Drukuj Powrót do artykułu

O. Jan Góra OP – „ostatni, co tak poloneza wodzi”

22 grudnia 2015 | 11:14 | lk, dominikanie.pl, BP KEP, bgk, bt, awo, ACI / br Ⓒ Ⓟ

Znanego duszpasterza, twórcę Spotkań na Lednicy, przyjaciela Jana Pawła II wspominają jego przyjaciele.

„Smutna wiadomość” – tak o śmierci o. Jana Góry napisał prezydent Andrzej Duda. Dominikanin, znany duszpasterz akademicki, twórca Spotkań na Lednicy, przyjaciel Jana Pawła II zmarł w poniedziałek w Poznaniu. Miał 67 lat.

O. Góra zmarł krótko po godz. 19.30. Zasłabł w trakcie odprawiania Mszy św. „Podjęto reanimację. Przyczyną śmierci było ustanie akcji serca i obrzęk płuc” – poinformowali ojcowie dominikanie na swoim portalu dominikanie.pl.

Swoją reakcją na wiadomość o śmierci duchownego podzielili się m.in. prezydent Andrzej Duda oraz dyrektor jego biura prasowego Marek Magierowski.

„Smutna wiadomość. Zmarł O. Jan Góra – charyzmatyczny Dominikanin, który od lat gromadził młodzież na polach Lednicy” – napisał na swoim profilu na Twitterze prezydent.

„Zmarł o. Jan Góra. Wspaniała, charyzmatyczna postać. Świeć, Panie, nad Jego duszą” – napisał także Marek Magierowski.

Jeden z największych duszpasterzy młodzieży

– Byłem na wszystkich spotkaniach lednickich i muszę powiedzieć, że drugiemu człowiekowi pewnie nie udałoby się poprowadzić tych 19 już spotkań lednickich, i to z takim zaangażowaniem i takim oddźwiękiem.– mówi abp Stanisław Gądecki. – Uważam, że z jego śmiercią tracimy jednego z najważniejszych, największych duszpasterzy młodzieży – dodał.

Abp Gądecki zwraca uwagę, że duszpasterze młodzieży będą w dużym kłopocie, jeśli chodzi o znalezienie drugiego człowieka z podobnymi do o. Góry charyzmatami i jednocześnie z taką wielką siłą ducha.

– Rozmawiał z ks. abp. Muszyńskim, był tam z grupą młodzieży. Ks. arcybiskup skierował go do mnie, żeby mówić o bardziej szczegółowych sprawach organizacyjnych. Wtedy właśnie poznałem o. Górę troszeczkę lepiej od tej strony charyzmatycznej. To znaczy, było widać, że on jest całkowicie oddany młodzieży, a potem, że słucha – owszem – innych ludzi, ale nie bierze tego pod uwagę. On praktycznie wiedział dokładnie, o co mu chodzi i bardzo dbał o to, żeby te spotkania modlitewne były odpowiadające młodzieży, powiedziane jej językiem i jednocześnie przez młodzież organizowane. Byłem na wszystkich tych spotkaniach lednickich, bez żadnego wyjątku, i muszę powiedzieć, że innemu człowiekowi pewnie nie udałoby się poprowadzić tych bodajże 19 spotkań – i to z takim ogromnym zaangażowaniem oraz takim szerokim oddźwiękiem pośród młodzieży – powiedział przewodniczący Episkopatu Polski.

„Uważam, że tracimy jednego z najważniejszych i największych duszpasterzy naszego czasu. To podwójna strata – również z tego tytułu, że – na ile zdaję sobie z tego dokładnie sprawę – nie miał przygotowanego kontynuatora. Często wracaliśmy do tego tematu: co będzie po ojcu Górze – czy ktoś udźwignie ten ciężar spotkań legnickich, czy nikt nie da rady tego zrobić? Teraz oprócz tej wdzięczności Panu Bogu za to wszystko, co o. Jan zrobił, wydaje mi się, że i dominikanie, i inni duszpasterze młodzieży będą w dużym kłopocie, czy znajdzie się nowy człowiek z podobnymi charyzmatami i jednocześnie z taką wielką siłą ducha” – podkreślił abp Stanisław Gądecki.

