Drukuj Powrót do artykułu

O Rwandzie 20 lat po wojnie

05 kwietnia 2014 | 10:05 | mag, kw / br Ⓒ Ⓟ

„Duch Święty po huraganie wojny. Misje w Rwandzie dzisiaj” – to temat konferencji naukowej, która odbyła się na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Na temat działalności misyjnej i zaangażowania Polski w Rwandzie po 1994 r. dyskutowali naukowcy, misjonarze oraz przedstawiciele władz i organizacji międzynarodowych.

Jednym z głównych gości sympozjum był wieloletni misjonarz, i wizytator apostolski w Rwandzie, a obecnie ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej abp Henryk Hoser SAC. W swoim wystąpieniu zwrócił uwagę, że wojnę, która ogarnęła Rwandę w 1994 r. należy rozpatrywać w trzech aspektach: lokalnym, regionalnym i międzynarodowym.

Zdaniem abp. Hosera obok napięć społecznych były także interesy regionalne państw sąsiednich oraz rozdawanie nowych kart neokolonialnych po rozpadzie ZSRR. "Nie jest przypadkiem, że to Amerykanie wycofali asystencję ONZ w czasie trwania tej rzezi. Sprzeciwili się oni wówczas zmianie paragrafu, który pozwoliłby na przekształcenie misji pokojowej na misję obrony ludności cywilnej, zwłaszcza że kontyngent liczył wówczas 3 tys. żołnierzy. Po wycofaniu oddziałów na miejscu pozostało zaledwie 300 z czego większość to byli mieszkańcy Bangladeszu" – przypomniał abp Hoser.

Odwołując się do zarzutów stawianych Kościołowi katolickiemu, że ludobójstwo w Rwandzie jest świadectwem pewnej klęski jego działalności duszpasterskiej, abp Hoser przypomniał, że obecność misjonarzy w tym kraju sięga zaledwie 100 lat. "To jest stosunkowo bardzo krótki czas, aby przeformatować duszę człowieka, tak aby mógł on przyjąć wiarę i ją realizować" – wskazywał prelegent.

Historia wojen europejskich jest przykładem, iż nawrócenie na chrześcijaństwo nie chroni nas przed wojnami – mówił abp Hoser dodając, że ludobójstwa dokonywano także w Europie, a więc na kontynencie chrystianizowanym od dwóch tysięcy lat. "Mechanizm działania i uwarunkowania społeczno-polityczne jakie wpłynęły na ludobójstwo w Rwandzie są analogiczne jak w przypadku Rzezi Galicyjskiej, czy tego co się stało na Bałkanach. Trzecia analogia dotyczy sytuacji na Ukrainie, która jest dziś tykającą bombą" – stwierdził abp Hoser.

Przypomniał, że przed wojną w Rwandzie we wszystkich diecezjach organizowano sesje przeciwko przemocy, pisano i rozpowszechniano listy pasterskie. Podejmowano też próby organizowania wspólnych spotkań młodzieży z kraju i z diaspory, która żyła w Ugandzie. "Z perspektywy czasu można jednak stwierdzić, że było to przekonywanie już przekonanych" – zauważył bp warszawsko-praski.

W trakcie samej wojny w Rwandzie Kościół katolicki podzielił los całej ludności – podkreślił abp Hoser. "Nie uzyskał nic innego poza zniszczeniem i śmiercią, zginęło stu kilkudziesięciu kapłanów i podobna liczba sióstr, wielu znalazło się na wygnaniu" – dodał.

Zdaniem prelegenta powrót do normalności i autentyczne pojednanie w Rwandzie to proces długotrwały. "Sprawa jest stosunkowo świeża i wiele spraw jest jeszcze nie rozwiązanych, stąd ważne jest między innymi, rozeznanie krzywd oraz stworzenie odpowiednich struktur państwowych. Nie zapominajmy, że finał tego konfliktu miał charakter wojskowy, a nie polityczny" – przypomniał abp Hoser.

