Nosowski: akta ks. Paetza nie są tak jednoznaczne jak podaje ks. Zaleski
28 lutego 2007 | 21:23 | maj //mr Ⓒ Ⓟ
Zdaniem Zbigniewa Nosowskiego książka ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego zasługuje na bardzo wysoką ocenę. Zaznacza jednak, że przedstawiona w książce jednoznaczna ocena akt abp. Paetza jest w świetle przebadanych dokumentów oceną nieuzasadnioną.
„Książka ta jest bardzo pożyteczna. Na pewno pisana z miłości do prawdy i do Kościoła. Imponuje ogrom zebranych materiałów, widać też, że autor w sposób indywidualny podchodzi do poszczególnych przypadków” – powiedział Zbigniew Nosowski w rozmowie z KAI. „W dyskusji o lustracji w Kościele książka ta wzbogaca ton kompetencji i rzeczowej analizy. Generalnie autor głównie opisuje, jest dość powściągliwy w ocenach” – dodał.
Nosowski zwrócił uwagę, jak ważne jest ukazanie przez ks. Isakowicza-Zaleskiego przypadków „rejestracji na wyrost”, w sytuacji, gdy rejestrowani jako tajni współpracownicy albo o tym nie wiedzieli, albo wręcz odmawiali współpracy. Podkreślił też znaczenie, jakie ma dla podejścia do lustracji (nie tylko w Kościele) utworzenie przez ks. Isakowicza-Zaleskiego nowych kategorii, jak „współpraca oporna” czy „współpraca pozorna”. Nie do przecenienia jest fakt, że nawet jeden z głównych orędowników lustracji dostrzega w swojej książce, że nie można wszystkich zarejestrowanych przez komunistyczne służby „wrzucać do jednego worka”. Autor wprost pisze o „myśleniu życzeniowym” esbeków, które można znaleźć w niektórych dokumentach.
„Niestety, zgodnie z nową ustawą lustracyjną, wszyscy ci, których zarejestrowano na wyrost, czy też współpracowali pozornie lub opornie i w związku z tym prędko zrezygnowano z ich współpracy – znajdą się w «jednym worku», czyli w katalogu osób traktowanych przez bezpiekę jako współpracownicy, który niebawem przygotować ma IPN. Nawet jeśli, jak zapowiada prezes Kurtyka, pojawią się tam dodatkowe informacje poza zapisem rejestrowym, ta lista i tak będzie prawdopodobnie funkcjonowała jako «lista agentów»” – powiedział Nosowski. Przykładem niesprawiedliwości takiego podejścia jest jego zdaniem fakt, że na takiej liście znajdzie się prawdopodobnie także abp Józef Michalik.
Nosowski odniósł się bardzo krytycznie do sposobu, w jaki nową publikację komentują media. „Widać bardzo wyraźnie, że autorowi książki zależało na tym, by emocje ostudzić. Mediom odwrotnie. Ks. Isakowicz-Zaleski pisał swą książkę przez kilkanaście miesięcy, niektórym dziennikarzom wystarczało kilkanaście minut, żeby «przeczytać» te 600 stron i autorytatywnie wypowiadać się na temat publikacji” – powiedział. Podkreślił, że w relacjach mediów proporcje między postawami heroicznymi a przypadkami kolaboracji są dokładnie odwrotne niż w książce. „Ujawnił agentów” – tak brzmi tytuł artykułu o książce we wczorajszym Dzienniku. Jest to tytuł dokładnie sprzeczny z intencją autora omawianej publikacji” – stwierdził redaktor naczelny „Więzi”.
„Ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu zarzucano, że podchodzi on do akt esbeckich zbyt łatwowiernie. Książka pokazuje jednak, że jest inaczej” – podkreślił Nosowski. Dodał, że „oczywiście z ks. Isakowiczem-Zaleskim spierać się jednak można o interpretację dokumentów”.
Przykładem może być ocena akt związanych z osobą abp. Juliusza Paetza. Nosowski poinformował, że badając uboczne wątki sprawy ks. Michała Czajkowskiego zapoznał się z materiałami, na podstawie których ks. Isakowicz-Zaleski określił byłego metropolitę poznańskiego jako świadomego współpracownika tajnych służb. Zdaniem Nosowskiego, dokumenty te nie pozwalają na tak jednoznaczne stwierdzenie.