Potrafił zdobyć młodych ludzi, ale też ich wychować

„Lednica jest w całości dziełem o. Jana – przyznał emerytowany arcybiskup gnieźnieński Henryk Muszyński. – Owocem jego szczególnego i wszechstronnego charyzmatu. On miał bardzo jasną ideę tego, co chciał stworzyć na Lednicy, potrafił nie tylko zdobyć sobie młodych ludzi, ale też ich wychować” – dodał.

Abp Muszyński przyznał również, że patronując od początku spotkaniom młodych pod Bramą Rybą miał okazję śledzić, jak pięknie to dzieło się rozwija.

„Mam nadzieję, że udało mu się na tyle przygotować ludzi, by to dzieło było kontynuowane, chociaż nie będzie to łatwe. Nie będzie łatwo o. Jana zastąpić, bo był człowiekiem niezwykle zaangażowanym, ideowym, wymagającym zarówno od siebie, jak i od młodzieży” – podkreślił arcybiskup senior.

Wskazał też na związek i znaczenie dla dzieła Lednicy i samego o. Góry papieża Jana Pawła II.

„Nie można mówić o o. Janie Górze nie wspominając św. Jana Pawła II. Bez jego poparcia, bez jego błogosławieństwa, Lednica w takim kształcie i w takiej formie nie byłaby możliwa. W oparciu o słowa papieża o. Jan ułożył sobie całą lednicką ideę i z wielką konsekwencją i determinacją ją realizował” – dodał abp Muszyński.

Wspomnienie Prymasa Polski

„Pierwsze tegoroczne spotkanie opłatkowe przeżywałem w sobotę, 12 grudnia, na Lednicy. Swoim zwyczajem ojciec Jan zadzwonił do mnie zaledwie kilka dni wcześniej, zapraszając na lednicki opłatek. Miałem w tym dniu wiele innych spotkań – jak to zwykle bywa w przedświątecznym okresie – jakoś jednak wewnętrznie czułem, że muszę tam pojechać. Nie przypuszczałem jednak, że będzie to moje pożegnanie z ojcem Janem”.

„Otoczony grupą młodych i starszych, a zwłaszcza wielu przyjaciół Lednicy, którym i w ten sposób pragnął za ich zaangażowanie podziękować, Ojciec Jan wydawał się w pełni szczęśliwym i po Bożemu spełnionym człowiekiem. W czasie tego wieczoru mocno zabrzmiały w moim sercu jego słowa, że wiara nie jest pakietem treści i dogmatów, ale spotkaniem z Jezusem. On rzeczywiście głęboko, z jakąś wciąż młodzieńczą świeżością i entuzjazmem, przeżywał to spotkanie”.

„Nie potrafię sobie przypomnieć dokładnie ani daty, ani okoliczności naszego pierwszego spotkania. Gdy dziś, dotknięty głęboko wiadomością o jego nagłej śmierci, próbuję sobie przypomnieć pierwsze fakty i wydarzenia, które mnie z ojcem Janem łączyły, wszystko zdaje mi się podpowiadać, że była to właśnie Lednica. Poznałem ją raczej już jako biskup. Wcześniej miałem o niej dość mgliste wyobrażenie. O ojcu Janie zresztą też. Słyszałem tylko o pewnym dominikaninie, który zrobił zamieszanie w 1997 roku, gdy na spotkanie z papieżem Janem Pawłem II w Gnieźnie przyjechał z naprawdę sporą grupą młodych ludzi. Z powodu zamkniętego placu przed rezydencją prymasów, usadowił się razem z nimi wygodnie w przygotowanych dla innych pielgrzymów sektorach, powodując tym samym potworne zamieszanie, za które mi także, od napierających na plac ludzi, dość porządnie się wówczas oberwało. Słyszałem też krążące opowieści o pewnym szalonym dominikaninie, który goniąc Jana Pawła II w papamobile, o mało nie przypłacił tego życiem”.

