O. Maciej Zięba: Kościół dzieci Jana Pawła II
16 października 2001 | 14:31 | mo/mp //mr Ⓒ Ⓟ
Wywiad z ojcem Maciejem Ziębą, prowincjałem dominikanów i dyrektorem Instytutu Tertio Millennio.
*Zbliżająca się rocznica wyboru kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową jak również pierwszy Dzień Papieski w polskim Kościele stają się kolejną okazją do refleksji nad tym pontyfikatem. Zanim przejdziemy do pytań związanych z osobą Papieża i jego posługą, prosiłbym Ojca o scharakteryzowanie głównych tendencji i sytuacji w świecie, w którym przyszło sprawować swój pontyfikat papieżowi Janowi Pawłowi II.*
– Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłbym uwagę jest duże tempo, w jakim wydarzenia dzieją się na naszych oczach. Historia biegnie bardzo szybko. Dwadzieścia trzy lata temu, kiedy Jan Paweł II rozpoczynał swój pontyfikat, świat w efekcie zimnej wojny był dwubiegunowy i spolaryzowany. Przypominał szachownicę, na której każdy ruch tzw. obozu komunistycznego wywoływał reakcję. Kościół z kolei po Soborze Watykańskim II był w okresie pewnego rozchwiania – wyzwoliło się w nim dużo twórczej energii, ale była też głęboka świadomość kryzysu spowodowanego dużą ilością odejść, spadkiem powołań i praktyk religijnych. Do tego silna polaryzacja postaw: z jednej strony integryści, dla których Sobór Watykański II był przyczyną zła, z drugiej progresiści, którzy uważali, że koniecznie trzeba zwołać kolejny sobór bo rozcieńczono i zmarnowano osiągnięcia Soboru Watykańskiego II. Był więc to świat dość odmienny od tego, który znamy obecnie i w którym żyjemy. Jeszcze dwadzieścia lat temu nie wyobrażaliśmy sobie, że może nie być zniewalającego połowę świata komunizmu. Nie tylko dla nas w Polsce, ale również dla całego globu była to ogromna zmiana. Również nie wyobrażaliśmy sobie świata, w którym możliwa jest taka rzeź jak w Rwandzie czy wzajemne mordowanie się ludzi mieszkających na terenach byłej Jugosławii. Nikt też w tamtym czasie nie mógł sobie wyobrazić tych dantejskich scen, które ostatnio działy się na Manhattanie. Można więc powiedzieć, że kondycja świata jest niezmienna, tzn. można w niej zauważyć zmaganie się dobra ze złem, można powiedzieć, że z jednej strony nienawiść zbiera wciąż ogromne żniwo, ale zarazem w tym świecie obserwujemy bardzo wiele przykładów miłości i dobra. W te zmagania o dobro i prawdę w świecie z niezwykłą mocą wpisał się i wpisuje pontyfikat Jana Pawła II.