„Moim zdaniem, ks. Isakowicz-Zaleski powinien umieścić opis sprawy ks. Paetza nie w rozdziale zatytułowanym «Współpraca», lecz w rozdziale «Problemy»” – stwierdził Nosowski. W przypadku kontaktów ks. Paetza z wywiadem PRL pojawiają się bowiem liczne znaki zapytania. Niejasne jest samo znaczenie użytego terminu „kontakt informacyjny”. Historycy podają tu różne interpretacje. Wiadomo, że „kontakt informacyjny” to kategoria niższa od „kontaktu operacyjnego”, który był w Departamencie I MSW odpowiednikiem kategorii „tajny współpracownik”. Być może osoby traktowane jako KI wcale nie zobowiązywały się do współpracy – zastanawia się Nosowski.
„Co więcej, zapis o informacjach pozyskanych od ks. Paetza i uznanych przez służby specjalne za cenne, pochodzi sprzed zarejestrowania duchownego jako KI. Mogły one zatem być owocem nie tyle współpracy z wywiadem, ile oficjalnych spotkań watykańskiego urzędnika z PRL-owskimi pseudodyplomatami” – podkreśla redaktor naczelny „Więzi”.
Zwraca też uwagę na notatkę z roku 1983: „w latach 1978-1979 «Fermo» przekazywał szereg informacji. Po zmianie oficera kontaktującego, odmówił dalszych kontaktów z naszą placówką”. Czy zatem w latach 1980-1983 miały miejsce dalsze spotkania czy nie? Jaki charakter miały spotkania wcześniejsze? „Dostępne dokumenty pozwalają na różnorodne, równie prawdopodobne, interpretacje. Interpretacji ks. Isakowicza-Zaleskiego nie można odrzucać, ale jest ona tylko jedną z możliwych” – podkreśla Zbigniew Nosowski.
Trzeba bowiem pamiętać, że – o czym nie wspomina książka „Księża wobec bezpieki” – pod koniec lat 70. ks. Juliusz Paetz był tłumaczem i sekretarzem ks. prał. Luigiego Poggiego, wysłannika Stolicy Apostolskiej do stałych kontaktów roboczych z rządem PRL, dziś emerytowanego kardynała. „Z racji swojej funkcji ks. Paetz zapewne musiał się kontaktować z wieloma przedstawicielami PRL, takimi jacy byli w Rzymie” – powiedział Nosowski. Przypomniał też, że wątpliwości co do zbyt jednoznacznej oceny akt abp. Paetza już w poniedziałek, 26 lutego, formułowali historycy Jan Żaryn i Antoni Dudek. Ich opinie jednak nie przebiły się do świadomości opinii publicznej.
Nosowski podkreślił też, że fakt, iż w książce ks. Isakowicza-Zaleskiego kontekst historyczny bywa niewystarczająco uwzględniony, jest jednym z jego głównych zarzutów metodologicznych wobec publikacji. Krytycznie odniósł się też do nadużywania przez ks. Isakowicza-Zaleskiego sformułowań występujących w esbeckich aktach, np. „dialog operacyjny”. „Może być to dla nieprzygotowanych czytelników mylące” – powiedział. Może się wydawać, że chodzi tu o świadomą współpracę, choć w rzeczywistości jest inaczej.
„Cieszę się, że książka nie wywołuje szoku i «trzęsienia ziemi», przed którym tylu ostrzegało, a które czasem zapowiadał i sam autor” – powiedział redaktor naczelny „Więzi”. Jego zdaniem świadczy to o postępującej zmianie w polskiej debacie lustracyjnej. Zbigniew Nosowski wyraził też nadzieję, że publikacja stanie się źródłem nowej refleksji dla czytelników. „W ostatnich zdaniach autor pisze, że choć obecne czasy są zupełnie inne, młodzi ludzie dziś, jak w czasach komunizmu, wciąż wybierać muszą między odwagą a konformizmem, prawdą a przemilczaniem lub kłamstwem. Dzięki tej książce rzeczywiście można się wiele nauczyć” – powiedział.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.