„Połączyła nas jednak Lednica. Od pierwszych dni mojego biskupstwa kładłem duży akcent na duszpasterstwo wśród ludzi młodych, nic więc dziwnego, że naturalnym miejscem naszego pierwszego spotkania były właśnie Pola Lednickie. Było to w 2003 roku. Nie pamiętam dokładnie szczegółów, być może te, które utkwiły mi w pamięci dotyczą także wielu następnych pobytów na Lednicy. Wszystkie one teraz na siebie się nakładają. Ojciec Jan wymyślił sobie, że w czasie lednickiej adoracji, Pana Jezusa w tytanowej monstrancji może nosić tylko biskup Polak, jak sam mówił przewrotnie: do końca świata i jeszcze dzień dłużej. W czasie minionej Lednicy „podsunąłem” Janowi mojego zastępcę. Nie był jednak z tej zamiany zadowolony, co „wypomniał” mi jeszcze w czasie naszego ostatniego, jak się okazało, spotkania opłatkowego. Nie miał, oczywiście, żadnych zastrzeżeń co do biskupa Marka z Łodzi i jego gorliwej posługi, ale nostalgicznie wspominał, że to mi właśnie włożył lednicką monstrancję do ręki. Było zresztą tych „janowych” posług wobec mnie bardzo wiele. On również dosłownie włożył kiedyś na moje ramiona czarną owieczkę, a potem na oczach tysięcy młodych ludzi wołał: patrzcie, biskup niesie do stada czarną owcę”. Powtórzył to zresztą tego samego roku w czasie Lednicy Seniora.

„Podczas tegorocznej Lednicy poprosił mnie o homilię, przekonując, że już dojrzałem, aby do młodych przemówić. A w czasie swoich sześćdziesiątych urodzin, a było to już siedem lat temu, pozwolił, bym razem z biskupem Edwardem Dajczakiem sprawował w jego intencji Eucharystię i się pomodlił”.

„Ojciec Jan był i pozostanie w mojej pamięci na zawsze człowiekiem zakochanym w Chrystusie i w Kościele. Był i pozostanie w pamięci nas wszystkich dobrym przewodnikiem młodych. Był i pozostanie Bożym szaleńcem, bez reszty oddanym młodym. Wszyscy wiemy, że wpatrzony był w świętego Jana Pawła II. Niektórzy zarzucali mu, że po jego odejściu do domu Ojca nie potrafi się odnaleźć przy papieżu Benedykcie XVI czy Franciszku. On jednak czuł Kościół dobrze. Złapał mnie jeszcze telefonicznie w ostatni czwartek 17 grudnia. Głosem dość nieśmiałym jak na niego i naszą pewną już znajomość, dość pokornie poprosił, abym na dzień 4 czerwca 2016 roku, a więc na kolejne spotkanie lednickie, ustanowił lednicką Bramę Rybę, Bramą Miłosierdzia. Po chwili rozmowy i zamyślenia, odpowiedziałem, że podoba mi się ten pomysł i jego propozycja. Odczytuję to teraz, po jego nagłej śmierci, jako słowa swoistego testamentu, który pozostawił nam do wykonania. Sam nie zdążył już tu na ziemi przekroczyć Lednickiej Bramy Miłosierdzia”.

„Drogi Janie! W czerwcu przejdą młodzi! Niech więc Miłosierny Bóg przebaczy Ci wszystko to, co było z ludzkiej ułomności, oczyści ogniem swej miłosiernej miłości i pozwoli cieszyć się radością oglądania Jezusa twarzą w twarz. Zawsze mnie urzekało, że każdego roku, z wciąż nowym entuzjazmem, przewodniczyłeś nam w tym – jak to mówiłeś – metafizycznym akcie wyboru Jezusa. On wybrał Ciebie i powołał tam, gdzie Bóg otrze i z naszych oczu wszelką łzę, bo widząc Go jakim jest, chwalić Go będziemy bez końca”.

