Nestor amerykańskiej Polonii gratuluje Joe Bidenowi
07 listopada 2020 | 20:09 | Waldemar Piasecki (KAI) | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ
„Mimo, że jestem republikaninem, nie miałem najmniejszego problemu, aby współpracować z demokratycznym senatorem Joe Bidenem nad wejściem Polski do NATO, nie miałem problemu, aby współpracować z nim nad wspieraniem i utrzymaniem niepodległości Ukrainy, nie miałem problemu, aby współpracować z nim nad udostępnieniem Polsce systemu obrony przeciwrakietowej Patriot. Tak samo nie mam teraz problemu, aby pogratulować mu, że został 46. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Na tym polega ponad dwustuletnia demokracja amerykańska. W czasie wyborów jesteśmy rywalami, kiedy jednak zapadnie ostateczny werdykt to stajemy się Amerykanami pracującymi dla dobra tego kraju w którym przyszło nam żyć” – powiedział w rozmowie z KAI Stefan Skielnik, nestor amerykańskiej Polonii i sąsiad prezydenta-elekta Joe Bidena.
Dzisiaj w południe (czasu amerykańskiego) poinformowano, że kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden wygrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych i tym samym zostanie 46. prezydentem USA.
Stefan Skielnik od 1947 roku mieszka w Delaware i jest liderem tutejszych Polaków. Osiadł tu po walce w czasie drugiej wojny w szeregach kolejno: holenderskiego i francuskiego ruchu oporu, armii generała Andersa, armii brytyjskiej i amerykańskiej. Przez długie lata prowadził własna firmę budowlaną i pomagał rodakom. U Amerykanów zyskał powszechny szacunek.
Zaangażowanie Stefana Skielnika w lobbing na rzecz wejścia Polski do NATO jest powszechnie znane. To on doprowadził do tego, że Delaware było pierwszym stanem, którego obydwaj senatorowie William Roth i Joe Biden powiedzieli „tak” dla naszego członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Przed dwudziestu trzy laty ruszyła w USA energiczna kampania na rzecz przyjęcia Polski do NATO. Za fakt doprowadzający polskie aspiracje do świadomości społeczeństwa amerykańskiego uważa się publikację, jak ukazała się w gazecie „News Journal” należącej do koncernu medialnego Gannett Company, największego wydawcy prasy w USA, która ukazała się następnie w wielu innych tytułach. 6 marca 1997 roku wyraźnie wybito w tytule prasowym: „Polska powinna wejść do NATO”. Pisał Stefan Skielnik, lider Polonii w podwaszyngtońskim stanie Delaware. Weteran wojenny. Także dumny Kaszub i człowiek Kościoła. Organizator pomocy charytatywnej, niestrudzony kwestor na funkcjonowanie KUL, sponsor archidiecezjalnego hospicjum dziecięcego w Gdańsku oraz inicjator i fundator przywrócenia krzyża górującego nad rodzinną Gdynią na Kamiennej Górze. Za życie uhonorowany ulicą jego imienia.
Kiedy 22 października 1996 r. prezydent Bill Clinton ogłosił w Detroit, że Polska wraz z Czechami i Węgrami powinna znaleźć się w Sojuszu Północnoatlantyckim na jego 50-lecie przypadające w 1999 roku, wybuchła eksplozja polskiej radości. Jednak do realizacji droga była długa. Wiodła przede wszystkim przez Senat Stanów Zjednoczonych, który miał inicjatywę prezydencką głosować.
Pierwsze sondaże pokazywały, że na pewne poparcie rozszerzenia NATO można liczyć u 30-35 spośród stu senatorów. Było jasne, że spraw wymaga intensywnego lobbingu politycznego. Podobnie jasne było, że do senatorów nie może zwracać się z prośbami o dobre serce dla Polski tylko jej ambasada w Waszyngtonie, ale także – a może przede wszystkim – Amerykanie polskiego pochodzenia posiadający prestiż i mogący bezpośrednio rozmawiać z senatorami.
– Sprawę komplikował fakt, że Polonia wcale nie była od razu jednomyślna co do poparcia wejścia Polski do NATO – wspomniał nieżyjący już prof. Michael Szporer z University of Maryland. – Zarówno Kongres Polonii Amerykańskiej, jak inne znane postaci polonijne przez pewien czas uważali, że wybór na prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, a nie Lecha Wałęsy, uniemożliwi polską akcesję, bo Senat USA ją zablokuje.