*W jakim znaczeniu, bo już przyzwyczailiśmy się do mówienia o pontyfikacie Jana Pawła II jako pontyfikacie przełomu, jest to pontyfikat przełomu?*
– Przełomem był także pontyfikat Leona XIII czy Jana XXIII. Dlatego nie wiem, czy to jest dobre określenie, choć dziennikarsko użyteczne. Ten pontyfikat oczywiście wiele zmienił. Na przykład od co najmniej pięciuset lat Kościół żył w ogromnej mierze w perspektywie zewnętrznej konfrontacji. Co to znaczy? Wobec konfrontacji z Reformacją i potem wynikającymi z niej wojnami religijnymi, chcąc nie chcąc był w jakiejś mierze katolicyzm w walce. Potem była konfrontacja z Oświeceniem i absolutyzmem, z nowoczesno-liberalnym ideologicznym państwem i
konfrontacja z tym co nazwano kryzysem modernistycznym. Sobór Watykański II podjął te wszystkie wyzwania i wyzwolił w wiernych różne nowe energie szczególnie w teologii i liturgii, duszpasterstwie i ekumenizmie. W tym czasie można było zaobserwować wewnątrz Kościoła reakcję postaw tradycjonalistycznych. Ostatni Sobór był pierwszym soborem duszpasterskim, który zajmował się sytuacją w Kościele i sytuacją Kościoła w świecie współczesnym. I Papież podjął soborowe wezwanie i uczynił swój pontyfikat pontyfikatem duszpasterskim, z wielką troską starając się o pogłębienie świadomości bycia Kościołem i misji Kościoła w świecie. Myślę, że Jan Paweł II wyprowadził w ten sposób Kościół z tamtego czasu rozchwiania i nadał mu nowy impuls. A ponieważ obecnie w świecie wcale nie dzieje się dużo lepiej niż poprzednio, więc to, co często 20 lat temu uważano za klerykalną czy anachroniczną krytykę współczesności przez Papieża, dzisiaj ocenia się jako poważną i przemyślaną ocenę. Papież jest filozofem znakomicie obeznanym z nowożytną myślą filozoficzną. Jego poprzednicy mieli dobrą klasyczną formację, ale teraz mamy profesjonalnego filozofa, który przemyślał również filozofię XX wieku. Coraz lepiej więc widać, że pewne rzeczy, o których sądzono na początku pontyfikatu, że są wypowiadane przez Papieża z pozycji potępień czy powtórzeń staromodnej krytyki kościelnej, które muszą wypowiadać pasterze Kościoła, że te wszystkie momenty krytyczne nie były krytyką wrogą światu, tylko nazywaniem przyczyn jego problemów, żeby lepiej służyć światu. Coraz lepiej widać też wielką rolę Kościoła w misji budowania pomostów w podzielonym świecie. One same się nie zbudują. Papież, Pontifex Maximus, “największy budowniczy mostów” jest tym, który przerzucił ich ogromnie dużo. Jeśli nie mostów to przynajmniej kładek, ale tam gdzie nikt inny nie potrafił nic powiedzieć czy przekazać. Jak powiedział jeden z żydowskich intelektualistów: Papież potrafi przerzucić mosty nad rzekami krwi. Owo budowanie mostów jest oprócz profetycznej krytyki, która służy naszej cywilizacji niesłychanie ważną posługą dla świata. No i wreszcie wielki proces odbudowywania w Kościele tożsamości wiernych choćby przez takie
wydarzenia jak ogłoszenie nowego Katechizmu, wielką liczbę synodów, czy nowy kodeks Prawa Kanonicznego, encykliki oraz pielgrzymki. Nawet więcej, zasługą Papieża jest też ponowne odkrywanie radości z bycia katolikiem. Ludzi, którzy przeżyli spotkania czy audiencje z Papieżem, czy festiwale radości, jakimi są Dni Młodzieży, wracają odmienieni. To nie jest wstyd, że jestem katolikiem, że jeszcze jestem katolikiem, czy że boję się przyznać, że nim jestem. Wręcz odwrotnie, cieszę się, że jestem katolikiem. Ta nowa młodość, entuzjazm, czy nowe energie, o których mówi coraz starszy i coraz słabszy Papież też niesłychanie zmieniły samoświadomość i samoprzeżywanie Kościoła na świecie.
*Czy do ducha dialogu tak w wymiarze wewnętrznym w Kościoła i dialogu Kościoła ze światem oraz wymiaru profetycznego pontyfikatu Jana Pawła II, o którym Ojciec powiedział, można wskazać jeszcze inne wymiary posługi obecnego Papieża?*
– Wszystkie te wymiary, o których mówiłem, potrzebują czasu, żeby mogły wydać swoje owoce. To jest takie ewangeliczne sianie, w którym, żeby wzrosnąć trzeba obumrzeć. W tym duchu myślę na przykład o dialogu z prawosławiem. Został on podjęty za czasów Jana Pawła II z niesłychaną intensywnością, i niestety niekiedy
zostaje zamieniany, na papieski monolog o pojednaniu, przebaczeniu i o pragnieniu jedności. Szkoda, że “druga strona” dystansuje się często od tej wizji. Ale jestem tego pewien, że słowa Papieża wydadzą owoc, już je zaczynają wydawać w wielu miejscach, jak chociażby na Ukrainie czy w Rumunii. Nie jest to więc już dziś bezowocne staranie. Ale swój plon stokrotny przyniesie ono dopiero w przyszłości.