Ta śmierc nas zaskoczyła

Spotkanie zorganizowano w poznańskim klasztorze dominikanów, w którym o. Góra mieszkał przez 38 lat. Podczas niego ojcowie oficjalnie poinformowali dziennikarzy o śmierci swojego współbrata. Nastąpiła ona o godz. 19.33 podczas Mszy św. sprawowanej przez ojca Górę w klasztornej kaplicy U Pana Boga za piecem. Podczas śpiewu „Święty, Święty” dominikanin poczuł się słabo, odszedł od ołtarza i zasłabł .Wezwano pogotowie i reanimowano go przez dłuższy czas, jednak reanimacja się nie powiodła. Lekarze podając przyczynę śmierci, wskazali na ustanie akcji serca i obrzęk płuc.

Jak przyznał o. Michał Pac, poznański przeor, śmierć o. Góry była dla wszystkich zaskoczeniem mimo, że ojciec Jan od lat cierpiał na różne schorzenia.

− Teraz już nic nie będzie takie samo w tym klasztorze. Ufamy, że to, co do nas mówił, będzie w nas żyło i owocowało. Ojciec Jan tysiącom, setkom tysięcy ludzi pomagał iść do Jezusa. Zawsze powtarzał, że to jest jego jeden jedyny cel: prowadzić ludzi do Jezusa. We wszystkim, co robił nie chodziło mu o niego samego, ale o to, by prowadzić ludzi do Jezusa – mówił o. Pac.

Dominikanie przez cały wtorek 22 grudnia będą się modlili za o. Jana w swoim poznańskim klasztorze. Szczególnie zapraszają jednak na Mszę św. o godz. 19.00, która sprawowana będzie w jego intencji i w intencji jego dzieła.

W ciągu dwóch dni zostaną podane dalsze informacje związane z pogrzebem o. Jana Góry.

Jego wielkość polegała na tym, że żył Ewangelią

Jak zauważa o. Roman Bielecki, redaktor naczelny miesięcznika „W drodze” w przypadku takich osób, jak ojciec Jan, „wszystkie duże słowa są jak najbardziej na miejscu”. To, jego zdaniem, ktoś, kto był wielki, kto zostawił po sobie wielkie dzieło i żył w sposób „absolutnie niesamowity i charyzmatyczny”.

− Ktokolwiek w Polsce, wierzący czy niewierzący, usłyszałby słowa: Jan Góra, wiedziałby kto to jest. I to była wielkość ojca Jana. Ta wielkość polegała też na tym, że po prostu żył Ewangelią. Jako jego bracia w zakonie, w klasztorze, moglibyśmy powiedzieć, że ojciec Jan był Ewangelią. Postępował tak, jak mówił, niczego nie zatrzymywał dla siebie – opowiada dominikanin.

Podkreśla jednocześnie, że o. Góra miał niezwykłą umiejętność, która polegała na tym, że mówił do stu tysięcy i porywał sto tysięcy ludzi na Lednicy, a jednocześnie był bardzo osobisty dla każdego, z kim się spotykał.

− Dla każdego drzwi jego pokoju były otwarte. Możemy też cytować Mickiewicza: „Ostatni, co tak poloneza wodzi”. Przy ojcu Janie te słowa są jak najbardziej na miejscu − stwierdza o. Bielecki.

Straciliśmy człowieka nietuzinkowego

To, że o zmarłym wczoraj niespodziewanie o. Janie Górze mówią media i cała Polska świadczy o tym, że był to człowiek powołany do dzieł szczególnych. Polska i dominikanie stracili ojca i kapłana nietuzinkowego – zaznaczył metropolita warszawski.

