Nowy prowincjał polskich marianów: powołanie jest łaską
15 marca 2017 | 15:20 | Rozmawiał Robert Adamczyk | Licheń Ⓒ Ⓟ
„Powołanie jest łaską i zależne jest wyłącznie od Pana Boga” – mówi ks. dr Tomasz Nowaczek MIC, nowy przełożony polskiej prowincji Zgromadzenia Księży Marianów w rozmowie z Robertem Adamczykiem z Biura Prasowego Sanktuarium Maryjnego w Licheniu. Ks. dr Tomasz Nowaczek MIC został wybrany nowym przełożonym Prowincji Polskiej Zgromadzenia Księży Marianów. Wyboru dokonali delegaci kapituły prowincjalnej, zgromadzonej w dniach 6-9 marca w Licheniu. Tuż po wyborze z nowym prowincjałem rozmawiał Robert Adamczyk z Biura Prasowego Sanktuarium Maryjnego w Licheniu Starym.
Robert Adamczyk: Po pierwsze gratuluję wyboru. Czy wyniki wyborów są dla księdza zaskakujące?
Ks. Tomasz Nowaczek: Dziękuję. Z pewnością tej funkcji nie pragnąłem tak „po ludzku”. Jeśli się tego spodziewałem to na zasadzie, że zawsze przed wyborami jest tzw. „giełda nazwisk”. Skłamałbym, mówiąc, że moje nazwisko się na niej nie przewijało. Były pewne przesłanki, które sprawiły, że mogłem się spodziewać tego, że zostanę wybrany nowym przełożonym prowincjalnym. Niemniej było to dla mnie miłe zaskoczenie.
Czy będzie ksiądz kontynuował linię swojego poprzednika, ks. Pawła Naumowicza, w kierowaniu mariańskim zgromadzeniem w nadchodzących sześciu latach?
– Żaden z nas, wchodząc na obrady kapituły, nie ma konkretnych planów na prowadzenie zgromadzenia. Dlatego trudno mi je sprecyzować dzień po wyborze. Poza tym, nie mam ambicji posiadania własnych planów. Wierzę głęboko i jestem przekonany, że zgromadzenie kontynuuje swoją misję od zarania, czyli od momentu powstania, i odpowiada na znaki czasu, które musi poddać interpretacji. Do wyniku tej interpretacji należy także dobrać określone środki do działania. W zakresie charyzmatów podarowanych mariańskiemu zgromadzeniu przez Ojca Założyciela, św. Stanisława Papczyńskiego, czyli szerzenia misterium Niepokalanego Poczęcia NMP, modlitwy za zmarłych czy prowadzonych przez nas dzieł apostolskich, powiem, że te misje będą kontynuowane przy uczciwym, bardzo rzetelnym i dogłębnym rozeznaniu znaków czasu, jakie nam towarzyszą. Włącznie z tym, co papież Franciszek nazywa „peryferiami”, nie tylko wiary, ale także i kultury czy zagubienia człowieka w dzisiejszym świecie przesyconym płytkością i bylejakością. W tym kierunku będziemy rozeznawać nasze zaangażowania.
Od pewnego czasu Kościół boryka się z kryzysem powołań. Ta kwestia dotyka także Zgromadzenia Księży Marianów. W jaki sposób będzie ksiądz starał się przyciągnąć do zgromadzenia młodych ludzi?
– Niewątpliwie powołanie jest łaską i zależne jest wyłącznie od Pana Boga. Niemniej jednak Stwórca działa przez konkretnych ludzi. Daje też konkretne słowo, konkretne znaki, które człowieka dzisiaj prowadzą. Myślę, że środkiem zaradczym jest autentyczne życie powołaniem zakonnym, w kontekście naszego zgromadzania. W trakcie obrad kapituły generalnej w lutym br. w Rzymie, ojcowie kapitulni zastanawiali się, gdzie znajdują się środki zaradcze takiego stanu rzeczy. Odpowiedź zawiera się w trzech obszarach. Po pierwsze, w odnowie duchowej Zgromadzenia jako całości, zaczynając od poszczególnych współbraci – poprzez nieustanną drogę nawrócenia. Drugim elementem jest poczucie misyjności, czyli głębokiego zaangażowania w to, że mam do spełniania konkretną misję. W kontekście kapłana myślę o głoszeniu Ewangelii, zbawienia i nadziei dla świata. Nawiązując do Błogosławionej Dziewicy z Nazaretu można powiedzieć, że dzięki Niej świat otrzymał Jezusa Chrystusa, Zbawiciela, który zwycięża grzech, szatana i śmierć. W związku z tym mówimy o radości życia na ziemi z perspektywą życia wiecznego. Mam tu na myśli głębokie i zaangażowane życie powołaniem gwarantujące jego autentyczność. I wreszcie trzeci element ściśle wiążący się z wypowiedzą papieża Franciszka, który zachęca nas do dbania o tradycję, o prostotę życia i odwagę w głoszeniu chrystusowej Ewangelii. Myślę, że to są środki zaradcze, którymi będziemy się posługiwać.
