Drukuj Powrót do artykułu

Nie chciałem wojny! – mówi komisarz „Irreligia”

05 grudnia 2001 | 13:19 | Rozmawiała: Dorota Narewska //ad Ⓒ Ⓟ

– Nie chciałem wojny z całym katolickim narodem, bo sam czuję się dobrze w katolicyzmie – tłumaczy w rozmowie z KAI komisarz wystawy „Irreligia” w Brukseli Kazimierz Piotrowski.

Zorganizowana w Belgii wystawa spotkała się z ogromnym oburzeniem wielu środowisk katolickich w Polsce, a biskupi wystosowali w tej sprawie specjalne oświadczenie. Organizator wystawy opowiada w rozmowie z KAI m.in.o motywach, którymi się kierował i o swoim rozumieniu sztuki. Oto tekst wywiadu:

*Ukończył Pan Katolicki Uniwersytet Lubelski. Czy nie uważa pan, że sztuka wymaga ograniczeń? Czy po protestach środowisk katolickich nadal Pan uważa, że w tej wystawie nie ma nic złego?*
– To nie moja wina, że ludzie tak podchodzą do sztuki. Chciałem pokazać, jakie procesy w niej zachodzą. Tak jak Kościół bada sekty, z którymi się nie zgadza, tak samo ja podchodzę do sztuki jako badacz. Społeczeństwo powinno się zastanowić, dlaczego sztuka tak wygląda i czy jego reakcje są uzasadnione.

*Pan uważa, że są nieuzasadnione?*
– Protesty przeciwko obrazowi, na którym występują postaci sikające na figurę Chrystusa, to wielkie nieporozumienie. Najpierw Belgowie dostrzegli w nim niepoprawność polityczną, bo w pasiaku stoi Żyd, a więc obok musi być Arab. W Polsce szum powstał z tego względu, że wystawa rzekomo ośmiesza polską kulturę. Media wprowadzono w błąd, bo ten obraz jest głęboki. Ludzie w Polsce są niewykształceni.

*A jaki z kolei sens ma to „dzieło”, w której figura Chrystusa czy też Matki Bożej przykryta jest wodnymi termoforami-pęcherzami?*
– Artysta nie ukradł tej figury z kościoła, nie jest więc poświęcona…

*Skończył Pan katolicką uczelnię i nie wie, że znaki religijne uobecniają to, co wyrażają? Dlaczego artysta nie przygniótł pęcherzami figury Buddy?*
– Bo irreligia jest reakcją na religię, z którą jednostka jest kulturowo związana, dlatego artysta zareagował na katolicyzm, a nie na buddyzm. Z religią dzieje się źle, w belgijskich knajpach pełno jest figurek Chrystusa. Wykształciła się na Zachodzie pewna irreligijna kultura, nowa forma życia. Artysta chciał tę figurę ogrzać, bo socjologowie mówią, że zachodnie społeczeństwa są schłodzone religijnie. Kościół w Belgii leży, świątynie są puste.

*Ale Pan zaprezentował przecież w Brukseli rzekomo polską sztukę, nie belgijską?*
– To jest również refleksja nad nasza religijnością. Artysta ma prawo wypowiedzieć swoją religijność. Jeżeli robi pracę pt. „Bóg w mojej Ojczyźnie jest honorowy” to znaczy, że się nie zgadza na wykorzystywanie religii do celów państwowotwórczych, nacjonalistycznych. Są katolicy w Polsce, którzy nie zgadzają się na taką politykę, jaką uprawia w Kościele pewna grupa.

*Ale pan dotknął uczuć religijnych wielu Polaków, którzy nie zgadzają się z kolei na to, by polscy artyści w stolicy Unii Europejskiej prezentowali tego typu prace.*
– Artysta nie respektuje głosu większości. Artysta jest po to, żeby społeczeństwu proponować dzieła, które niekiedy uświadamiają pewne problemy.

*I nic go nie ogranicza? Może dowolnie używać przedmiotów kultu, wykorzystać je bez żadnej refleksji?*
– Jeżeli używa reprodukcji, symboli…

*Przecież to jest znak!*
Jeżeli go używa, to znaczy że coś go boli, coś chce powiedzieć. Kultura jest bolesna, bo pokazuje problemy nurtujące społeczeństwo. Sztuka jest również naśladownictwem rzeczywistości. Jeżeli przed wyborami Kościół mówi, że nie trzeba popierać tej partii, która wprowadzi nowelizację ustawy aborcyjnej, to mówi tym samym: „Nie głosujcie na irregulares”. W prawie kanonicznym ci, którzy są za aborcją to „irregulares”, wykraczający poza regułę. Jeżeli społeczeństwo mimo to głosuje na nich, to jest to znak czasu, pokazujący, że jest w społeczeństwie pewna anomia.