Kardynał zachęcał, by zapamiętać całe kapłańskie życie o. Góry. Jego zdaniem, Jamna i Lednica to owoc jego pracy w duszpasterstwie akademickim, zwieńczenie ostatniego etapu jego życia. – Dominikanom życzę, żeby znaleźli kreatywnego następcę, czy też grono ludzi, którzy potrafiliby jego dzieło kontynuować – podkreślił.

Kard. Nycz poznał o. Górę OP w połowie lat 80. w Krakowie. Wspomniał rekolekcje wielkopostne, w czasie których dominikanin mówił długo o sprawach ważnych i trudnych. – Pomyślałem wtedy: „Jasiu kochany, jak ja przyjdę odprawić Mszę na zakończenie tych rekolekcji, to tu zostanie garstka słuchaczy”. Myliłem się – przyszło jeszcze więcej ludzi – wspominał kard. Nycz.

Nawiązując do 799. rocznicy zatwierdzenia Zakonu Kaznodziejskiego wyraził przeświadczenie, że św. Dominik nawet w swoich najśmielszych marzeniach i pokorze pewnie nawet nie myślał, że z tego, co zapoczątkował, wyrośnie tak wielkie dzieło. Rok Jubileuszu 800-lecia przeżywamy razem z dominikanami, gdyż czas potwierdził charyzmat, który miał w sercu św. Dominik. To jest dzieło ponadczasowe – podkreślił metropolita warszawski.

Przypomniał, że dominikanie w Kościele, także w Polsce, są obecni we wszystkich kluczowych miejscach – w wielkich miastach, gdzie m.in. angażują się w formację studentów. – Ta obecność w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu to znak żywotności zakonu, który powstał 800 lat temu. Niech rok jubileuszu 800-lecia będzie rokiem modlitwy w intencji dominikanów, ale także o powołania i o prowadzenie wielkiego dzieła ewangelizacji na miarę potrzeb naszych czasów – zachęcał kard. Nycz.

Znakiem Roku Jubileuszowego 800-lecia, który pozostanie w kościele św. Dominika na Służewie będzie kaplica ku jego czci i relikwie świętego. – Są one znakiem, który ma nas prowadzić do Boga i naśladowania tego poświęcenia i ubóstwa, które stanęło u podstaw zakonu, by być skutecznym i wiarygodnym w głoszeniu Ewangelii – mówił metropolita warszawski przed poświęceniem kaplicy.

Okolicznościowe przesłanie z okazji zainstalowania relikwii św. Dominika w kościele na Służewie przekazał generał Zakonu Kaznodziejskiego o. Brudo Cadoré OP. Wyraził radość, że w sercu służewskiego kościoła będzie kaplica, w której wierni za przykładem św. Dominika będą mogli rozmawiać z Bogiem o swoich bliskich, rodzinie, sąsiadach. Poprosił też o modlitwę w intencji zakonu.

Przed 799 laty, 22 grudnia 1216 r. papież Honoriusz III zatwierdził Zakon Kaznodziejski.

„O suchym pysku nie wyjedziecie” – co, jak i do kogo mówił o. Jan Góra

Zawsze, gdy przyjeżdżał do Warszawy, by zachęcać do przyjazdu na Lednicę, o. Jan Góra emanował niespożytą energią, humorem, ale i prostą (w dobrym tego słowa znaczeniu), wręcz ludową mądrością. Dziennikarze zastygali jak gdyby oniemiali, gdy dominikanin „strzelał” kolejnymi pomysłami i punktami programu lednickich zlotów. Swoją charyzmą zarażał wszystkich dokoła. I taki zostanie zapamiętany. Będzie go brakowało.

Przypominamy nieco jego wypowiedzi, skierowanych m.in. do dziennikarzy:

O Lednicy:

„Cały rok czekam tu nas was. Tutaj jesteście w domu”.

„Czekam na was, spiżarnie mamy pełne, o suchym pysku nie wyjedziecie. Mamy też pełno książek, które będę podczas wakacji rozdawał za darmo”.