Wyraził także optymizm, co do przyszłości Kościoła w Rwandzie. "Możemy obserwować tam ogromne odrodzenie wiary. To jest dziś Kościół, który wziął swoje sprawy w swoje ręce. Widzimy dużą aktywizację wiernych świeckich. Tworzą się duże sanktuaria, będące silnymi ośrodkami formacji duchowej" – wyliczał abp Hoser.

Sytuacja rwandyjskiego Kościoła katolickiego po ludobójstwie stała się niezwykle trudna – przyznał z kolei ks. Stanisław Sawicki SAC, zaznaczając że Kościół ten był upokarzany, podczas gdy w sposób uprzywilejowany traktowano muzułmanów i sekty. "Przyniosło to jednak ogromne oczyszczenie Kościoła, co z perspektywy dwudziestu lat wydaje się potrzebne – mówił pallotyn, przypominając historię misji prowadzonych przez Kościół w Rwandzie.

"Nasza misja nie jest jednak zakończona. Priorytetem naszego zaangażowania pozostaje pomoc pojednaniu i leczeniu ran" – podsumował ks. Sawicki.

Organizatorem konferencji była Katedra Misjologii Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Pallotyńska Fundacja Misyjna Salvatti

Rwanda liczy ok. 10 milionów obywateli. Ok. 90 proc. stanowią Hutu, lud z grupy Bantu trudniący się rolnictwem. Tutsi natomiast, plemię pasterzy pochodzenia kuszyckiego, stanowią mniejszość. To oni jednak w tradycyjnej strukturze społecznej rządzili krajem.

Pierwsze walki etniczne rozpoczęły się tuż po uzyskaniu przez Rwandę niepodległości w 1962 r. Władzę przejęli Hutu i Tutsi musieli masowo emigrować do krajów ościennych – głównie Burundi i Ugandy. W 1990 wybuchła wojna domowa zapoczątkowana atakiem partyzantów z emigracyjnego ugrupowania Tutsi w Ugandzie – Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego (RPF).

W 1993 r. prezydent Juvénal Habyarimana zawarł pod egidą ONZ porozumienie pokojowe z partyzantami. Przewidywało ono utworzenie wspólnego rządu tymczasowego i zagwarantowanie uchodźcom z Ugandy bezpiecznego powrotu. Tymczasem 6 kwietnia 1994 r. Habyarimana zginął w katastrofie lotniczej. O śmierć tę zostali oskarżeni Tutsi. W ciągu około 100 dni od 6 kwietnia do lipca bojówki Hutu zamordowały – jak podają różne źródła – od 800 tys. do miliona Tutsi, a także członków własnego plemienia sprzeciwiających się wojnie. Ludobójstwo to odbyło się przy całkowitej bierności stacjonujących w Rwandzie wojsk ONZ.

W wyniku walk Tutsi pod dowództwem Paula Kagame przejęli władzę. Obawiając się ich odwetu z kraju uciekły ok. 2 miliony Hutu. Walki między oboma plemionami przeniosły się do krajów sąsiednich – Burundi i Demokratycznej Republiki Konga. W celu ochrony ludności cywilnej w Rwandzie interweniowały siły francuskie od czerwca do lipca 1994 r. i wojska ONZ, które pozostały w tym kraju do 1996 r.

Według obserwatorów ONZ, wojska rządowe dokonały w drugiej połowie 1994 r. masowych mordów na Hutu w obozach dla uchodźców. Nie znane są też liczby zmarłych Hutu w obozach w Kongu i Burundi z powodu głodu i chorób.

Do czasu ludobójstwa Rwanda była najbardziej katolickim krajem w Afryce. Prawdą jest jednak, że wielu lokalnych księży czynnie brało udział w mordach na Tutsi. Znany jest przykład Athanasego Seromby, którego Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy skazał w marcu br. na dożywocie. Seromba uznany został winnym śmierci 1,5 tys. uciekinierów, którzy schronili się w jego kościele.

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.