*I ten fakt upoważnia polskich artystów, by posługując się religijnymi symbolami, obrażali wierzących?
– Odpowiem jak filozof, a nie jak moralista…*

*Ja pytam Pana jako człowieka. Proszę nie ukrywać się za metajęzykiem, jakim posługują się artyści, którzy nie chcą ponosić odpowiedzialności za swoje czyny.*
– Nasza zachodnia cywilizacja wypracowała pewien mechanizm samoregulacji społecznej. Jak wartością jest religia, przeżywanie sacrum we wspólnocie, tak i wartością jest sztuka. Artyści przez całe powojenne lata krytykowali komunizm i pokazywali inną Polskę. Teraz też stawiają pewne problemy. Jeśli będziemy się kierować tylko tym, co mówi duchowieństwo, a nie artyści – pisał już o tym Słowacki, że jedni słuchają tylko tego, co mówią im kapłani, a inni próbują coś samodzielnie stworzyć – to może być tak, że pewien typ racjonalności zdominuje pozostałe i będziemy mieć nieprzyjemną sytuację.

*Co artyści chcieli powiedzieć w Brukseli?*
– Pokazali polski fenomen, bo ciągle się zajmują religią, podczas gdy ich koledzy na Zachodzie już tego nie robią. Nawet kiedy prowokują, to znaczy, że dla nich religia jest jeszcze istotna. Nasza kultura jeszcze się nie zdesakralizowała, jeszcze artyści mówią o irreligii. Za 50 lat w ogóle nie będą się nią zajmować.

*Człowiek zawsze będzie się zajmował swoim stosunkiem do Boga, a póki co polscy artyści na tym właśnie – jak pan podkreśla – zeświecczonym Zachodzie popisali się profanacją dzieł religijnych. I wzięliście jeszcze za to pieniądze. Katolicy mają prawo ocenić Pana pracę, bo dojrzewał Pan w kręgu kultury katolickiej.*
– Nagonka na mnie czy na artystów nic nie załatwi. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim uczono nas, że człowiek ma zajmować się prawdą. Ja jestem za prawdą.

*Jako poszukiwacz prawdy zaistniał Pan głównie dzięki sensacji wokół wystawy „Irreligia”…*
– Nie chciałem wywołać aż takiej reakcji. Nie chciałem wojny z całym katolickim narodem, bo sam czuję się dobrze w katolicyzmie. Zrobiłem tę wystawę po to, by ludzie zrozumieli, jaka jest ich kultura. Początkowo chciałem pokazać kulturę polską między religia a irreligią, tzn. wielkie dzieła powstałe w XX w. i nowy, inny, krytyczny aspekt współczesnej kultury. Ale taki temat nie interesował polskich instytucji, a Belgów zainteresowała tylko irreligia. Po to jest więc ta wystawa, by ludzie zobaczyli ciemną stronę religii.

*Franciszek Starowieyski zapytany o malowane przez siebie gołe kobiety na Golgocie powiedział, że nie chce wracać do tego okresu, bo to ciemna strona życia, a Pan – wręcz przeciwnie? Nie ma Pan żadnych wątpliwości, że pańska wystawa może przynieść bardzo złe owoce?*
– Mam, bo jestem filozofem. Były zjawiska w sztuce, które wywoływały pewne prądy społeczne, np. Marinetti i futuryzm włoski sprzyjał faszyzmowi. Wiem, że robiąc taką wystawę mogę wprowadzić zamęt w ludzkich głowach.

*I nie boi się Pan tego?*
– Boję się. Ale wiem, że ludzie muszą żyć w prawdzie. Socjologowie mówią, że jeżeli rozpoznamy zjawisko szybko i dokładnie, to jesteśmy w stanie je opanować.

*Nie wszystkiego należy dotknąć, są takie owoce, których Bóg nie pozwala dotykać*
– A Bataille mówi, że każdy musi upaść bardzo nisko.

*To kogo Pan słucha?*

*_Kazimierz Piotrowski* urodził się w 1964 r., dr historii sztuki, krytyk sztuki, filozof. W latach 1984-1989 studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Doktoryzował się w Instytucie Sztuki PAN w Warszawie na podstawie rozprawy „Awangarda w defensywie. Chwistek, Srzemiński, Hiller i Ozefant, Gleizes w latach 30-tych”. Od 1990 r. pracownik Muzeum Narodowego. Od 13 listopada br. pełni obowiązki kuratora Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego._

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.