„Marzę o wspólnocie lednickiej coraz bardziej skonsolidowanej, zjednoczonej i umotywowanej, zdolnej służyć Chrystusowi i Kościołowi dla dobra młodzieży. Wspólnocie otwartej, mocnej Eucharystią i Słowem Bożym. Wspólnocie osobistego kontaktu i spotkania z Panem. Wspólnocie mającej ducha służby i mocnej świadomością celów, zadań i powinności. Marzę, aby Bóg dał nam ludzi zdolnych podjąć te wyzwania, a kiedyś mnie zastąpić i dzieło ciągnąć dalej”.

O seniorach (na Lednicy):

„Musimy zadbać o ciało, bo młodzi zawsze nie będziemy, a dusza i tak nie zginie, ale z umiarem, bo wam ZUS renty pozabiera!”.

O św. Janie Pawle II:

„Ojciec Święty, gdy spotykał się ze mną, mówił po krakowsku do ks. Stanisława Dziwisza „dej mu tam co”. W ten sposób dostałem buty, piuskę, a nawet szkaplerz papieża”.

„Człowieczeństwo i kapłaństwo było symfoniczne w jego wydaniu”.

„Ja kocham papieża Jana Pawła za to, że kiedyś mi powiedział, że mam być ojcem dla ludzi, dla chłopaków i dziewczyn, co mnie ustawiło na całe życie i dzięki temu nie byłem konkurencją dla chłopaków w ubieganiu się o względy panienek”.

„Z papieża świętość wręcz emanowała. Ja codziennie z nim rozmawiam, codziennie proszę go o prowadzenie i światło”.

„Ludzie muszą wiedzieć, że przemówienia papieża to jest nasz uniwersytet”.

O Eucharystii:

„Msza Święta jest największym skarbem każdego dnia, jest rozmową z Jezusem i moją intymnością. Jeśli ja bym to zaniedbał, to byłoby źle, to by znaczyło, że jestem próżny. Jakbym to zaniedbał, to znaczy, że nie mam kontaktu ze źródłem”.

„Msza Święta to jest spotkanie z Jezusem w dialogu. Ja mówię swoje, on mówi swoje i to jest najcudowniejsza chwila, ten dialog z Jezusem, to że się mu można totalnie ofiarować. Nie ma większego szczęścia dla mnie”.

O ojcostwie:

„Ojcostwo to zwycięstwo bycia dla drugich nad byciem dla siebie. To jest wielkie zwycięstwo i wewnętrzny przełom, gdy człowiek chce być darem dla drugich, żyć dla drugich, a nie dla siebie. Bo najlepiej żyje się dla siebie, żyjąc dla drugich. To jest coś najpiękniejszego, co może się człowiekowi przydarzyć”.

O młodzieży:

„Nie umiem sam pojechać na wakacje, na przykład do Turcji, gdzie nie byłem, ale umiem pojechać na wakacje z młodzieżą i po każdych wakacjach potrafiłbym o każdym z nich napisać książkę. I to jest piękne”.

„Życzę Wam odwagi, abyście nie uciekali do swoich wyłącznie zadań, ale dostrzegli w dziele Lednicy swoje własne spełnienie, zadanie, a nawet powołanie. Żebyście związali swoje życie z tym dziełem. Ma ono poważne zasoby energii, które trzeba wydobyć i przekazać dalej, którymi trzeba się dzielić”.

Pożegnanie

Uroczystości pogrzebowe o. Jana Góry OP, duszpasterza i twórcy Ruchu Lednickiego, odbędą się w środę 30 grudnia. Msza święta pogrzebowa rozpocznie się o godz. 10.30 w dominikańskim kościele w Poznaniu (al. Niepodległości 20). Pogrzeb odbędzie się o godz. 14.30 nad Jeziorem Lednickim.

Ojcowie dominikanie bardzo proszą o modlitwę za zmarłego Współbrata i zachęcają do udziału w ostatnim pożegnaniu o. Jana Góry.

 

 

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.