Stefan Skielnik, weteran II Korpusu generała Władysława Andersa, w Ameryce ceniony biznesmen i prezes organizacji AMPOL skupiającej Polonię w Delaware nie miał takich dylematów. Uważał, że jest zadanie i trzeba je wykonać. Uznał, że wielkie znacznie dla poparcia polskiej obecności w NATO będzie pozyskanie poparcia od dwóch senatorów reprezentujących swój stan na Kapitolu. Zaczął od swego sąsiada z Greenville, demokraty, senatora Josepha Bidena oraz jego partyjnego kolegi, senator Williama Rotha. Wystosował do nich apel o poparcie, o którymi pisał w swej publikacji. Następnym ruchem było jego pełne pasji przemówienie przed legislaturą stanową, które przesądziło o poparciu Delaware oraz naturalnie Bidena i Rotha.
Był to pierwszy tak wyraźny sygnał przychodzący od konkretnego stanu. Potem zaczęło napływać z innych stron Ameryki. Skielnik jednak na laurach nie spoczął. Lobbował do końca. Odbywał dziesiątki spotkań, wygłaszał przemówienia prezentując argument na rzecz Polski w rodzinie demokratycznych państw Zachodu.
W lipcu 1997 roku Polska, Czechy i Węgry otrzymały zaproszenie do oficjalnych negocjacji wstąpienia. Wreszcie, 30 kwietnia 1998 roku Senat USA większością 80:19 powiedział rozszerzeniu o te trzy państwa „TAK”. W styczniu roku kolejnego sekretarz generalny Sojuszu Javier Solana popieranych przez USA kandydatów oficjalnie zaprosił w szeregi NATO.
Wreszcie, 12 marca 1999 r w miejscowości Independence na przedmieściu Kansas City w Bibliotece Harry’ego Trumana, inicjatora utworzenia NATO, ówczesny minister spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Polskiej – prof. Bronisław Geremek, podpisał protokół potwierdzający przystąpienie Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego. W jego wystąpieniu polskiego ministra znalazły się słowa: „Dziś z radością i dumą świętujemy kres dwubiegunowego świata, który symbolizowała żelazna kurtyna. Szczególną satysfakcję sprawia to tym, którzy tak wiele przez ostatnich 50 lat poświęcili walce o wolność. Zimna wojna, która przymusowo wyłączyła nasz kraj z Zachodu, kończy się dla Polaków wraz z naszym przystąpieniem do NATO. Polska w sojuszu będzie dobrym i wiarygodnym sojusznikiem na dobre i złe. Jesteśmy gotowi czerpać zarówno z korzyści wynikających z członkostwa w sojuszu, jak i spełniać spoczywające na członkach zobowiązania”.
Był to wielki dzień Stefana Skielnika, polskiego Amerykanina, który jak nikt inny w USA do tej pamiętnej chwili się przyczynił. Jak mu kiedyś powiedział Joe Biden: „Załatwiłeś to Polsce! Bądź dumny”. Skielnik zachowuje należny dystans do takich komplementów. – No cóż, trzeba było rękę przyłożyć, to się przyłożyło. Jak w każdym budowaniu domu, trzeba wbić ten pierwszy gwóźdź. Jak ktoś uważa, że dla tej budowy w Ameryce, mój „gwóźdź” był ważny, to mu dziękuję… – mówi 95-letni cichy bohater cywilizacyjnego awansu III RP.
Dochowując wierności zasadom przyzwoitości i pamięci Stefan Skielnik wymienia trzy osoby z polskiej ambasady w Waszyngtonie najbardziej zaangażowane w lobbing na rzecz Polski w NATO, z którymi współdziałał. Był to szef placówki ambasador Jerzy Koźmiński; radca Bogusław Winid bezpośrednio odpowiedzialny z kwestię akcesji niezmordowany w kontaktach z amerykańskimi senatorami i sekretarz ambasady Mariusz Handzlik pozostający w bieżącym kontakcie ze Stefanem Skielnikiem. Pierwszy z nich kieruje znaną polsko-amerykańska Fundacją Wolności, drugi kierował misją RP przy ONZ, trzeci stracił życie w katastrofie smoleńskiej. – Prawdziwi Polacy! – mówi o nich lider polonijny.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.