Drugim takim często nierozumianym w świecie tematem nauczania papieskiego, a czasem również w Kościele, jest problem etyki życia seksualnego, czy szerzej rodzinnego, który Papież niezwykle głęboko przemyślał i podjął w swoich katechezach. Jest to teologia ciała, którą George Weigel w swojej wielkiej książce “Świadek nadziei” nazywa bombą zegarową. Nauczanie Ojca Świętego znacznie wyprzedziło epokę, ujmując całą gamę bardzo ważnych problemów, nie w sposób restrykcyjny, czy nakazowo-zakazowy, czy umniejszający znaczenie ludzkiej płciowości, ale teologicznie twórczy i bardzo nowoczesny. Ten problem, który wzbudza często napięcie w Kościele, tym bardziej na zewnątrz Kościoła, jest zarysowany profetycznie, a na jego owoce będziemy musieli jeszcze poczekać.
*Który z wielkich tematów tego pontyfikatu jest dla Ojca osobiście bliski?*
– Ten, że się tak wyrażę “dominikański”. Polegający na szukaniu dróg, które pomogą dotrzeć do ludzi, którzy odeszli z Kościoła, którzy w nim stoją jedną nogą, lub są na zewnątrz. To jest takie dominikańskie zadanie, żeby docierać na obrzeża Kościoła i tam starać się racjonalną argumentacją rozbić stereotypy, a świadectwem życia pociągnąć i pokazać nowe horyzonty, zaprosić do otwarcia drzwi własnego życia Chrystusowi. To jest dla mnie bardzo ważny moment papieskiego nauczania, który mnie inspiruje do różnych działań. Papież dostarcza ogromną ilość intelektualnych poważnych argumentów w dialogu ze światem i bardzo wiarygodnych świadectw, które ludzi otwierają i poruszają. Nauczył mnie też Papież myślenia ekumenicznego. Nie jestem fachowcem od ekumenizmu, a w polskich realiach, sądziłem, że nie jest to pierwszorzędne wyzwanie. Kontakt z myślą Papieża przypomniał mi, że to jest otwarta rana w Kościele, oraz pozwolił dostrzec nieustanne wezwanie i ból Chrystusa Pana, że nie jesteśmy jako chrześcijanie jedno. I dlatego, że jest to ból Chrystusa, to także powinien być on częścią mojego bólu, mojej modlitwy i mojej troski. Nauczył mnie także Jan Paweł II umiejętności dostrzegania, cenienia i starania, by się odnosić z miłością do każdego człowieka. Indywidualne podejście Papieża do tych, z którymi się spotyka, a nie są ich jednostki, tylko liczne miliony. To mną mocno wstrząsnęło i jako dla księdza staje się codziennym wyzwaniem. Owszem, potrzebne są idee i programy, ale bardziej od nich liczą się żywi ludzie. Bo to człowiek jest, jak powtarza Papież drogą Kościoła. Z cała swą konkretnością, całym swoim bogactwem i historią.
*Czy dlatego założył Ojciec Instytut Tertio Millenio?*
– Instytut powstał w takim momencie, kiedy wydawało mi się, że nauczanie papieskie jest zbyt niezrozumiane, a czasami nawet ignorowane. Powstał również z takiego wezwania. Papież napisał bardzo ważny list “Tertio Millennio Adveniente”, a czas płynął i nie dostrzegłem komentarzy czy szerszej dyskusji na jego temat.
