanie.
– Nie wiem czy niestety, bo nie możemy się obrażać na świat, na rzeczywistość. Może ta pandemia jest takim momentem, w którym musimy wykazać się pewną wyobraźnią i odpowiedzialnością, ale też musimy szukać jakichś rozwiązań. Jeśli się spojrzy na różne festiwale, to każdy orgabizator inaczej podszedł do tego zagadnienia, niektórzy odwołali wszystko, inni robią koncerty bez publiczności, pokazują w internecie lub przejściowo z publicznością, inni szukają nowych opcji, my natomiast sięgnęliśmy do archiwów i zmontowaliśmy filmy. Była to bardzo ciężka praca, bo zmontowanie takiego filmu to jest kilkadziesiąt godzin pracy żeby zrobić 1,5-godzinny film.
KAI: Jest to w takim razie nowe doświadczenie.
– Mamy wrażenie, że te filmy pokazują muzykę od trochę innej strony niż wtedy, kiedy słuchacze są na koncercie. Dla wielu osób nawet dla tych, które widziały te koncerty na żywo, będzie to zupełnie nowe doświadczenie. Dzięki kamerom możemy wnikać głębiej w sam proces tworzenia muzyki, a tego nawet jeśli siedzimy dość blisko wykonawców, nie widzimy. Te filmy pokażemy po raz pierwszy i dla wielu osób będzie to duże odkrycie.
KAI: Jakie były początki festiwalu? Jest pan prawnikiem i filozofem, czy ma pan także wykształcenie muzyczne?
– Wykształcenia muzycznego nie mam, ale to nie jest w tym przypadku takie istotne. Od wielu lat zajmowałem się muzyką od strony filozoficznej. Byłem redaktorem naczelnym jedynego polskiego pisma, poświęconego muzyce dawnej „Canor”, które powstało w 1990 r. Środowisko wciąż się rozwijało i w pewnym momencie zrodził się pomysł nagrania płyty w szwedzkiej wytwórni, która nagrywa czołowych wykonawców muzyki dawnej. W 2000 r. trzeba było podjąć bardzo szybko decyzję, gdyż mieliśmy mało czasu na realizację. Trzeba było znaleźć odpowiednie miejsce do nagrania, które byłoby dostępne przez tydzień. Wtedy pomyślałem o Paradyżu, miejscu, które znałem od najmłodszych lat, bo wychowałem się na Ziemi Lubuskiej. Pomysł zaakceptował rektor seminarium ks. Ryszard Tomczak i tak się zaczęła współpraca. Potem pojawił się pomysł, żeby nie ograniczać się tylko do nagrań, ale żeby to niezwykłe miejsce otworzyć także dla melomanów. I w 2003 r. rozpoczęła się pierwsza edycja festiwalu, który od początku był dość dużym sukcesem. Nie było żadnej fazy przejściowej, jakiegoś rozruchu, rozgrzewki. Od pierwszego koncertu kościół był wypełniony po brzegi i tak zostało do ubiegłego roku, od którego zmieniła się nieco formuła.
KAI: Co się zmieniło, jakie zostały wprowadzone nowości?
– Festiwal został wydłużony o ponad tydzień i wyszliśmy z koncertami poza Paradyż. W ten sposób podkreślaliśmy jego znaczenie w regionie. Stało się to wydarzeniem kulturalnym, z którym się utożsamia cała Ziemia Lubuska. Wykorzystaliśmy to, że nasi artyści chcieli poznać te rejony, aby nie ograniczać się tylko do jednego miejsca. Przez kilka dni koncerty odbywały się w Żaganiu, Świdnicy, Gorzowie Wlkp. a w tym roku do tej listy miał dołączyć Świebodzin. Festiwal miał być jeszcze dłuższy.
KAI: Czy poszerzające się działania były rozwojem pana muzycznej pasji?
– Pasja, pasją, ale tu już procentowała raczej praca. Bo pasja jest świetna na początku, a później to już się zaczęły bardzo intensywne działania, tym bardziej, że „Muzyka w Raju” odbywała się 2 lub 3 tygodnie latem, ale tak naprawdę od pewnego momentu zaczęła pączkować. Różne pomysły, które powstawały, a których nie można było zrealizować w Paradyżu, choćby ze względu na seminarium duchowne, wtedy zaczęły się pojawiać nowe projekty festiwalowe. Był taki moment w latach 2004–2009, kiedy z „Muzyki w Raju” zapoczątkowało pięć dużych festiwali m.in. w Toruniu, Wrocławiu, dwa w Poznaniu, a potem w Kopenhadze. Na jej bazie powstało też wiele projektów, które później owocowały nagrywaniem płyt, a wiele z nich otrzymało świetne recenzje i wiele nagród.
KAI: Powiedział pan, że nie możemy się obrażać na rzeczywistość. Czy widzi pan jakieś pozytywy w tej trudnej dla wysokiej kultury sytuacji?
– „Muzyka w Raju” stała się istotnym miejscem na europejskiej, a nawet można powiedzieć na światowej mapie muzyki dawnej, dla niektórych wręcz kultowym. W tym roku, mimo iż nie jesteśmy nastawieni na olbrzymią frekwencję, to jednak zamysłem naszym było także to, aby oderwać ludzi od komputerów.
Cezary Zych – z wykształcenia prawnik i filozof, jest prezesem Fundacji Muzyki Dawnej „Canor” i dyrektorem wydarzenia. Jest twórcą festiwali poświęconych barokowi. Był również redaktorem naczelnym pisma „Canor”, które opisywało różne aspekty muzyki dawnej.
Miejscem festiwalu jest pocysterski zespół klasztorny w Gościkowie – Paradyżu, który jest jednym z najwspanialszych zabytków Ziemi Lubuskiej i całej zachodniej polski. Paradyż położony jest w połowie drogi między Gorzowem Wielkopolskim a Zieloną Górą.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.