Jednak historia księży marianów wskazuje na pewien niepokój związany z niską liczbą powołań. 100 lat temu na świecie żył tylko jeden marianin (na początku XX w. przy życiu pozostał tylko przełożony generalny zakonu o. Wincenty Sękowski). Czy nie obawia się ksiądz powtórzenia tej sytuacji?
– Ma pan rację, jednak w całej tej sytuacji trzeba dostrzec niezwykłe ziarno nadziei, iż Pan Bóg nie pozwolił umrzeć naszemu Zgromadzeniu. To prawda, że marianie przeżywali dramatyczny kryzys, który mógł zakończyć się likwidacją zakonu. Na bazie tych historycznych faktów musimy zrobić wszystko, aby nie dopuścić do podobnej sytuacji w przyszłości. Daje to nam, zakonnikom, wiarę, iż Pan Bóg i Maryja opiekują się naszym Zgromadzeniem. Ufam, iż ta odnowa duchowa, o której wspomniałem wcześniej, będzie możliwa, aczkolwiek nowe znaki czasu, nowe wyzwania z pewnością nas jeszcze mocniej pobudzą i zainspirują do tego, by w tym kierunku poszukiwać.
Zmieniając nieco temat, dlaczego zdecydował się ksiądz wstąpić do Zgromadzenia Księży Marianów?
– Kapłanem zostałem z łaski Pana Boga, jestem co do tego przekonany. Niczym sobie na to nie zasłużyłem. Kiedy patrzę z perspektywy lat spędzonych w zgromadzeniu zakonnym to widzę, że jest to ewidentnie łaska, która została mi dana od Najwyższego. Moje losy życiowe potoczyły się w taki sposób, że któregoś dnia poczułem, iż powinienem wybrać stan zakonny. Dlaczego marianie? Dlatego, że podjęli oni pieczę duszpasterską nad moją parafią w Grzybowie – małej miejscowości niedaleko Kołobrzegu w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Tam zachwyciła mnie postać marianina zaangażowanego w swoją pracę, wychodzącego do ludzi, niezwykle mocno pracującego duszpastersko. Pierwsze moje kroki Bóg skierował w stronę zakonu księży franciszkanów konwentualnych, gdyż byłem ich wychowankiem w parafii pw. św. Krzyża w Kołobrzegu. Tam była pierwsza komunia św., tam było bierzmowanie, tam była ministrantura. Zachwyciła mnie wspólnota zakonna, która prowadziła piękne dzieło duszpasterstwa młodzieży, w które osobiście się angażowałem. Jednak w moim dalszym życiu pojawili się księża marianie. A gdy dowiedziałem się, że jest to również zakon, decyzja co do dalszej mojej drogi była już tylko formalnością.
Chyba wszystkie piastowane do tej pory stanowiska w Zgromadzeniu przygotowywały księdza do objęcia funkcji prowincjała.
– Zobaczymy. Równolegle z teorią biegnie także praktyka życia i rzeczywiście widzę, że Bóg prowadzi mnie przez dość interesujący kontekst. Święcenia kapłańskie przyjąłem w Licheniu w 1996 r. Zaraz po nich prowadziłem duszpasterstwo młodzieży na warszawskich Stegnach, następnie wyjechałem do Niemiec, gdzie studiowałem m.in. logoterapię. Po powrocie do Polski pełniłem posługę proboszcza w parafii pw. NMP z Lourdes na warszawskiej Pradze. W 2014 r., po obronie pracy doktorskiej na KUL, zostałem rektorem WSD Zgromadzenia Księży Marianów w Lublinie. Jeśli chodzi o ścieżkę naukową to muszę przyznać, że owszem, Pan Bóg dał mi pewne zdolności, ale specjalnie z pracą naukową nie chciałem się nigdy wiązać. Dużo lepiej czuję się w roli duszpasterza i głosiciela Dobrej Nowiny, aniżeli pracownika naukowego. Jednakże nie ukrywam, że studia są w mojej pracy niezwykłą pomocą i bardzo je sobie cenię.
Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.