To mnie zabolało. Papież rzuca wielką ideę przygotowującą Jubileusz i trzeba dążyć do jej wcielenia. Po rozmowie z Ojcem Świętym powstała idea, żeby założyć Instytut. Dziś pracuje w nim parę osób, współpracuje kilkadziesiąt. Staramy się w naszej pracy rozumieć i samemu studiować nauczanie Jana Pawła. Po drugie ukazywać jego znaczenie, że może ono pomóc nam opisać świat, pomoże lepiej zrozumieć Kościół i nasze życie. Ten edukacyjny wymiar naszej działalności jest dla Instytutu bardzo ważny.
*Na czym polega jego praca?*
– Co roku, w okresie zimowym prowadzimy dwie szkoły na temat społecznego nauczania Kościoła. Jedną z nich prowadzimy przy współpracy z naukowcami z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Moja część wykładów dotycząca Kościoła wobec współczesnego świata jest oczywiście oparta o nauczanie Jana Pawła II na ten temat. Tym samym chcemy pomóc uczestnikom być świadomymi i gorliwymi katolikami, by dobrze i profesjonalnie przygotowani nie bali się w twórczy i aktywny sposób być obecnymi w dzisiejszym świecie. Pierwsza z tych szkół jest dla studentów i kleryków a druga dla doktorantów. Razem z moimi amerykańskimi przyjaciółmi, wśród których jest George Weigel, od 10 lat organizujemy też szkołę dla uczestników z Europy środkowo-wschodniej i Amerykanów. Zajęcia odbywają się w języku angielskim i dotykają tematyki nauczania papieskiego w wymiarze kulturowym ekonomicznym i politycznym. Raz na kwartał prowadzimy kolokwia, w których uczestniczą przedstawiciele świata polityki, samorządowcy, ludzie sztuki, naukowcy oraz księża i biskupi. W ramach tych zamkniętych kolokwiów chcemy w sposób otwarty i szczery szukać diagnozy podstawowych problemów dotyczących życia społecznego szczególnie w Polsce. Ważnym wymiarem tych spotkań jest ich element integrujący, który dla tego typu pracy ma bardzo ważny wymiar. Instytut przygotowuje raz w miesiącu, w pierwszym numerze miesiąca dodatek do Gościa Niedzielnego – Azymut. Na naszych łamach pojawiają się tacy autorzy jak kard. Lustiger, kard. Ratzinger, przedrukowujemy artykuły naszych amerykańskich przyjaciół i można przeczytać felietony panów Piesiewicza, Zolla, Roszkowskiego czy ojca Michała Zioło. Prowadzimy też wykłady otwarte i debaty. Odbywają się one synchronicznie raz w miesiącu w Gdańsku, Warszawie, Krakowie i Poznaniu i biorą w nich udział “absolwenci” wspomnianych przeze mnie szkół. Spotkania rozpoczynają się Eucharystią, po której następuje debata na ten sam temat we wszystkich czterech ośrodkach. Jest to forma pewnej integracji, budowania środowiska, przemodlenia nurtujących problemów. Jest to próba formowania świadomego laikatu, inspirowanego nauczaniem Papieża.
*Czy w związku z tak niebanalnym pontyfikatem, nie odczuwa Ojciec niedosytu w popularyzacji myśli Jana Pawła II?*
– To jest problem, ale dziś jest już troszkę lepiej. Dużo się mówi i pisze często jednak tylko w hermetycznych kręgach i w bardzo hermetyczny sposób. Ważną jest rzeczą podejmowanie tematów poważnych, ale w sposób atrakcyjny. Jeszcze raz powrócę tu do książki Weigela. To jest książka poważna, która wymagała wielu lat studiów, zebrania wielu wypowiedzi, nagrania wielu setek kaset. A czyta się ją lekko, jest ona rzetelną opowieścią o polskim Kościele i Polsce, a potem o kard. Wojtyle i papieżu Janie Pawle II, w której jest wiele cytatów z dokumentów, mnóstwo nazwisk, faktów i dużo omówień teologicznych problemów. Tego właśnie nam brakuje. Same hermetyczne czy ściśle akademickie rozważania niczemu nie służą. To papieskie nauczanie ma nam pomóc lepiej żyć, bo po to jest do nas skierowane. Ono pomaga lepiej zrozumieć świat, Kościół, by lepiej zrozumieć samych siebie. Dlatego trzeba umieć z nim trafić nie spłycając i nie popularyzując nauczania Papieża w sposób tandetny. Tego najbardziej nam brakuje. Obecnie pisze się dużą ilość dysertacji, doktoratów i magisteriów na temat papieskiego nauczania. Ale wobec tak wielkiej liczby prac trzeba jednak postawić pytanie czy one coś zmieniają, czy do kogoś trafiają.
*Myśl społeczna Jana Pawła II jest Ojcu bardzo bliska. Co w niej jest dla Ojca bliskie i co Ojca zdaniem powinno być istotnym elementem duszpasterskiego zaangażowania Kościoła w Polsce w latach najbliższych?*
– Bardzo jest mi bliska w nauczaniu Papieża nuta antyideologiczna i antymodelowości. Jan Paweł II nie boi się pójść trudnym szlakiem. Dlatego często jest oskarżany przez prawicowców o lewicowość i na odwrót. Jedni zarzucają mu, że jest konserwatystą a drudzy, że jest zbyt postępowy. Przy takim widzeniu świata łatwo jest popaść w pułapki, że jeśli coś jest lewicowe to musi być złe, albo ci są z zasady niemądrzy a my jesteśmy realistami. Papież nie boi się powiedzieć, jestem za demokracją co się wielu nie podoba, ale zaraz dodaje, że musi ona posiadać podstawy etyczne i ma swoje ograniczenia, a to się nie podoba tym drugim. Papież mówi jestem za wolnym rynkiem, który ma wielkie osiągnięcia i szanuje wolność człowieka i wspiera jego kreatywność. Ale zaraz dodaje, że musi on posiadać podłoże etyczne. I także ma swoje ograniczenia. I znowu jedni będą się martwili jednym drudzy tamtym. Ludzie wolą rozwiązania, które nie są zbyt realistyczne ale prostsze. Papież unika takich rozwiązań, unika modelu biało-czarnego. Jego realizm jest dla mnie wielką szkołą. Nie bać się prawdy w jej złożoności i jakakolwiek by ona nie była. Dlatego nas chrześcijan interesuje nie moja wizja świata czy ideologia ale, realistyczny opis sytuacji i jak w niej pomóc konkretnemu człowiekowi.
*Czy ten pontyfikat zmienił oblicze Kościoła w świecie. Z jakiego na jakie?*
– Ten proces będziemy dopiero oglądali. W okresie posoborowym wyraźnie postąpiła laicyzacja i część społeczeństw wydaje się być dzisiaj wręcz postchrześcijańska. Ale zarazem widać istotne symptomy odnowy, wzrost powołań w całym Kościele, widać znaczące zainteresowanie Kościołem wśród młodzieży, szczególnie wśród jej światowych elit.
Dzień Młodzieży w Europie czy w Stanach jeszcze 20 lat temu nie był do pomyślenia, a teraz jest możliwy i jest to niesłychanie wielkie wydarzenie. Kościół dzisiaj został jedynym miejscem, w którym można uczyć się o miłości o jej trudzie i pięknie, oraz jej rozwoju. Wobec wielu ideologii, które uwiodły i zawiodły nauczanie Jana Pawła II staje się znakiem nadziei w dzisiejszym świecie, przygotowując nową wiosną Kościoła. Myślę, że od naszego zaangażowania, od wszystkich którzy chcą kontynuować nauczanie papieskie, którzy chcą się włączać w ten nurt, którzy starają się żyć według jego nauczania, którzy starają się kreować pewne instytucje odpowiadające na nauczanie Papieża, zależy nowe oblicze Kościoła. Ono ma właśnie duża szansę wyraźnie odmienić Kościół – powtórzę papieską frazę – stać się jego nową wiosną. Jest to już w znacznej mierze Kościół dzieci Jana Pawła. Wierzę, że generacja wnuków przyniesie ewangeliczne owoce i objawi znaczenie tego pontyfikatu.
Rozmawiał o. Mirosław Ostrowski OP
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.